entertainment
Dlaczego gry byy kiedys tak trudne
Gry wideo z lat 80. i 90. byy wybitnie trudne - do tego stopnia ze niejednokrotnie mozna byo rzucac kontrolerem o sciane przeklinajac pod nosem albo i gosniej. Ale dlaczego tworcy gier celowo podnosili poziom trudnosci zamiast uprzyjemniac nam rozgrywke Czy istnia jakis ukryty plan ktory mia nas zamienic w mistrzow gier wideo czy moze chodzio o cos znacznie bardziej przyziemnego
W tamtych czasach, kiedy gry wideo dopiero zdobywały popularność, ich trudność wynikała z bardzo prostego powodu - pieniędzy. W latach 80., kiedy salony gier były naszą mekką, model biznesowy gier arcade był dość brutalny: gra musiała być na tyle trudna, żebyśmy nie mogli jej przejść za pierwszym razem. Każda porażka oznaczała konieczność wrzucenia kolejnej monety. A to oczywiście napędzało zyski właścicieli automatów. Gry takie jak (1980) czy (1981) były mistrzowsko zaprojektowane pod kątem wciągającej rozgrywki, ale też wyśrubowanego poziomu trudności, który szybko kończył nasze próby i zmuszał nas do wrzucenia kolejnych drobniaków. Producenci automatów mieli jeden cel - sprawić, żebyśmy chcieli wracać i ciągle próbować. A żeby to osiągnąć, musieli sprawić, żeby gry były piekielnie trudne. Ten trend szybko przelał się na konsole domowe. Gdy tytuły zaczęły migrować z automatów do salonów, poziom trudności pozostał taki sam, jakbyśmy wciąż wrzucali do konsoli monety. Pierwsze konsole, jak NES (Nintendo Entertainment System), były zalewane grami, które wcześniej błyszczały w salonach arcade. W efekcie trafiały do nas takie perełki, jak (1987), (1988) czy (1985) - gry, które do dziś wspominamy z mieszaniną dumy i frustracji. To nie były produkcje, które można było ukończyć w kilka godzin. Każdy poziom wymagał od nas maksymalnej precyzji, skupienia i anielskiej cierpliwości. Zginąć było łatwo, a każdy błąd mógł oznaczać konieczność powtarzania całego poziomu, a czasem nawet całej gry od początku. . Wielu z nas pewnie nie wie, ale w tamtych czasach budżety na produkcję gier były bardzo ograniczone. Tworzenie gier było nową branżą, która dopiero się rozwijała. Nie istniały jeszcze gigantyczne studia, które miałyby do dyspozycji rozbudowane zespoły testerów, tak jak dzisiaj. Niektórzy twórcy z tamtych czasów przyznają, że wiele produkcji w tamtym okresie było trudne z dość prostego powodu: deweloperów nie było stać na ekipy testerów. Oznacza to, że te gry, które trafiały do naszych rąk, często nie były w pełni sprawdzone pod kątem balansu czy poziomu trudności. Deweloperzy sami tworzyli gry, a niekiedy sami je testowali - a jeśli byli w nich dobrzy, gra wydawała się działać. Nikt jednak nie sprawdzał, jak radzi sobie przeciętny gracz, co często skutkowało grami o poziomie trudności przekraczającym granice większości osób. Choć dzisiaj taki brak testowania może wydawać się szokujący, w tamtych czasach to była norma. Wprowadzenie gry na rynek było priorytetem, a balansowanie poziomu trudności pozostawało na marginesie. To my - gracze - stawaliśmy się więc swego rodzaju testerami. Zmagaliśmy się z nieprzyzwoicie trudnymi poziomami, skaczącymi do nieba wskaźnikami trudności i niewybaczającymi najdrobniejszych potknięć mechanikami. Jednym z powodów, dla których gry były kiedyś takie trudne, były także ograniczenia technologiczne. Wczesne konsole nie mogły sobie pozwolić na zbyt długie kampanie, ogromne światy czy skomplikowane mechaniki. Każdy bajt pamięci był na wagę złota, więc twórcy musieli wykazać się kreatywnością, aby wydłużyć rozgrywkę. Jak to zrobili? Podkręcając poziom trudności. Gry, które moglibyśmy teoretycznie ukończyć w pół godziny (Super Mario Bros. z 1985 roku to dobry przykład), stawały się dla nas wyzwaniem na wiele godzin, a często nawet dni. Musieliśmy uczyć się każdego poziomu, zapamiętywać wzorce ruchu przeciwników, planować każdy ruch z chirurgiczną precyzją. Kiedy w końcu pokonaliśmy kolejny trudny etap, uczucie satysfakcji było nie do opisania. Każdy mały sukces sprawiał, że czuliśmy się prawdziwymi mistrzami. Nie bez znaczenia była również technologia, której wówczas używano. Wczesne kontrolery do konsol, jak te do NES-a czy Segi Mega Drive, były... delikatnie mówiąc, toporne. Nie były tak precyzyjne jak dzisiejsze pady, a ilość przycisków i możliwości sterowania była mocno ograniczona. Każde posunięcie wymagało od nas ogromnej zręczności, a często też sporej dawki szczęścia. Kontrolery nie wybaczały błędów, a ich konstrukcja często sama w sobie stanowiła wyzwanie. A dodajmy do tego jeszcze brak analogowych drążków, które pojawiły się dopiero później. Warto wspomnieć, że sama struktura gier różniła się diametralnie od tego, co znamy dziś. Checkpointy? Zapisy gry w dowolnym momencie? O tym mogliśmy tylko pomarzyć. Każda porażka oznaczała konieczność powtórzenia całego poziomu od początku, a w niektórych przypadkach - całej gry. Jeden błąd mógł kosztować nas godzinę postępu. W takich momentach mogliśmy tylko zacisnąć zęby i spróbować jeszcze raz. Albo po prostu wyłączyć konsolę i ochłonąć, choć to nigdy nie było łatwe, kiedy gra wytrącała nas z równowagi. Te legendarne momenty, jak słynny w Contra, który dawał nam 30 żyć, były nieocenione - pozwalały nam przetrwać tam, gdzie (bez tego kodu) nawet najlepsi mogliby nie dać rady. Nasza cierpliwość była regularnie testowana, ale kiedy w końcu pokonywaliśmy grę, poczucie triumfu było niezrównane. Właśnie to sprawiało, że wracaliśmy przed konsolę. Chociaż ówczesne produkcje były frustrujące, każdy sukces smakował wyjątkowo. Trudność była czymś, co je definiowało. Każdy, kto ukończył Ninja Gaiden, nie tylko zyskał szacunek wśród znajomych, ale też doświadczył radości, która dziś - w świecie wszechobecnych checkpointów - bywa rzadkością. . Checkpointy, systemy zapisu, różne poziomy trudności - wszystko to sprawiło, że dzisiejsze gry są łatwiejsze do ukończenia. Ale tamte trudne czasy zostawiły trwały ślad w naszej pamięci. Właśnie to sprawia, że wielu z nas wciąż do nich wraca, szukając tej dawnej satysfakcji z pokonania najtrudniejszego bossa. Może dzisiejsze gry są bardziej przystępne, ale te wspomnienia - te godziny spędzone na próbach i błędach, te nieprzespane noce przed telewizorem - to coś, czego nie da się zapomnieć.
PREV NEWSMagorzata Ohme w schemat mojego zycia byo wpisane rozstanie a nie zwiazek az po grob
NEXT NEWSSzelagowska nagle przekazaa smutne doniesienia. "Ostatni miesiac by beznadziejny"
Demi Moore trzy razy wychodzia za maz. Teraz znany aktor wyjawi prawde o ich wspolnej przeszosci
Po premierze docenianego podczas festiwali filmu "Substancja" widzowie i krytycy sa pewni ze Demi Moore powrocia na ekrany w niezwykej formie. Dzis zainteresowanie wzbudza zarowno jej zycie zawodowe jak i prywatne. Poniewaz w tym drugim nie zabrako licznych romansow a do tego gwiazda trzy razy stanea na slubnym kobiercu pojawiy sie i plotki. Ostatecznym dolaniem oliwy do ognia stao sie wyznanie znanego aktora. Rob Lowe nie zosta mezem artystki ale i on mia okazje stworzyc z nia krotki intensywny zwiazek...
Nocna impreza gwiazd Polsatu. Konieczna bya interwencja policji
W nocy ze srody na czwartek ekipa programu "Twoja twarz brzmi znajomo" swietowaa zakonczenie zdjec do ostatniego odcinka. Jak informuje "Super Express" w pewnym momencie impreza wymknea sie spod kontroli i konieczna bya interwencja policji z ktora w dyskusje wda sie... Piotr Gasowski.
Micha Piela nie do poznania na nowych zdjeciach. Nocul z "Ojca Mateusza" schud 30 kg
Micha Piela kilka lat temu postanowi zadbac o zdrowie. Aktor znany z "Ojca Mateusza" moze pochwalic sie spektakularna metamorfoza.
By Alicja WójcikPrzez dekade graa Zosie w "Rodzinie zastepczej". Nie do wiary co spotkao ja na planie
Misheel Jargalsaikhan przed dekade wcielaa sie w Zosie Kwiatkowska w "Rodzinie zastepczej". Caa Polska pokochaa ja za te role. Pomimo rozpoznawalnosci i sympatii widzow nie zdecydowaa sie jednak na kontynuacje przygody z show-biznesem. Dzisiaj wyjawia jak tak naprawde wygladaa praca na planie jednego z najpopularniejszych seriali w historii rodzimej telewizji.
O romansie Grabowskiego az huczao w mediach. Teraz przed szereg wysza jego corka
Jakis czas temu na polskiej scenie aktorskiej pojawia sie moda i zdolna Aleksandra Grabowska. Gdy tylko zrobio sie o niej gosno wszyscy zaczeli sie zastanawiac czy jej nazwisko jest kwestia przypadku czy moze jednak ma ona powiazania z pewna znana rodzina. Szybko okazao sie ze Aleksandra to corka rozpoznawalnego aktora. Co wiecej dziewczyna ma takze znana matke oraz... bya macoche.
Baranska i Antczak byli razem 68 lat. Obla ja na egzaminie. "Wydawaa mi sie brzydka i niezdolna"
Jadwiga Baranska i Jerzy Antczak pobrali sie jeszcze w latach 50. Poczatki ich znajomosci byy dosc nieprzyjemne. Aktorka zdawaa do szkoy filmowej gdzie Antczak zasiada w komisji. To on przyczyni sie do tego ze nie zdaa egzaminu.
By Zuzanna Szeloch