Blogs
Home/health/Rozwscieczony tum ruszy na strazakow po tragicznym wypadku pod Radomiem. "Zadali wydania ciaa"

health

Rozwscieczony tum ruszy na strazakow po tragicznym wypadku pod Radomiem. "Zadali wydania ciaa"

Agresywny tum najpierw utrudnia akcje strazakow i innych suzb a potem probowa wedrzec sie do szpitala. Takie dramatyczne wydarzenia miay miejsce po tragicznym wypadku w Skaryszewie w ktorym zgina 15-letni Bugar a dwoch innych zostao rannych. Onet pozna szokujace okolicznosci tych zajsc. 30 lat jestem w zawodzie i nigdy z czyms takim sie nie zetknaem mowi nam prokurator.

November 12, 2024 | health

17-letni kierowca audi prawdopodobnie stracił panowanie nad samochodem i uderzył w betonowy mur. W wypadku zginął 15-letni pasażer Na miejscu pojawił się tłum obcokrajowców, którzy utrudniali czynności służbom. — Osoby postronne były agresywne — relacjonują strażacy Potem tłum przeniósł się pod szpital, do którego przewieziono 15-latka. Lekarz stwierdził jego zgon. — To była grupa ok. 150-200 osób. Stwierdzili, że przyjechali odebrać ciało. Żądali jego wydania — relacjonuje w rozmowie z Onetem prok. Robert Bińczak — Ja jako prokurator musiałem natomiast zlecić przeprowadzenie oględzin zwłok i musiałem przeciwstawić się tej grupie — dodaje szef Prokuratury Rejonowej Radom — Zachód, która prowadzi postępowanie w sprawie tego wypadku Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu Do tego tragicznego zdarzenia doszło późnym wieczorem w niedzielę, 10 listopada, w Skaryszewie pod Radomiem. Służby otrzymały informację o wypadku około godz. 22.30. — Jak wynika ze wstępnych ustaleń, 17-latek kierujący pojazdem marki Audi na ul. Krasickiego najprawdopodobniej nie dostosował prędkości do warunków na drodze, stracił panowanie nad autem i uderzył w betonowe ogrodzenie . W aucie jechało czterech młodych mężczyzn. Niestety 15-latek zmarł – relacjonuje Justyna Jaśkiewicz, rzecznik Prasowy Komendy Miejskiej Policji w Radomiu. ZOBACZ RÓWNIEŻ : Makabryczny wypadek pod Radomiem. Nie żyje 15-latek Na miejscu błyskawicznie pojawili się strażacy z OSP Skaryszew. – Działania naszych jednostek polegały na zabezpieczeniu miejsca zdarzenia, w tym m.in. wyłączenia zasilania uszkodzonego pojazdu oraz ewakuowaniu poszkodowanego mężczyzny z auta, po stwierdzeniu u niego nagłego zatrzymania akcji serca. Dalsze działania polegały na prowadzeniu resuscytacji krążeniowo-oddechowej do czasu przybycia zespołu ratownictwa medycznego i przekazaniu poszkodowanego pod ich opiekę – mówi Onetowi kpt. Adrian Skrzek z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Radomiu. Agresja tłumu. "Był tam lament i krzyk" Pozostałe osoby opuściły samochód o własnych siłach. Z obrażeniami po wypadku do szpitala trafiło również dwóch 17-latków. To prawdopodobnie jeden z nich prowadził auto. Był trzeźwy, ale nie miał prawa jazdy. ZOBACZ RÓWNIEŻ : Kompletnie pijany wiózł grupę dzieci do szkoły. Akcja policji "Szkoda tylko, że w obliczu tak wielkiej tragedii i bezpośredniego ratowania życia ludzkiego zarówno my, jaki i pozostałe służby działające na miejscu zastaliśmy narażeni na olbrzymi stres związany z agresją osób postronnych" – napisali na Facebooku strażacy z OSP Skaryszew. Na czym polegała ta agresja? I co się tam właściwie wydarzyło? Strażacy z OSP nie chcieli z nami o tym rozmawiać. Skierowali nas do radomskiej komendy PSP. – Mogę tylko potwierdzić, że na miejscu były osoby postronne, które były agresywne i utrudniały działania ratownicze, Więcej na ten temat może przekazać policja – mówi nam kpt. Adrian Skrzek z Komendy Miejskiej PSP w Radomiu. Pytamy więc policji. — Funkcjonariusze, którzy byli na miejscu, przekazali, że zebrały się tam osoby postronne i był tam wielki lament i krzyk. Natomiast nie mamy żadnych zatrzymanych ani legitymowanych osób w związku z agresywnym zachowaniem – mówi nam Justyna Jaśkiewicz, oficer prasowa Komendy Miejskiej Policji w Radomiu. "Tłum był bardzo agresywny. Stwierdzili, że przyjechali odebrać ciało" Więcej światła na te okoliczności rzuca prokuratura. — Na miejscu zdarzenia pojawił się problem, ponieważ pojawiły się tam również osoby pochodzenia zagranicznego, które utrudniały prowadzenie czynności. Taką otrzymałem informację, bo jeszcze wtedy nie byłem na miejscu. Kiedy okazało się, że to jest wypadek ze skutkiem śmiertelnym, w ramach wykonywania swoich czynności, pojechałem do jednego z radomskich szpitali. Tam, przed oddziałem ratunkowym przebywało, według mojej oceny, tak między 150 a 200 osób. To byli obcokrajowcy – relacjonuje w rozmowie z Onetem prok. Robert Bińczak, szef Prokuratury Rejonowej Radom – Zachód, która prowadzi postępowanie w sprawie tego wypadku. — Tłum był bardzo agresywny. Stwierdzili, że przyjechali odebrać ciało. Żądali jego wydania. Ja jako prokurator musiałem natomiast zlecić przeprowadzenie zewnętrznych i wewnętrznych oględzin zwłok denata i wydać stosowne dokumenty. I musiałem przeciwstawić się tej grupie osób, która chciała odzyskać ciało. Trudno mi powiedzieć, dlaczego przyjęło to taką formę i skąd takie natychmiastowe żądanie – dodaje prokurator. Zobacz też: Koszmarny wypadek. Autobus spadł z wiaduktu. Nowe informacje w sprawie kierowcy — Ostatecznie poinformowałem najbliższą rodzinę, czyli matkę i ojca tego nastolatka, że ich syn zmarł. Dokonałem też okazania jego ciała i jakoś przekonałem ich, by odstąpili od dalszych działań. Zapewniłem, że ciało wydamy po dokonaniu oględzin. Ostatecznie udało się rozwiązać tę konfliktową sytuację. Udało się wypracować taką formę, że skończyłem czynności procesowe, wyjechałem, a oni się rozeszli. Dzisiaj odbyły się oględziny. Rodzina wyznaczyła pełnomocnika i prawdopodobnie już odebrała ciało – informuje nasz rozmówca. "Nie spotkałem się do tej pory z takim zdarzeniem" — Przyznam szczerze, jestem prokuratorem od 30 lat i nie spotkałem się do tej pory z takim zdarzeniem. Wie pan, tłum, zwłaszcza tak agresywny, w świetle prawa traktowana jest jako siła wyższa. Tak samo, jak burza, grad czy inne żywioły. Nie zadaje się tłumowi pytań. Pierwszy raz spotkałem się jednak z sytuacją, w której było takie niezadowolenie i taka reakcja obywateli innej narodowości na dane zdarzenie — dodaje. — Zwłaszcza że sprawca wypadku nie był przecież Polakiem ani przedstawicielem jeszcze innej narodowości. W pojeździe byli sami obywatele Bułgarii. Wypadek komunikacyjny jest przestępstwem nieumyślnym, więc skąd ta agresja? Nie wiem, pewnie z jakiejś mentalności. Bo z czego innego? I z tym samym agresywnym tłumem mieli prawdopodobnie do czynienia strażacy – podsumowuje prok. Bińczak. Postępowanie w tej sprawie prowadzone jest z art. 177, par. 2, kodeksu karnego, czyli spowodowanie wypadku komunikacyjnego. Zgodnie z tym przepisem, jeżeli następstwem wypadku jest śmierć innej osoby albo ciężki uszczerbek na jej zdrowiu, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8. Na razie postępowanie prowadzone jest jednak w sprawie, a nie przeciwko komuś. Nikt nie ma też na razie zarzutów.

SOURCE : wiadomosci
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS