Home/sports/Dwie piki meczowe nie wystarczyy. Londynska "zmora" Swiatek wscieka zesza z kortu

sports

Dwie piki meczowe nie wystarczyy. Londynska "zmora" Swiatek wscieka zesza z kortu

Julia Putincewa mimo pokonania w Wimbledonie Igi Swiatek od czerwca nie awansowaa do zadnego cwiercfinau w imprezach WTA. A potrzebuje punktow bo walczy o rozstawienie w Australian Open. W Ningbo wreszcie nastapi przeom w piatek walczya o pofina z Daria Kasatkina. I w tie-breaku trzeciego seta miaa dwie kolejne piki meczowe rywalka bya juz u kresu si. A jednak przegraa choc niemal w kazdej statystyce bya lepsza. Kasatkina zas przy okazji pobia rekord dekady w ciekawej statystyce WTA oddajacej jej mozliwosci.

October 18, 2024 | sports

Julia Putincewa, mimo pokonania w Wimbledonie Igi Świątek, od czerwca nie awansowała do żadnego ćwierćfinału w imprezach WTA. A potrzebuje punktów, bo walczy o rozstawienie w Australian Open. W Ningbo wreszcie nastąpił przełom, w piątek walczyła o półfinał z Darią Kasatkiną. I w tie-breaku trzeciego seta miała dwie kolejne piłki meczowe, rywalka była już u kresu sił. A jednak przegrała, choć niemal w każdej statystyce była lepsza. Kasatkina zaś przy okazji pobiła rekord dekady w ciekawej statystyce WTA, oddającej jej możliwości. Putincewa ma "to coś", co w teorii mogłoby dać jej nawet miejsce w czołowej dziesiątce świata, ale jest zbyt rozchwiana emocjonalnie i do ścisłej czołówki wciąż jej daleko. A potrafi grać z najlepszymi: w Madrycie pokonała Qinwen Zheng (a później... Darię Kasatkinę ), w Wimbledonie Igę Świątek , w Cincinnati Coco Gauff , wreszcie w Pekinie wygrała seta z bezradną Aryną Sabalenką 6:1, w drugim prowadziła 4:3 i miała break pointa na 5:3. Przegrała tego gema, przestała normalnie funkcjonować, oddała także osiem kolejnych gemów rywalce . A w piątek nie potrafiła doprowadzić sprawy do końca w niezwykle istotnym dla niej spotkaniu, ponownie z Darią Kasatkiną , którą w Hiszpanii już pokonała. Putincewa najwyżej w karierze była 27. - siedem lat temu. Wiele razy zbliżała się do tej pozycji, teraz też znalazła się blisko, nawet bardzo. Pokonanie Rosjanki gwarantowało jej awans na owo 27. miejsce na liście WTA, wyżej mogłaby być w przypadku porażki Karoliny Muchovej . A do końca sezonu już żadnych punktów nie broni, może się tylko poprawić. No i zyskałaby już gwarancję rozstawienia w Australian Open. Obie zagrały spotkanie wyniszczające, fizyczne, a jednocześnie - pełne błędów. Pierwszego seta Kasatkina wygrała 6:4, po blisko godzinnej walce, mimo, że przegrywała już 1:4. Miała sporo szczęścia, w gemach, w których przełamywała Kazaszkę, rywalka miała sytuacje na podwyższenie prowadzenia. A nie dała rady. Tylko że w drugiej partii Putincewa była już wyraźnie lepsza, skuteczniejsza. A fatalne statystyki Kasatkiny , liczne niewymuszone błędy, ale i problemy serwisowe, nie dawały większej nadziei na skuteczną końcówkę. Co więc się zmieniło? Putincewa też zaczęła popełniać błędy, znów nie wytrzymała meczu mentalnie. Rosjanka, zapytana po spotkaniu, jeszcze na korcie, o tę końcówkę spotkania, odpowiedziała prosto: "Nie wiem, pewnie głowa zdecydowała". Bo Putincewa zdobyła w tym meczu więcej punktów, miała większą skuteczność returnu, pierwszego i drugiego podania, więcej winnerów, mniej podwójnych błędów, więcej breaków. I... przegrała. Końcówka tego spotkania była bowiem kuriozalna. Wyrzucając prostą piłkę w aut, Kasatkina przegrywała 4:5, popełniła 47. niewymuszony błąd. Za chwilę znów nie trafiła, Putincewa wygrywała 6:4, miała meczbola przy swoim podaniu. Nie wykorzystała okazji, return rywalki sama posłała w aut. A przy drugiej szansie sama była pasywna, więc Kasatkina ten fakt wykorzystała. Zrobiło się 6:6, trzeba było zmienić strony. I to nie pomogło Putincewej. Miała przewagę sytuacyjną w kolejnej akcji, a niewybaczalnie zepsuła okazję. Za chwilę zaś kapitalna defensywa Kasatkiny sprawiła, że mecz się zakończył - dwa razy posłała piłkę w linie, drugiej odpowiedzi już nie było. Wściekła Putincewa pytała jeszcze swojego trenera, czy warto brać challenge, dostała negatywną odpowiedź. Co tylko jeszcze bardziej ją zdenerwowało. Kasatkina wygrała więc 6:4, 1:6, 7:6(6), co oznacza, że jest "królową pięćsetek". W przenośni i dosłownie - jak zauważył serwis OptaAce, od 2015 roku żadna zawodniczka w tourze nie wygrała większej liczby spotkań w sezonie w zawodach rangi WTA 500. Ona sama ma ich już 23 - dwa w Ningbo (półfinał), trzy w Seulu (finał), pięć w Eastbourne (tytuł), jedno w Berlinie (druga runda), cztery w Charlestone (finał), cztery w Abu Zabi (finał), dwa w Adelajdzie (finał, dwa mecze z Siegemund i Pegulą wygrała walkowerami) i dwa w Brisbane (ćwierćfinał). A został jeszcze turniej w Tokio - tam też się zgłosiła. Skąd taka skuteczność w imprezach tej rangi, a znacznie gorsza w WTA 1000 (10 zwycięstw, 11 porażek, bez choćby jednego ćwierćfinału)? Bo te mniejsze imprezy omijają zwykle największe gwiazdy, Iga Świątek w tym sezonie zagrała w tylko jednym klasycznym turnieju WTA 500 - w Stuttgarcie. Drugim formalnie o tej randze jest United Cup, ale to zupełnie inny profil zawodów. W rankingu WTA live Kasatkina znów jest w czołowej dziesiątce, pierwszy raz od zeszłego lata. Możliwe, że zadomowi się tu na dłużej. O finał zagra w sobotę z Paulą Badosą bądź Beatriz Haddad Maią . Korzystanie z portalu oznacza akceptację Regulaminu . Prywatność . Copyright by INTERIA.PL 1999 - 2024 . Wszystkie prawa zastrzeżone.

SOURCE : interiasport
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS