Woda odciea te miejscowosc od swiata. Ocalali mowia o kulisach powodzi

Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu W nocy z soboty na niedzielę pani Marta była gotowa jechać samochodem na Dolny Śląsk, żeby szukać swoich najbliższych. Wcześniej zamieściła poruszający wpis w mediach społecznościowych, w którym zapytała o sytuacje w Radochowie. Pani Marcie udało się uzyskać zdawkową informację, że jej mama, siostra i szwagier uciekli do sąsiadów, a "woda chyba tam nie dotarła". To było jednak za mało — opisuje serwis Gazeta.pl. Przeczytaj także: Dramat w Głuchołazach. Mieszkańcy są wstrząśnięci. "Zabrakło tygodnia" Dramatyczna relacja ocalałych z powodzi w Radochowie. "Odcięci i zalani" Po wielu godzinach kobiecie udało się dodzwonić do najbliższych. — Udało się przez chwilę porozmawiać, bo się wspięli w góry i czeski zasięg złapali. Odcięci, zalani, ich dom stoi, ale połowa domów sąsiadów powalona — podkreśliła w rozmowie z serwisem. — Widzieli cztery dryfujące ciała, ale o tym nie mówią w TV. Teraz nie mają wody, prądu, telefonu. Ale są wszyscy cali, mama w kryzysie psychicznym. W życiu nie słyszałam, żeby szwagier głośno płakał, serce pęka — dodała pani Marta. Informacja o dryfujących ciałach nie została potwierdzona przez władze. Śledź relację: Uszkodzony wał na Nysie, woda zalewa miasto. Helikoptery w akcji [RELACJA NA ŻYWO]