Blogs
Home/science/Caa prawda o przemysowej hodowli ososia. "Jedyny jakiego bym zjad jest zrobiony ze skrobi i maki ryzowej"

science

Caa prawda o przemysowej hodowli ososia. "Jedyny jakiego bym zjad jest zrobiony ze skrobi i maki ryzowej"

Mowi sie ze hodowla ososia na farmach jest "zrownowazona". Nic bardziej mylnego. U wybrzezy Szkocji a takze w Norwegii narasta przeciw hodowcom bunt bo farmy zanieczyszczaja okolice i szkodza dzikim rybom. Podczas gdy jeden naukowiec wypowiedzia wojne przemysowej hodowli ososia jego koledzy staraja sie znalezc sposoby na najwieksze wyzwania branzy.

August 30, 2024 | science

— Muszę uważać, żeby nikt mnie nie rozpoznał — szepce do mnie Don Staniford parząc kawę na turystycznej kuchence. 52-latek o szerokich ramionach, pewnym siebie spojrzeniu i kręconej grzywie stoi na dalekim od cywilizacji parkingu gdzieś na zachodnim wybrzeżu Szkocji. Zsuwa na czoło czapkę z daszkiem, upycha pod nią włosy i zakłada kaptur. Patrzy wymownie w dół na swoje sandały i szorty w karaibski wzór. — Dlatego przebrałem się za niemieckiego turystę — mówi. Staniford jest naukowcem i specjalistą od ochrony środowiska. Od 20 lat sypie piach w szprychy wartego miliardy euro przemysłu: hodowli łososia . W swoim dorobku ma niezliczone demonstracje przed przetwórniami rybnymi i loty dronami nad punktami hodowli . Potępiał branżę w filmie dokumentalnym " Seaspiracy " (co można przetłumaczyć jako "morska konspiracja" — red.), dostępnym na serwisie Netflix. Tutaj — w Loch Linnhe, fiordzie położonym trzy godziny jazdy na północny zachód od Glasgow — planuje kolejny atak . — Chcę doprowadzić branżę do upadku — mówi. Aby to zrobić, musi sprawić, by związany z nią "horror" stał się widoczny. W ciągu najbliższych dziesięciu dni Brytyjczyk pokona ponad 500 km wzdłuż plaż i klifów Szkocji. O świcie będzie podpływał kajakiem do farm łososia . Wejdzie na teren niektórych z nich, aby wcisnąć swoją kamerę na wysuwanym pałąku do klatek, w których znajdują się ryby. Jego cel: pokazać warunki, w jakich żyją łososie hodowlane. Lub raczej: jak umierają — dodaje bez ogródek naukowiec. "Skuteczniej zwalczać wszy morskie" Staniford pracuje pod przykrywką, ponieważ jego działania już wpędziły go w kłopoty. Norweska firma Mowi, największy producent łososia na świecie, złożyła przeciwko niemu pozew , aby zabronić mu zbliżania się do własnych farm. Firma nie chciała skomentować dla nas toczącego się postępowania. "Horrorem" dla Staniforda są niezliczone sieci na planie koła o średnicy 50 m i głębokości do 25 m pełne łososi, których liczby sięgają setek tysięcy. Dla niego i innych ekologów podwodne klatki symbolizują nie nowoczesną hodowlę, ale pasożyty i chore zwierzęta, a także leki i odpady , które bez przeszkód dostają się z nich do morza, zagrażając dzikim łososiom. Warto zwrócić uwagę, że farmy nie tylko produkują ryby, ale także je konsumują. Co czwarta ryba złowiona na świecie kończy jako mączka rybna wykorzystywana w karmieniu kolejnych pokoleń ryb w klatkach. Łosoś to morski sznycel. Sami Niemcy zjadają ok. 400 tys. ton tej ryby rocznie. Większość z nich pochodzi z akwakultur w Norwegii, ale coraz częściej można spotkać również ryby ze Szkocji. Rok temu łosoś stał się jednym z najważniejszych towarów eksportowych Wielkiej Brytanii . Niedawno szkocki rząd ogłosił plany znacznego zwiększenia produkcji przy jednoczesnej "większej dbałości o ochronę środowiska". Niemcy zmienili hiszpański cud w umierający raj. "Zawsze mam ochotę tu płakać. Tak musi wyglądać koniec świata" W przyszłym roku w Loch Linnhe może powstać największa w kraju farma łososia. Będzie produkować 8 tys. ton ryb rocznie, czyli trzy razy więcej niż przeciętna farma . Według Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO), w 2030 r. dwie na trzy ryby będą pochodzić z farm . Jednym z powodów jest fakt, że w niektórych morzach zabraknie dzikich ryb. Tymczasem branża znajduje się pod coraz większą presją. Wśród mieszkańców fiordów rośnie opór: obawiają się o unikalną przyrodę swoich małych ojczyzn i wpływy z turystyki. W końcu farmy łososia to tak naprawdę hodowla fabryczna pod wodą. Zbyt wiele zwierząt na zbyt małej przestrzeni, co wiąże się z infekcjami, a te – z innymi związkami chemicznymi , które trafiają do środowiska. W Szkocji i na innych obszarach przybrzeżnych organizacje regionalne i międzynarodowe wzywają do bojkotu nowych farm. Niedaleko Loch Linnhe taki opór się opłacił. Planowana hodowla nie powstała. Naukowcy i przedsiębiorcy szukają więc nowych sposobów na zaspokojenie popytu na łososia. Niektórzy pracują nad rozwiązaniem problemów związanych z odpadami i chorobami. Wspomniana już firma Mowi twierdzi, że chce " skuteczniej zwalczać wszy morskie " (to pasożyty żerujące na łososiach — red.). Inni z kolei widzą tylko jedno wyjście: łosoś musi opuścić klatki. "Takiej liczby martwych ryb jeszcze nie widziałem" Kilka dni po naszym pierwszym spotkaniu Don Staniford znowu się odzywa. Tym razem z Isle of Skye, cztery godziny jazdy wzdłuż zachodniego wybrzeża Szkocji od punktu, w którym spotkałam go wcześniej. Przed chwilą przeleciał dronem nad sieciami jednej z farm. — Takiej liczby martwych ryb jeszcze nie widziałem — mówi. Na zdjęciach widać mężczyzn na łodzi; wyławiają z jednej z sieci martwe ryby. Wypełniają nimi po brzegi z tuzin pojemników. Brytyjska organizacja ekologiczna Wildfish poinformowała niedawno, że tylko w pierwszej połowie 2023 r. w szkockich hodowlach zginęło 4,6 mln łososi. Wiele z nich było zarażonych wszami morskimi. N a farmach, gdzie ryby są stłoczone pasożyty mają ułatwione zadanie. - Ryby zombie — tak Staniford nazywa zwierzęta z otwartymi ranami wygryzionymi przez te pasożyty. Ponadto wszy morskie nie mają problemu z prześlizgnięciem się przez oczka sieci. W ten sposób atakują również dzikiego łososia. Przynajmniej według jednego badania prawie połowa dzikich ryb, które przepływają w pobliżu farm umiera wcześniej . Dzisiejsze jabłka straciły swoje właściwości? Ekspert: fiksacja na aspekcie wizualnym zrobiła swoje Sekretne życie łososi Łosoś spędza prawie całe swoje życie w ruchu. Tysiące ryb wykluwa się w górnym biegu rzek i płynie setki kilometrów ku morzu, kiedy są jeszcze niewiele większe od ludzkiej dłoni. Międzyczasie muszą przestawić się z życia w słodkiej na słoną wodę; odpowiada za to złożony proces, który zmienia cały metabolizm ryby. Po osiągnięciu pełnej dojrzałości łososie żyją przez kilka lat na otwartym morzu, zanim powrócą do swojej macierzystej rzeki na tarło. Mieszkańcy fiordów zaczęli używać pływających klatek do hodowli łososia atlantyckiego na tej granicy między słoną a słodką wodą już w latach 60. ub. w. Obecnie w akwakulturach na całym świecie produkuje się prawie tyle samo ryb, ile odławia z oceanów i innych wód . W jaki sposób branża ta może stać się bardziej zrównoważona, można zobaczyć w laboratoriach Szkockiego Stowarzyszenia Badań nad Morzem (SAMS) nad brzegiem Loch Linnhe. Przyszłość nazywa się Alitta virens i jest morskim bezkręgowcem o grubości kciuka i nawet 80 cm długości . Robak ten żyje na dnie fiordów, gdzie żywi się odchodami ryb. W laboratorium wykazano, że może również trawić niektóre z hodowlanych odpadów. Alitta virens może więc pomóc w ich utylizacji, o ile będą zbierane zamiast trafiać bezpośrednio do morza. Łosoś, białko bardziej "zielone" niż wołowina Rozwiązuje to dwa problemy: robaki, objadając się odpadami jednocześnie je eliminują. Przy okazji same też mogą być przetworzone na żywność; w ten sposób zastąpiłyby mączkę rybną. Do przetworzenia odpadów produkowanych w przeciętnym zakładzie w ciągu roku potrzeba około 200 ton tych robaków. W laboratorium SAMS widać, co to oznacza: palety pełne Alitta virens są ułożone niemal pod sufit. — Chcemy opracować całe fabryki robaków — wyjaśnia Adam Hughes, kierownik projektu w Stowarzyszeniu. Jego koledzy próbują znaleźć sposób na wszy morskie. Pracują nad metodą, która wykorzystuje różne dane do wczesnego wykrywania tych pasożytów i łatwiejszego ich eliminowania — nie tylko wówczas, gdy są już w pełni rozwinięte, jak to miało miejsce do tej pory. Wtedy często jest już za późno. Trucizna, w której podajemy jedzenie. "Efekty neurotoksyczne są bezdyskusyjne" — Jeśli hodowla łososia ma się nadal rozwijać, musimy znaleźć nowe sposoby — mówi Hughes stojąc pod bramą swojego instytutu. Ekolog morski w rozmowie ostrożnie dobiera słowa, bo doskonale wie o kontrowersjach wokół branży. Dla niego łosoś to bardziej oszczędny sposób produkcji białka zwierzęcego: do wyprodukowania kilograma wołowiny potrzeba średnio cztery razy więcej energii niż do wyprodukowania kilograma ryby . Jeśli dodamy do tego zużycie wody i ziemi, ślad węglowy bydła jest średnio sześciokrotnie większy. Ponadto, jak podkreśla Hughes, farmy łososia są ważnym pracodawcą w Szkocji. Dopóki jednak farmy znajdują się w morzu, dopóty zagrażają naturze. Zapobiec temu można tylko przenosząc hodowlę na ląd. Na całym świecie, w tym w USA, Chinach (a nawet Szwajcarii!) istnieją hale, w których pływają ryby. Za tymi eksperymentami nie kryje się jednak altruizm: nadzieja jest taka, że w zamkniętej hodowli lepiej można kontrolować warunki, a patogeny będą trzymały się z dala od ryb . Jeśli się udadzą, to można spodziewać się większej liczby hodowli z dala od wybrzeży. Najpierw firmy muszą pokonać ogromne wyzwania. Jednym z nich jest fakt, że hodowle takie muszą obyć się bez słonej wody, chociaż mówimy o rybach, które spędzają w nich większość życia. Niestety, słona woda jest bezlitosna dla wytworów człowieka: instalacje zatykają się, szybko korodują, a powstałe w nich osady ściekowe muszą być poddawane kosztownej obróbce zanim wykorzysta się je np. jako nawóz. Co więcej hodowla w zbiornikach ma jeszcze tę wadę, że zamknięte w nich populacje są bardziej wrażliwe: nawet niewielkie zanieczyszczenie powoduje, że wiele ryb umiera raz za razem . Chemik rozprawia się z mitami o żywieniu. "Ludzie bardziej boją się konserwantów niż groźnych zarazków. To absurd!" Osobną kwestią jest zużycie energii: ponieważ w takiej hodowli stale przemieszczane i filtrowane są ogromne ilości wody, toteż proporcjonalne są rachunki za prąd. Z tego powodu wiele z pionierskich farm tego typu już nie istnieje. Ostał się za to zakład w Lostallo w południowej Szwajcarii, gdzie firma "Pure Alpine Salmon" jakoś zdołała przeciwstawić się przeciwnościom ekonomicznym. Produkuje ona 320 tys. ryb rocznie kosztujących — bagatela — 38 euro (ok. 170 zł) za kilogram. Nie zmienia to faktu, że luksusowe łososie nadal jedzą mączkę rybną. A Don Staniford? Mówi jasno: "Nie ma dobrego sposobu na ulepszenie złej rzeczy". Jego zdaniem nawet znaki jakości, takie jak ASC [certyfikat przyznawany przez organizację Aquaculture Stewardship Council, potwierdzający, że hodowla łososia odbywa się w zrównoważony sposób — przyp. red.] niewiele by zmieniły. Uważa, że umieszczanie drapieżnych ryb, które w naturze migrują tysiące kilometrów w zbiornikach za "torturę", a ich karmienie nazywa "marnowaniem zasobów". Jedynym łososiem, którego by zjadł, jest łosoś wegański — zrobiony ze skrobi i mąki ryżowej .

SOURCE : wiadomosci
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS