Blogs
Home/science/Bogusaw Chrabota Legenda bitew Bugarii

science

Bogusaw Chrabota Legenda bitew Bugarii

A wiec powrot do Bugarii. Troche na stare smieci bo jak wielu Polakow zawadziem o nia z rodzicami w latach 70. XX wieku.

By Bogusław Chrabota | August 22, 2024 | science

Po czasach, a była to w moim przypadku niemal epoka, fascynacji Cyprem, Grecją, Toskanią, nie wspominając już o całym poznanym z bliska Maghrebie, Azji Centralnej i Wschodniej, posypuję głowę popiołem i wracam na stare ścieżki. Ale jakże się zmieniły! Kiedyś bułgarskie plaże wiązały się nieodmiennie z polami namiotowymi, siermiężnymi kempingami, strugami potu w nieklimatyzowanych samochodach i parzącą młodzieńczą opalenizną. A dziś? Strzeliste hotele, nocne kluby i restauracje, tłumy ludzi, butiki, migające na autostradach limuzyny. Czy aby na pewno tego szukam? Nie, chyba wciąż tęsknię za pamiętanym z młodości zapachem tutejszego piasku, magią monasterów, legendą greckich kolonii, Tracji i bizantyjskich miast, które padły łupem Awarów i nomadów Asparucha. Chrześcijaństwo mają tu od czasów Konstantyna, czyli niemal 1700 lat I znajduję, w niewielkim Achełoj, daleko od hoteli ze szkła i aluminium. Tak, tutejszy piasek wciąż pachnie Orientem, faluje słonecznym żarem, parzy stopy i każe uciekać w cień rozrzuconych gęsto skał. Obok morze zielone i błękitne, zależnie od pogody zmącone bądź kryształowo czyste. Morze, które tak fascynowało Greków i Rzymian legendą Kolchidy, że dali mu miano Pontus Euxinus, „morza gościnnego”. Istambuł jest stąd o rzut kamieniem. Bajkowy Nesebyr ściga się na zabytki z pełnym starożytności Sozopolem. Wszędzie bizantyjskie ruiny. Charakterystyczne kościółki z murami, gdzie cegła przeplata się ze skałą i błyska błękitem majoliki. Czytaj więcej Wizję pędzących przez zakurzone pustkowia krzaków perekotypola zaszczepił w mojej wyobraźni pisarz Andriej Płatonow, autor kameralnych narracji i wizjonerskich powieści, wielbiciel środkowej Azji i ofiara stalinizmu. Z jego opowieści „Dżan" najlepiej pamiętam właśnie puste przestrzenie, zapach spalin sowieckich ciężarówek i te miliony wędrujących przez pustynie wyschniętych, kulistych krzaków perekotypola. W powieści Płatonowa były jakimś ważnym symbolem. Wolności, przemijania, nieporządku? A może odwrotnie, ciągłości przyrody, która wbrew megalomańskim regułom historii ma ciągle do zaoferowania tylko ten sam, nieskończony, raz ślimaczy, raz pełen wigoru, obsesyjny ruch. Ruch, który oddaje naturę głębi kosmosu, dynamikę planet, gwiazd i galaktyk. Chrześcijaństwo mają tu od czasów Konstantyna, czyli niemal 1700 lat, ale nie było ono pierwsze. Wcześniej żyli w tych stronach Scytowie, Trakowie i osadnicy z Miletu. Sąsiedzka Apollonia Pontyjska, czyli Sozopol, chwaliła się wielkim posągiem Apolla dłuta Kalamisa. Był to port dla świata starożytnego tak ważny, że na monetach tu bitych od najwcześniejszych czasów godłem była kotwica. Minęły wieki i zaciąg do swoich armii prowadzili w tych stronach Filip i Aleksander Macedońscy, a stąd pochodzący hoplici przemierzali pustkowia Azji, przeklinając na głos słońce, kurz i spiekotę. Wszędzie tu pełno pamiątek historii i pomników zmagań od czasów starożytnych. Niedaleko na północ – Warna, gdzie w 1444 r. tragicznie skończyła się epopeja antytureckiej krucjaty Władysława Warneńczyka. Miasteczko Achełoj (też jako: Aheloy), w którym mieszkam, było świadkiem wielkiej wojny nieco wcześniej, bo w 917 roku po Chrystusie. To właśnie wtedy, dokładnie 20 sierpnia, a zatem w samym środku gorącego pontyjskiego lata, car Symeon I Wielki starł się na pastwiskach pod Achełoj z armią bizantyjskiego wodza Leona Fokasa. Krwawa bitwa, która przeszła do historii jako starcie pod Acheloos (też: pod Anchialos) i pogrążyła bizantyjskie pułki we krwi, a imperium w beznadziei i sromocie. Wedle legendy na polach, gdzie dziś wielkie żuki kombajnów koszą owies i kukurydzę, padło od miecza 90 tys. mężów, w większości wojaków z Bizancjum. Pochowano ich po przegranej bitwie w wielkich rowach, których położenie ukryły na wieczność bezwzględne deszcze czasu. Taka jest współczesna Bułgaria Po bitwie, która stała się początkiem sukcesu najważniejszego władcy średniowiecznej Bułgarii, została legenda i pomniczek w parku mieszczącym się pośrodku miasteczka Achełoj, na którym pisze się o Symeonie, że był obrońcą ojczyzny. Furda tam! Oblegał Konstantynopol, marzył o detronizacji porfirogenetów i cesarskim diademie, co okazało się powyżej jego możliwości. Stworzył jednak imperium od Dalmacji po Dunaj, wielkie państwo bułgarskich carów ze stolicą w Wielkim Presławiu, lokalną potęgę przez całe stulecie, aż do sławnej klęski wojsk cesarza Bazylego II pod Klidion (1014 r.), skąd wróciła armia tysięcy pokonanych i oślepionych na postrach wszystkim wrogom Bazylego. Taka była historia zmagań Greków z Bułgarami, a miejsca potyczek pokrywał dywan ludzkich ciał i końskich, krwi i porzuconego żelaza. Minęło 1000 lat. W socjalistycznej Bułgarii byłem raz, w 1977 r. Komuna – tyle że cieplejsza i prawie śródziemnomorska. Ale te same sklepy i bloki, bida i ludzka znieczulica. Nie chciało mi się wracać w te strony aż po dziś dzień, kiedy uderzony pięknem tego kraju mam z tego powrotu czystą satysfakcję. Gościnny Nesebyr jak architektoniczna cukiernia pełna bajkowych wypieków o średniowiecznym rodowodzie. Słoneczny antyk Sozopola. Zapach pieczonej baraniny i ostry smak czaczy. Ciepło. Pachnąco. Bezpiecznie. Taka jest współczesna Bułgaria. Albo inaczej: to jedna z jej licznych janusowych twarzy.

SOURCE : rp
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS