Blogs
Home/health/Francuz z Szampanii mieszka w Borsukach na Podlasiu. "Francuscy przedsiebiorcy narzekaja tak samo"

health

Francuz z Szampanii mieszka w Borsukach na Podlasiu. "Francuscy przedsiebiorcy narzekaja tak samo"

Gdy zamieszkalismy w Borsukach uznalismy ze czas zrealizowac kolejne marzenie i otworzyc hurtownie win i szampanow. Okazao sie ze dla pan z urzedu powiatowego jest to zupena nowosc bo bedziemy pierwszym w powiecie importerem alkoholi. Musiay wiec same zorientowac sie w obowiazujacych przepisach i procedurach. Pomyslaem wtedy ze jestesmy zaatwieni opowiada Francois Philippe.

November 11, 2024 | health

Był jeszcze mały, ale pamięta doskonale, jak wybuchło coś, co nazywa dziś "słynnym Latem Solidarności", a Polska stała się nagle tematem numer jeden francuskich telewizji. W latach 80. francuskie społeczeństwo masowo wspierało ruch demokratyczny w Polsce. Ta solidarność z Polakami popchnęła go do nauki języka polskiego, choć kraju jeszcze nie odwiedził. — A potem był rok 1989 i nagle, niemal w jednej chwili, Polacy zmienili świat. Dla nas we Francji, gdzie wszyscy wierzyliśmy, że zimnowojenny porządek rzeczy i zagrożenie radzieckimi głowicami atomowymi są rzeczą stałą i niezmienną, było to wręcz niesamowite. Oto gdzieś na krańcu Europy, w mało znanym kraju, ludzie bez jednego wystrzału obalili komunistyczną dyktaturę i uruchomili procesy, które ostatecznie zdemontowały największe imperium w dziejach – wspomina Francois Philippe. Te młodzieńcze zainteresowania zostały z nim na dłużej. Kilka lat później, gdy kończył studia, wiedział już, że chce poznać Polskę bliżej. — Ciągnęło mnie tam, gdzie historia dzieje się naprawdę. Postanowiłem więc przyjechać, popracować i trochę tu pomieszkać – opowiada Francois Philippe. Swoje plany zrealizował, choć rozwój wypadków trochę go zaskoczył . — Nie spodziewałem się, że tak szybko zakocham się zarówno w Polsce i Polakach, jak i w... Joannie, mojej obecnej żonie – wyjaśnia Francois Philippe. Jego opis tamtych czasów odpowiada zapewne wspomnieniom wielu z nas. — To był wtedy idealny kraj dla kogoś takiego jak ja. Trochę zbuntowanego, energicznego młodego człowieka, nielubiącego nudy i rutyny. Takiego, który owszem, chce pracować, nawet w biurze, ale nie przy monotonnym przekładaniu papierków w jakiejś skostniałej instytucji – opisuje Francois. — A Polacy w moim otoczeniu byli dokładnie tacy, jak ich sobie wyobrażałem: przedsiębiorczy, optymistyczni, trochę hałaśliwi i odrobinę zwariowani. Czułem się wśród nich fantastycznie. No i byłem zakochany. To były wspaniałe lata – wspomina Francois Philippe Ale jego fascynacja Polską nie skończyła się na latach 90. czy wczesnych dwutysięcznych. Został tu na stałe i wciąż chwali sobie tę decyzję. — Oczywiście, z czasem polska demokracja okrzepła, a kapitalizm stracił drapieżny charakter z pierwszego okresu. I bardzo dobrze, bo to, co było dobre na początku, w czasie transformacji, mogłoby być wyniszczające na dłuższą metę. Ja zresztą też się zmieniłem, można powiedzieć, że dojrzewaliśmy z Polską razem – mówi z zadumą Francois. — I nigdy nie przestałem jej uwielbiać, tyle że teraz moje uczucia są znacznie bardziej świadome, a zrozumienie polskich spraw znacznie głębsze — zapewnia Francois Philippe. Spędził w naszym kraju niemal równo połowę życia , w tym znakomitą większość dorosłości. W tym czasie mieszkał w dużych miastach jak Warszawa czy Łódź, średnich, jak Siedlce czy małych jak Rabka-Zdrój. — A od blisko 20 lat żyjemy z rodziną w Borsukach, małej, niezwykle urokliwej, podlaskiej wiosce nad Bugiem — mówi Francois. "Zrozumiałem, że tu chciałbym spędzić życie i wychować dzieci" I choć Podlasie było wyborem nieco przypadkowym, dziś Francois nie wyobraża sobie innego miejsca dla siebie. — Trafiliśmy tu z żoną przy okazji jakiegoś eventu organizowanego przez firmę, w której wtedy pracowałem. Zobaczyłem, że jest działka do kupienia, a kiedy podszedłem bliżej i spojrzałem na te łąki ścielące się poniżej i zamykające je linie drzew, zrozumiałem, że stoję w miejscu, gdzie chciałbym spędzić życie i wychować dzieci. Na szczęście żona poczuła dokładnie to samo, więc dziś mamy taki widok z okien – pokazuje Francois. Jego dom stoi przy wiejskiej drodze, poniżej której leżą nadbużańskie łąki. W sezonie może obserwować szybujące w dole bociany, żurawie, a czasem czaple. Łąkę przed jego domem często odwiedzają też sarny i jelenie. — Naprawdę kocham Podlasie i jego naturę. Jak tylko wprowadziliśmy się do tego domu, od razu zaczęliśmy chodzić na długie spacery po okolicy. Mieszkamy na terenach parku krajobrazowego Podlaskiego Przełomu Bugu, gdzie rzeka odrywa się od granicy i skręca na zachód. To jedno z najpiękniejszych miejsc, jakie widziałem. A naprawdę zwiedziłem trochę świata – zapewnia Francois. By zachować piękno okolicy, szukał projektu domu, który by się wpisywał w podlaski krajobraz. Inspirację znalazł w skansenie w Suchej koło Siedlec, gdzie stoi m.in. drewniany dwór. — Gdy go zobaczyłem, już wiedziałem, co chcę postawić na naszej działce. To idealny budynek dla podlaskiej wsi – opisuje Francois Philippe. Zaznacza przy tym, że docenia też inne regiony naszego kraju. — Natura, krajobrazy, to naprawdę mocne strony Polski. Te wszystkie nieuregulowane rzeki, małe wioski, gęsta kratka niewielkich pól przecinanych rowami czy strumieniami, z drzewami na miedzach, to wszystko razem jest bezcennym skarbem. Oczywiście najpiękniejszym krajem świata jest Francja, ale Polska wieś, ze swoją nutką dzikości i nieucywilizowania, przemawia do mnie bardziej – mówi Francois. W podobnym tonie mówi też o mieszkańcach Podlasia i w ogóle o Polakach. — Uważam, że to otaczający nas ludzie decydują o tym, czy w danym miejscu żyje się dobrze, czy źle. Możesz mieć willę z widokiem na błękitny ocean czy alpejską dolinę, ale jeśli sąsiedzi będą dokuczliwi, chamscy czy wrodzy, to po miesiącu będziesz miał dosyć. Na szczęście pod tym względem Polska, a już zwłaszcza moje Podlasie, jest miejscem wymarzonym . Tu wciąż panują takie tradycyjne wiejskie obyczaje. Ludzie sobie pomagają, pozdrawiają się, podejmują różnego rodzaju wspólne działania i dbają o siebie nawzajem. Bardzo się cieszę, że możemy być częścią tej społeczności i że to właśnie tu wychowujemy nasze dzieci – zapewnia Fancois Philippe. Niektóre jego opinie mogą być przy tym dla nas nieco zaskakujące. — Muszę powiedzieć coś o polskich urzędnikach, na których Polacy lubią ponarzekać. Od wielu już lat mam naprawdę pozytywne doświadczenia z kontaktów z nimi. Gdy już zamieszkaliśmy w Borsukach, uznaliśmy, że czas zrealizować kolejne marzenie i otworzyć hurtownię win i szampanów. Okazało się, że dla pań z urzędu powiatowego jest to zupełna nowość, bo będziemy pierwszym w powiecie importerem alkoholi. Musiały więc same zorientować się w obowiązujących przepisach i procedurach. Pomyślałem wtedy, że jesteśmy załatwieni, bo skoro w urzędzie nie wiedzą, co robić, to my sami na pewno nie damy sobie rady z papierami. Tymczasem dostaliśmy całą potrzebną pomoc i przeprowadzono nas przez formalności niemal za rękę. Naprawdę byłem zachwycony – opowiada Francois. Trochę Francji w Borsukach Jego firma Impresja sprowadza francuskie wina, szampany, a ostatnio również delikatesowe konserwy. Francois prowadzi z żoną pokoje gościnne i urządza degustacje win. A co kilka miesięcy organizuje wycieczki do francuskich winnic. — Nie powiem, że prowadzenie biznesu w Polsce jest łatwe, ale prawda jest taka, że małym firmom nigdzie nie jest łatwo. I proszę mi wierzyć, francuscy przedsiębiorcy narzekają tak samo jak polscy. Często zresztą na to samo. Ja mam przynajmniej to szczęście, że w firmie mogę zajmować się tym, co lubię, w miejscu, które kocham – podkreśla Francois Philippe. We Francji większość jego rodziny pracuje w branży winiarskiej. On sam uwielbia wyszukiwać wina, które mógłby sprowadzić do Polski, degustować je i zastanawiać się, jak na nie zareagują jego klienci. Lubi też organizować wycieczki enologiczne, w trakcie których odwiedza z niewielkimi grupami pasjonatów co ciekawsze winnice, gdzie opowiada o produkcji wina, jego charakterze, złożoności i niuansach. — Oczywiście wszystko to w połączeniu z degustacją, bez której wizyta w winnicy nie może się obejść — podkreśla Francois. By jednak w jego towarzystwie spróbować wina, nie trzeba jechać na wycieczkę do Francji. — Dla gości wynajmujących nasze pokoje, ale też dla ludzi z zewnątrz organizujemy degustacje. W ich trakcie pokazujemy, jak łączyć wina z różnymi, przygotowywanymi najczęściej przez moją żonę, posiłkami. W ten sposób chcemy pokazać, że wino to nie jest po prostu napój alkoholowy, ale część całej kultury, nie tylko zresztą kulinarnej – wyjaśnia Francois Philippe. "Dopiero w Polsce zrozumiałem, jak wspaniałe mogą być zupy" Francois ma też bardzo sprecyzowaną opinię o polskiej kuchni. — Polska kuchnia, o ile potraktuje się ją z szacunkiem i zadba o jakość produktów, jest drugą najlepszą na świecie. Oczywiście po francuskiej – stanowczo zaznacza Francuz. — Ale już polskie zupy to klasa sama dla siebie. Ich różnorodność, bogactwo i głębia smaków, wręcz zachwycają. Oczywiście we Francji mamy zupy, ale dopiero w Polsce zrozumiałem, jak wspaniałe mogą to być potrawy. A jeśli do tego dodać, to że nasze kuchnie wykorzystują w większości podobne składniki, więc bez trudu mogę tu kupić rzeczy potrzebne do przygotowania ulubionych dań francuskich — a proszę mi wierzyć, że bez tego żaden Francuz nie jest w stanie funkcjonować — to śmiało mogę nazwać Polskę miejscem idealnym — dodaje Francois.

SOURCE : wiadomosci
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS