Blogs
Home/business/Keynes podzieli niemiecka koalicje

business

Keynes podzieli niemiecka koalicje

Rozpad niemieckiej koalicji rzadzacej to historia konfliktu ktorego podstawowym zarzewiem okazaa sie koncepcja prowadzenia polityki makroekonomicznej SPD i Zieloni chcieli keynesizmu a liberaowie... liberalizmu.

November 07, 2024 | business

Od dłuższego czasu zanosiło się na jakąś formę destabilizacji politycznej w Niemczech i w końcu do niej doszło. Christian Rickens, komentator ekonomiczny, trafnie spuentował sytuację, pytając retorycznie: „Czy to koniec z horrorem jest lepszy niż horror bez końca?” Wiele fundamentalnych kwestii zwyczajnie polaryzowało koalicjantów (SPD, Zielonych i FDP), ale chyba największą osią sporu był budżet, a używając żargonu ekonomicznego — niezgoda co do kierunku, w jakim powinna podążać polityka makroekonomiczna rządu. Olaf Scholz i Robert Habeck, liderzy SPD i Zielonych, coraz głośniej nawoływali do keynesizmu. Chcieli większego rozluźnienia fiskalnego w celu sfinansowania niezbędnych potrzeb wydatkowych związanych ze wparciem fiskalnym tkwiącego w stagnacji sektora przemysłowego, zwiększeniem inwestycji na rzecz transformacji klimatycznej, odbudową zestarzałej infrastruktury technicznej czy podniesieniem dramatycznie niskich wydatków zbrojeniowych. Opowiadali się więc za reformą lub zniesieniem hamulca zadłużenia, czyli reguły fiskalnej, która wymaga utrzymywania deficytu strukturalnego poniżej 0,35 proc. PKB. Na przykład Nils Shmid, niemiecki dyplomata bliski kanclerzowi Scholzowi, w wywiadzie dla Bloomberga wypowiedział następujące słowa: „Tak zwany hamulec zadłużenia musi zostać zreformowany, ponieważ potrzebujemy wydawać więcej na obronę własną, a także wspierać militarnie Ukrainę”. Tymczasem po drugiej stronie konfliktu był Christian Lindner, lider liberalnej FDP. Pozostawał nieugięcie przy korzeniach, na których wyrosła jego partia — ograniczonej roli państwa w gospodarce, zrównoważonym saldzie fiskalnym, stabilizacji długu publicznego za wszelką cenę. Wielokrotnie sprzeciwiał się koncepcji odejścia od hamulca zadłużenia, uznając ten instrument fiskalny za niezwykle ważny dla utrzymywania długu publicznego w ryzach. Ponieważ był ministrem finansów, to ostatecznie miał jeden z decydujących głosów w kwestiach dotyczących polityki fiskalnej. W rezultacie Niemcy dążyły do zacieśnienia polityki fiskalnej po pandemii nawet za cenę przedłużającej się stagnacji. Lindner bagatelizował też chorobę gospodarki Niemiec, sugerując, że filiżanka porządnej kawy pomoże. Wzywał do reform strukturalnych, ale bez interwencjonizmu państwowego. Deficyt budżetowy ma być niski, a dług publiczny ustabilizowany w okolicach 60 proc. PKB. Takie były podstawowe żądania liberałów. Gdy tak duże różnice w poglądach nakładają się na stagnację w gospodarce, chwianie się modelu ekonomicznego i narastające napięcia geopolityczne, koniec może być tylko jeden — rozpad rządu. Ale jest jeszcze jeden element politycznej układanki u naszego zachodniego sąsiada. To Trump. Zwycięstwo republikanina w amerykańskich wyborach niesie bowiem dwie potencjalne konsekwencje dla Niemiec. Po pierwsze — Trump to większa presja na wydatki zbrojeniowe, bo rola USA we wspieraniu Ukrainy może się zmniejszyć. Po drugie — zaostrzenie polityki celnej uderzyłoby w niemieckich eksporterów, co oznacza jeszcze głębszą dekoniunkturę. To wszystko tylko zintensyfikowałoby naciski na odejście od hamulca zadłużenia i uwypukliło podziały w rządzie. Niemiecki rząd w komplecie SPD-FDP-Zieloni nie miał przyszłości. Nowe wybory prawdopodobnie odbędą się jeszcze przed końcem marca przyszłego roku. Wszystko wskazuje na to, że zwycięży opozycja składająca się z dwóch partii chadeckich — CDU i CSU. Teoretycznie mogłaby ona stworzyć większościowy rząd z SPD, tworząc tzw. wielką koalicję, która rządziła w latach 2013-21. To historycznie częsty zestaw koalicyjny. Pytanie, co taki układ polityczny oznaczałby dla gospodarki. Sęk w tym, że większość posłów CDU/CSU opowiada się za hamulcem zadłużenia. Po światowym kryzysie finansowym, gdy rządziła wielka koalicja, Niemcy poszły drogą oszczędności fiskalnych i stabilizacji zadłużenia. Zupełnie inną ścieżką natomiast podążyły np. USA. Jest więc duże ryzyko, że rozpad rządu nie skończył sporów wokół polityki fiskalnej. Z drugiej strony trudno stwierdzić, jakie musiałyby jeszcze zajść wstrząsy, aby zmieniły się fiskalne mapy mentalne niemieckich polityków. W obliczu obecnych uwarunkowań makroekonomicznych (niska inflacja, słaba koniunktura, kiepskie nastroje konsumentów, duże potrzeby inwestycyjne, wysokie realne stopy) restrykcyjna polityka fiskalna to błąd. Pewne jest jedno. Nadchodzi czas jeszcze większej niepewności politycznej, co chwiejącej się gospodarce tylko utrudni wyjście ze stagnacji.

SOURCE : pb
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS