Home/business/Byy prezes GPW Zeby dogonic Zachod potrzebujemy 100 takich Zabek

business

Byy prezes GPW Zeby dogonic Zachod potrzebujemy 100 takich Zabek

Aktywa w PPK rosna dynamicznie. Juz w przyszym roku albo najdalej w 2026 r. napywy na rynek z PPK zrownowaza odpywy z OFE mowi Marek Dietl byy prezes GPW doradca Prezydenta Andrzeja Dudy.

October 22, 2024 | business

Aktywa w PPK rosną dynamicznie. Już w przyszłym roku albo najdalej w 2026 r. napływy na rynek z PPK zrównoważą odpływy z OFE – mówi Marek Dietl, były prezes GPW, doradca prezydenta Andrzeja Dudy. fot. Adam Chelstowski / / FORUM Andrzej Stec: Obecny prezes warszawskiej giełdy Tomasz Bardziłowski stawia tezę, że IPO Żabki otwiera nowy rozdział dla polskiego rynku kapitałowego. Czy zgadza się Pan z tą opinią? Marek Dietl, SGH, b. prezes GPW, doradca Prezydenta RP: Tak, to ważny krok naprzód dla naszego rynku. Zaiste może być to początek nowego rozdziału. Zobacz także Postaw pierwsze kroki ku bezpiecznym inwestycjom — przeczytaj nasz poradnik o Obligacjach Skarbowych! Co nas czeka w takim razie w tym nowym rozdziale? Czytając wypowiedzi prezesa Bardziłowskiego, dochodzę do wniosku, że priorytetem giełdy ma być zwiększanie wskaźnika kapitalizacji do produktu krajowego brutto (MarketCap/GDP). Zabka Group to największa firma w Polsce, która mogła wejść na giełdę. Pozostałe są już notowane lub są własnością międzynarodowych koncernów, lub są przedsiębiorstwami państwowymi, które ze względów społecznych lub strategicznych nie mogą być w rękach prywatnych. Właśnie takie debiuty budują wspomniany wskaźnik MarketCap/GDP. Kiedy kierował pan warszawską giełdą ten wskaźnik nie był ważny? Naturalnie patrzyliśmy na niego i aktywnie poszukiwaliśmy debiutantów. Te działania przełożyły się na wejście na nasz rynek takich spółek jak Allegro czy Pepco. Każda z tych firm mogła wybrać dowolny, inny parkiet na świecie. Natomiast w zakresie linii biznesowej obrót instrumentami finansowymi postawiliśmy na płynność, której standardową miarą jest obrotowość portfela. Dlaczego? Mogę podać co najmniej trzy powody. Po pierwsze w latach 2014-2016 zostało przygotowane opracowanie (sfinansowane przez Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju) pt. Capital Markets Benchmarking Study. Jedną z pierwszych moich decyzji był odbiór tego opracowania. Autorzy wskazali na szereg niedomagań naszego parkietu oraz zaproponowali konkretne usprawnienia. Wiedzieliśmy, że w tym obszarze jest największy potencjał do poprawy oraz co należy zrobić, by nadrobić zapóźnienia. Po drugie operatorzy giełdowi mają większą sprawczość w zakresie tworzenia warunków do poprawy płynności (produkty, technologia, dane) niż przyciąganiu spółek. W tym drugim obszarze pierwsze skrzypce odgrywają doradcy i biura maklerskie. To oni rekomendują sposoby rozwoju kapitałowego. Koniunkcja tych dwóch elementów dała bardzo dobre efekty. W latach 2011-2016 byliśmy dziewiątą najbardziej płynną giełdą w Europie, a wskaźnik płynności wyniósł średnio 37%. W latach 2017-2023 byliśmy średnio na piątym miejscu ze wskaźnikiem 43% (wzrost o 40% lub 15 pkt proc.). Jak odchodziłem z funkcji prezesa, byliśmy na trzecim miejscu po dwóch europejskich hegemonach. A trzeci powód? Po trzecie warunki zewnętrzne nie sprzyjały poprawianiu wskaźnika. Połowiczna nacjonalizacja OFE w 2013 roku wraz z wprowadzeniem suwaka bezpieczeństwa (aktywa muszą być przekazywane do ZUS na 10 lat przed osiągnięciem wieku emerytalnego) sprawiły, że system emerytalny netto zabierał środki z giełdy, a nie je dostarczał. Nierównowaga popytu i podaży sprawia, że spadają wyceny, a niskie wyceny nie sprzyjają debiutom. Brak atrakcyjnych debiutów dalej zniechęca kapitał i mamy bardzo silne negatywne sprężenie zwrotne. Na poprawę licznika w MarketCap/GDP nie mogliśmy liczyć. Do tego ówcześnie rządzący postawili na bardzo aktywną politykę gospodarczą, co przekłada się (przynajmniej w średnim terminie) na szybki wzrost gospodarczy. Licznik nie mógł za bardzo rosnąć, a mianownik rósł szybko. Walka z trendami jest trudna. Jest jeszcze jeden niekorzystny trend – liczba spółek na giełdach rynków rozwiniętych spada, ale rośnie ich wartość do PKB. Oznacza to, że giełdy rozwijają się dzięki dużym debiutom, a te są bardzo trudno przewidywalne, czego Techland był dobrym przykładem. To w takim razie czy słusznie obecny prezes GPW stawia na wzrost kapitalizacji do PKB? Uważam, że tak i życzę mu sukcesów na tym polu. Jest właściwą osobą, by odnieść sukces. Po pierwsze całe swoje zawodowe życie spędził na tzw. sell-side. Kto zna się lepiej w Polsce na sprzedaży instrumentów finansowych? Po drugie duet Mateusz Morawiecki/Paweł Borys wprowadził parę lat temu PPK. Aktywa w nich rosną dynamicznie i już w przyszłym roku albo najdalej w 2026 napływy na rynek z PPK zrównoważą odpływy z OFE. Odchodzimy więc od negatywnego sprzężenia zwrotnego na rzecz pozytywnego. Zamiast jechać na klasycznym rowerze pod wiatr, przesiadamy się na rower ze wspomaganiem elektrycznym, a wiatr zacznie wiać w plecy. Nie walczymy z trendem – trend nam będzie sprzyjał. Do tego wchodzimy w fazę bardziej restrykcyjnej polityki gospodarczej. Pierwszy raz w historii przekroczymy unijny limit długu publicznego do PKB. Raczej mianownik nie będzie nam tak szybko uciekał w najbliższych latach. Po czwarte nie wiem, czy jeszcze wiele usprawnień można wprowadzić w poprawie płynności. Już mamy ponad 90% udziału w obrocie polskimi akcjami. Tu nie ma możliwości wzrostu. Myślę, że jeśli utrzymamy obrotowość portfela w okolicy 45% oraz miejsce „na pudle” w Europie, to nikt nie będzie mógł krytykować Tomasza Bardziłowskiego czy Michała Kobzę. Od 2013 roku relacja kapitalizacji do PKB spada z 35% do trochę ponad 22%. Jaki więc powinien być ten wskaźnik? Jak najwyższy! Jakiś konkretny poziom? Taki cel powinien zdefiniować obecny prezes GPW. Na potrzeby mojego wykładu z Capital Markets dla studentów SGH zrobiłem taką prostą analizę. Przyjmijmy, że celujemy w 40%, co odpowiada połowie wskaźnika zachodnioeuropejskiego czy 15% wartości amerykańskiego. W przyszłym roku nominalne PKB Polski wyniesie blisko 4 biliony złotych. Oznacza to, że osiągnięcie celu wymaga wzrostu kapitalizacji do 1,6 biliona z około 900 mld złotych. Innymi słowy, potrzebujemy około 100 debiutów takich jak Żabka. Problem w tym, że Żabka jest tylko jedna. Dokładnie. Z listy 500 największych w firm w Polsce wybrałem te, które nie są na giełdzie, nie należą do strategicznych dla państwa oraz nie są w zagranicznych grupach kapitałowych. Naliczyłem ich 116. Następnie wyceniłem je metodą mnożnikową – zysk x12 lub przychody 1,5x (gdy zysk jest ujemny). Wyszło mi, że ich łączna wartość to 291 mld złotych. Przyjmijmy dla równego rachunku 300 mld. I załóżmy teraz, że one wszystkich wchodzą na giełdę... Byłoby super. Wtedy wskaźnik MarketCap/GDP rośnie do prawie 30%. Lepiej niż obecnie, ale wciąż daleko do 40%. Daleko. Nie chciałbym podcinać skrzydeł, ale też mało realne, że dokładnie wszyscy wejdą na giełdę za naszego życia. Co zatem można zrobić, abyśmy dogonili Zachód? Zadać sobie pytanie, skąd wziąć więcej dużych spółek? Skąd takowe się biorą? Właśnie. Gdzie szukać odpowiedzi na te pytania? Duże spółki to takie małe spółki, które urosły. Trzeba im pomóc rosnąć i jednocześnie być blisko nich, by jak urosną, wybrały giełdę i to naszą giełdę. Słusznie, ale może tak konkretniej? Po pierwsze potrzebujemy systemu edukacji ku giełdzie. Takim programem jest np. GPW Growth. Po drugie trzeba łapać firmy wcześnie – zanim wejdą na złą drogę (śmiech). Czyli? Chodzi o crowdfunding połączony z rynkiem wtórnym. To, co miał robić GPW Private Market. Jak już raz spółki zasmakują rynku, to większa szansa, że z kolejnych produktów skorzystają. Do tego ważne są fundusze VC/Growth jasno nastawianie na wyjścia przez rynek publicznych tzw. Fundusze Pre-IPO (np. GPW Ventures). Nie można też się obrażać na to, że duże firmy korzystają z funduszy VC, zamiast robić IPO. Dobrym przykładem jest DeepL. Spółka założona przez Jarosława Kutyłowskiego pozyskała 300 mln USD przy wycenie 2 mld USD (taka Żabka) za pośrednictwem Deutsche Boerse Venture Network. Rok temu GPW zainicjowała podobne rozwiązanie olbrzymią imprezą GPW Venture Days... Może się doczekamy GPW Venture Network. Na koniec: jakie są pana prognozy na przyszłość warszawskiego parkietu? Uważam, że z napływami z systemu emerytalnego możemy się pokusić od 40% MarketCap/GDP przy obrotowość ponad 40%. Wszystko zależy od mądrej strategii i wytrwałości w jej wdrażaniu. Całemu zespołowi GPW życzę wszelkiej pomyślności. Niech nowy rozdział zostanie zapisany złotymi zgłoskami. Źródło:

SOURCE : bankier
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS