Blogs
Home/sports/Polski klub spad na samo dno. Teraz bum Wielkie odrodzenie

sports

Polski klub spad na samo dno. Teraz bum Wielkie odrodzenie

- Pamietam grudzien 2018 roku i zajecie komornicze na 13 mln zotych. To by moment kiedy trzeba byo stanac przed ludzmi i odpowiadac czy przed swietami beda jakiekolwiek pieniadze - Sawomir Kaminski prezes Polonii Bytom wspomina w rozmowie ze Sport.pl czarne chwile i kryzysowe momenty. Klub ktory w latach 50. i 60. ubiegego wieku by krajowa potega dzis wstaje z kolan. Jest na dobrej drodze aby wkrotce wrocic na salony.

By Filip Macuda | October 29, 2024 | sports

"Guantanamera, a Bytom miasto lidera!" - w tym sezonie II taki okrzyk rozlegał się w bytomskiej szatni regularnie. To przyśpiewka, którą ostatnio piłkarze miejscowej Polonii upodobali sobie szczególnie. Nic dziwnego: nieczęsto zdarza się notować serię 12. ligowych zwycięstw z rzędu, co na początku tego sezonu udało się piłkarzom trenera Łukasza Tomczyka. Klub z Górnego Śląska, który w latach 60. rzucił wyzwanie , Ruchowi i Legii, wstaje z kolan. Po zajęciu szóstego miejsca i grze w barażach o I ligę w poprzednim sezonie, w obecnym Polonia jest w ścisłej czołówce tabeli. Wygrała aż 12 z 15 spotkań, ma 36 punktów, o trzy mniej niż prowadząca Pogoń Grodzisk Mazowiecki. I po kilku latach gry na nizinach, patrzy tylko w górę. Była totalna ruina "Niedzielna porażka z Legią Warszawa przesądziła o degradacji bytomian. Poloniści spadli zasłużenie, bo byli najsłabszym zespołem w ekstraklasie. Od bytomskiej ekipy nikt nie oczekiwał cudów. Wygranie przynajmniej jednego z pięciu ostatnich meczów sezonu nie wydawało się jednak specjalnie wymagającym zadaniem. A właśnie to gwarantowałoby im pozostanie w ekstraklasie. Polonii to jednak przerosło" - tak w maju 2011 roku pisał dziennikarz " " Maciej Blaut. Wówczas Polonia po czterech latach spadła z najwyższej klasy rozgrywkowej. Był to zarazem początek końca klubu, jaki wszyscy znali. Dwukrotny mistrz Polski zaczął mieć coraz większe problemy - przede wszystkim finansowe. W listopadzie 2016 roku sąd zaakceptował wniosek jednego z wierzycieli o upadłość. "Sąd wyznaczył nadzorcę, któremu będzie ujawniony majątek klubu. Jeżeli Polonia nie porozumie się z wierzycielami, klub zostanie postawiony w stan likwidacji" - pisał wówczas portal . Zasłużony klub mógł nawet zniknąć z piłkarskiej mapy Polski. Polonia spadła do III ligi, ale nie wiadomo było, w jakich rozgrywkach będzie występować w sezonie 2017/18. Dziennikarz "Gazety Wyborczej" Paweł Czado - znawca śląskiego futbolu - pytał wprost o najgorszym możliwym scenariuszu, czyli grze w B klasie. Rzeczywistość okazała się nieco łaskawsza. Śląski Związek Piłki Nożnej zgodził się na przystąpienie do czwartoligowych rozgrywek drużyny Bytomskiego Sportu. Spółkę powołano w miejsce zmagającej się z olbrzymimi problemami Polonii Bytom SA. Lata perturbacji sprawiły, że budować trzeba było niemal od zera. Dopiero w listopadzie 2018 roku pojawiła się iskierka nadziei. Prezesem został Sławomir Kamiński. Jeszcze nie wiedział, że w ciągu sześciu lat uda się wyprowadzić klub na prostą. O niełatwej drodze opowiada w rozmowie ze Sport.pl. - Moja przygoda z zarządzaniem tą spółką rozpoczęła się pod koniec 2018 roku od bardzo bolesnej diagnozy. Klub był wówczas w trudnym stanie. Z jednej strony mieliśmy do czynienia z zajęciami komorniczymi i totalną ruiną, jeśli chodzi o infrastrukturę, z drugiej zaś - z przepiękną historią i tradycją. Nie mówię tylko o tym, z czego Polonia była znana w latach 50. i 60. ubiegłego wieku, ale sięgając znacznie wcześniej. To klub blisko 105-letniej historii. Musieliśmy zestawić emocje z rozumem i zastanowić się co i jak w jakiej formule robić dalej - rozpoczyna prezes, tłumacząc że pierwsze decyzje zaczęły zapadać przy wsparciu samorządu. Piękne i trudne miasto Początki nie były łatwe. - Bytom jest pięknym, ale trudnym miastem. Dopiero jak spojrzymy po tych sześciu latach widzimy, że różnica jest kolosalna. Pamiętam grudzień 2018 roku i zajęcie komornicze na 1,3 mln złotych. To był moment, kiedy trzeba było stanąć przed ludźmi i odpowiadać, czy przed świętami będą jakiekolwiek pieniądze - przyznaje Kamiński. Nie ukrywa, że odbudowa klubu nie udałaby się bez wsparcia samorządu. Z jego słów możemy się jednak dowiedzieć ważnej kwestii. O życiu ponad stan w Bytomiu nie ma mowy. - Zaciągamy tylko te zobowiązania, na które nas stać i adekwatnie do tego wydajemy środki. Musieliśmy zbyt wiele nadgonić. Miasto w obszarze samej piłki nożnej w ciągu dwóch ostatnich lat wydało 30 milionów złotych na nowy obiekt - mówi prezes. Dzięki temu Polonia w końcu ma swój dom - dopiero od roku spotkania w roli gospodarza gra na swoim obiekcie. Wcześniej musiała gościć na stadionie pobliskich Szombierek, ale ten nie spełniał wymogów licencyjnych. Prace na stadionie Polonii trwają, ich kolejny etap pochłonie 26 mln złotych. Chodzi o oddanie drugiej trybuny i dokończenie budynku. Obiekt ma w sumie pomieścić ponad 2,2 tys. miejsc. Czy dziś w Bytomiu patrzą do przodu i myślą, co stanie się, gdyby udało się awansować do I ligi? - Kryteria infrastrukturalne zapewne spełnilibyśmy warunkowo - przyznaje Kamiński. - Gramy na sztucznej nawierzchni, która jest dopuszczona w I lidze, ale nie jest ona podgrzewana. Przyznam, że nie do końca widzimy zasadność stosowania podgrzewania przy nawierzchni syntetycznej, ale nie dyskutujemy z tym, bo jest to warunek wynikający z przepisów. Szukamy rozwiązań - mówi prezes. Dodaje, że stadion wymagałby drobnej kosmetyki - chodzi o zwiększenie oświetlenia i dodanie stanowisk pod VAR. Z tym nie powinno być jednak problemu. Zresztą Polonia już w poprzednim sezonie była w strefie barażowej i podchodziła do procesu licencyjnego. - Cholernie nie lubię zapeszać i gdybać. Spokojnie chcę poczekać do końca sezonu i wspierać drużynę w taki sposób, aby ta punktowała w każdym meczu - podkreśla Kamiński. Realia się zmieniają - Polonia mogłaby już funkcjonować w I lidze Prezes Polonii twardo stąpającego po ziemi - także w kwestiach dotyczących długofalowego celu klubu. - Bytomski Sport Polonia Bytom to spółka komunalna, która zarządza trzema sekcjami – piłką nożną, hokejem i koszykówką. Kiedy pyta mnie pan, gdzie chcemy być za 5-10 lat, to biorę też pod uwagę koszykówkę i hokej. Jesteśmy instytucją miejską. Chcielibyśmy być takim organizmem, który szkoli młodzież i sprawia dzieciakom frajdę. Chciałbym, by wyrastali z nich sportowcy, ale przede wszystkim dobrzy ludzie związani z tym miastem. To jest naszą misją. W seniorskim jest tyle zmiennych, że zobaczymy gdzie nas to zaprowadzi. Chcemy wygrywać. Jesteśmy po to, by dawać bytomianom fajne emocje - tłumaczy Kamiński. O klubowych finansach mówi tak: - Mamy łączony budżet na wszystkie trzy sekcje. Nie jesteśmy jeszcze po pełnym cyklu, więc niechętnie chcę zdradzać cyfry dotyczące samej piłki nożnej. Ten rok jest czasem, w którym zapłaciliśmy ostatnie raty z umów, które zawarliśmy między innymi z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych. To było kilkaset tysięcy złotych. Tego typu zaległości już nie ma. Sytuacja została opanowana, a jeśli chodzi o przyszłość, jesteśmy wpisani w wieloletnią prognozę finansową miasta. Finansowani jesteśmy na bieżąco. Przyjęliśmy taką współpracę z miastem Bytom, że tak często raportujemy i wiemy, ile nas każdy kolejny miesiąc będzie kosztował. Drugą stroną medalu są sponsorzy, którzy się pojawiają. Ta druga noga finansowa także pozwala na stabilizację. Totalny koszt trójsekcyjnej Polonii Bytom to kwota około 10 milionów złotych - mówi Kamiński. Na obecny stan rzeczy w Polonii składają się nie tylko kwestie organizacyjne, infrastrukturalne i finansowe. Ważne są sprawy stricte związane ze sportem. Za te odpowiada Tomasz Stefankiewicz. To dyrektor sportowy klubu, który zarazem jest prezesem II ligi. Można go śmiało określić człowiekiem-orkiestrą, który bytomski klub zna jak mało kto. - Jestem wychowankiem Polonii, zaczynałem jako zawodnik w wieku siedmiu lat. Przeszedłem przez wszystkie etapy szkółki, potem byłem pracownikiem działu marketingu, rzecznikiem prasowym. W 2018 roku rozpoczynaliśmy od spalonej ziemi i myślę, że udało nam się odbudować klub. Zaczynaliśmy tak naprawdę od zera w IV lidze, a dziś jesteśmy w II lidze. Stąpamy twardo po ziemi. Świat nie należy do nas, nic się nam nie należy i podchodzimy do wszystkiego bardzo rzetelnie i transparentnie - rozpoczyna w rozmowie ze Sport.pl. Polonia każdą złotówkę ogląda dwa razy i to z każdej strony. - Nie oszukujmy się – w realiach niższych lig wszyscy czekają na oferty bezgotówkowe. Zawodnika bez konieczności zapłaty można pozyskać wtedy, jeśli się dobrze do tego przygotuje. Nie mamy bardzo rozbudowanego działu skautingu. Moja osoba przy udziale Roberta Chwastka i sztabu pozyskuje piłkarzy. Wszystko przygotowane jest pod profil - tłumaczy Stefankiewicz. Dyrektor sportowy zdradza także, że zeszłoroczne początki w II lidze okazały się brutalnym zderzeniem z rzeczywistością. Plany trzeba było zrewidować. - Rok temu jako beniaminek wchodziliśmy do ligi z przekonaniem, że jesteśmy w stanie rozwojem zawodników dobrze funkcjonować w II lidze, nie płacąc przy tym kontraktów na poziomie 10 tysięcy złotych netto. Skończyło się to 16. pozycją w tabeli rundy jesiennej - tłumaczy. Wiosną zespół grał jednak znakomicie - wygrał 10 spotkań, sześć zremisował, przegrał tylko raz. Awansował na szóste miejsce, ale w pierwszym meczu baraży o I ligę uległ KKS Kalisz. Realia się zmieniły i dziś Stefankiewicz wymienia Polonię w gronie zespołów, które mogłyby swobodnie funkcjonować ligę wyżej. O myśleniu krótkowzrocznym nie ma jednak mowy. - Jako dyrektor sportowy muszę patrzeć parę kroków do przodu. Nie może mnie zaskoczyć sytuacja, że awansujemy do wyższej ligi. Okno transferowe będzie determinowane tym jak blisko będziemy I ligi. Szacunek i pokora nakazują, aby nie dzielić skóry na niedźwiedziu, ale moją rola jest planowanie ruchów na 2-3 okna do przodu - zdradza. W Bytomiu nie chcą się rozczarować Patrząc więc w przyszłość - kiedy Polonia ponownie zasili szeregi I ligi, a potem ekstraklasy? - Mamy jasno określoną strategię. W Bytomiu nigdy nie powiemy hasła „Pierwsza liga albo śmierć". Polska zna wiele projektów, które przez takie buńczuczne opowieści zostały spalone. Pracujemy ciężko i wierzymy, że prędzej czy później to nas zaprowadzi wyżej - kwituje Stefankiewicz. Dobrze wie, że tego wymagają też kibice. Ci należą do najwierniejszych w Polsce - tak przynajmniej słyszymy. - Polonia nigdy tych nie straciła. Jest tak zakorzeniona w historii Bytomia, że nawet jakby jej fizycznie nie było, to ona i tak miałaby swoich kibiców. Oni ciągle byli, są i wiem, że będą. Oczywiście, że lepiej kibicuje się kiedy wszystko się składa. Dobrze jest przyjść na mecz, jak drużyna wygrywa. Kibice mogą jeździć po Polsce i być na szczeblu centralnym. Wiemy, że to nie jest maksimum naszych możliwości. Baza jest. Ona zawsze była. Czujemy olbrzymie wsparcie, ale podlegamy też krytyce - tłumaczy prezes Kamiński. - Kibice chcieliby więcej i szybciej, ale wolimy budować wszystko nawet trochę dłużej, ale na stabilnych fundamentach. Tak, aby nie robić czegoś na wyrost. To ma być zdrowy organizm, który ma funkcjonować przez lata, a nie jednorazowa przygoda, która przyniesie kolejne rozczarowania. Sportowo jesteśmy na fali wznoszącej, czujemy ją, ale twardo stąpamy po ziemi. Sezon nie jest jeszcze nawet w połowie, drużyna i sztab robią świetną robotę. Daleki jestem od przypinania komukolwiek – a na pewno sobie – jakichś orderów. Musimy poczekać do końca rozgrywek. Wiemy, że pycha kroczy przed upadkiem, a pokora popłaca - kończy prezes klubu. Pokora przyda się szczególnie w momentach trudniejszych. Czy ten dla bytomian właśnie nadszedł? . W niedzielę przydarzyła się druga - 0:1 na wyjeździe z Chojniczanką Chojnice. Ale nawet ta seria niepowodzeń nie wyrzuciła zespołu z czołówki - w tej chwili jasne jest, że o dwa premiowane awansem do I ligi miejsca walczyć będą wspomniane Pogoń oraz Wieczysta, ale także odradzająca się Polonia.

SOURCE : sport_pl
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS