Blogs
Home/entertainment/"Konklawe" Do Kaplicy Sykstynskiej wchodzi polityka. I to z rodzaju tych brzydkich RECENZJA

entertainment

"Konklawe" Do Kaplicy Sykstynskiej wchodzi polityka. I to z rodzaju tych brzydkich RECENZJA

Po oszaamiajacym sukcesie "Na Zachodzie bez zmian" Edward Berger zawiesi sobie poprzeczke bardzo wysoko. Jego "Konklawe" nie jest az tak udane jak poprzedni film ale niemiecki rezyser i tak sie obroni. Wydarzenie ktore fascynuje ludzi od dziesiatek albo i setek lat pokaza w zblizeniu odsaniajac wszelkie brudy. Do Kaplicy Sykstynskiej wchodzi polityka i to z rodzaju tych brzydkich. A przewodnikiem widza po tym kebowisku zmij jest Ralph Fiennes ktory tworzy swoja najlepsza role od lat.

November 07, 2024 | entertainment

Do 2022 r. Edwarda Bergera kojarzono co najwyżej w Niemczech i wśród najzagorzalszych fanów serialu "Patrick Melrose" oraz "Terror", których kilka odcinków wyreżyserował. Tak zwany zwykły widz z pewnością nigdy nie słyszał o tym facecie. Wszystko zmieniło się jednak wraz z premierą adaptacji głośnej powieści wojennej "Na Zachodzie bez zmian" . Ten tytuł nie dość, że pobił rekordy oglądalności na Netfliksie, to jeszcze zebrał pochlebne recenzje i był jednym z głównych graczy sezonu nagród — skończyło się na czterech Oscarach i aż siedmiu statuetkach BAFTA, w tym tej najważniejszej, za film roku. Od tamtej pory kinomani wyczekiwali kolejnego projektu Niemca. Padło na ekranizację książki "Konklawe" Roberta Harrisa . Angielski powieściopisarz genialnie łączy historię i politykę ze wciągającą, pełną zwrotów akcji intrygą. Ma zresztą szczęście do przenoszenia na ekran swoich dzieł — wystarczy tu wymienić choćby "Archanioła" lub filmy Romana Polańskiego: "Oficera i szpiega" i "Autora widmo". Zapowiadało się naprawdę nieźle. Kiedy ogłoszono zaś, że główną rolę zagra Ralph Fiennes, dziennikarze zaczęli wieszczyć kolejne nagrody. To, że "Konklawe" zdobędzie uznanie gremiów przyznających branżowe wyróżnienia, nie ulega żadnej wątpliwości. Produkcja jest bardzo sprawnie nakręcona, oferuje świetne występy aktorskie i porusza ważny, aktualny temat — zwarcie różnych postaw w Kościele katolickim oraz szerzej — w społeczeństwie. Wydaje się, że świat od lat nie był tak mocno podzielony, jak dziś i sytuacja podczas ekranowego konklawe jest tego udaną metaforą. Niby wszystko się zgadza. A jednak zabrakło w tym filmie iskry, tego czegoś, co różni tytuły wybitne od "tylko" dobrych. Berger nie bawi się w rozbudowane wstępy. Już pierwsza scena pokazuje głównego bohatera, kardynała Lawrence'a, spieszącego do watykańskiego Domu Świętej Marty — tam, w swoim łóżku, leży martwy papież. Nikt się tej śmierci nie spodziewał. Najbliżsi współpracownicy Ojca Świętego są w szoku, bardzo przeżywają stratę. Ale Lawrence musi otrząsnąć się bardzo szybko — jako dziekan Kolegium Kardynalskiego ma do zorganizowania konklawe. A zbiega się to w czasie z jego kryzysem wiary. Mijają trzy tygodnie i do Watykanu zjeżdżają się kardynałowie z całego świata. Odizolowani od świata, za zamkniętymi drzwiami, mają zadecydować kto zostanie następnym Biskupem Rzymskim. Poprzedni propagował idee Kościoła ubogiego i otwartego, co nie podobało się kurii. Teraz jednym z głównych faworytów głosowania jest zaś konserwatywny Włoch, który najchętniej przeniósłby się do okresu sprzed kilkudziesięciu lat. Konklawe dzieli się na frakcje, zaczynają się knowania, niektórych uczestników ogarnia grzech ambicji, inni — choć bycie przywódcą duchowym zupełnie ich nie interesuje — myślą, czy nie poświęcić się dla wspólnego dobra. Sporo zamieszania wprowadza nowy, enigmatyczny kardynał, mianowany w tajemnicy tuż przed śmiercią papieża. Wkrótce na jaw wychodzą też kolejne brudy najważniejszych kandydatów, a Kaplica Sykstyńska zmienia się w pole bitwy . Jak zapanuje nad tym Lawrence? Koncepcja konklawe jest wdzięcznym tematem dla popkultury. Ponad stu kardynałów trzymanych pod kluczem, by podjąć decyzję nie tylko o tym, kto stanie na czele Watykanu, ale też, w jakim kierunku pójdzie w najbliższej przyszłości Kościół. Tajne głosowanie z bardzo konkretną, wręcz teatralną procedurą; informowanie świata o przebiegu poprzez dym z komina... Wreszcie — do wyboru potrzeba 2/3 kworum, a nie ma tu jawnych dyskusji, nikt nie odpada z wyścigu. Głosuje się do skutku, wszystko rozgrywa się właściwie za kulisami. Polityka, i to z rodzaju tych brzydszych. To działa na wyobraźnię. Tam musi panować duszna, wręcz klaustrofobiczna atmosfera. Sęk w tym, że tutaj zupełnie nie chodzi o kryminalną zagadkę. Owszem, "Konklawe" ciekawi, a w pewnych momentach ogląda się je z krawędzi fotela. Jednak wszelkie konflikty i intrygi rozwiązują się tutaj bardzo szybko. Trudno oprzeć się wrażeniu, że zbyt szybko — pozostawia to uczucie niedosytu. Dużo ważniejsze dla Bergera jest starcie różnych, często wręcz przeciwnych postaw. To konklawe ukazuje, jak wielkie podziały występują na szczeblach władzy i do jakich manipulacji uciekają się poszczególne strony. Jednak i w tym aspekcie wydaje się, że scenariusz jest dość zachowawczy i powierzchowny. Postępowi głoszą otwarte podejście do rozwodów, homoseksualizmu i walczą o większy udział kobiet w liturgii. Konserwatyści wysyłaliby zaś gejów od razu do piekła, a imigrantów z powrotem na łódki i pewną śmierć. Znamy to? No właśnie... Trochę to zbyt proste. Czepiać można się też przewidywalnego, a jednocześnie niewiarygodnego finału. I nawet wolta z ostatnich scen niewiele tu zmienia. Ja w to zakończenie w ogóle nie uwierzyłem. "Konklawe" to jednak wciąż film, który dobrze się ogląda. Przybliża nam wydarzenie, którego większość z nas nie była i nie będzie świadkiem — przykuwa uwagę od razu i utrzymuje ją do końca seansu. Dostaliśmy produkcję elegancką w formie i wprost rewelacyjnie zagraną. Bardzo ucieszyłem się, widząc Isabellę Rossellini w drugoplanowej, ale wyrazistej roli. Jak zawsze świetnie spisuje się Stanley Tucci. W kilku całkiem istotnych scenach można też zobaczyć polskiego aktora Jacka Komana. Nic z tego nie ma jednak znaczenia przy tym, co udało się osiągnąć Fiennesowi . Brytyjczyk daje tu prawdziwy popis gry. Tworzy skromną, wyciszoną, acz niezwykle przejmującą kreację. Nie był w tak dobrej formie od wielu lat. Aż trudno uwierzyć, że ostatni raz nominowano go do Oscara w 1997 r. Koniec czekania. Jeśli nie znajdzie się w piątce najlepszych aktorów roku, będzie można mówić o skandalu. To on jest sercem "Konklawe" i naprawia wszystkie jego niedociągnięcia. Taki dar mają jedynie ci najwięksi.

SOURCE : kultura
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS