Home/entertainment/Najgorszy film swiata 2. Ciarki zenady. Ma lepsze oceny niz... "Joker Folie a Deux"

entertainment

Najgorszy film swiata 2. Ciarki zenady. Ma lepsze oceny niz... "Joker Folie a Deux"

Filmy oparte na komiksowych postaciach raczej rzadko mozemy okreslic jako sztuke ale ma sie wrazenie ze w ostatnich latach jestesmy raczeni wyjatkowo duza liczba lichych produkcji ktore jednoczesnie zameczaja nas generyczna fabua oraz przyprawiaja o oczoplas nadmiarem CGI. W tym rejonie kandydatow do bohatera mojego cyklu byo mnostwo ale ostatecznie pado na fatalnego pod kazdym wzgledem "Morbiusa" sprzed dwoch lat w ktorym gowna role zagra Jared Leto. Choc trudno w to uwierzyc ten film otrzyma od uzytkownikow na portalu Rotten Tomatoes ponad dwa razy lepsza srednia ocen niz "Joker Folie a Deux". Jakim cudem

October 21, 2024 | entertainment

"Czarna Wdowa", "Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu", "Marvels", "Black Adam", "Shazam! Gniew bogów", "Blue Beetle", "Madame Web" – to jedne z wielu filmów superbohaterskich z tej dekady, o których widz może zapomnieć chwilę po pojawieniu się napisów końcowych. Tak po prawdzie, każdy z nich mógłbym opisać szerzej w swoim cyklu. W szczególności tegoroczne "Madame Web" nadaje się do zaorania , ale ostatecznie ten zaszczyt spotkał "Morbiusa", bo w przypadku tego filmu można było mieć jeszcze jakieś oczekiwania. Malutkie, ale wciąż. "Morbius", który trafił do kin dwa lata temu, na papierze zapowiadał się na znośną, b-klasową rozrywkę. Po pierwsze, atutem mogło być to, że jest genezą jednej z ciekawszych postaci z uniwersum Spider-Mana. Po drugie, w produkcję o słynnym wampirze zaangażowano znane nazwiska. W główną postać wcielił się Jared Leto, zdobywca Oscara. Antagonistę zagrał Matt Smith, którego widzowie mogą kojarzyć z "The Crown". A wystąpili jeszcze Jared Harris, który popisał się znakomitymi rolami w serialach jak "Mad Men" i "Czarnobyl", czy Tyrese Gibson, gwiazda serii "Szybkich i wściekłych". Nawet reżyser "Morbiusa", Daniel Espinosa, do tamtego momentu był niezłym specjalistą od kina akcji. Nakręcił w końcu nie najgorzej przyjęte "Szybki cash" oraz "System". Ale to wszystko poszło na marne, bo "Morbiusa" najpierw położyli scenarzyści, a potem cała reszta ekipy — ludzie od efektów specjalnych, aktorzy i reżyser. Szczególnie panowie od skryptu zasługują na cięgi. Matt Sazama i Burk Sharpless przedstawili historię zmagającego się z rzadką chorobą dr Michaela Morbiusa, który po poddaniu się niebezpiecznemu eksperymentowi, staje się wampirem, jako generyczną oraz pełną dziur opowiastkę o storturowanym i przeklętym antybohaterze, boleśnie odczuwającym konsekwencje swojego dzieła, gdy przychodzi mu stanąć do walki z również odmienionym przyjacielem Milo. Scenarzyści filmu nawet nie potrafili dobrze nakreślić motywacji, jakimi kieruje się część bohaterów. Przykładowo retrospekcja z młodości Michaela i Milo, podczas której ten drugi jest zaczepiany przez szkolnych łobuzów, stanowi w zasadzie jedyne wyjaśnienie (!), dlaczego dorosły Milo (Matt Smith) tak ochoczo rzuca się na cudowne lekarstwo swojego przyjaciela i następnie przeistacza się bez powodu w psychopatę żerującego na słabszych. Co więcej, cieszący się swoją potęgą Milo nie wie w sumie, czy ma przekonać Morbiusa, by ten wraz z nim rozpętał w mieście krwawą rzeź, czy jednak zabić go tylko dlatego, że psuje mu zabawę. Takich "zagwozdek" jest więcej. Widać w niejednej scenie, że Smith bardzo starał się nadać swojej postaci pewną figlarność i diaboliczność. Jednak z uwagi na to, jak źle został napisany jego bohater, wyszło to wszystko komicznie. Leto wypadł jednak jeszcze gorzej. W "Morbiusie" jak na dłoni widać manieryzm, który w ostatnich latach zamienił jego aktorstwo w absolutną kpinę. Nie dość, że Amerykanin nie wydobył żadnych ludzkich emocji ze swojej postaci, to jeszcze pokazał, że tak po prawdzie najbardziej interesuje go tzw. cosplay. Po tym, jak zohydził wielu widzom życie fatalną rolą ekscentrycznego Włocha w "Domu Gucci", w "Morbusie" ujawnił się z kolei jako ktoś aspirujący do grania w kiepskiej kapeli z rejonów gotyckiego rocka. Trudno bowiem inaczej interpretować długie czarne włosy i dopasowane kolorystycznie do nich ubranie, a także buntownicze zachowanie — nasz nieszczęśliwy geniusz nawet odmawia publicznie przyjęcia nagrody Nobla! Podobnie źle na ekranie wypadają Jared Harris czy Adria Arjona. Dr Emil Nicholas Harrisa to stereotypowa figura ojca, zaś dr Martine Bancroft Arjony to klasyczna dama w opałach. Nie będzie żadnym zaskoczeniem, gdy napiszę, że ci aktorzy absolutnie nie mieli nic do zagrania. Żeby było śmieszniej, Leto w tym filmie jest odrobinę bardziej "znośny" do oglądania, gdy jego bohater zmienia się w wampira. Jego twarz za sprawą CGI przyjmuje potworne rysy. Problem w tym, że te efekty komputerowe nieszczególnie wyszły specom, więc ostatecznie nawet tego nie można się zaczepić, by znaleźć jakikolwiek pozytyw. Aż trudno w to zresztą uwierzyć, ale filmowi z 2022 r. bliżej realizacyjnie do produkcji z pierwszej dekady XXI w. ("Elektra", "Constantine", "Superman: Powrót") niż do współczesnych marvelowskich widowisk. Wystarczy spojrzeć na wszystkie sekwencje akcji, gdy Morbius czy Milo skaczą lub latają, a za nimi ciągną się smugi niebieskiego dymu. Nawet nie chce zbytnio rozpisywać się o momentach, gdy obraz przechodzi z szybkiego montażu do spowolnionego tempa. Zalatuje od tego straszliwą biedą; nie czujemy, że ktoś tu wyłożył 70-80 mln dol. na produkcję. CGI zresztą jest w tym filmie tak wszechobecne, że z czasem jedyne, co oglądamy na ekranie, to komputerowe zniekształcenie. Espinosa też nie popisał się zbytnią wyobraźnią, bo jego film kradnie estetycznie od innych blockbusterowych siekanin o wampirach czy bardziej ponurych części Batmana. Zakładam jednak, że nagromadzenie ciemnych barw miało po prostu przykryć niedostatki CGI. Nie udało się. Są niestety doskonale widoczne. "Morbius" zarobił w kinach 167 mln dol., co przyjęto jako dużą porażkę. W mgnieniu oka stał się źródłem wielu memów wyśmiewających jego "jakość". To też doprowadziło do zabawnej sytuacji, bo Sony myślało, że film warto wprowadzić drugi raz do kin na fali internetowej popularności. W efekcie "Morbius" wtopił drugi raz i został szybko ściągnięty. Na Rotten Tomatoes film otrzymał od krytyków tak złe recenzje, że może "pochwalić" się średnią 15 proc. Za to prawdziwym zaskoczeniem jest fakt, że aż 71 proc. użytkowników serwisu oceniło pozytywnie "Morbiusa". Tym samym ta produkcja cieszy się dużo lepszym wynikiem niż "Joker: Folie a Deux" , który przypadł do gustu jedynie 32 proc. użytkowników RT. Istne kuriozum. Jest to w zasadzie trudna do wytłumaczenia pomyłka widzów (a może chodzi o zgrywę?), bowiem drugi "Joker" na pewno nie jest gorszym filmem od "Morbiusa". Choć ma wiele własnych problemów, to wciąż jest dziełem o wiele ciekawszym tematycznie i bardziej idącym pod prąd, nie mówiąc o tym, że może pochwalić się lepszą realizacją i grą aktorską. Bo oglądając "Morbiusa" można poczuć ciarki żenady. To jest właśnie idealny przykład filmu niepotrzebnego. Ale Leto w jakimś stopniu może czuć ulgę, bo internet przestanie się wyżywać nad jego kreacją Jokera — teraz ma nowego chłopca do bicia. Ale widzowie powinni mu tego Morbiusa przypominać do końca życia. Najgorszy film świata to cykl, w którym nie działa zasada "dzieło tak złe, że aż dobre". Opisuję w nim filmy, które nie oferują żadnej, nawet grzesznej przyjemności. Są festiwalem żenady, o którym chciałoby się jak najszybciej zapomnieć.

SOURCE : kultura
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS