Home/science/Coraz wiecej zodziei rabatow. Klienci ida do Biedronki po maso z promocji a tam rozczarowanie

science

Coraz wiecej zodziei rabatow. Klienci ida do Biedronki po maso z promocji a tam rozczarowanie

Wraz z obserwowanym od kilku tygodni ponownym wzrostem cen zywnosci w najwiekszej polskiej sieci supermarketow spozywczych pojawi sie nowy rodzaj oszustow. Klienci sieci Biedronka informuja ze podczas zakupow coraz czesciej spotykaja sie z sytuacje gdy nie moga kupic zywnosci w promocyjnych cenach bo nieznane im osoby wczesniej wykorzystay juz przysugujacy im limit rabatow. Oszustwo na karte "Moja Biedronka" pozwala naciagaczom zaoszczedzic nawet kilkaset zotych tylko podczas jednej wizyty w sklepie. Firma Jeronimo Martins przyznaje w rozmowie z Onetem ze wie o procederze ale ich zdaniem to marginalne zjawisko. Co innego mowia nam jednak kasjerzy. Osoby kupujace promocyjny towar i podajace nam dziesiatki roznych numerow telefonow zdarzaja sie coraz czesciej twierdza pracownicy Biedronki.

October 07, 2024 | science

Klienci marketów Biedronka, by kupować produkty w promocyjnych cenach, muszą używać przy kasie karty lojalnościowej tej sieci — "Moja Biedronka". Dla wygody ludzi sieć przypisała ją do podanego przez klienta numeru telefonu W efekcie klient, który nawet zapomni karty z domu, aktywuje promocje przy kasie, jeśli poda kasjerce swój numer telefonu. To bardzo wygodne rozwiązanie, ale właśnie ono otworzyło "furtkę" dla oszustów Osoby, które wykradają innym kupony rabatowe, przy kasie podają numery telefonu na chybił trafił, wyczytując je ze swojej książki telefonicznej. Faktyczny właściciel takiego numeru nie może później kupić produktów w niższej cenie dla samego siebie — Nie raz zdarzało mi się obsługiwać jakąś babcię, która prawie ze łzami w oczach słuchała, że nie kupi sobie czegoś taniej, bo ktoś już jej kartę wykorzystał. Taka osoba nawet do końca nie rozumie, co zaszło — mówi jedna z kasjerek w Biedronce Więcej podobnych tekstów znajdziesz na głównej stronie Onetu W 2021 r. miał premierę film "Królowe Przekrętu" (ang. Queenpins) z Kristen Bell (swoją drogą świetnie mówiącej po polsku) w roli głównej. Obraz, który oparto na faktach, opowiada historię dwóch kobiet, które odkryły sposób na zarobienie milionów. Zaczęły fałszować kody promocyjne do amerykańskich supermarketów. Te zwykłemu klientowi pozwalały zaoszczędzić maksymalnie 1-2 dolary na produkcie, ale gdy skumulowało się ich kilka na raz, zysk był już naprawdę spory. Dla pomysłodawczyń nielegalnego procederu zarobek liczony był natomiast w milionach. Dlaczego o tym piszemy? Wszystko wskazuje, że w Polsce ktoś wpadł na podobny pomysł. Jak informują klienci sieci Biedronka z Podhala (choć podobne sygnały są też z innych części kraju), od jakiegoś czasu wiele osób kupujących w marketach tej firmy przy kasie dowiaduje się, że ktoś ukradł im kupony na tańszą żywność. Przekręt na kartę klienta. Oszuści przy kasie podają numery telefonu na "chybił trafił" Jedną z takich osób jest pani Marta, mieszkanka jednej z podhalańskich wsi. — Jakiś czas temu pojechałam na zakupy do Biedronki w Nowym Targu — mówi góralka. — Kupiłam różne rzeczy, ale głównym celem mojej wyprawy było masło. W ten dzień była na nie promocja. Dzięki niej, okazując kartę klienta, mogłam kupić maksymalnie cztery kostki masła w cenie aż o blisko 60 proc. niższej niż normalnie. Przy kasie spotkało mnie jednak rozczarowanie. Promocja nie naliczyła się. Kiedy zapytałam kasjerkę, dlaczego tak się dzieje, zaczęła coś sprawdzać. Ostatecznie wezwała kierownika i razem ustalili, że limit promocyjnych zakupów, jaki był przyznany na kartę "Moja Biedronka" został już wcześniej wykorzystany. Inaczej mówiąc: ktoś użył mojej karty lub podyktował mój numer telefonu na kasie, by aktywować rabat dla siebie. Na pewno nie był to nikt z moich domowników, bo bym o tym wiedziała — tłumaczy góralka. Kostka masła znów za ponad 7 zł. "To najszybciej drożejący produkt" Podobnych sygnałów do redakcji Onetu dotarło w ostatnim czasie więcej. Ludzie, którzy do nas napisali, również nie mogli kupić w Biedronce żywności po obniżonych cenach, bo kasjerzy informowali ich, że ktoś wykorzystał już ich promocyjny limit. Sami czytelnicy zapewniali nas, że na pewno nie byli to oni. — Mi przepadło już w ten sposób wiele rzeczy — mówi Zofia, mieszkanka Zakopanego. — To jest w sumie zwykła, paskudna kradzież. Jakim trzeba być złym człowiekiem, by okradać ludzi z... rabatów — dodaje. *** O sprawę zapytaliśmy pracowników Biedronek w Małopolsce. Oficjalnie ci odmawiają komentarza i odsyłają do centrali Jeronimo Martins. Nieoficjalnie przyznają, że proceder podkradania promocji jest coraz szerszym zjawiskiem. — W górach jest bardzo dużo pensjonatów, w których ludzie sprzedają turystom noclegi wraz z wyżywieniem — tłumaczy jeden z kierowników Biedronki w pow. nowotarskim. — Właściciele tych obiektów zaopatrują się u nas, bo jak mamy promocję, to wiele produktów jest tańszych nawet od tego samego asortymentu w hurtowni. Ktoś zapyta: na co właścicielowi pensjonatu cztery tańsze masła. Tyle to faktycznie dla takich ludzi żadna okazja. Ale już... 100-150 kostek starczy na wiele śniadań. Jak mamy promocję, to w takich hurtowych ilościach sprzedajemy też sery, mięso, napoje, piwa i tak dalej. Ci ludzie wywożą od nas całe koszyki zaopatrzenia. Robią przy tym wszystko, by zapłacić jak najmniej. Są też zwykli ludzie, którzy mają w domach większe chłodnie i gdy jest "okazja", to kupują jedzenie w promocyjnych cenach na duży zapas. To się dzieje każdego dnia. Nie trzeba długo stać przy kasach, by coś takiego zauważyć. Mężczyzna miał rację. Zachowanie identyczne tym które nam opisał, widzieliśmy sami, w markecie Biedronki w Nowym Targu. W trakcie naszej obecności w sklepie jedna z klientek podjechała do kasy wózkiem wypełnionym masłami. Wyłożyła je wszystkie na kasę, ale kasjerce zapowiedziała, że będą robione "krótkie paragony" po zaledwie 4 szt. masła. Zablokowała tym kasę na kilkanaście minut. Takiej sytuacji nie było od wielu lat. U górali jest drożej niż na Słowacji W trakcie zakupów kasjerka nabijała na kasę fiskalną po 4 kostki masła, a klientka podawała jej za każdym razem inny numer telefonu, który wyczytywała z książki telefonicznej w swoim smartfonie. W trakcie całego procesu przynajmniej kilkukrotnie zdarzało się, że kasjerka po wpisaniu numeru dostawała komunikat, że ten nie jest przypisany do żądnej karty lub limit promocyjnych zakupów dla danego numeru został już osiągnięty. Kupująca kobieta bez żadnego skrępowania podawała wówczas kolejny numer z listy. Według obliczeń Onetu obserwowana przez nas klientka kupiła w ten sposób około 100 kostek masła. Każda dzięki promocji była tańsza o około 4 zł. Daje to 400 zł oszczędności. Po wszystkim zapytaliśmy wychodzącą z masłami przed sklep kobietę, w jaki sposób udało jej się zrobić takie zakupy i czy przypadkiem nie okradła z promocji swoich znajomych. — Nie zrobiłam nic złego. Ci ludzie pozwolili mi użyć ich numerów — odpowiedziała i nie chciała kontynuować rozmowy. Dla oszusta zyski warte są tysiące, sieć sprawę nazywa jednak "incydentami" Kasjerzy, z którymi rozmawiamy, również przyznają, że proceder kradzieży rabatów jest zjawiskiem coraz częstszym. — Na początku próbowałyśmy z koleżankami odmawiać takim klientom robienia takiej ilości "małych paragonów". To jednak nic nie dawało, bo ludzie ci są zazwyczaj tak bezczelni, że robili nam jeszcze awanturę, że mamy pilnować "swoich spraw", a po wszystkim i tak szli na kasę samoobsługową i tam kasowali się sami. Jeszcze trzeba było ich pilnować, by jakichś produktów nie wywieźli bez zeskanowania — mówi jedna z pracownic Biedronki w Małopolsce. — Zgłaszaliśmy to też kierownikom, a oni chyba wyżej. Koniec końcem przeszliśmy nad tym do porządku dziennego. Nie jesteśmy policją, by sprawdzać, czy ktoś oszukuje. Zwłaszcza gdy kantuje nie sam sklep, tylko swoich znajomych czy przyjaciół podając numery ich telefonów bez ich zgody. Później głupio nam jedynie przed tymi ludźmi. Nie raz zdarzało mi się obsługiwać jakąś babcię, która prawie ze łzami w oczach słuchała, że nie kupi sobie czegoś taniej, bo ktoś już jej kartę wykorzystał. Taka osoba nawet do końca nie rozumie, co zaszło i oskarża sieć o oszukiwanie — kręci głową kolejna kasjerka. Jej zdaniem osoby wykradające promocje, jeśli powtórzą to swoiste oszustko kilka razy w miesiącu, mogą zaoszczędzić nawet kilka tysięcy złotych. Byłem na składach węgla. Usłyszałem niepokojące informacje O zjawisku kradzieży promocji i rabatów wie też centrala Jeronimo Martins Polska, czyli właściciel sieci sklepów Biedronka. W przesłanej do naszej redakcji odpowiedzi proceder ten nazywany jest jednak przez firmę "marginalnym". — Takie sytuacje (jak opisane przez Onet — red.) mają charakter incydentalny pośród kilku milionów transakcji dziennie dokonywanych w naszych placówkach — mówi Marek Złakowski, dyrektor ds. rozwoju relacji z klientem i cyfryzacji w sieci Biedronka. Jak dodaje dyrektor, każdy klient sieci Biedronka ma dodatkowo możliwość zablokowania identyfikacji swojej Karty Biedronka poprzez numer telefonu. — Można to zrobić przy kasie, w aplikacji, na stronie Moja Biedronka lub na infolinii Biura Obsługi Klienta Biedronki — dodaje dyrektor Złakowski. *** Nieoficjalnie wiadomo, że sieć z opisanym przez nas procederem walczy także inaczej. Już od kilku miesięcy z części biedronkowych promocji można skorzystać, tylko jeśli zeskanuje się przy kasie specjalny kod QR wyświetlony w dedykowanej dla Biedronki aplikacji na smartfony. Do aplikacji dostęp ma już tylko właściciel i nie aktywuje się ona sama przy podaniu numeru telefonu.

SOURCE : wiadomosci
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS