Home/sports/PiS i Platforma jednym gosem. "Nie daje nam to dobrego swiadectwa"

sports

PiS i Platforma jednym gosem. "Nie daje nam to dobrego swiadectwa"

Jak Polacy podchodza do idei organizacji igrzysk w Warszawie w 2024 lub 2044 roku - Nie daje nam dobrego swiadectwa to ze potrzebujemy bardzo kosztownej imprezy by dokonac kolejnego skoku cywilizacyjnego modernizacyjnego. Ale moze nie jestesmy w stanie inaczej wiec robmy te igrzyska - mowi w rozmowie ze Sport.pl socjolog sportu Radosaw Kossakowski. I zwraca uwage na to jak symboliczne byyby igrzyska odbywajace sie w 100. rocznice Powstania Warszawskiego.

By Dominik Senkowski | October 20, 2024 | sports

Przed zeszłorocznymi wyborami parlamentarnymi prezydent Andrzej Duda ogłosił, że Polska będzie chciała starać się o organizację igrzysk w Warszawie w 2036 roku. Prawie rok później obecny premier Donald Tusk zapowiedział, że podtrzymany zostanie pomysł poprzedników, ale zaproponował nowe daty: 2040 lub 2044. W Sport.pl rozmawiamy z naukowcami i specjalistami z różnych dziedzin, których pytamy o ich zdanie na temat organizacji igrzysk w Warszawie. - Słyszymy od polityków, że brakuje pieniędzy na cele istotne dla społeczeństwa oraz gospodarki. Pieniądze w budżecie są, ale pytanie, czy organizacja igrzysk to wydatek, który chcemy uznać za priorytetowy. A dyskusja o igrzyskach to dyskusja o priorytetach - . Teraz rozmawiamy z socjologiem sportu, dr hab. Radosławem Kossakowskim z Uniwersytetu Gdańskiego. Na dziś to na pewno idea polityków, którzy prześcigają się na tym polu. Pierwszy był prezydent Andrzej Duda, który jeszcze w zeszłym roku zapowiadał igrzyska, ale w 2036. Teraz pojawia się późniejsza data, a ta związana z 2044 kojarzy się także ze stuleciem Powstania Warszawskiego, więc zwłaszcza w stolicy można byłoby to dobrze sprzedać. To piękna rocznica, ale ryzykowny zabieg, bo Międzynarodowy Komitet Olimpijski unika wiązania igrzysk z jakąkolwiek pozasportową sferą, a zwłaszcza polityczną. W polskiej narracji brzmiałoby to jednak dobrze, że po 100 latach od powstania miasto na tyle podniosło się, by zorganizować igrzyska. Perspektywa czasowa pozostaje na tyle odległa, że obecnie każdy polityk może rzucić podobne hasło jak "igrzyska w Warszawie". Oczywiście życząc wszystkim długowieczności, pytanie, czy panowie Tusk i Duda będą za 20 lat na tyle aktywni politycznie, jak dziś? Natomiast społeczny odbiór tego pomysłu jest jeszcze nie do końca sprawdzony. - Mieliśmy podobne przymiarki w Krakowie kilka lat temu, ale społeczeństwo lokalne storpedowało plany organizacji igrzysk. Wyrosła silna kampania przeciwna imprezie, nastawiona na podnoszenie tematyki wysokości kosztów. To był wyraźny sygnał ze strony społecznej. Dziś sytuacja wydaje się ambiwalentna. Perspektywa jest na tyle daleka, że właściwie trudno nam się do tego ustosunkować racjonalnie jako społeczeństwo. Część osób oczywiście krytykuje od początku pomysł igrzysk za 20 lat, ale pojawiają się też głosy wskazujące, że być może znajdziemy się jako kraj już na takim poziomie, który pozwoli nam bez wielkiego obciążenia, przede wszystkim ekonomicznego, zorganizować zawody takiej rangi. - Widzę takie przekonanie, że łatwiej nam będzie się zorganizować pod wpływem konkretnego planu, który będzie - jak w tym przypadku - wokół igrzysk niż postawić na pracę organiczną. Mamy też doświadczenie z Euro 2012. Pojawiły się pewne opóźnienia, ale finalnie wiele prac udało się zakończyć do czasu rozpoczęcia turnieju piłkarskiego albo chwilę później. Aczkolwiek to nie daje nam dobrego świadectwa, że potrzebujemy bardzo kosztownej imprezy, by dokonać kolejnego skoku cywilizacyjnego, modernizacyjnego. Jednak ktoś powie: dobrze, ale może nie jesteśmy w stanie inaczej, więc róbmy te igrzyska? Być może to jest element specyfiki naszej kultury, społeczeństwa, że takie wielkie cele bardziej nas mobilizują. - Francuzi pokazali w tym roku, że można poradzić sobie z igrzyskami, nie wydając największych sum, a dzięki temu także łagodząc ewentualne protesty społeczne. Aczkolwiek to wynikało ze specyfiki kraju, który był już wcześniej w dużej mierze odpowiednio przygotowany do podobnej imprezy. Większość organizatorów igrzysk przestrzeliła z budżetem. W Tokio 2021 aż kilkukrotnie, także z uwagi na pandemię. Krytycy zawsze podnoszą przykład Montrealu 1976 - miasto jeszcze w XXI wieku spłacało długi. Z kolei zwolennicy przypominają, że igrzyska 1984 w Los Angeles skończyły nawet z małym zyskiem. To były pierwsze tak komercyjne igrzyska, gdzie odpowiednio wybrany menedżer znalazł sponsorów, m.in. firmę McDonalds. - Jest w tym trochę racji, bo takie państwa nie liczą się z kosztami finansowymi czy ludzkimi. Z drugiej strony mamy jednak powrót do idei olimpijskiej w państwach demokratycznych. W tym roku zawody odbyły się w Paryżu, za cztery lata mają mieć miejsce w Los Angeles, za osiem w Brisbane. Nie udało się zawłaszczyć tego wydarzenia przedstawicielom państw mniej demokratycznych. Skuteczna na tym polu była także krytyka opinii publicznej dotycząca ekologii. - Akcja mobilizacyjna w Krakowie pokazuje, że jest to możliwe. Nikt nie palił wtedy opon pod krakowskim ratuszem, ale wpływ protestujących był na tyle silny, że udało się zatrzymać plany organizatorów. Dziś internet stanowi scenę działań, mobilizacji w przypadku podobnych akcji. Władza zobaczyła wówczas, że nie ma zgody na jej pomysły. To też pewna zaleta funkcjonowania w demokracji, gdy ludzie mogą sprzeciwić się i wymusić pewne działania lub brak działań ze strony polityków. Przed Euro 2012 pojawiały się protesty ze strony organizacji feministycznych, które wskazywały, że brakuje np. przedszkoli czy żłobków, a pieniądze publiczne mają iść na sportową imprezę głównie dla mężczyzn, którzy będą grali w piłkę i oglądali zawody. Wydźwięk tego sprzeciwu nie był jednak największy, a podobne grupy protestujących będą zawsze, aczkolwiek w skali ogólnokrajowej na pewno trudniej o stworzenie takiego nacisku jak lokalnie w Krakowie, a do tego Warszawa jest bardziej kosmopolityczna. Dziś mocnym argumentem może być zaś pytanie, dlaczego rząd zajmuje się igrzyskami, a nie np. budownictwem społecznym. Obserwujemy, jak palący stał się to problem w ostatnim czasie. - Przemknęły bez większego zainteresowania, choć liczba uczestników i dyscyplin była imponująca. Nie wybrzmiało, że część tych rozgrywek miało status mistrzostw Europy, a inne odbyły się w ramach kwalifikacji do igrzysk olimpijskich w Paryżu. Organizacyjnie podołaliśmy, ale wyzwanie na pewno było dużo mniejsze niż w przypadku Warszawy 2040 czy 2044. Do tego rozgłos jest zupełnie inny - igrzyska europejskie są mniejsze nawet od mistrzostw świata w siatkówce. - Dobrze mogłoby rezonować połączenie sportu z Powstaniem Warszawskim. To byłaby przestrzeń do łączenia historii ze zmianami, jakie zajdą do tego czasu jeszcze w Polsce. 100 lat po powstaniu jesteśmy w stanie zorganizować największą imprezę sportową na świecie. Symbolicznie można tym zagrać idealnie - od miasta zrujnowanego działaniami zbrojnymi do organizatora igrzysk. Tu nie trzeba nawet wielkich firm marketingowych, bo to historia typu samograj. Na zewnątrz moglibyśmy też odciąć się od przekonania, że "w Polsce to nie może się wydarzyć". Zresztą już podczas Euro 2012 to przeżywaliśmy, gdy BBC pokazywało dokument sugerujący, że kibice z polskich stadionów będą wracać w trumnach z uwagi na skalę niebezpieczeństwa, a przecież ostatecznie tak się nie działo. - Igrzyska są straszliwie skomercjalizowane, ale nadal mają idealistyczny rys. Tym bardziej że zaczynamy odczuwać przesyt innymi imprezami sportowymi, a przede wszystkim piłkarskimi. Zbyt wiele spotkań, spada oglądalność meczów piłkarskich. Na igrzyskach rozgrywanych co cztery lata obserwujemy dyscypliny, których nie śledzimy na co dzień, jak np. wioślarstwo, wspinaczka czy kajakarstwo. To sprawia, że igrzyska są prawdziwym świętem, nie przejadły się tak jak futbol, który moim zdaniem powoli staje się mało zjadliwy.

SOURCE : sport_pl
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS