world
...by szkoa po deformie nie runea w przepasc
Gimnazjow nie przywrocimy. Ale obecny system maych szko odpowiada potrzebom rodzicow a nie potrzebom uczniow.
Anna Zalewska, likwidując gimnazja, realizowała pomysł partyjno-polityczny PiS-u. Pośpiech, fikcyjne konsultacje społeczne sprawiły, że powrót do przeszłości okazał się totalnym niewypałem. Populistyczne decyzje kuratorów sprawiły, że niemal wszystkie sześcioklasowe szkoły wiejskie stały się szkołami ośmioklasowymi. W wielu z nich odbywają się tygodniowo tylko 4 godziny fizyki, chemii i niewiele więcej godzin innych przedmiotów (tak, tygodniowo, w całej szkole!). Nie zmieniono przy tym przepisów regulujących kwalifikacje nauczycieli. Do tego, by uczyć fizyki, także w szkole podstawowej, trzeba mieć ukończone studia z fizyki (przynajmniej podyplomowe). Nauczyciele masowo podróżują więc między szkołami, ucząc po kilka godzin w każdej, lub zdobywają formalne kwalifikacje na kolejnych studiach podyplomowych. Pracując w wielu szkołach, nauczyciel przyjeżdża, prowadzi lekcje i wyjeżdża. Nie ma czasu, by usiąść z uczniami, pogłębić relacje, zająć się problemami wychowawczymi. Wszędzie jest gościem. Kolejne studia podyplomowe również nie są dobrym rozwiązaniem, nauczyciele marnują czas, a zabiegające o nich szkoły – pieniądze na czesne. Brukowanie asfaltu Samorządy zmuszone są, by wyposażyć wszystkie, także te najmniejsze, szkoły w pomoce dydaktyczne do przedmiotów, które dotychczas były nauczane tylko w gimnazjach. Niektóre pomoce (np. do fizyki), będą używane raz do roku przez – powiedzmy – ósemkę uczniów, by później kurzyć się w szafach. Czy ma to jakikolwiek związek z racjonalnością? Czy ktokolwiek kupi pracownię komputerową do szkoły, w której będzie ona stała pusta przez połowę tygodnia, bo w całej szkole jest 15 godzin informatyki? Gimnazja wypracowały metody pracy z dojrzewającymi nastolatkami, a szkoły podstawowe – z dziećmi. Dobrze funkcjonujące zespoły nauczycielskie zostały rozproszone – likwidowane gimnazja potrzebowały nauczycieli nauczania początkowego, a szkoły podstawowe – nauczycieli biologii, fizyki, chemii. Problemy wychowawcze pozostały, tym razem jednak rozproszyły się po wszystkich nowo utworzonych ośmioklasowych szkołach podstawowych. Za mojej młodości tak było, to prawda, ale czasy się zmieniły. Ten powrót to jak brukowanie dróg asfaltowych – kiedyś tak było i po co zmieniać. Uczniowie ze środowisk wykluczonych społecznie, uczęszczający przez sześć lat do małych, czasem słabych szkół podstawowych, mieli trzy lata na wyrównanie wiedzy i umiejętności w bezpiecznym, gminnym środowisku, by w kolejnym kroku rozpocząć naukę w powiatowej szkole średniej. Dziś takiej szansy nie mają. Po ośmiu latach w swoim mocno ograniczonym społecznie środowisku ruszają od razu w „wielki świat”. Czy faktycznie przejście z sześcioosobowej klasy w wiejskiej szkole wprost do 30-osobowego zespołu w szkole średniej jest tym, co najlepsze dla 15-latka? Czy faktycznie odnajdzie się on z łatwością w nowym środowisku? Czy faktycznie będzie mu łatwiej, niż było po nauce w gminnym gimnazjum? Doświadczeni nauczyciele wypracowali metody pracy i wraz ze zmianą ustroju szkolnego wyrwani zostali ze swoich zespołów i często zmuszeni do nieplanowanej zmiany. Oczywiście przyczynia się ona do rozwoju, ale czy ktokolwiek z nas przyjąłby taką zmianę z radością? Nie można się więc dziwić, że nauczyciele strajkowali, odchodzą na emerytury, trochę młodsi zmieniają zawód. Nie chodzi tu tylko o pieniądze, których PiS gwałtownie im odmawiał, a przede wszystkim o poczucie sensu i docenienia. Młodych nauczycieli nie ma. Nie chcą się podejmować tej trudnej pracy, a po pierwszych dniach w szkole nierzadko ją porzucają. Nie radzą sobie bowiem w relacjach z rodzicami. Powszechny przekaz: „Należy ci się!” i „Od nas to dostaniesz!” znalazł wyraz również w szkole. Rodzic, wspierany przez kuratorów oświaty i ministra, żądał od szkoły tego, co mu się wydawało (zadawania zadań lub ich niezadawania, organizowania lub nieorganizowania wycieczek, organizacji balu lub porzucenia tego pomysłu...). Miał decydować nawet o tym, kto może być zapraszany do szkoły. Jakie kompetencje ma w tym zakresie rodzić? Większe niż profesjonaliści? To, jak mówiono, „upodmiotowienie” rodziców to nie była partycypacja – współtworzenie miejsca rozwoju uczniów, a raczej warcholstwo z cyklu „Ja tak chcę, więc tak ma być”. Szkoły do likwidacji Dyrektorzy, na których nakładano kolejne obowiązki, których próbowano pozbawić realnego wpływu na kształt kierowanej szkoły, stwierdzali, że wolą wrócić do tablicy, gdzie mają wpływ na rzeczywistość. Wielu odeszło też z zawodu lub na emeryturę, wielu nie przystąpiło do kolejnych konkursów, a na ich miejsce często nie ma chętnych. Dziś bowiem to ani prestiż, ani możliwość zmiany świata poprzez realizację własnej wizji szkoły. Dyrektor jest osobą kluczową dla każdej szkoły. To on sprawia, że szkoła pracuje dobrze. Nie da się budować tak ważnego dla społeczeństwa obszaru usług, jakim jest edukacja, wyłącznie na ideowych pasjonatach pracujących pomimo wszystko lub desperatach, którzy chcą przetrwać do emerytury. Trzeba zapewnić warunki pracy, które zachęcą do niej najlepszych. Likwidacja gimnazjów i rozdrobnienie szkół pogłębiło problemy wynikające ze zmian demograficznych. W roku 2015 było w Polsce 3 mln osób w wieku 7–14 lat. Według ostatniej prognozy GUS w roku 2035 liczba ta zmniejszy się o pół miliona. I to pomimo wdrożenia sztandarowego programu 500/800+. Lokalne społeczności będą więc musiały zlikwidować nawet co szóstą szkołę. Funkcjonowanie gimnazjów pozwoliłoby ograniczyć skalę tego problemu. Łatwiej znaleźć pieniądze na sześcioletnią szkołę dla młodszych uczniów niż równie małą, szkołę ośmioklasową, wyposażoną w nowoczesne pomoce z wielu przedmiotów. Byłoby to jeszcze bardziej realne, gdyby w wioskach mogły powstawać szkoły z klasami I–III. Ale o tym później. Efekt deformy widać w wynikach najnowszego badania PISA 2022, według którego cofnęliśmy się o 20 lat. Małe szkoły nie gwarantują uczniom najlepszych efektów nauczania. Wyniki egzaminu ósmoklasisty w małych szkołach są znacząco niższe niż w szkołach większych. Twarde fakty przeczą uporczywie rozpowszechnianemu poglądowi o jakości nauczania w małych szkołach. Statystycznie uczniowie osiągają w nich znacząco gorsze wyniki na wystandaryzowanym egzaminie. Najmniejsze szkoły odpowiadają oczekiwaniom rodziców, nie potrzebom uczniów. Rozwój edukacji domowej pokazuje niezadowolenie rodziców. Wielu aktywniejszych zdecydowało się na tę formę edukacji. Czasami przyniosło to doskonałe rezultaty, jednakże bardzo słabe wyniki uzyskane choćby przez uczniów Szkoły w Chmurze pokazują, że nie jest to regułą. Niekontrolowany rozwój tej formy edukacji, niepoparty odpowiednim sposobem jej finansowania, sprawił też poważne kłopoty wielu samorządom. Czego dziś trzeba? 1. Przywrócić autorytet szkoły. Nie jest prawdą, że szkoła jest w stanie zrobić to sama, że sama go utraciła wskutek złej pracy. Została go pozbawiona wskutek systematycznego nakładania nowych obowiązków i odbierania praw. Autorytet osobisty każdej szkoły musi być budowany na bazie autorytetu formalnego nadanego przez ustawodawcę. Rodzice mają obowiązki względem dzieci, a szkoła powinna być w stanie skutecznie egzekwować wywiązywanie się z nich. Szkoła musi otrzymać skuteczne wsparcie, gdy przeciwstawia się rodzicielskim roszczeniom. 2. Przywrócić samorządom możliwość współdecydowania o szkole. Szkole, która finansowana jest przez lokalną społeczność. Państwo ma określać, co należy się każdemu uczniowi, ale musi powstrzymać się od decydowania o tym, w jakich warunkach organizacyjnych ma to otrzymać. Organizacja usług jest zadaniem samorządu. Zadania kuratoriów powinny być analogiczne do zadań nadzoru budowlanego lub sanepidu – wyłącznie kontrolne, najlepiej wyłącznie na podstawie decyzji administracyjnych. 3. Demografia jest bezlitosna. Szkoły muszą być zamykane, niestety! To proces trudny, ale nieuchronny. Należy więc zbudować mechanizmy pozwalające go ucywilizować, a także promować sprawdzające się rozwiązania i dobre praktyki w tym zakresie. Rozporządzenie w sprawie zasad tworzenia sieci szkolnej z roku 1987 zawierało minimalną liczbę uczniów, która musi mieszkać w obwodzie szkolnym lub przedszkolnym. Dziś analogicznych standardów nie ma. Niezbędne jest określenie warunków, w których samorząd może, bez zbędnych dyskusji, zamknąć szkołę lub przedszkole. Dziś, teoretycznie, kurator może zmusić samorząd do prowadzenia szkoły, w której obwodzie mieszka jedno dziecko. 4. Gimnazjów nie przywrócimy. Trzeba zatem rozluźnić skostniałą strukturę szkół, np. poprzez prawne dopuszczenie: a. organizacji wszystkich zajęć (nie tylko języków obcych, WF i religii) w grupach innych niż oddziały, b. tworzenia obwodów szkolnych obejmujących tylko jeden z etapów edukacyjnych (dzięki temu na wsi mogłyby pozostać oddziały klas I–III oraz oddział/oddziały przedszkolne, a starsi uczniowie dojeżdżaliby do większej szkoły). Dziś jest to możliwe tylko teoretycznie (poprzez utworzenie szkoły filialnej). Konieczne jest też ułatwienie tworzenia obwodów szkół obejmujących fragmenty więcej niż jednej gminy. Dziś wiąże się to z niedogodnościami dla obu gmin. 5. Zbudować nowy model obowiązków dyrektora szkoły. Czy faktycznie mamy w Polsce 30 tys. osób (a tyle jest jednostek oświatowych), które doskonale znają się na organizacji procesu nauczania, a do tego także: prawie pracy (zatrudniają nauczycieli), prawie budowlanym (często administrują budynkiem), finansach publicznych (są kierownikami jednostki finansów publicznych), przepisach wynikających z kodeksu rodzinnego (są w pierwszej linii udzielających pomocy uczniom z rodzin z problemami), a także dziesiątkach innych problemów? A może część tych obowiązków powinno być realizowanych przez inne podmioty lub osoby? Czy faktycznie każda szkoła musi być jednostką finansów publicznych? 6. Zbudować system kształcenia i dopuszczania do zawodu. Pełna samodzielność uczelni, które działając na bazie własnych procedur i programów mogą potwierdzać kwalifikacje pedagogiczne, a tym samym dopuścić studenta do zawodu, nie gwarantuje wysokich kompetencji przyszłych nauczycieli – wszyscy mają interes w tym, by wszyscy skończyli studia. Brakuje również systemu weryfikacji (certyfikacji?) osób sprawujących nadzór pedagogiczny – dyrektorów szkół i wizytatorów w kuratoriach. Studia podyplomowe z zarządzania oświatą mają bowiem wszystkie wady systemu kształcenia nauczycieli. Pilnie potrzebna jest również rewizja sposobu określania kwalifikacji nauczycieli do uczenia poszczególnych przedmiotów (głównie w szkołach podstawowych). Część z przedstawionych postulatów można wprowadzić szybko, czasem dopisując dwa, trzy słowa w ustawie. Inne wymagają jeszcze namysłu i dyskusji. Porządki trzeba zacząć, bo w szkołach i przedszkolach są uczniowie, którzy nie mogą czekać. Rosną i uczą się w nieoptymalnych warunkach. Pomimo ciężkiej pracy wielu osób szkoła stacza się powoli. Trzeba zrobić dużo i szybko, by nie runęła w przepaść. Szymon Więsław , Instytut Badań w Oświacie, ekspert Związku Miast Polskich Materiał Partnera
PREV NEWSZielona transformacja samorzadow ze wsparciem PKO Banku Polskiego
NEXT NEWSKim Dzong Un mowi o "zdolnosciach do prowadzenia wojny"
40-letni turysta z Polski zasab na Maderze. Akcja ratunkowa suzb
Portugalskie suzby medyczne podjey w niedziele akcje ratownicza po zasabnieciu polskiego turysty we wschodniej czesci Madery przekazay lokalne media powoujac sie na wadze gminy Canical gdzie doszo do zdarzenia.
Mieszkancy stolicy Haiti masowo opuszczaja miasto. ONZ apeluje o pomoc
ONZ-owska Miedzynarodowa Organizacja ds. Migracji OIM ogosia w niedziele ze ponad 20 tys. mieszkancow ucieko w ostatnich dniach ze stolicy Haiti Port-au-Prince "wskutek narastajacej przemocy ze strony zbrojnych band".
RELACJA. 999. dzien wojny. "Pociski same przemowia"
Na portalu wPolityce.pl relacjonujemy dla Panstwa wydarzenia na froncie.
Zielona transformacja samorzadow ze wsparciem PKO Banku Polskiego
Zarzadzanie finansami emisja obligacji wsparcie transformacji energetycznej jest wiele pol wspopracy na ktorych bank moze pomoc samorzadom w sprostaniu wyzwaniom wspoczesnosci.
By rp.plKim Dzong Un mowi o "zdolnosciach do prowadzenia wojny"
Panstwowe media Korei Ponocnej przekazay ze w ubiegym tygodniu Kim Dzong Un wezwa armie swojego kraju do "poprawy zdolnosci do prowadzenia wojny". Informacja pojawia sie po doniesieniach z USA o zgodzie na uzycie pociskow ATACMS w Rosji.
Gen. Skrzypczak o decyzji Joe Bidena ws. ATACMS Sygna dla Putina
- Decyzja o uzyciu pociskow ATACMS nie zmieni biegu wojny ale pozwoli Ukraincom wziac odwet na Rosji - zauwazy gen. Waldemar Skrzypczak. Byy dowodca Wojsk Ladowych stwierdzi ze uzycie tej broni "mocno poturbuje rosyjska infrastrukture krytyczna" i da sygna Putinowi ze Amerykanie nie odpuszcza wsparcia dla Ukrainy. - Rakiety pokonaja propagande. To dobra choc bardzo dugo oczekiwana decyzja - mowi.