Blogs
Home/sports/Przykrej prawdy o Polakach juz nikt nie ukrywa. Fatalne wiesci od Maysza

sports

Przykrej prawdy o Polakach juz nikt nie ukrywa. Fatalne wiesci od Maysza

Nawet w srodku kadry polskich skoczkow nikt nie ukrywa ze 73. Turniej Czterech Skoczni raczej nie bedzie nasz. Choc nadzieje na dobre wyniki w Niemczech i Austrii sa to trudno uwierzyc ze beda przeomowe a dystans dzielacy Polakow od czoowki nagle sie zmniejszy. Zwaszcza ze coraz wiecej mowi sie o tym co nie pozwala im na walke z najlepszymi.

By Jakub Balcerski | December 27, 2024 | sports

Najgorsze uczucie podczas Turnieju Czterech Skoczni to bezradność, gdy odpadasz z walki o czołowe pozycje już po pierwszej serii konkursu otwierającego rywalizację, w Oberstdorfie. To ukłucie bólu, kiedy jeden skok rujnuje wszystko, całe osiem dni rywalizacji. Oczywiście najbardziej przykro jest, gdy zawalisz, a ze swoim występem wiązałeś spore nadzieje i miałeś szanse walki o końcowe zwycięstwo. Ale nawet jeśli jesteś daleko od sięgnięcia po Złotego Orła, to do pierwszej serii w Oberstdorfie się łudzisz. A po lądowaniu zbyt blisko na Schattenbergschanze zostaje snucie się po pozostałości Turnieju, potem rozważania, czy się z niego nie wycofać albo wmawianie sobie, że do końca walczysz o jak najlepszy indywidualny wynik. Zawsze trudno ukryć, że bycie tłem dla walki o triumf ma tu szczególnie gorzki smak. Polscy skoczkowie mogą tego doświadczyć drugi raz z rzędu i trzeci przez ostatnie cztery zimy. Z tęsknotą patrzymy na sezon 2022/2023, pierwszy za trenera Thomasa Thurnbichlera, kiedy w walce o zwycięstwo w Oberstdorfie liczyli się Piotr Żyła i Dawid Kubacki. I choć odleciał im wówczas Norweg Halvor Egner Granerud, a jedyną realną opcją rywalizacji o Złotego Orła było jego potknięcie w pierwszej serii w Innsbrucku, to dziś wzięlibyśmy to w ciemno. Niestety, trudno uwierzyć w to, żeby taki scenariusz wkrótce znów był możliwy. Nikt nie ukrywa, że w tym sezonie Turniej Czterech Skoczni raczej nie będzie polski, a inny scenariusz byłby sporą niespodzianką. - Trudno wierzyć w to, że Polak mógłby wygrać nadchodzący Turniej Czterech Skoczni. Zawsze jest nadzieja i nigdy nie wiemy, co się stanie, a ta impreza to zawsze coś innego od zwykłych zawodów. Niektórzy nasi zawodnicy mają sporo doświadczenia na tamtejszych obiektach, wygrywali już wcześniej Turniej, albo walczyli o czołowe miejsca. Wszystko jest możliwe, ale szanse, w sytuacji, w której znaleźliśmy się jako zespół, nie są zbyt wysokie - mówił szczerze w programie "Trzecia Seria" na kanale YouTube TVP Sport dyrektor polskich skoków Alexander Stoeckl. - Wyjazd na Turniej ma sens tylko wtedy, gdy jesteś w dobrej formie. W końcu liczy się walka o Złotego Orła i zwycięstwo, w dalszej perspektywie o niezłe indywidualne wyniki. A to jest możliwe tylko przy dobrej formie - opisał niedawno Sport.pl Thomas Thurnbichler . Niestety, na Turnieju zawodnicy Austriaka zapewne od razu będą zmuszeni właśnie do przestawienia się na myślenie o tym, żeby osiągnąć jak najlepszy rezultat, a nie realnie uczestniczyć w głównej rywalizacji. Znów będzie tak, że gdy najlepsi będą walczyć o zwycięstwo i zapisanie się w historii, oni będą się przebierać albo już udzielać wywiadów mediom. Z tym trzeba się pogodzić. Wynik, który zadowoliłby kibiców świadomych sytuacji polskich skoczków, jak i ekspertów, czy sztab to pewnie obecność w najlepszej dziesiątce klasyfikacji generalnej Turnieju Czterech Skoczni. Wszystko powyżej to na ten moment fanaberie. Choć w ostatnich kilkunastu dniach Thurnbichler powtarzał, że widziałby chociaż jednego swojego zawodnika w Top6. Chciał, żeby ktoś zrobił krok do przodu już w Engelbergu. Tymczasem podczas próby generalnej przed TCS Polacy byli na tym samym lub nawet nieco słabszym poziomie niż w trakcie poprzednich weekendów PŚ. Niektórzy zawodnicy jakby potrzebowali przerwy i odświeżenia. Z tym można wiązać nadzieje pod jednym kątem: że po spokoju i odpoczynku w trakcie świątecznej przerwy będzie ich stać na lepsze rezultaty i realną walkę o pozycje tuż za podium. To dałoby przesłanki do myślenia o mieszaniu szyków najlepszym i włączeniu się do rywalizacji o podium w kolejnych tygodniach. Bo wydaje się, że polski sztab stara się do wszystkiego podchodzić strategicznie. I podobnie jak rok temu w Turnieju Czterech Skoczni widzi dla Polaków kolejny krok w drodze do bycia konkurencyjnym podczas innego kluczowego punktu sezonu. Wtedy Aleksander Zniszczoł i Piotr Żyła w ciągu kolejnych tygodni byli w stanie powalczyć z najlepszymi. - Mamy przed sobą cały sezon, a z nim kolejne cele i najważniejszy: mistrzostwa świata. To na nich chcemy mieć mocny zespół, a żeby go zbudować, musimy podjąć odpowiednie kroki dla każdego z zawodników - wskazuje Thurnbichler. I tu trudno się z nim nie zgodzić. Tylko pytanie: czy nie będzie odwrotnie? Polska kadra według średniej straty do poszczególnych miejsc w czołówce stawki jest mniej więcej w tym samym miejscu od początku grudnia. Wtedy, w Wiśle, straty były najmniejsze - ale to normalne, mieliśmy do czynienia z nieco inną skocznią, która zbija stawkę. Potem różnice nieco wzrosły, choć zawody w Titisee-Neustadt z dwoma miejscami w najlepszej dziesiątce Aleksandra Zniszczoła i Jakuba Wolnego wynikowo można uznać za najlepsze w sezonie. Tam średnią zawyżają słabe kwalifikacje przed pierwszym konkursem, w pozostałych seriach byli o wiele lepsi. Jednak, co ciekawe, nawet gdyby ich nie uwzględnić, to poza średnią stratą do najlepszej dziesiątki (zmniejszyłaby się do zaledwie 0,1 punktu), wyniki i tak byłyby gorsze od tych z Wisły. Martwi ten zeszłotygodniowy Engelberg, bo to tu Thomas Thurnbichler chciał wykonać ze swoimi zawodnikami kolejny krok. Liczby ze Szwajcarii nie odbiegają od średnich z Wisły, tych najlepszych w sezonie, ale na Górze Aniołów miało nie być średnio. Miał być krok w kierunku czołowych pozycji, ale go zabrakło. Oby kolejne szanse, żeby jednak go wykonać, przyszły bardzo szybko. Przedstawię to obrazowo: Polacy wspinają się w górę stawki jak po drabinie. Powoli widzą jej szczyt, ale zatrzymali się na jednym ze stopni. Postawili już na nim jedną nogę - wynikami z Titisee-Neustadt. Ale w Engelbergu zabrakło dołożenia drugiej, żeby móc go pokonać. Teraz może być tak, że w Oberstdorfie po krótkim, świątecznym odpoczynku, uda im się to zrobić bez problemu. Jednak jeśli odpowiedni ruch nie pojawi się podczas Turnieju Czterech Skoczni, to może być trudno powrócić do właściwego rytmu. W gorszym razie po kilku próbach postawienia nogi na wyższym szczeblu ten w końcu się złamie, a może nie wytrzymać i cała drabina. Polakom nie można odmówić, że najlepsze pojedyncze wyniki kadry są regularne. W tym momencie są w stanie wprowadzać jednego skoczka do czołowej dziesiątki co weekend. Jednocześnie temu samemu zawodnikowi trudno utrzymać się dłuższy czas na takim poziomie. Indywidualnie ta regularność się gubi i co chwilę kto inny jest najlepszym w zespole. Z jednej strony dzięki temu w dobrym momencie każdy z zawodników potrafiłby wskoczyć do czołówki. Może się jednak przydarzyć taka seria jak w drugim konkursie w Engelbergu, gdy najlepszym z Polaków był 18. Paweł Wąsek . I wtedy trudno wyciągać pozytywy, nawet jeśli komuś przydarzy się taki awans jak Aleksandrowi Zniszczołowi - z 25. na 14. miejsce. Miejsca zajmowane przez Polaków we wszystkich indywidualnych seriach tego sezonu: - Paweł Wąsek (śr. 20. miejsce w 36 seriach): 21, 8, 16, 22, 9, 23, 23, 24, 23, 9, 50, 21, 15, 9, 33, 11, 14, 7, 12, 10, 13, 9, 38, 13, 16, 13, 36, 28, 43, 18, 33, 9, 18, 22, 18, 24 - Aleksander Zniszczoł (śr. 20. miejsce w 39 seriach): 26, 7, 32, 25, 15, 19, 22, 28, 10, 11, 4, 16, 23, 35, 29, 12, 27, 18, 11, 16, 13, 9, 30, 25, 31, 10, 11, 26, 17, 24, 13, 21, 45, 35, 22, 10, 29, 25, 9 - Piotr Żyła (śr. 22. miejsce w 15 seriach): 30, 30, 7, 35, 37, 27, 26, 11, 11, 12, 16, 19, DSQ, 35, 21, 14 - Jakub Wolny (śr. 25. miejsce w 27 seriach): 47, 32, 42, DSQ, 42, 40, 41, 27, 25, 25, 19, 17, 17, 22, 37, 21, 24, 8, 8, 6, 21, 28, 25, 9, 33, 5, 27, 21 - Dawid Kubacki (śr. 26. miejsce w 26 seriach): 25, 25, 26, 29, 12, 15, 33, 31, 19, 33, 28, 10, 25, 33, 18, 22, 23, 32, 17, 19, 36, 30, 21, 37, 39, 41 - Kamil Stoch (śr. 27. miejsce w 36 seriach): 39, 28, 40, 35, 21, 29, 25, 29, 30, 16, 29, 41, 14, 24, 21, 30, 33, 18, 21, 27, 24, 27, 25, 27, 21, 27, 22, 25, 31, 34, 27, 25, 17, 19, 37, 37 - Maciej Kot (śr. 44. miejsce w 11 seriach): 43, 41, 49, 42, 41, 43, 61, 39, 34, 49, 43 - Kacper Juroszek (śr. 51. miejsce w 3 seriach): 47, 55, DSQ, 52 - Andrzej Stękała (śr. 59. miejsce w 4 seriach): 60, 61, 54, 61 Najwięcej polskich skoków z rzędu na: - Top1: 0 - Top3: 0 - Top5: 1 (Aleksander Zniszczoł w Ruce) - Top10: 3 (Jakub Wolny w Titisee-Neustadt) - Top15: 7 (Paweł Wąsek w Wiśle i Titisee-Neustadt) - Top20: 7 (Paweł Wąsek w Wiśle i Titisee-Neustadt) - Top30: 11 (Kamil Stoch w Wiśle i Titisee-Neustadt) O tę kwestię dziennikarka "Przeglądu Sportowego Onet" Natalia Żaczek zapytała Alexandra Stoeckla . I Austriak zaskoczył pozytywnym spojrzeniem na sytuację. - A może to dobry znak? Każdy mierzy się mniej więcej z tym samym. A gdy drużyna współpracuje i zawodnicy wzajemnie sobie pomagają, mogą tylko rosnąć. W Austrii czy obecnie Norwegii też nie widać wyraźnego lidera. Norwegowie nie są w ścisłej czołówce, ale na pewno są mocni jako drużyna. Zespół musi być wystarczająco silny, by na najwyższym poziomie razem współdzielić ten ciężar - odpowiedział szef polskich skoków. Nieco inaczej sprawę widzi Adam Małysz. - Uważam, że to nie jest najlepsza sytuacja. Fajnie, jakby był lider, który ciągnie całą tę grupę, a reszta chce do niego doskoczyć. Z drugiej strony, mamy jakby zmianę pokolenia. Jest trzech może nie najmłodszych zawodników, ale teraz to oni się między sobą wymieniają - mówił w rozmowie z Kamilem Wolnickim z "Przeglądu Sportowego Onet" prezes Polskiego Związku Narciarskiego. Małysz wskazuje też inny problem, który według jego wiedzy trapi Polaków. - Tracimy dużo w kwestiach sprzętowych. Rozmawiałem z Alexem Stoecklem, który z kolei dużo analizował wszystko z trenerami i widzą, że szczególnie Niemcy i Austriacy mają przewagę nad resztę w kwestii kombinezonów. (...) Tak twierdzą trenerzy i faktycznie, Niemcy i Austriacy są producentami tych materiałów, które są najlepsze - uważa czterokrotny zdobywca Kryształowej Kuli. Te fatalne wieści, o których mówi Małysz, brzmią jednak dość dziwnie w kontekście tego, co działo się do tej pory u Polaków. Przecież nie pojawiły się przecież żadne nagłe akcje ratunkowe związane z kombinezonami. Tak było rok temu, gdy w trakcie Turnieju Czterech Skoczni zrozumieli, że trzeba je wymienić , żeby spróbować poprawić prędkości najazdowe u zawodników. To nie do końca się udało - przynajmniej nie na dłuższą metę, ale robili to z dnia na dzień i nie ukrywali, że można oczekiwać zmian. Było widoczne, że chcą coś zmienić. Tymczasem obecnie - choć rzeczywiście większość stawki z najlepszymi zawodnikami na czele używa innych materiałów - to Polacy raczej trzymają się tego, w czym skaczą od początku sezonu. Jednak może to właśnie dlatego ten temat sprawia, że Thurnbichler tak nerwowo podchodzi do tematu sprzętu tej zimy . Przy wprowadzonym od tej zimy czipowaniu kombinezonów Polacy byli bardzo ostrożni i zostawili sobie margines błędu. Na pierwsze konkursy zgłosili niewiele strojów, a przybywało ich dopiero od weekendu w Wiśle. Jedyne co nasuwa się po obserwacji sposobu, w jaki kadra pracuje ze strojami i braku reakcji na ewentualną sporą przewagę rywali, to podejrzenie, że Austriacy i Niemcy mają materiały na wyłączność. Lub znaleźli taki sposób ich wykorzystania, który trudno skopiować pozostałym reprezentacjom. Ewentualnie, że dla Polaków najlepsze jest połowicznie satysfakcjonujące rozwiązanie: skoro nie możemy mieć tego co inni, to chociaż skupmy się na tym, co pasuje zawodnikom. Niemcy, Austriacy i Szwajcarzy powoli odjeżdżają też innym na rozbiegu. W Engelbergu mieli już przewagę w prędkościach najazdowych od około pół do ponad kilometra na godzinę nad innymi nacjami. To nic w porównaniu z tym, ile przewagi w tym elemencie mieli w zeszłym sezonie, bo te wartości były o wiele większe, ale widać, że nadal będą dzięki temu nieco zyskiwać. Trudno ocenić, czy spadek różnicy rok do roku wynika bardziej z postępu pozostałych kadr, czy spadku jakości u najlepszych. W zeszłym roku te rezultaty były jednak tak dobre, że trudno było realnie myśleć o lepszych. Bardziej równych, podobnych, ale jak widać, nawet ich nie udało się osiągnąć. Tu każde pół kilometra na godzinę robi jednak sporą różnicę, więc fakt, że Niemcom, Austriakom i Szwajcarom znów udało się nieco wysunąć przed resztę stawki, na pewno będzie im sprzyjał. To, że Polacy w tych kwestiach odstają, nie jest niespodzianką. Dopiero zaczęli myśleć o możliwościach rozwoju szlifowania nart, które obecnie ma dawać największy zysk w kwestiach technologicznych w skokach . A efekty można uzyskać w mniej więcej cztery-pięć lat. Na Turniej Czterech Skoczni często wyjmuje się coś specjalnego, ale na razie trudno przypuszczać, żeby to akurat Polacy mieli zaskoczyć świat skoków. Do tej pory nie było widać żadnych oznak, które sugerowałyby, że kadra Thomasa Thurnbichlera czai się z czymś, czego zabraknie innym. A u pozostałych kadr wiele rzeczy funkcjonuje tak dobrze, że pewnie ryzykiem byłoby coś tutaj zmieniać, tuż przed kluczową imprezą sezonu. Na razie Polacy mogą zatem podziwiać, jak są przygotowani i odlatują inni, ale pozostają nadzieje, że i oni wskoczą na poziom, na którym nawet ewentualny gorszy sprzęt nie będzie im przeszkadzał w walce z najlepszymi. Turniej Czterech Skoczni rozpocznie się w Oberstdorfie. Na 28 grudnia zaplanowano treningi i kwalifikacje, a dzień później pierwszy konkurs 73. edycji niemiecko-austriackiego tournée. Relacje na żywo na Sport.pl, a transmisje w Eurosporcie, TVN i na platformie Max.

SOURCE : sport
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS