Dorota Brejza stanea przed komisja ds. Pegasusa. Grzmi o "degeneracji panstwa"

Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu Dorota Brejza przekazała, że skala inwigilacji Krzysztofa Brejzy była "przepotężna". — Z telefonu mojego męża ściągnięto 85 tys. wiadomości tekstowych. Za każdą z tych wiadomości tekstowych stała również jego lokalizacja. Wiadomości tekstowe były zaciągnięte wstecz, zatem służby specjalne potrafiły odtworzyć, gdzie był przez cały ten czas — powiedziała. Zobacz także: Spór o ambasadorów. Ostra reakcja Pawła Kowala. "Niech prezydent nie robi jaj" Prawniczka wskazała również, że historia użycia Pegasusa przeciwko jej mężowi "to klarowny przypadek, do jakiej degeneracji doprowadzono państwo". Dorota Brejza o początku inwigilacji. Chodzi o publikacje TVP Przewodnicząca Magdalena Sroka zapytała świadka, kiedy dokładnie w jakich okolicznościach, kiedy wraz z mężem dowiedzieli się o kontroli operacyjnej, która została użyta w stosunku do Krzysztofa Brejzy. — O tym, że doszło do przełamania zabezpieczeń telefonu mojego męża dowiedzieliśmy się w sierpniu 2019 r., gdy Samuel Pereira na portalu TVP Info opublikował pochodzące z telefonu mojego męża komunikaty — powiedziała Brejza. Przeczytaj: Paweł Kowal reaguje na tekst Onetu. "To się w głowie nie mieści" Dorota Brejza przekazała, że zainfekowanie Pegasusem podlegało ewolucji. Początkowo wymagało interakcji ze strony użytkownika. — Można było zainfekować telefon przez profilowane wiadomości, czyli np. wiadomości pochodzące z osób, z którymi przed chwilą rozmawiał. One nie wzbudzały podejrzeń , ponieważ podsyłano np. sfałszowane analizy wyborcze — dodała.