Home/science/Donald Tusk mowi o prognozach ktore "nie sa przesadnie alarmujace". Oto jaka jest prawda

science

Donald Tusk mowi o prognozach ktore "nie sa przesadnie alarmujace". Oto jaka jest prawda

Powodz z pierwszej poowy wrzesnia 2024 r. zapisaa sie na kartach historii i jest juz stawiana na rowni z kataklizmami z maja 2010 r. i lipca 1997 r. Na tle tej tragedii cay czas przytaczane sa sowa premiera Donalda Tuska ktory tuz przed nadejsciem groznego nizu genuenskiego uspokaja ze "prognozy nie sa przesadnie alarmujace". Stao sie to w chwili gdy mapa ostrzezen na poudniowym zachodzie Polski swiecia sie juz na czerwono. Wyjasniamy jakie byy wowczas prognozy i czy rzeczywiscie sytuacja nie bya tak za.

September 26, 2024 | science

Polska została spustoszona przez jedną z największych powodzi od lat wywołaną przez niż genueński Żywioł zaatakował wkrótce po tym, gdy z ust premiera Donalda Tuska padły słowa o "prognozach, które nie są przesadnie alarmujące", które do teraz odbijają się szerokim echem IMGW na kilka dni przed ulewami wydawał komunikaty i ostrzeżenia najwyższego stopnia oraz informował o zagrożeniu powodziowym, jakie może pojawić się po przejściu niżu, zwłaszcza na Śląsku, w tym w zlewni Nysy Kłodzkiej Dalsze prognozy owszem, zostały złagodzone m.in. dla rejonu Wrocławia (jak się okazuje — trafnie), niemniej dla południa Dolnego Śląska i Opolszczyzny pozostawały ekstremalnie złe i się sprawdziły "Fakt" i Fundacja Faktu ruszają z pomocą dla osób poszkodowanych podczas tragicznej powodzi Więcej takich artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu Za powódź w pierwszej połowie września odpowiedzialny był niż genueński, który został zablokowany nad naszym krajem. Te układy są najgroźniejszymi, jakie występują w naszym kraju. To one odpowiadają za największe powodzie w dziejach kraju. Są jednocześnie bardzo trudne do przewidzenia. Większość modeli widziała jednak szanse na rozwój takiego cyklonu już w niedzielę, 8 września. Wówczas opublikowaliśmy w Onecie prognozę, w której ostrzegliśmy, że jest możliwość dotarcia do Polski układu z intensywnym deszczem. Takich ostrzeżeń w różnych mediach pojawiało się coraz więcej. Niż genueński zalał Polskę. Oto czy Donald Tusk miał rację, mówiąc, że "prognozy nie są przesadnie alarmujące" W kolejnych dniach prognozy podtrzymywały ryzyko wystąpienia ulew w południowej i południowo-zachodniej Polsce, z tą różnicą, że przewidywane były coraz wyższe sumy opadów, osiągające na Śląsku nawet kilkuset mm. Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej zareagował szybko, ponieważ już w środę, 11 września, pojawiły się oficjalne alerty o ulewach, które w woj. opolskim i częściowo dolnośląskim miały najwyższy stopień. Przeczytaj: Ostrzegają przed kolejnym niżem genueńskim nad Polską. Wyjaśniamy Trzeci stopień ostrzeżeń ogłaszany jest w szczególnych sytuacjach, gdy "przewiduje się wystąpienie groźnych zjawisk meteorologicznych powodujących bardzo duże szkody lub szkody o rozmiarach katastrof oraz zagrożenie życia " — czytamy w opisie na stronie IMGW. Zobacz: W tych wsiach prawie nie odnotowano strat. "Zostaliśmy uratowani" Natomiast 12 września na antenie Polsat News hydrolog i rzecznik prasowy IMGW, Grzegorz Walijewski, wprost powiedział, że nadchodzą "przynajmniej lokalne powodzie". Myślę, że możemy śmiało powiedzieć, że dojdzie do podtopień i powodzi. Tak duże opady to realne zagrożenie przynajmniej lokalnymi powodziami. Może nie aż tak dużymi jak 1997 roku, czy 2010, ale będą na pewno. Również w Onecie tuż przed weekend ostrzegaliśmy, że sytuacja może być dramatyczna. "Czeka nas bezprecedensowe załamanie pogody. Polska stanie w obliczu katastrofalnych ulew i poważnej groźby powodzi" — pisał w piątek, 13 września synoptyk Paweł Albertusiak. Mimo obowiązywania i rozszerzania ostrzeżeń na kolejne powiaty, w piątek 13 września, z ust premiera Donalda Tuska padły następujące słowa, z któych premier tłumaczył się w środę w Sejmie: Prognozy nie są przesadnie alarmujące. Nie lekceważymy oczywiście żadnego sygnału, mamy swoje doświadczenia, tu Wrocław z 1997 roku, ja pamiętam też dokładnie 2010 rok. Więc wiadomo, że nie można lekceważyć tej sytuacji, ale chcę powiedzieć, że dzisiaj nie ma powodu, aby przewidywać zdarzenia w jakiejś skali, która by powodowała zagrożenie na terenie całego kraju. Tego samego dnia, wczesnym popołudniem, IMGW wystosował oficjalny komunikat, w którym trafnie przewidział miejsce, w których wystąpią najpotężniejsze opady. Wskazywał na opady osiągające trudne do wyobrażenia 400 mm. Scenariusze wskazywane przez (...) modele obejmują wystąpienie maksymalnych sum opadów od 250 do 400 mm w zlewni Nysy Kłodzkiej, a w zlewni Małej Wisły od 200 do 350 mm. Na obszarach województw lubuskiego, wielkopolskiego, łódzkiego i lubelskiego prognozowane jest wystąpienie sum opadów nieprzekraczających 80 mm. "To, co faktycznie mogło uspokajać, to potencjalna gotowość infrastrukturalna" Skąd zatem wzięły się takie słowa premiera? Możliwe, że miały na to wpływ prognozy opadów dla większych miast, szczególnie dla Wrocławia, które rzeczywiście ograniczyły (jak się później okazało — trafnie) dla stolicy Dolnego Śląska sumy opadów, a obszar występowania największych i potężnych ulew ograniczyły do południa Śląska. W piątek rano na odprawie pokazano bardziej optymistyczną prognozę. Dlatego poczułem się pokrzepiony, że czarne scenariusze się nie sprawdzą. — mówił portalowi tvn24.pl członek jednej z instytucji, które biorą udział w posiedzeniach sztabu kryzysowego. Niemniej, czerwone ostrzeżenia IMGW były utrzymywane, a nawet rozszerzane na część Górnego Śląska i Małopolski, a władze przygotowywały się na zbliżający się żywioł, który uderzył z całą mocą i miejscami przyniósł większe opady niż w czasie powodzi tysiąclecia z 1997 r. Polecamy: Nadciągają burze i ulewy. Cztery województwa poważnie zagrożone Mówił o tym w czasie posiedzenia Sejmu premier. Mamy do czynienia z powodzią — mówię tu o opadach, ilości wody — większą niż w 1997 r., jeśli chodzi o opad w regionie, a równocześnie możemy z poczuciem ulgi i w imieniu tych wszystkich, którzy walczyli, z poczuciem satysfakcji powiedzieć, że uniknęliśmy tej najgorszej katastrofy, jeśli chodzi o rozmiar. Duże miasta, duże skupiska ludności, takie jak Wrocław czy Opole, zostały uratowane przed wielką wodą. Na ważną rzecz w rozmowie z "Faktem" zwrócił też uwagę hydrolog dr inż. Marcin Wdowikowski, który powiedział o zaawansowanym przygotowaniu Polski do powodzi , które mogło uspokoić nastroje i na to, jak dużą panikę mogłyby wywołać alarmujące prognozy, które w przeszłości często były przeszacowane. To, co faktycznie mogło uspokajać, to potencjalna gotowość infrastrukturalna. Co było zdecydowanie pechowe w całej tej sytuacji, to przede wszystkim awaria zapory w Stroniu Śląskim. Skala tego zjawiska była bardzo gwałtowna, więc w modelach operacyjnych dla obszarów górskich taka sytuacja jest bardzo ciężka do przewidzenia z dużą dokładnością, bo trzeba wiedzieć, jaka wysokość opadu, w jakim czasie wystąpi. Najprawdopodobniej faktycznie premier otrzymał taką informację, że może nie będzie tak źle. Co jest też ważne i myślę, że to też było intencją premiera — sam na jego miejscu bym tak postępował — to jest oczywiście uspokajanie opinii publicznej również po to, żeby nie wywoływać paniki, bo ona jest najgorsza w takich sytuacjach. Teraz najważniejsze powinno być dla nas jednak jak największe i najszybsze wsparcie osób dotkniętych powodzią i pomoc w odbudowie zniszczonych miejscowości. Musimy również dalej rozwijać infrastrukturę przeciwpowodziową w Polsce, zwłaszcza na terenach górskich i podgórskich. Klimat naszego kraju się zmienia — od suszy w kilkanaście godzin przeszliśmy do powodzi. A niże genueńskie są wpisane w nasz klimat i niewątpliwie kiedyś podobne bądź jeszcze wyższe opady się powtórzą. Musimy zrobić wszystko, aby zminimalizować ryzyko powtórki sprzed niecałych dwóch tygodni. Sprawdź pogodę długoterminową na 45 dni Chcesz być na bieżąco z informacjami pogodowymi? Zapisz się na powiadomienia Messenger w twoim telefonie

SOURCE : wiadomosci
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS