Przerazajaca skala zniszczen. "Powiem cos niepopularnego"

Polska wciąż walczy z powodziami. Premier Donald Tusk od kilku dni odwiedza miejscowości najbardziej zniszczone przez powódź na południu Polski W takich sytuacjach, jak potężne powodzie, które po kilka metrów przekraczają stany alarmowe, zawsze będą pewne szkody. Proszę zauważyć, że nie tylko my mamy taki problem, ale również tak bogate kraje, jak Niemcy, Austria, Czechy — uważa ekspert Hydrolog wskazuje jednak, co się powinno zmienić, by w przyszłości Polska nie musiała mierzyć się z tak wielkimi konsekwencjami popowodziowymi Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu Polska wciąż walczy z powodziami. Premier Donald Tusk od kilku dni odwiedza miejscowości najbardziej zniszczone przez powódź na południu Polski. Pojawił się m.in. Kłodzku, gdzie mieszkańcy i służby walczą ze skutkami kataklizmu. Szef rządu wchodził do domów poszkodowanych żywiołem, gdzie na własne oczy mógł zobaczyć skalę zniszczeń . Przetaczająca się od kilku dni przez południową Polskę fala powodziowa spowodowała ogromne zniszczenia oraz doprowadziła do śmierci siedmiu osób. Z żywiołem walczą też inne kraje w regionie: Czechy, Niemcy, Rumunia, Mołdawia czy Austria. Czy Polska może się zabezpieczyć przed powodziami? Ekspert nie ma wątpliwości Zapytaliśmy eksperta, czy wyciągając wnioski z powodzi w 1997 r. i 2010 r. mogliśmy jako kraj lepiej przygotować się do tego kataklizmu. — Uważam, że jako kraj absolutnie odrobiliśmy lekcję z 1997 r. Proszę zobaczyć, że obecnie woda właściwie przechodzi przez Opole, Kędzierzyn-Koźle, Racibórz. Obecnie ta kulminacja, która jest we Wrocławiu, jest bardzo wydłużona w czasie i znacznie obniżona dzięki działaniu zbiornika w Raciborzu. Oczywiście temu towarzyszyły duże sprzeciwy ekologów i innych, żeby tego nie robić lub na przykład nie modernizować zbiornika Nysa — ocenia dr inż. Ryszard Kosierb z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej Państwowego Instytutu Badawczego. Dowodził akcją ratowniczą podczas "powodzi tysiąclecia". Teraz przewiduje, co się stanie — Dodatkowo zostały poprawione warunki przepływu w Opolu, bo został wykonany kanał Ulgi. Co więcej, we Wrocławiu zmodernizowano system i został zwiększony przelew do Widawy. Nie można powiedzieć, że nic nie zostało zrobione, bo te wszystkie działania dają teraz wymierne efekty. Dziś to daje oszczędności na poziomie miliardów złotych. Zbiornik w Raciborzu ratuje wszystkie miasta, które są poniżej, na czele z Wrocławiem — zauważa pracownik wrocławskiego PIB. Hydrolog zgadza się jednak, że ciągle są elementy, które wymagają poprawy. — To na przykład zwiększenie kosztów na utrzymanie obiektów hydrotechnicznych, międzywala i wałów. W ostatnich latach dosyć dużo na te rzeczy się przeznacza, ale właśnie obwarowania powinny być bardzo dobrze utrzymane, monitorowane, a międzywala powinny być oczyszczone — zastrzega. "Przed żadną powodzią nie są się w pełni zabezpieczyć" W rozmowie z Onetem ekspert zwraca też uwagę na jeden błąd, który niezmiennie od "powodzi tysiąclecia" jest w Polsce powtarzany. — Proszę zauważyć, że po powodzi w 1997 r. nadal zabudowuje się tereny zalewowe. Ludzie dalej tam budują normalnie obiekty. My po powodzi w 1997 r. na Dolnym Śląsku wykupiliśmy całą miejscowość Pilce. Inaczej dziś byłaby w całości zalana, a mieszkańcy by bardzo ucierpieli. Tam jest przygotowany zbiornik Kamieniec Ząbkowicki — wskazuje. Przeczytaj więcej: Dramatyczna walka o Nysę. Kuriozalne zachowanie mieszkańców. Sieć obiegło zdjęcie — Jednak to infrastruktura musi być dobrze utrzymana. Zbiorniki retencyjne muszą być dobrze utrzymane, muszą być suche oraz musi być odpowiednie zagospodarowanie terenów zalewowych. To nie mogą być parki, czy inne zakrzaczenia, które utrudniają przepływ. Tak samo wały muszą być utrzymane i pielęgnowane. Trzeba większą uwagę poświęcać tym obiektom — dodaje. Pracownik Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej Państwowego Instytutu Badawczego nie ma wątpliwości, że "tak naprawdę przed żadną powodzią nie są się w pełni zabezpieczyć". — W takich sytuacjach, jak potężne powodzie, które po kilka metrów przekraczają stany alarmowe, zawsze będą pewne szkody. Proszę zauważyć, że nie tylko my mamy taki problem, ale również tak bogate kraje, jak Niemcy, Austria, Czechy — wylicza. — Musimy działać, tak, jak działamy do tej pory, tylko potrzeba większej konsekwencji. Musimy utrzymywać w odpowiednim stanie technicznym obiekty hydrologiczne. Dobrze by było, byśmy budowali więcej kanałów, czy polderów. Bardzo ważne jest odpowiednie zagospodarowanie przestrzenne — dodaje. Dramat w Głuchołazach. Mieszkańcy są wstrząśnięci. "Zabrakło tygodnia" — Ważne jest, byśmy działali na tyle sprawnie, by odpowiednio wcześnie ewakuować ludność. Przede wszystkim w takich sytuacjach najważniejszy jest człowiek. Powinny być odpowiednie dodatkowe ujęcia wody, niezależnie od tego niezalewane, żeby ludzie mogli normalnie ją czerpać. Nie możemy zapominać, że w tym aspekcie woda w rzece jest niekorzystna, ponieważ płyną tam różne zanieczyszczenia — zapewnia ekspert. Dlaczego powódź zalewa domy i mieszkania? "Powiem coś niepopularnego" Doktor inż. Kosierb zwraca też uwagę, że obecna sytuacja powodziowa powinna być asumptem do zmian prawnych i zmiany myślenia mieszkańców zagrożonych terenów. — Na pewno ta obecna sytuacja powodziowa, może być pewnym wskazaniem dla rządzących, że jakieś zmiany prawne, czy nowe regulacje, należy wprowadzić, by w przyszłości lepiej przygotować się na tego typu zagrożenia i usprawnić system ochrony przeciwpowodziowej i działań operacyjnych — uważa. PRZECZYTAJ: Przerażające nagrania z Dolnego Śląska. "Lądek-Zdrój zniszczony, nie ma go" — Myślę, że ludzie też muszą mieć taką świadomość społeczną, że jeżeli dostaną odszkodowanie od państwa to i tak nie rozwiązuje problemu. Powiem coś mało popularnego, ale uważam, że mieszkańcy zagrożonych terenów naprawdę powinni pomyśleć nie tylko o ewakuacji, ale o stałej wyprowadzce z tych terenów i niech nie blokują tych terenów zalewowych. Kiedy mieszkańcom mówi się, żeby się w tych terenach nie budowali, to oni mówią, że tu przecież wody nigdy nie było. A to nie prawda, ona była, jest i będzie — nie ma wątpliwości hydrolog. — W Czechach, czy na Nysie lub na Odrze, ona zawsze była, nawet już ponad 200 lat temu. I niestety, ona się będzie powtarzać. Nie do końca jest tak, że tych żywiołów nie da się przewidzieć. Te powodzie dało się przewidzieć i uważam, że te ostrzeżenia i dane meteorologiczne były bardzo dokładne — podkreśla. "Widzę absolutny postęp po tym, co było w 1997 r." Pytany, jak ocenia działanie rządzących od momentu, gdy Polskę uderzyła wielka woda, ekspert nie kryje pozytywnych opinii. — Bardzo wysoko oceniam dziś działanie rządu i premiera. Proszę zobaczyć, że on jest na każdym spotkaniu, jest bardzo zaangażowany. Nigdy wcześniej tego nie było. Jak trzeba, to wytknie, że tak nie może być. Ale też wychodzi do ludzi, czasem nawet przyznaje, że nie wszystko działa idealnie, bo ten żywioł częściowo jest nieprzewidywalny — stwierdza. Jedna nitka trzyma ich przy życiu. Znany komentator zareagował natychmiast — Uważam, że póki, co rząd staje na wysokości zadania. Widzę absolutny postęp po tym, co było w 1997 r. Myślę też, że premier Tusk może wykorzystać dziś swoje kontakty europejskie, by Polska otrzymała dużą pomoc finansową i sprzętową. Pamiętajmy, że opanowanie powodzi to dopiero początek działań ratunkowych — mówi nam dr inż. Kosierb. Powódź w Polsce. [RELACJA NA ŻYWO] Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: [email protected] Czytaj inne artykuły tego autora tutaj.