Blogs
Home/business/Prof. Dariusz Jemielniak wiceprezes PAN Jak na skale naszych ambicji szau nie ma

business

Prof. Dariusz Jemielniak wiceprezes PAN Jak na skale naszych ambicji szau nie ma

W niewielu polskich firmach transformacja biznesu w oparciu o sztuczna inteligencje jest juz faktem. Zagadnienie jest jednak o wiele szersze. Jak w ogole jest z innowacyjnoscia polskich i europejskich firm Czy juz dzisiaj jestesmy w ogonie za USA i Chinami w obszarze najnowoczesniejszych rozwiazan i rozwoju AI Pocieszeniem niech bedzie fakt ze ani przedsiebiorcom ani naukowcom nie jest atwiej w Dolinie Krzemowej. Ale jak mowi w wywiadzie prof. Dariusz Jemielniak nie ma tam pewnych specyficznych kod rzucanych pod nogi. Jakich I co...

November 13, 2024 | business

Funkcja, którą tam objąłem jest przede wszystkim nadzorcza - to jest de facto rada nadzorcza. Instytucja finansuje różnego rodzaju inicjatywy w ramach Unii Europejskiej, które z założenia mają na początku oczywiście zjeść dużo pieniędzy, ale w dłuższej perspektywie przyniosą zyski i rozwój. To jest trochę taki fundusz venture capital. To, co chciałbym tam osiągnąć, to spowodować, by wsparcie nabrało nowego znaczenia. Są dyskusje w Unii Europejskiej, czy to w ogóle jest potrzebne, czy może European Innovation Council nie wystarczy. Na horyzoncie jest więc stworzenie strategii, która da odpowiedź, po co nam w ogóle takie ciało w UE. Myślę, że to jest kwestia najbliższego roku, dwóch, czyli dokładnie tyle, ile będzie trwała moja kadencja. Jeśli nam się to uda, będę bardzo zadowolony. - Priorytety to oczywiście bardzo ważna sprawa, ale zobaczymy, czy za tym pójdą konkretne decyzje. Na przykładzie polityki cookies widzieliśmy, że dobre chęci nie wystarczą. W tej chwili mamy rozwiązanie, które powoduje tylko fakt, że ludziom mniej wygodnie korzysta się z internetu. Mam nadzieję, że świat nam nie ucieknie, aczkolwiek proszę pamiętać, że gdy mówimy o tym, że Europa będzie liderem w sztucznej inteligencji, to tak naprawdę będziemy walczyli o wejście na podium. Mamy na nim już Stany Zjednoczone, Chiny, mamy też Indie. Europa jest w tej chwili za Indiami. - To oczywiście była decyzja w jakimś stopniu świadoma, że nie chcemy w Europie wykorzystywać tak dużo danych personalnych. W ten właśnie sposób ta technologia się rozwija, w związku z czym jest to istotny koszt. Oczywiście nie powiedziałbym, że powinniśmy działać dokładnie tak, jak Chiny. - To, że mamy tak małe środki idące na start-upy i na rozwój nowych technologii jest bardzo symptomatyczne. Przykładowo, w Polsce uznaliśmy, że w ośrodku badawczo-rozwojowym IDEAS NCBR wielkim problemem jest to, że mamy stratę w wysokości 28 mln zł. OpenAI, który realnie wdraża innowacje w obszarze AI, ma 5 mld dol. rocznie straty. Jest mi też trochę niezręcznie komentować to, co robi ministerstwo nauki w obszarze innowacyjności w ostatnim czasie. Zaczęło się od Łukasiewicza, gdzie miały miejsce jakieś dziwaczne decyzje personalne. Później kuriozalny projekt ustawy o Polskiej Akademii Nauk, sytuacja wokół IDEAS NCBR, głodzenie Narodowego Centrum Nauki, a na finał np. temat odmowy finansowania projektu Instytutu Oceanografii PAN i statku badawczego "Oceania" ( ). To jest kwestia ostatnich dni. Trochę strzelamy sobie w stopę z karabinu maszynowego - choć w części przypadków później, reaktywnie, następuje korekta. - Faktycznie w wielu krajach sytuacja jaka miała miejsce wokół IDEAS NCBR byłaby niespotykana. Natomiast jeżeli patrzymy na całe zagadnienie szerzej - problem jest złożony. Wicepremier Krzysztof Gawkowski ma bardzo fajne, super probiznesowe podejście i dostrzega potrzebę współpracy między rządem i biznesem w sposób umiejętny i rozumny. To nie jest więc kwestia ogólnej polityki rządu. To są raczej niestety kwestie personalne na niższych szczeblach. I w tym przypadku boję się, że to jest problem pewnego braku doświadczenia w zarządzaniu. - Odpowiedzią jest zmiana filozofii działania. Nie możemy postrzegać poniesionych kosztów jako problemu. Innowacyjność nie pojawia się natychmiast. Dla uproszczenia, wydając miliard złotych, być może zmarnujemy 900 mln zł. Ale z tych pozostałych 100 mln zł, których nie zmarnujemy, możemy zarobić 2 mld zł, a nawet więcej. Chodzi o takie rozumne podejście, które z założenia zakłada, że część środków musi zostać zmarnowana. Ale taka jest logika innowacyjności z dużym ryzykiem. Boję się, że w ministerstwie nauki część osób tego nie rozumie. - Nie, aż tak daleko bym z tym wnioskiem nie poszedł. Zresztą w Dolinie Krzemowej w ogóle jest bardzo trudno, tam jest ogromna konkurencja. Chociażby o pozyskanie pierwszego miliona finansowania, zwłaszcza na pomysł, w którym drzemie potencjał, ale jest też spore ryzyko. To jest niezwykle ważne, żeby być w pewnym networku. Czasami naszym naukowcom i przedsiębiorcom jednak się udaje. Pierwszy z brzegu przychodni mi do głowy Aureliusz Górski z Campus AI, któremu bardzo kibicuję. Ta firma to w praktyce największa runda seed w historii Polski. 10 mln dol. na start projektu, który jest jakoś tam przełomowy - to jest coś. W założeniu powstanie rewolucyjna wirtualna platforma, której celem jest przeniesienie edukacji do innego wymiaru. AI będzie wykorzystywana do wsparcia użytkowników w kolejnych etapach ich rozwoju. Aureliusz Górski w tej chwili otwiera biuro w Dolinie Krzemowej. Wie, że trzeba tam być, pokazywać się, nawiązywać kontakty. Wracając jeszcze do pytania, powtórzę, że ani przedsiębiorcom, ani naukowcom nie jest łatwiej w Dolinie Krzemowej. Ale tam, nie ma pewnych specyficznych kłód rzucanych pod nogi, które moglibyśmy u nas zlikwidować bez większego problemu. - Owszem, nie stworzymy sobie takiej sieci kontaktów, jaką mamy w Dolinie Krzemowej. Nie stworzymy też podobnego zaplecza finansowego. Nie będzie też takiej bazy eksperckiej - nie mamy przecież uniwersytetów Stanforda, Berkeley itd. Ale możemy pracować na tym, co mamy i to rozwijać. Spójrzmy na liczbę innowacji w instytutach PAN - tych jest naprawdę mnóstwo. Spójrzmy na Wydział Informatyki Uniwersytetu Warszawskiego. Jedną z naszych największych porażek jest model działania Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, co nie jest winą samej tej instytucji. To ciało nie wypracowało modus operandi, w którym finansowane byłyby naprawdę dobre pomysły, dawano dużo więcej zaufania i elastyczności. Przez szereg lat firmy i osoby bardziej biegłe w biurokracji były w stanie zdobyć finansowanie, a różnie bywało z naprawdę fenomenalnymi pomysłami. Druga rzecz, którą zrobili źle, to położenie dużego nacisku na kontrolę, a nie na pewną sprawczość, podjęcie ryzyka. No i trzecia rzecz - brak oferowania pewnych typów finansowania. Ktoś miał świetny pomysł, dostał nawet jakiś tam seed i co dalej? Kończymy później z polskim grafenem czy też niebieskim laserem. Nie przekłada się to na błyskawiczny sukces. Szybkość finansowania, procedur, skalowania i zakres elastyczności są po prostu za małe, żeby to miało sens. - To jest rzeczywiście bardzo duży problem. Po pierwsze, jest dosyć niski poziom kompetencji kadr zarządczych, czyli na najwyższym szczeblu ludzie nie do końca rozumieją temat. - Głównych decydentów. Jest grono prezesów w Polsce, którzy są na bieżąco, chcą się dokształcać, czytają, jeżdżą na kursy dodatkowe. To jest super. Pracuję z nimi chociażby w ramach różnego rodzaju programów. Ale są też tacy, którzy mają wrażenie, że znają swoją branżę, więc to im wystarczy. Niestety problem jest taki, że mamy transformacyjną technologię, która powoduje, że sama znajomość branży już nie wystarczy. - Nie ma w tej chwili firmy, która istnieje bez e-commerce. No chyba, że to jest warzywniak, ale i to już ze sporym trudem. Tak samo będzie z AI. Tego rodzaju transformacja nastąpi i nie ma ucieczki. W związku z czym dużo większą wartością dla przedsiębiorstwa jest nawet całkowite zmarnowanie miliona złotych w skali roku, ale nauczenie się czegoś przy okazji na błędach, niż zachowanie tego miliona i myślenie w stylu "poczekamy na przyszły rok", "poczekamy jeszcze dwa lata", "może już będą ustabilizowane frameworki, przyjdzie konsultant, da nam gotowe rozwiązanie". - Najprostszym możliwym rozwiązaniem jest od strony czysto userskiej sypnięcie pieniędzy na licencję i przeszkolenie ludzi. Jednocześnie będzie trudno wejść do użytku AI w sposób świadomy. Mamy taki start-up, który z założenia interpretuje orzecznictwo i prawo podatkowe. Mam pytanie z zakresu prawa podatkowego i dzięki AI można szybko znaleźć odpowiedź na dane zagadnienie. Spółka chciała stworzyć projekt dla ludzi, obniżyć koszty. Okazało się, że klienci mają oczywiście pytania podatkowe, ale nie wierzą w to, co im podpowiada AI, nawet jeśli podaje źródła. Więc na razie jest to rozwiązania dla doradców podatkowych, które przyspiesza ich pracę. I właśnie w ten sposób trzeba o tym myśleć - jako o hybrydzie, która przyspiesza pracę. To jest koncepcja "Me+AI" Aureliusza Górskiego. Obecnie sztuczna inteligencja jest w stanie zrobić coś prawie tak dobrze, jak ekspert, ale radykalnie szybciej. Przez szereg lat mieliśmy koncepcję, że AI zastąpi radiologów i będzie wykrywała nowotwory. Guzik prawda. Nie ma na to najmniejszych szans. Co więcej, wręcz utrudnia czasem prace. - Nie przesadzałbym z tym, że odjechały. Dynamika tak dużej zmiany jest taka, że oczywiście na początku jest wolno, ale potem coraz szybciej. Jak najbardziej uważam, że zdążymy jeszcze dogonić ten wyścig. Tylko znowu - ze świadomością skali, że Polska jest w ogóle małym graczem technologicznym. Tu akurat szkoda, bo mamy spore predyspozycje. - Nie jesteśmy w stanie zgadnąć, w którym obszarze pojawi się przełomowa technologia. Myślę, że Google ma duże predyspozycje, by wdrożyć kolejne innowacyjne rozwiązania. Jest trochę takim cichym graczem, często zaczyna wolno, ale potem kasuje konkurencję. Z punktu widzenia użytkowników, integracja wielu rozwiązań będzie postępowała i ludzie zaczną dostrzegać ich czystą efektywność. AI jest jednym z elementów specyficznego zastosowania algorytmów, które mają tę cechę, że "się uczą". Mówię w cudzysłowie, bo oczywiście w przypadku człowieka mamy uczenie w pakiecie z refleksją. Tutaj tego nie mamy. No ale mamy trenowanie sieci neuronowych na pewnym etapie i one, jeżeli pokażemy wystarczająco dużo przykładów dobrych i złych, będą w stanie całkowicie oceniać nowe przypadki. Zwykłe algorytmy nie były w stanie tego zrobić. Były natomiast w stanie jedynie na podstawie twardego, sztywnego kryterium rozróżnić, czy je spełnia, czy nie. - W przypadku dezinformacji, bardzo istotną rzeczą jest to, by oznaczać treści wygenerowane. Np. Google właśnie wprowadził standard watermarka dla treści graficznych. Jeżeli będzie przynajmniej taki obowiązek, będziemy chociaż wiedzieli zazwyczaj co faktycznie jest sztucznie wygenerowane. Ryzyko z tym związane jest oczywiście takie, że ludzie, którzy chcą dezinformować, będą podlegali tej regulacji, ale nie będą robili watermarka. Konsumenci zobaczą, że nie ma watermarka, więc będą tym bardziej wierzyć. Rozwiązaniem bardziej skutecznym, byłoby obciążanie finansowe platform technologicznych za dezinformację. I to niech one się martwią, jak z tym walczyć. W chwili obecnej tego nie robimy. I w praktyce co jakiś czas ktoś musi zeznawać przed Kongresem USA i dalej nic się nie dzieje. Gdyby się okazało, że im się to nie opłaca, wtedy zaczęliby działać. Obecnie liczą się tylko zasięgi. - Wszyscy jesteśmy na tym samym polu i to byłoby bardzo korzystne. Tylko to jest nierealne. Jest bardzo mało prawdopodobne, żeby Chiny i Indie na cokolwiek takiego poszły. - Trójka. - Musimy pamiętać o skali. Mamy mnóstwo super innowacyjnych pomysłów, firm, idei. To jest fenomenalne, ale jednocześnie też mamy mało wdrożeń, nawis biurokratyczny, kłody rzucane pod nogi, więc musimy być gdzieś pośrodku. Prawie w każdym roku mamy laureatów mistrzostw świata w programowaniu. To jest po prostu wow! Mamy naprawdę ciekawe start-upy, ale liczba jednorożców porównywalna jest do Estonii. Jak na skalę naszych ambicji, szału nie ma.

SOURCE : interiabiznes

LATEST INSIGHTS