Home/business/Wicepremier bez resortu jest nikim

business

Wicepremier bez resortu jest nikim

Gownym teoretycznym celem duzych zbiorek w rodzaju Europejskiego Forum Nowych Idei EFNI ktore od srody do piatku trwa w Sopocie jest bezposredni styk reprezentantow gospodarki i polityki a takze nauki kultury i mediow.

October 17, 2024 | business

Generalnie jednak transmisja danych trwa w jedną stronę, świat biznesu raczej wsłuchuje się w politycznych decydentów, strumień zwrotny jest zdecydowanie mniejszy. W tym kontekście za niezwykłą rzadkość wypada uznać publiczne ogłoszenie przez gospodynię EFNI, Henrykę Bochniarz – założycielkę i przez dwie dekady prezydentkę, zaś obecnie przewodniczącą rady Konfederacji Lewiatan – postulatu z poletka stricte politycznego. Chodziło o to, by rząd Donalda Tuska po roku funkcjonowania wzbogacił się o wicepremiera koordynującego problematykę gospodarczą. Koniecznie trzeba przypomnieć, że autorka postulatu w pradawnych początkach III RP – konkretnie w gabinecie Jana Krzysztofa Bieleckiego w 1991 r. – była krótko ministrem przemysłu i handlu. Tamten rząd miał tylko jednego wicepremiera, właśnie gospodarczego – Leszka Balcerowicza. Donald Tusk bardzo szybko odpowiedział, że w obecnych realiach postulat jest nierealizowalny. W ogóle nie wypowiedział się na temat jego sensowności zarządczo-merytorycznej, być może wewnętrznie się z nim... zgadza. Konstrukcja gabinetu powołanego i wspieranego przez tzw. konsorcjum 15 października – osobiście używam od początku takiego właśnie określenia, ponieważ oddaje ono interesowny sens znacznie lepiej niż słowo koalicja – opiera się na aptekarskim wręcz wyważeniu wielkich ambicji udziałowców. Dlatego wicepremierami zostali Władysław Kosiniak-Kamysz z PSL oraz Krzysztof Gawkowski z Lewicy, w całościowym pakiecie uwzględniana jest również obsada foteli marszałków i wicemarszałków Sejmu i Senatu. Trzeba pamiętać, że zgodnie z Konstytucją RP urząd wicepremiera sam w sobie nie dysponuje żadną decyzyjnością. Goły tzw. wicek nie ma prawa samodzielnego podpisania np. jakiegokolwiek rozporządzenia, jedynie czasami robi to w zastępstwie prezesa Rady Ministrów z jego upoważnienia. Bez jednoczesnego kierowania ministerstwem tytuł wicepremiera nie dodaje żadnej władzy, poza puszeniem się jego posiadacza, podbudowywaniem ego i podniesieniem osobistej pozycji politycznej. A zatem realizacja postulatu Henryki Bochniarz miałaby sens wyłącznie wtedy, gdyby na poziom wicepremiera został obecnie awansowany któryś z gospodarczych ministrów, powiedzmy – Andrzej Domański, szef resortu finansów. Notabene chciałem przypomnieć – bo naprawdę mało kto już pamięta, sprawdziłem na EFNI – że kiedyś premier Donald Tusk właśnie tak awansował ministra Jacka Rostowskiego, ale tamten wicepremierowski epizod trwał krótko. Z bardzo niedawnej przeszłości przypomnę zagrywki znacznie śmieszniejsze. Jarosław Kaczyński rozkazał – już po swoim odejściu z rządu – Mateuszowi Morawieckiemu zwiększenie liczby wicepremierów do... czterech. Puszyli się tym dodatkowym tytułem ministrowie: Mariusz Błaszczak, Piotr Gliński, Henryk Kowalczyk i Jacek Sasin. Podaję ich alfabetycznie, ale wewnątrz tej karety asów trwała ostra wojna o stanowisko... pierwszego wice, które formalnie żadnemu nie zostało przyznane. W ostatniej fazie rządów PiS najwyższy prezes doszedł jednak do wniosku, że wobec zagrożenia utratą władzy powinien jednak wrócić do Rady Ministrów, ale już bez przewodniczenia Komitetowi Rady Ministrów do spraw Bezpieczeństwa Narodowego i spraw Obronnych (KRMdsBNisO) – czyli jako wicepremier goły, ale... jedyny. W związku z tym cały wymieniony kwartet został hurtowo zdegradowany, naturalnie zachowując ministerstwa. Nic to nie dało, 15 października 2023 r. prezes wygrał/przegrał, natomiast generalny wniosek konstytucyjny z przypomnianego wicepremierowskiego kabaretu zapisany jest w tytule.

SOURCE : pb
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS