Blogs
Home/science/"Czarne owce wciaz sa w policji. Sprawdzamy jak idzie rozliczanie funkcjonariuszy za skandale za rzadow PiS

science

"Czarne owce wciaz sa w policji. Sprawdzamy jak idzie rozliczanie funkcjonariuszy za skandale za rzadow PiS

Bicie ludzi paka teleskopowa na strajkach kobiet zamanie reki 19-latce pryskanie gazem w twarz posankom przetrzymywanie aktywistow przez kilka godzin w policyjnym "kotle" czy odpalenie granatnika w komendzie. To jedne z najgosniejszych skandali z udziaem policjantow za rzadow PiS. Za kazdym z nich stoja konkretni funkcjonariusze ktorzy zgodnie z zapowiedziami nowej wadzy miec poniesc konsekwencje swoich czynow. Sprawdzamy jak idzie ich rozliczanie.

November 19, 2024 | science

Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu Minął już ponad rok od wyborów parlamentarnych, po których zmieniła się władza w Polsce . Koalicja 15 października, czyli porozumienie Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Nowej Lewicy, zapowiadało m.in. rozliczenie tych policjantów, którzy za rządów PiS zachowywali się skandalicznie i niezgodnie z prawem. "Będziemy rozliczać każde wasze świństwo" — Droga policjo, kiedyś PiS przestanie rządzić. Będzie komisja weryfikacyjna pracowników policji z udziałem czynnika społecznego, gdzie będziemy rozliczać każde wasze świństwo, każde wasze psiukanie gazem pieprzowym, każde wasze niedopuszczanie jednego czy drugiego posła, czy ludzi do miejsc, gdzie pracują, każde użycie pałki teleskopowej, każde bezsensowne bicie kobiet – zapowiadał jeszcze w 2020 r. ówczesny wicemarszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty z Lewicy. ZOBACZ RÓWNIEŻ : Policja za rządów PiS. "Na widok tego szczytu lizusostwa łapali się za głowy" Obietnica rozliczenia skandalicznych zachowań policjantów znalazła się również na liście "100 konkretów na pierwsze 100 dni rządów" Koalicji Obywatelskiej . "Złożymy wnioski do niezależnej, odpolitycznionej prokuratury o pociągnięcie do odpowiedzialności karnej policjantów, którzy pobili kobiety protestujące przeciwko barbarzyńskiemu orzeczeniu Trybunału Przyłębskiej w sprawie aborcji i komendanta Jarosława Szymczyka za użycie granatnika w Komendzie Głównej Policji" – czytamy m.in. w tym dokumencie. Wybraliśmy kilka najbardziej rażących przykładów bulwersujących zachowań policji za rządów PiS, by sprawdzić, jak w praktyce idą te rozliczenia. Bił ludzi pałką na strajku kobiet. Został przeniesiony Do jednego z takich zdarzeń doszło 18 listopada 2020 r. na pl. Powstańców Warszawy podczas tzw. strajku kobiet. Podczas pokojowej demonstracji jeden z policjantów, jak się potem okazało funkcjonariusz BOA (Centralnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji "BOA" ), ubrany po cywilnemu, wpadł w tłum, wyjął pałkę teleskopową i zaczął nią bić demonstrujących . Uderzył m.in. mężczyznę, a kobietę przewrócił, co zostało uwiecznione na nagraniach. Policjant nie poniósł wtedy żadnych konsekwencji, a wręcz przeciwnie — trafił nawet na kurs oficerski. W styczniu br. TVN24 dowiedziało się nieoficjalnie, że ów funkcjonariusz został odsunięty od służby w BOA i przeniesiony do pododdziału kontrterrorystycznego w Rzeszowie. Co się z nim dziś dzieje? Czy zostało wobec niego wszczęte jakieś postępowanie? Czy oprócz odesłania do innej jednostki poniósł jeszcze jakąś karę? Czy wobec dowodzących akcją wyciągnięto jakiekolwiek konsekwencja za całą tę akcję, która stała się symbolem wykorzystywania kontrterrorystów do tłumienia protestów? Pytamy Komendę Główną Policji. — W zdarzeniu dotyczącym użycia przez policjanta z CPKP BOA pałki teleskopowej w okolicach pl. Powstańców Warszawy w ramach operacji policyjnej, Biuro Kontroli KGP realizowało ustalenia, z których sporządzono notatkę służbową. W ww. sprawie przeprowadzono czynności wyjaśniające w trybie art. 134 i ust. 4 ustawy o Policji. Zbadano okoliczności i zasadność użycia pałki służbowej teleskopowej przez funkcjonariusza, wobec którego (...) przeprowadzono rozmowę dyscyplinującą. Policjant w lutym br. został przeniesiony do garnizonu podkarpackiego – odpowiada nam kom. Aleksander Pradun z Biura Komunikacji Społecznej KGP. ZOBACZ RÓWNIEŻ : Insp. dr Batkowski: najlepsi policjanci, wyszkoleni do najtrudniejszych działań bojowych, nie są od tego, aby interweniować na pokojowym proteście O to samo zapytaliśmy prokuraturę. – Sprawa została umorzona 6 grudnia 2022 r. z uwagi na niewykrycie sprawcy. 6 marca 2024 r. została przesłana do Prokuratury Regionalnej celem kontroli. W związku z przeprowadzoną kontrolą sprawa została przy piśmie z dnia 23 kwietnia 2024 r. zwrócona do Prokuratury Okręgowej w Warszawie z informacją, że brak jest podstaw do podjęcia przedmiotowej sprawy celem dalszej kontynuacji – tłumaczy prok. Piotr Antoni Skiba, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Złamał rękę 19-letniej aktywistce. Prokuratura wznowiła postępowanie 9 grudnia 2020 r. 19-letnia wówczas Aleksandra, aktywistka i działaczka różnych organizacji pozarządowych, znana w środowisku jako "Mola", pojawiła się na proteście solidarnościowym przed komendą policji przy ul. Wilczej. Trafili tam jej znajomi, zatrzymani podczas "Spaceru dla przyszłości" — manifestacji przed KPRM dotyczącej ochrony środowiska, organizowanej przez Greenpeace Polska, Ogólnopolski Strajk Kobiet, Młodzieżowy Strajk Klimatyczny i Extinction Rebellion. Podczas demonstracji przez KRP I jeden z policjantów wyciągnął ją z tłumu i złamał jej rękę w trzech miejscach. Pisaliśmy o tym w Onecie: PRZECZYTAJ : https://wiadomosci.onet.pl/warszawa/warszawa-na-protescie-policjant-zlamal-19-latce-reke-krzyczalam-z-bolu/92l245m Sąd uznał wówczas, że jej zatrzymanie było "nielegalne, niezasadne i przeprowadzone w sposób nieprawidłowy", ale prokuratura umorzyła śledztwo z powodu "braku znamion czynu zabronionego", a kierownictwo policji nie wyciągnęło wobec funkcjonariusza żadnych konsekwencji. Co dziś dzieje się z tym policjantem? Czy postępowanie wobec niego zostało wznowione? Czy poniósł jakiekolwiek konsekwencje za swój brutalny czyn? — Wobec aktywistki na ul. Wilczej w Warszawie w Biurze Kontroli KGP została sporządzona notatka z analizy informacji przekazanych z Komendy Stołecznej Policji. W KSP wszczęto i przeprowadzono czynności wyjaśniające. Wobec żadnego z policjantów nie wszczynano postępowań dyscyplinarnych – informuje kom. Aleksander Pradun z KGP. Jak się jednak okazuje, to nie koniec tej sprawy. — Umorzenie z dnia 3 listopada 2021 r. zostało utrzymane przez sąd, który nie uwzględnił zażalenia. Podjęcie na nowo nastąpiło 6 maja 2024 r. Aktualnie trwają poszukiwania biegłego ortopedy traumatologa, a następnie, po uzyskaniu opinii tegoż, planowane jest powołanie biegłego z taktyki i techniki interwencji i środków przymusu bezpośredniego – tłumaczy prok. Skiba. Gazem w posłankę. Problemy z wykryciem sprawcy 18 listopada 2020 r. podczas strajku kobiet na pl. Powstańców Warszawy jeden z nieumundurowanych policjantów użył gazu wobec ówczesnej posłanki Magdaleny Biejat, pryskając jej prosto w twarz, mimo że pokazywała im legitymację poselską, trzymając ją w ręku. Potem uciekł za kordon funkcjonariuszy. Zostało to wszystko nagrane. Co ciekawe, 11 września br. prokuratura poinformowała, że postępowanie w tej sprawie zostało umorzone z powodu niewykrycia sprawcy (choć prawdopodobnego sprawcę wytypowano). Pytamy więc prokuraturę i policję, jak to możliwe, że nie udało się zidentyfikować tego funkcjonariusza. Czy jest jakaś zmowa milczenia wśród jego kolegów-policjantów? Magdalena Biejat zapowiedziała, że nie odpuści tej sprawy, czy więc jakieś działania w związku z nią są jeszcze podejmowane? — W zdarzeniu dotyczącym użycia ręcznego miotacza substancji obezwładniającej wobec posłanki na Sejm RP pani Magdaleny Biejat w okolicach pl. Powstańców Warszawy w ramach operacji policyjnej, Biuro Kontroli KGP realizowało ustalenia, z których sporządzono notatkę służbową. W ramach czynności wyjaśniających zbadano kwestie użycia ręcznych miotaczy substancji obezwładniających wobec Magdaleny Biejat i Alicji Lesiak. W oparciu o ww. czynności wszczęto postępowania dyscyplinarne, które zostały umorzone – odpowiada kom. Aleksander Pradun z KGP. ZOBACZ RÓWNIEŻ : Jakie zmiany zaszły w policji po 100 dniach nowego rządu? "Panowała atmosfera dużej niepewności" [ANALIZA] Prokuratura badała ten incydent pod kątem przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza, poprzez niezasadne użycie środka przymusu bezpośredniego w postaci gazu pieprzowego. — Po przeprowadzeniu postępowania w niniejszej sprawie, postanowieniem z 12 lipca 2023 r. umorzono śledztwo w niniejszej sprawie, wobec niewykrycia sprawcy przestępstwa. W wyniku złożonego przez pełnomocnika pokrzywdzonej Magdaleny Biejat środka zaskarżenia na powyższą decyzję merytoryczną na posiedzeniu w dniu 28 marca 2024 r. Sąd Rejonowy dla Warszawy Śródmieścia uchylił zaskarżone postanowienie w całości i przekazał sprawę do dalszego prowadzenia, zlecając jednocześnie przeprowadzenie szeregu czynności dowodowych – relacjonuje prok. Skiba. — Po realizacji zleconych przez sąd czynności postanowieniem z 2 września br. ponownie umorzono śledztwo w niniejszej sprawie, wobec niewykrycia sprawcy przestępstwa. 16 września br. do tutejszej pkuratury wpłynęło zażalenie pełnomocnika pokrzywdzonej na wydaną w tej sprawie ponowną decyzję o umorzeniu śledztwa. Po jego rozpoznaniu postanowieniem z 30 września 2024 r. Prokurator Regionalny w Warszawie uchylił ww. decyzję merytoryczną, zlecając wykonanie szeregu czynności dowodowych – dodaje rzecznik. Gazem w posłankę. Blisko 700 osób do przesłuchania Do podobnej sytuacji doszło 28 listopada 2020 r. Podczas demonstracji na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie jeden z policjantów użył wobec posłanki Barbary Nowackiej gazu pieprzowego. Prysnął jej nim prosto w twarz z niewielkiej odległości w momencie, gdy okazywała legitymację poselską. To również zostało nagrane. Prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa, uznając, że nie zawierało to znamion czynu zabronionego. Na tę decyzję złożyła zażalenie Barbara Nowacka, a sąd przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia. Co się dziś dzieje z tym policjantem? — Tego dnia policjanci realizowali zabezpieczenie w rejonie ronda Dmowskiego w Warszawie, w trakcie którego w związku z zaistniałą sytuacją dotyczącą rozpraszania się demonstrantów, policjanci przemieścili się w rejon Sejmu RP, a następnie ul. Armii Ludowej przy skrzyżowaniu z ul. Marszałkowską, celem usunięcia z jezdni osób blokujących ruch pojazdów. W trakcie czynności służbowych w ramach pododdziału zwartego funkcjonariusz użył wobec posłanki na Sejm RP pani Barbary Nowackiej środka przymusu bezpośredniego w postaci chemicznych środków obezwładniających – przyznaje Komenda Główna Policji. — W opisanej sprawie Biuro Kontroli KGP realizowało ustalenia. Z funkcjonariuszem została przeprowadzona rozmowa instruktażowa, dotycząca stwierdzonych nieprawidłowości w działaniu w pododdziale zwartym policji. W przedmiotowej sprawie nie było prowadzonych czynności wyjaśniających oraz nie wszczynano postępowań dyscyplinarnych wobec policjantów – dodaje KGP. ZOBACZ RÓWNIEŻ : Policjanci są wściekli. "Nie wiadomo, czy za chwilę nie wyłączą nam prądu" Prokuratura przypomina, że w tej sprawie 1 kwietnia 2021 r. wydano odmowę wszczęcia postępowania. Jednak sąd uchylił postanowienie, wskutek wniesionego zażalenia. 19 sierpnia 2021 r. wszczęto wielowątkowe I szeroko zakrojone śledztwo. — W tej sprawie przesłuchiwani są uczestnicy oraz funkcjonariusze policji biorący udział w zdarzeniu. Z listy 900 osób — wylegitymowanych uczestników — wyselekcjonowano kilkaset osób. W sumie jest około 700 osób, policjantów i uczestników, do przesłuchania. Czynności są intensywnie realizowane w drodze pomocy prawnej na terenie całego kraju, Sprawa dotyczy kilku wątków, w tym wątku przekroczenia uprawnień na szkodę posłanki Nowackiej i Dziemianowicz – Bąk – tłumaczy prok. Piotr Antoni Skiba. — Aktualnie wykonywane są obszerne czynności procesowe, wskazane przez sąd, Planowane jest wyłączenie materiału dowodowego do odrębnego postępowania oraz uzyskanie opinii biegłego z taktyki i techniki interwencji i środków przymusu bezpośredniego. Czynności są realizowane także przez Biuro Spraw Wewnętrznych Policji – dodaje rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Pięć godzin w "kotle". Policja: odstąpiono od wszczęcia postępowania dyscyplinarnego Kolejne bulwersujące zdarzenie miało miejce 11 listopada 2022 r. w Święto Niepodległości. Kiedy narodowcy przechodzili przez Warszawę w Marszu Niepodległości, grupa kilkunastu osób z transparentem "Nacjonalizm to nie patriotyzm" zebrała się w pobliżu ronda de Gaulle'a, by zaprotestować m.in. pojawiającym się podczas zgromadzenia skandalicznym hasłom I mowie nienawiści. Protest był pokojowy, jego uczestnicy nie wykazywali żadnej agresji. Mimo to decyzją dowodzącego akcją policji zostały one siłą zabrane z chodnika przez funkcjonariuszy. Następnie osoby te zostały otoczone kordonem na tyłach hotelu Indigo, a następnie przetrzymywane przez blisko pięć godzin. Odmawiano im nawet pójścia do toalety. Interweniowała wówczas m.in. ówczesna zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich dr Hanna Machińska, która informowała policjantów, że ich interwencja i przetrzymywanie uczestników protestu było bezzasadne i bezprawne. Czy ktoś poniósł jakiekolwiek konsekwencje w tej sprawie? — Do prowadzenia jej wyznaczono Prokuraturę Rejonową Warszawa — Ochota. W dniu 21 marca 2023 r. wydano odmowę wszczęcia śledztwa w sprawie. Zażalenie wysłane zostało do Sądu Rejonowego Warszawa Śródmieście. Nie rozpoznane – informuje prok. Skiba. — W sprawie otoczenia przez funkcjonariuszy policji kordonem uczestników protestu przeciwko przemarszowi środowisk narodowych w Święto Niepodległości w dniu 11.11.2022 r. w Warszawie, Biuro Kontroli Komendy Głównej Policji nie prowadziło ustaleń. Realizowane były one przez funkcjonariuszy Wydziału Kontroli Komendy Stołecznej Policji – czytamy w odpowiedzi KGP, która odesłała nas do komendy warszawskiej. — Wobec czworga policjantów odstąpiono od wszczęcia postępowania dyscyplinarnego — tyle tylko przekazał nam mł. asp. Bartłomiej Śniadała z Wydziału Komunikacji Społecznej KSP. KGP: nie mamy prawnych możliwości ponownego zbadania tych spraw Komenda Główna Policji podkreśla, że odpowiedzialność dyscyplinarną funkcjonariuszy regulują przepisy Ustawy o Policji. Zgodnie z nią, jak dodaje KGP, postępowania dyscyplinarnego nie wszczyna się, jeżeli: czynności wyjaśniające nie potwierdziły popełnienia czynu stanowiącego przewinienie dyscyplinarne, upłynęły terminy określone w ust. 4 i 5 oraz postępowanie dyscyplinarne w sprawie tego samego czynu i tego samego policjanta zostało prawomocnie zakończone lub, wcześniej wszczęte, toczy się. ZOBACZ RÓWNIEŻ : Burza wśród policjantów przed Marszem Niepodległości. Ostre słowa związkowca w sprawie "psiej grypy" — Postępowania dyscyplinarnego nie wszczyna się po upływie 90 dni od dnia powzięcia przez przełożonego dyscyplinarnego wiadomości o popełnieniu przewinienia dyscyplinarnego. W wymienionej ustawy wskazano, że przedawnienie karalności dyscyplinarnej następuje z upływem dwóch lat od dnia popełnienia przewinienia dyscyplinarnego, natomiast jeżeli przewinienie dyscyplinarne wypełnia jednocześnie znamiona przestępstwa lub wykroczenia albo przestępstwa skarbowego lub wykroczenia skarbowego, upływ terminów przedawnienia karalności dyscyplinarnej nie może nastąpić wcześniej niż terminów przedawnienia karalności tych przestępstw lub wykroczeń – tłumaczy kom. Aleksander Pradun z KGP. — Nadmieniam, że postępowania dyscyplinarne, dotyczące działań podejmowanych przez policjantów, jeżeli zakończyły się prawomocnym orzeczeniem, co do zasady nie ma możliwości ich wznowienia. Wznowienie zakończonego postępowania dyscyplinarnego jest możliwe przy zaistnieniu przesłanek pozytywnych określonych w art. 135r ustawy o Policji, przy jednoczesnym braku wystąpienia przesłanek negatywnych, o których mowa powyżej. Podsumowując: nie ma prawnych możliwości ponownego zbadania tych spraw przez policję – dodaje kom. Pradun. Wróciła sprawa odpalenia granatnika w komendzie Bez wątpienia najgłośniejszą sprawą dotyczącą policji z czasów rządów PiS, która poniosła się echem nie tylko w Polsce, ale także na świecie, było odpalenie granatnika w Komendzie Głównej Policji. Do eksplozji doszło 14 grudnia 2022 r., tuż przed godz. 8 rano. Początkowo szefostwo mundurowych próbowało bagatelizować sprawę. Z pierwszych informacji przekazywanych przez mundurowych wynikało, że doszło do skruszenia się stropu podczas prac budowlanych. Jednak następnego dnia na światło dziennie wyszły szokujące fakty. Jak ujawniliśmy wówczas w Onecie, to sam ówczesny komendant gen. insp. Jarosław Szymczyk odpalił granatnik przeciwpancerny , który dostał w prezencie od służb Ukrainy podczas wizyty w tym kraju. Miał być przerobiony na głośnik i pusty w środku, ale nikt tego nie sprawdził — ani na granicy, ani już w Polsce, ani przed wniesieniem go do gabinetu komendanta, choć wraz z nim podróżowali wówczas polscy antyterroryści. Efektem wybuchu były uszkodzenia na dwóch kondygnacjach komendy. Ranny został sam komendant, który na kilka godzin stracił słuch. Obrażenia odniósł także przebywający piętro niżej pracownik cywilny KGP, na którego spadły skruszone fragmenty stropu. Obaj trafili do szpitala, choć – jak pisaliśmy w Onecie – tylko do tego drugiego wezwano pogotowie. Komendant został "po cichu" przewieziony do szpitala MSWiA, który natychmiast został zamknięty przez służby. Sprawa została zgłoszona do prokuratury, ale, co ciekawe, to Szymczyk uzyskał status pokrzywdzonego. Śledztwo trwa do tej pory. Również nikt z policji nie wyjaśnił okoliczności tego zdarzenia. Nikt też nie poniósł konsekwencji. W związku z tym po zmianie rządu ówczesny szef MSWiA Marcin Kierwiński zarządził audyt m.in. w tej sprawie. Zajął się tym Departament Kontroli z tego resortu. Z pierwszych ustaleń kontrolerów wynikało, że policyjne Biuro Spraw Wewnętrznych i ministerialne Biuro Nadzoru Wewnętrznego w ogóle nie badały sprawy wybuchu granatnika. Dwa zarzuty dla byłego szefa policjantów Ostatecznie kontrolerzy stwierdzili aż 27 nieprawidłowości w tej sprawie. W tym m.in. spowodowanie zagrożenia dla wielu osób, zaniedbanie procedur przy postępowaniu z prezentem, uchylanie się od badania tej sprawy. Cały raport został przekazany do prokuratury jako załącznik do zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa. Złożyło je w marcu br. MSWiA. 30 września br. Jarosław Szymczyk usłyszał dwa zarzuty. — Pierwszy dotyczy posiadania bez koncesji broni przenośnej, przeciwpancernej, bezodrzutowej w postaci granatnika RGW 90, który został uzyskany na terenie Ukrainy i który został przewieziony przez granicę RP bez zgłoszenia odpowiednim służbom celno-skarbowym na przejściu granicznym w Dorohusku. Chodzi tu o czyn z art. 263, par. 2 Kodeksu karnego, który zagrożony jest karą pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do lat ośmiu — poinformował prok. Piotr Antoni Skiba. ZOBACZ RÓWNIEŻ : Policjanci reagują na zarzuty dla gen. Szymczyka. "Niech pan uwierzy, że za granicą się z nas śmiali" — Drugi z tych czynów, które zostały ogłoszone, dotyczy nieumyślnego sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób i mienia wielkich rozmiarów w postaci budynku Komendy Głównej Policji w związku z odbezpieczeniem zabezpieczeń broni przeciwpancernej, następnie dokonaniu wystrzału, co wywołało gwałtowne wyzwolenie się energii. Tu chodzi o czyn z art. 163, par. 1, pkt 3 i par. 2 Kodeksu Karnego. Czyn ten jest zagrożony karą pozbawienia wolności do lat pięciu — dodał rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Gen. Szymczyk stwierdził, że nie rozumie zarzutów i odmówił ustosunkowania się do nich. Jeżeli chodzi o wcześniejsze postępowania, prowadzone w sprawie gen Szymczyka, w których były szef policji miał status pokrzywdzonego, zostały połączone w jedno, by nie dublować czynności procesowych i materiału dowodowego.

SOURCE : wiadomosci
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS