Home/business/Niebezpieczna analogia na Wall Street

business

Niebezpieczna analogia na Wall Street

Mowia ze historia sie nie powtarza lecz tylko rymuje. Jesli tak jest to tegoroczny rynkowy wiersz powsta na bazie rymow czestochowskich. Co gorsza rymuje sie on z pamietnym 2007 r.

October 15, 2024 | business

Rok 2024 jak dotąd jest rokiem wymarzonym dla inwestorów. Inflacja generalnie opada, stopy procentowe maleją, wzrost gospodarczy w Stanach Zjednoczonych pozostaje solidny i nawet lokalne ryzyko geopolityczne nie wytrąca rynków z równowagi. Amerykanie nazywają ten stan terminem „Goldilocks”. Czyli koniunktury ani za chłodnej, ani za ciepłej. W Polsce nazywamy to polityką ciepłej wody w kranie. W rezultacie pozytywne stopy zwrotu notują wszystkie klasy aktywów, i to zresztą już drugi rok z rzędu (w 2023 r. straciły jedynie surowce). Na Wall Street jest to na razie najlepszy rok od 27 lat. Od początku stycznia S&P 500 zyskał prawie 23 proc. Po raz ostatni tak dobre 198 sesji roku odnotowano w 1997 r. Ogółem przez ostatnie 96 lat było tylko 12 lepszych tego typu okresów. Problemem jest nie tyle analogia z 1997 r. – na który przypadł kryzys azjatycki i powódź tysiąclecia w Polsce – lecz wyjątkowa zbieżność przypadków z 2007 r. (zresztą rok 1997 też się nam rymuje z rokiem bieżący, w którym mieliśmy potężną powódź w Kotlinie Kłodzkiej oraz sierpniowy krach na giełdzie w Tokio). 18 września 2024 r. Rezerwa Federalna dokonała pierwszej w tym cyklu obniżki stopy funduszy federalnych i od razu była to obniżka aż o 50 pkt baz. Po raz ostatni coś takiego przydarzyło się... 18 września 2007 r. Także wtedy było to pierwsze cięcie w cyklu, także o 50 pkt baz., stopy także zostały obniżone z przeszło 5 proc. i również były wcześniej utrzymywane na relatywnie wysokim poziomie przez dłuższy czas (wtedy przez 13 miesięcy, teraz przez 14). Podobnie jak teraz ówczesny komunikat Federalnego Komitetu Otwartego Rynku ani słowem nie wspominał o ryzyku recesji i kryzysu finansowego, który już wtedy trwał. Drugą koincydencją była data letniego szczytu hossy w wykonaniu S&P 500. Zarówno w 2007, jak również w 2024 r. indeks ten wyznaczył rekord wszech czasów w dniu 16 lipca. Co więcej, w obu tych latach początek sierpnia przyniósł gwałtowne spadki i następujące po nich piorunujące odreagowanie. Trzecią koincydencję rynek właśnie naruszył. W 2007 r. rekord ówczesnej hossy S&P 500 wyznaczył 11 października i następnego dnia rozpoczął najgłębszą bessę w swej historii. Tego samego dnia 2024 r. S&P 500 także wyznaczył nowe historyczne maksimum. Teraz różnica jest taka, że na sesji w dniu 14 października S&P500 poprawił historyczny rekord. Zwolennicy rynkowego mistycyzmu powiedzieliby, że tak liczny zbiór tak wyrazistych koincydencji nie może być przypadkowy. I że rynek w ten sposób próbuje nas ostrzec przed powtórką z fatalnego 2008 r. Czyli roku, w którym omal nie doszło do upadku światowego systemu bankowego i w którym S&P 500 zaliczył bezprecedensowy całoroczny spadek o 38,5 proc. (na Wall Street gorzej było wprawdzie w roku 1931 r., ale wtedy S&P 500 jeszcze nie istniał). Każdy zawodowy analityk bez trudu wymieni czynniki ryzyka grożące nam powtórką wydarzeń sprzed 17 lat. Po pierwsze, sygnałem ostrzegawczym jest ostra wolta polityki Fedu. Rozpoczęcie cyklu obniżek od razu od cięcia 50-punktowego (zwykle banki centralne korygują stopy w ruchach po 25 pkt baz.) poprzednio przydarzyło się tylko w latach 2001 i 2007. W obu tych przypadkach gospodarka Stanów Zjednoczonych wpadała w recesję, a rynek akcji w bessę. Po drugie, za nami rekordowo długi okres odwrócenia krzywej terminowej w USA. To sytuacja, która przez poprzednie 50 lat poprzedzała każdą recesję w największej gospodarce świata i tylko raz zdarzyło się, aby po jej wystąpieniu Ameryka uniknęła formalnej recesji. Po trzecie, przed recesją ostrzega nas rosnąca stopa bezrobocia, która w sierpniu znalazła się na granicy recesyjnego sygnału na bazie tzw. reguł Sahm. Po czwarte, przez ostatnie 30 lat Rezerwie Federalnej tylko raz udało się tzw. miękkie lądowanie – czyli uniknięcie recesji po cyklu podwyżek stóp procentowych. Zwolennicy rynkowego mistycyzmu powiedzieliby, że tak liczny zbiór tak wyrazistych koincydencji nie może być przypadkowy. I że rynek w ten sposób próbuje nas ostrzec przed powtórką z fatalnego 2008 r. Można iść dalej i szukać kolejnych analogii. Mamy nadal tlący się kryzys w amerykańskim sektorze bankowym. Potencjalnym wybuchem grozi sytuacja w sektorze nieruchomości komercyjnych (CRE), przez niektórych porównywalna do kryzysu subprime z lat 2006-09. Mowa o portfelu kredytowym w samych USA liczącym blisko 3 bln USD.. Wciąż niepewny jest też los mniejszych banków, w bilansach których drzemie 0,5 bln USD niezrealizowanych strat na portfelach obligacji. Ta sytuacja przeraziła inwestorów już w marcu 2022 r. i doprowadziła do upadku trzech średniej wielkości banków . Na rynkach finansowych nie obowiązuje zasada predestynacji. Notowania instrumentów finansowych są pochodną miliardów decyzji milionów inwestorów i nie sposób ich trafnie przewidywać. Nawet znaki, które rynek od czasu do czasu nam wysyła, nie gwarantują inwestycyjnego sukcesu. Mogą być także błędnie zinterpretowane przez nasze umysły, które lubią dopasowywać nowe informacje do znanych sobie schematów. Kilka rzeczy jednak powinno być jasnych. Po hossie zawsze przychodzi bessa i odwrotnie. Nikt nie wie jednak, kiedy giełdowy byk ustąpi miejsca niedźwiedziowi. Zwykle dzieje się to wtedy, gdy (prawie) nikt się tego nie spodziewa. Wiadomo też jeszcze jedno. Powiedzonko „tym razem będzie inaczej” zwykle źle się starzeje. No właśnie, czy i tym razem będzie inaczej, niż było po roku 2007?

SOURCE : pb
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS