Home/business/Drogerie dm maja plan na wzrost w Polsce

business

Drogerie dm maja plan na wzrost w Polsce

Niemiecki potentat drogeryjny w niespena trzy lata od debiutu w Polsce ma dobic do poziomu 50 placowek. Ponosi duze straty ale traktuje je jako inwestycje.

September 25, 2024 | business

Na polskim rynku drogeryjnym niekwestionowanym liderem są Niemcy z Rossmanna, a daleko za nimi Portugalczycy z Hebe. Inni Niemcy chcą dopiero zbudować skalę – i wydają na to duże pieniądze. W kwietniu 2022 r. we Wrocławiu swoją pierwszą placówkę w Polsce uruchomiła sieć drogerii dm, która na niemieckim rynku walczy o pozycję lidera z Rossmannem. Teraz dm otworzyło pierwszą drogerię w Warszawie. - Rok temu o tej porze mieliśmy 18 drogerii, a teraz, uwzględniając najnowsze otwarcia, będziemy mieć 38. Do końca tego roku zamierzamy osiągnąć tu próg 50 placówek – mówi Markus Trojansky, dyrektor zarządzający sieci w Polsce. Polska spółka DM-Drogerie Markt w swoim pierwszym roku finansowym – trwającym od początku 2022 r. do końca września 2023 r. – miała niespełna 80 mln zł przychodów, notując przy tym 120 mln zł straty netto. Danych za kolejny rok finansowy, który właśnie dobiega końca, jeszcze nie podaje, ale przyznaje, że na poziomie netto wykaże jeszcze wyższą stratę. - W praktyce to nie jest strata, tylko inwestycja. Na tym etapie działalności porównywanie wyników rok do roku nie ma sensu, bo tempo ekspansji jest wysokie. Rezultat finansowy też nie jest najważniejszy, bo nie chodzi o to, by być na plusie, tylko o zbudowanie skali, rozpoznawalności i przekonanie klientów do naszego modelu sprzedaży – mówi Henri Hampe, dyrektor sprzedaży w polskich drogeriach dm. W całej Europie drogerie dm mają ponad 4 tys. punktów sprzedaży, które w roku finansowym 2022/23 wygenerowały prawie 16 mld EUR przychodów. Za przeszło 70 proc. tej kwoty odpowiadał rynek niemiecki. - Chcemy w przyszłym roku otworzyć ok. 25 placówek. To nie jest twardy cel – może ich być trochę mniej lub trochę więcej w zależności od potencjału lokalizacji – mówi Henri Hampe. Największe sieci spożywcze na polskim rynku – Biedronka i Lidl – od początku roku toczą agresywną wojnę cenową, tłumacząc jej wybuch m.in. osłabieniem popytu konsumenckiego i szukaniem przez klientów najniższych cen. W drogeriach jest podobnie? - My nie widzimy osłabienia popytu konsumenckiego, natomiast bez wątpienia polscy klienci są bardzo wrażliwi na ceny i zwłaszcza na akcje promocyjne. Pod tym ostatnim względem Polska mocno wybija się na tle innych rynków europejskich – mówi Markus Trojansky. Tymczasem w paneuropejskiej strategii dm na walkę o klienta promocjami nie ma miejsca. - Nasza strategia to utrzymywanie jak najdłużej jak najniższych cen całego asortymentu, a nie czasowe promocje na pojedyncze produkty – i ta strategia się sprawdza. Nie podnosimy cen naszych produktów przez minimum cztery miesiące od daty ostatniej podwyżki zawsze widocznej na półce. Tym różnimy się m.in. od naszego największego konkurenta i naszym zadaniem jest budowa wśród polskich konsumentów świadomości tej specyfiki. Nasi pracownicy stale prowadzą własne porównania, z których wynika, że koszyk podstawowych produktów drogeryjnych jest u nas tańszy niż w innych sieciach – mówi Henri Hampe. Rossmann, lider polskiego rynku drogeryjnego, w ubiegłym roku miał 13,3 mld zł przychodów, notując przy tym 1,3 mld zł czystego zysku. Na ten wynik pracowało prawie 1,8 tys. drogerii, o 124 więcej niż rok wcześniej. Hebe, należące do portugalskiego Jeronimo Martins (właściciela Biedronki), miało w tym samym czasie ok. 2 mld zł przychodów, na co pracowało 345 placówek. Hebe zadebiutowało w Polsce w 2011 r. i - jak podawało Jeronimo Martins - rentowność na poziomie EBITDA po raz pierwszy osiągnęło w 2019 r.

SOURCE : pb
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS