Blogs
Home/world/Zachod jest o krok by popenic bad sprzed lat. To miejsce powinno byc przestroga

world

Zachod jest o krok by popenic bad sprzed lat. To miejsce powinno byc przestroga

"Przeciwko Ukrainie walcza nie tylko zwolennicy imperium ale bardzo realne imperium z bronia nuklearna" zauwaza rosyjska pisarka Ksenia Buksza. Zachod moze sono zapacic za strach przed utrata neutralnosci i eskalacja militarna oraz niezdecydowanie w sprawie wsparcia Kijowa a cena bedzie nie tylko ukrainska niepodlegosc. Wojna w Bosni i Hercegowinie powinna byc dla zachodnich przywodcow gorzkim przypomnieniem.

November 25, 2024 | world

W zeszłym tygodniu ponownie byłam w Sarajewie, po raz jedenasty w ciągu dwóch i pół roku. W miastach i wioskach Bośni i Hercegowiny ślady wojny, która zakończyła się prawie 30 lat temu, są widoczne na każdym kroku . Mury Sarajewa, Mostaru i innych miast są podziurawione. W wielu wioskach wciąż stoją opuszczone domy i ruiny. Całe miasta wydają się pomnikami tamtych wydarzeń. Dawno, dawno temu w Rosji było podobnie. Na przykład w latach 90. w Leningradzie (obecnie Petersburg), czytając o blokadzie , historię można było zobaczyć na ciemnych ulicach i odrapanych domach nawet pół wieku po wojnie. Sarajewo jest teraz pełne nowoczesnego życia, ale miejscami nadal przypomina miasto z lat 90. Mocne historie pozostawiają trwałe wrażenie. Tekst publikujemy dzięki uprzejmości portalu Nowa Gazieta. Wesprzyj niezależne rosyjskie dziennikarstwo Tym razem zdecydowałam się pojechać starą jednopasmową drogą prowadzącą z Trnova do Gorażde. To miasto było "strefą bezpieczeństwa" ONZ, ale wspomnianego bezpieczeństwa nie można było zapewnić. Na wojennych graffiti na murach Sarajewa ONZ oznaczało "United Nothing" ["Zjednoczone nic"]. O krok od masakry W miejscach kontrolowanych przez serbską armię Gorażde pozostawało enklawą przez cztery lata. Napływali tam muzułmańscy uchodźcy z całego regionu. Żywność ONZ była początkowo transportowana "niebieską drogą", ale zimą 1993 r. serbski ostrzał stał się tak intensywny, że wsparcie pozostawiono na przełęczy Grebak w pobliżu Trnova. Jedynym sposobem na dostanie się do Grebak była piesza wędrówka, a mieszkańcy miasta przemieszczali się nocą, ponieważ droga przebiegała przez kontrolowane przez Serbów terytorium. Las, górzysty teren, zimą głęboki śnieg. Po krótkim odpoczynku mieszczanie musieli wracać pieszo z ciężkimi plecakami z jedzeniem dla całej rodziny. Nie wszyscy byli w stanie to wytrzymać. "Z wielkiej nadziei stał się politycznym potworem". To jego rękami Putin sieje chaos w Europie. Milorad Dodik może odpalić lont na Bałkanach W centrum Gorażde, pod mostem nad rzeką Driną, nadal można zobaczyć tajną kładkę zbudowaną podczas wojny, aby mieszkańcy mogli przejść z jednego brzegu na drugi. Wzgórza wokół miasta były kontrolowane przez Serbów, a mosty były nieustannie ostrzeliwane. Obecnie w pobliżu mostu znajduje się pamiątkowy wagon — taki, jakiego używano do ewakuacji rannych — oraz domowej roboty generator elektryczny: wiosła zamontowane na kilku beczkach. W latach oblężenia na Drinie pracowały setki takich generatorów. Jeden generator dostarczał trochę prądu do dwóch lub trzech domów. W kwietniu 1994 r. Gorażde zostało prawie całkowicie zniszczone podczas serbskiego ataku. Mieszkańcy bronili każdego domu gołymi rękami, próbując oprzeć się czołgom. Tylko bezpośrednia interwencja NATO i ataki na pozycje Serbów zapobiegły masakrze podobnej do tej, którą Radovan Karadżić przeprowadził rok później w Srebrenicy . To tu działa się historia "Nie możemy narzucić pokoju: możemy jedynie utrzymywać bezpieczne schronienia i wspierać samoobronę" — powiedział generał Rose, głównodowodzący ONZ w Bośni. Jak zawsze, ONZ bardzo zależało na zachowaniu neutralności . Ale kłamstwa serbskich dowódców armii i brutalność ich oddziałów zmusiły ONZ do ostatecznego wkroczenia i obrony swojej enklawy. Droga z Trnova do Gorażde wciąż robi duże wrażenie. 42 km serpentyn, słabo zaludnione wioski, złota jesień, piękne widoki i niemal całkowita pustka. Co jakiś czas można natknąć się na fontanny z wodą pitną, ustawiane przez muzułmanów ku pamięci zmarłych. Na ogromnym wzniesieniu nad doliną, przy zakręcie, znajdują się kamienne tablice i pomnik. Na Bałkanach wrze. "W każdej chwili ten region może spłynąć krwią" [REPORTAŻ] Gdy przejeżdżaliśmy obok, kilka taksówek zatrzymało się w pobliżu pomnika. Z aut wysiedli mężczyźni z torbami jedzenia. Nie spotkaliśmy nikogo innego. Poza tym było ciepło, niemal letnie październikowe słońce, suche żółte liście i pustka. Droga prowadzi przez wioskę Jabuka. To nie tylko wieś, ale także góra, która wznosi się nad Gorażde, ok. 1,3 tys. m wysokości. To tutaj w 1992 r. kilkudziesięciu miejscowych serbskich cywilów zostało zamordowanych przez bośniackich muzułmanów. To właśnie stąd serbscy nacjonaliści ostrzelali później Gorażde. Ludzie żyli w pokoju nie dlatego, że zostali do tego zmuszeni Samo miasto bohater nie wygląda już dziś na ofiarę, czego nie można powiedzieć o wielu innych okolicznych miejscowościach. Na przykład wioska Miljevina. Kiedy przez nią przejeżdżałam, ciągle myślałam: "coś tu nie gra". Ta myśl przyszła mi do głowy, gdy zobaczyłam opuszczony jugosłowiański hotel przy samym wjeździe. Wygląda niepokojąco: ostre trójkątne kształty, stary zniszczony beton, ślepe okna. Chcąc dowiedzieć się więcej, szybko odkryłam, że Miljevina była miejscem dwóch obozów, w których serbscy nacjonaliści gwałcili muzułmańskie kobiety i nastoletnie dziewczęta. W Bośni jest wiele takich miejsc . Złożona historia rozpadu Jugosławii jest początkowo przerażająca: nie można dowiedzieć się, kto zabił kogo i dlaczego. Ale im więcej się dowiadujesz, tym lepiej widzisz, że wojna nie była ani konfliktem religijnym, ani czysto narodowym. W Bośni czasów jugosłowiańskich ludzie żyli w pokoju nie dlatego, że zostali do tego zmuszeni. I nie zaczęli zabijać się nawzajem, ponieważ nienawiść narastała przez wiele lat. I było wielu Serbów, którzy nie zdradzili swoich bośniackich przyjaciół ani nie stanęli po stronie nacjonalistów (i znaleźli się między dwoma walczącymi stronami). Historia jest pełna przykładów na to, jak ludzie różnych wyznań i narodowości żyją w zgodzie, ale tylko do momentu, gdy ktoś nie rozpocznie walki o dominację lub nie rzuci z zewnątrz pomysłu, że sąsiedzi są pomiotem zła i przygotowują się do "pierwszego ataku" . Wszyscy cierpią z powodu wojny I chociaż okrucieństwa w tej wojnie były rzeczywiście wzajemne, a sytuacja zagmatwana, nadal znamy głównych odpowiedzialnych: była to armia serbska, Radovan Karadżić i Ratko Mladić . Ich wojna była imperialna i inwazyjna , a siły im przeciwne można by określić jako antykolonialne. Te idee nigdzie się nie sprawdziły, a interwencja NATO, choć przywróciła sprawiedliwość, do pewnego stopnia utrwaliła imperialne nastroje. Do dziś, nawet w rozmowach z bardzo sympatycznymi i inteligentnymi Serbami, nierzadko można usłyszeć, że "Ratko Mladić jest bohaterem narodowym". Niedawno opublikowałam powieść "Maleńki raj", której akcja rozgrywa się w mieście Rajka, stolicy bliżej nieokreślonego "autonomicznego państwa" w centrum Europy. Wymuszona forma rozwiązania konfliktów została użyta na Bałkanach, tylko nie w Bośni, a w Kosowie w latach 2006-2008. Wojna w Rajka zakończyła się dawno temu, ale "wszystko jest w porządku" nigdy nie nadeszło. Wielu mieszkańców chciałoby stać się częścią imperium bez względu na wszystko, inni starają się wbrew wszelkim przeciwnościom bronić niezależności swojej autonomii. Wszyscy cierpią z powodu konsekwencji wojny: ekonomicznych, materialnych, psychicznych. Pisząc, myślałam nie tylko o Bośni i Kosowie, ale także o wojnie w Ukrainie . Przeciwko Ukrainie walczą nie tylko zwolennicy imperium, ale bardzo realne imperium z bronią nuklearną . I jeśli nawet podczas wojny w Bośni ONZ i NATO nie były w stanie zapobiec zabijaniu cywilów, teraz wydaje się, że kraje zachodnie w ogóle nie stawiają sobie takiego zadania. Strach przed utratą neutralności i eskalacją militarną stopniowo przeradza się w wewnętrzną niepewność i brak zrozumienia własnych wartości: w istocie w kapitulację. Zdarza się więc, że w środku krwawej wojny szef "United Nothing" podaje rękę jej inicjatorowi. Wojna wszystkich przeciwko wszystkim Tak jak w ekonomii tylko przestrzeganie praw antymonopolowych może chronić różnorodność rynku, tak w polityce światowej zachowanie pluralizmu i pokojowego współistnienia różnych narodów jest możliwe tylko dzięki pewnej, wewnętrznie spójnej obronie wartości demokratycznych . Wojna w Bośni wydawała się przypadkowym przykładem tego, jak po upadku "sztucznego bytu" interesy różnych stron pogrążają narody w chaosie wojny wszystkich przeciwko wszystkim. Zimna wojna 2.0. Władimir Putin jest ośmielony i chce pokonać Zachód jego własną bronią Ale na przykładzie inwazji Rosji na Ukrainę widzimy, że suwerenność istnieje tak długo, jak długo istnieją zasoby i wola jej obrony. "Wszystko jest w porządku" już się nie wydarzy. Nawet jeśli zdarzy się cud, źli ludzie zostaną ukarani, a z obecnego chaosu (który niestety dopiero się zaczyna) narodzą się nowe, skuteczne formy interakcji między różnymi narodami i kulturami — choć zmarli nie zostaną przywróceni, a życie wielu zostało nieodwracalnie zmienione przez wojnę. Brak dobrych rozwiązań nie oznacza jednak, że walka z agresorem nie ma sensu .

SOURCE : wiadomosci
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS