Blogs
Home/sports/"Nieudacznik". Dlaczego NBA nie kocha Donalda Trumpa

sports

"Nieudacznik". Dlaczego NBA nie kocha Donalda Trumpa

"Wybor jest dla mnie jasny" - pisa LeBron James przed wyborami. Kamala Harris miaa olbrzymie wsparcie w swiecie NBA ale nie zostanie nowym prezydentem USA. Dlaczego Donald Trump nie jest kochany w swiecie koszykowki i nazywany "nieudacznikiem"

November 06, 2024 | sports

"Wybór jest dla mnie jasny" - pisał LeBron James przed wyborami. Kamala Harris miała olbrzymie wsparcie w świecie NBA, ale nie zostanie nowym prezydentem USA. Dlaczego Donald Trump nie jest kochany w świecie koszykówki i nazywany "nieudacznikiem"? W tym artykule dowiesz się o: Wszystko wskazuje na to, że Donald Trump zostanie nowym-starym prezydentem Stanów Zjednoczonych i wprowadzi się ponownie do Białego Domu po czteroletniej przerwie. Chociaż Amerykanie nie przedstawili jeszcze oficjalnych wyników elekcji, to kandydatowi Republikanów niewiele brakuje do zdobycia 270 głosów elektorskich. O ile Donald Trump w tegorocznej kampanii miał olbrzymie wsparcie świata sportów walki , o tyle Kamala Harris mogła liczyć na głosy ze środowiska NBA . "Kiedy myślę o moich dzieciach i mojej rodzinie oraz o tym, jak będą dorastać, wybór jest dla mnie jasny. Głosujcie na Kamalę Harris" - napisał ledwie parę dni temu LeBron James , jeden z najlepszych koszykarzy w dziejach amerykańskiej ligi. Na wiecach Demokratów często występował też Magic Johnson , kolejna z legend koszykówki. - Czarni mężczyźni muszą zrozumieć, że Donald Trump nie dotrzymał obietnic, które złożył naszej społeczności - przekonywał 65-latek, który na początku lat 90. przerwał karierę po tym, jak wykryto u niego zakażenie wirusem HIV. ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Szczególna data. Żona Wasilewskiego pokazała wspólne zdjęcia To było strategiczne działanie. Demokraci wiedzieli, że aby pokonać Trumpa muszą zdobyć jak najwięcej głosów wśród mniejszości, stąd mobilizowanie czarnoskórych i latynoskich. Z kolei kandydat Republikanów podgrzewał język debaty i twierdził, że imigranci "zatruwają krew Stanów Zjednoczonych". Chociaż wielu uznało wypowiedzi 78-latka za rasistowskie, to najwidoczniej trafiły one na bardziej podatny grunt. Donald Trump najpewniej w styczniu wprowadzi się do Białego Domu i nie będzie rozpaczał z braku poparcia w środowisku NBA. W przeszłości LeBron James miał już na pieńku z politykiem Republikanów i nazwał go "nieudacznikiem". Miało to miejsce tuż po tym, jak drużyna Golden State Warriors wygrała rozgrywki i nie była zainteresowana tradycyjnym odwiedzeniem Białego Domu właśnie ze względu na urzędującego prezydenta. Po decyzji klubu z San Francisco, Trump wycofał zaproszenie i skrytykował Warriors. "Wizyta w Białym Domu jest uważana za wielki zaszczyt dla drużyny mistrzowskiej. Stephen Curry się waha, dlatego zaproszenie zostaje wycofane" - brzmiał komunikat prezydenta USA. "Ty nieudaczniku! Stephen Curry ogłosił już, że się do ciebie nie wybiera, więc nagle nie ma zaproszenia. Wizyta w Białym Domu była honorem do momentu, w którym się w nim pojawiłeś" - odpowiedział później James głowie państwa. Spór Donalda Trumpa z najlepszymi koszykarzami NBA sięga czasów kampanii Black Lives Matter. Politykowi nie podobał się fakt, że sportowcy klękają na znak protestu podczas odgrywania hymnu państwowego. - To haniebne - powiedział Republikanin w jednym z wywiadów i zdradził, że z tego powodu przestał oglądać mecze NBA. - Nie sądzę, aby społeczność koszykarska była smutna ze względu na to, że straciła takiego widza - odgryzł się od razu LeBron James. Stephen Curry , który jako pierwszy powątpiewał w sens wyprawy do Białego Domu i mówił o konieczności walki z rasizmem w Stanach Zjednoczonych, dziękował później koledze z parkietu za wsparcie. - To jednoznaczne oświadczenie. Odważne, bo głos zabrał gość, który ma tyle do stracenia. Wszyscy musimy być zjednoczeni - mówił Curry, nawiązując m.in. do walki z rasizmem i krytykując politykę Trumpa. - Nie chcę być oklaskiwany za osiągnięcia na boisku przez kogoś, kto moim zdaniem nie szanuje większości Amerykanów w tym kraju - dodawał później czterokrotny mistrz najlepszej ligi na świecie. Poparcie okazało mu też Stowarzyszenie Koszykarzy NBA, które w specjalnym oświadczeniu podkreśliło, że broni praw graczy do "korzystania z wolności słowa przed tymi, którzy chcieliby ją stłumić". "Celebrowanie wolności słowa - a nie jej potępienie - jest tym, co naprawdę czyni Stany Zjednoczone wspaniałymi" - napisano w oświadczeniu stowarzyszenia koszykarzy i chociaż nazwisko Trumpa w nim nie padło, to aluzja do urzędującego prezydenta była jasna. Niedawno rozpoczął się nowy sezon NBA. Czy koszykarze zwycięskiej drużyny na wiosnę zdecydują się odwiedzić Biały Dom, w którym gospodarzem będzie Trump? Czas pokaże. Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty

SOURCE : sportowefakty
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS