Blogs
Home/business/Polska zbrojeniowka nie podbije Ukrainy. Przeomu nie ma i nie bedzie

business

Polska zbrojeniowka nie podbije Ukrainy. Przeomu nie ma i nie bedzie

Najwiekszy sukces eksportowy polskiego przemysu obronnego to sprzedaz 54 krabow do Ukrainy. Ale PGZ kolejnych duzych kontraktow w tym kraju nie podpisaa.

By Maciej Miłosz | November 19, 2024 | business

2,7 mld zł – taką wartość ma największy kontrakt eksportowy polskiej zbrojeniówki po 1989 r. W czerwcu 2022 r. ogłoszono, że Ukraina kupi 54 armatohaubice Krab. Ta umowa to głównie zasługa Michała Dworczyka, ówczesnego szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, który „wychodził” tamten kontrakt. Było to połączone z tym, że kilka tygodni wcześniej Polska przekazała ukraińskim siłom zbrojnym 18 takich armatohaubic, była to zatem swego rodzaju transakcja wiązana, która została dobita przez polityków, a nie przemysł. Ukraina miała kupić 150 polskich rosomaków. Obietnice nic nie kosztują Ale to miał być dopiero początek. W kwietniu 2023 r. podczas wizyty prezydenta Wołodymyra Zełenskiego w Polsce ogłoszono, że Ukraina kupi od nas 150 kołowych transporterów opancerzonych Rosomak, kilkadziesiąt samobieżnych moździerzy Rak i rakiety do zestawów przeciwlotniczych Piorun. Wartość takich umów to byłoby kilka mld zł. Jednak do realizacji tych zapowiedzi nie doszło i obecnie nic nie wskazuje, by dojść miało. Choćby dlatego, że relacje polityczne na linii Warszawa–Kijów, które zawsze w tego typu transakcjach mają znaczenie, mocno się ochłodziły. Co nie zmienia faktu, że piorun to dla spółki Mesko, która wchodzi w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej, główny produkt eksportowy i w ostatnich latach zakupiły go m.in. Litwa, Łotwa, Estonia czy Norwegia. Czytaj więcej Ukraina po zakończeniu wojny może stać się taką szansą dla polskich firm, jak Polska dla niemieckich na początku lat 90. Jednak dla Polskiej Grupy Zbrojeniowej podstawowym klientem odpowiadającym obecnie za ok. 80 proc. z 10 mld zł przychodów (2023 r.) pozostaje Ministerstwo Obrony Narodowej. Poza wyjątkiem krabów, wojna w Ukrainie tej tendencji nie zmieniła. I nic nie zapowiada, by to się w kilkunastu najbliższych latach miało zmienić. Dlaczego? Powodów jest co najmniej kilka. Po pierwsze, poza kilkoma wyjątkami, jak wspominane pioruny, PGZ brakuje atrakcyjnych produktów, po które chciałyby sięgnąć siły zbrojne innych krajów. Powody są różne. Np. kraby są de facto niesprzedawalne za granicę z powodu zbyt wysokiej ceny produkcji, a sprzedaż rosomaków jest obwarowana licencją fińskiej Patrii. Po drugie, spółki PGZ nie mają wystarczająco dużych zdolności produkcyjnych i co gorsze, niewiele się dzieje, by te zdolności zwiększyć. Przykładów jest co najmniej kilka. Rok temu ówczesny prezes Huty Stalowa Wola zapowiadał, że na koniec 2024 r. zdolności produkcyjne HSW będą na poziomie ponad 100 egzemplarzy rocznie. Nic takiego się nie wydarzyło. Huta ma odpowiadać także za produkcję bojowych wozów piechoty Borsuk, których Wojsko Polskie ma zamówić prawie 1,5 tys. w różnych wersjach. Ale nieoficjalnie mówi się o tym, że jeśli zdolności produkcji tych wozów osiągną nieco ponad 50 sztuk rocznie, będzie to niezły wynik. Nawet pioruny produkowane przez skarżyskie Mesko są dostarczane w mniejszej liczbie, niż zaplanowano, a deklaracje, że będzie to prawie 1,5 tys. pocisków rocznie, można włożyć między bajki. Wydaje się, że znacznie lepiej okno możliwości, które otworzyła rosyjska agresja na Ukrainę, wykorzystuje drugi największy podmiot zbrojeniowy w Polsce, czyli Grupa WB. W ubiegłym roku aż 50 proc. z 1,5 mld przychodów stanowił eksport. Można szacować, że w tym roku te przychody przekroczą 3 mld zł, a część pochodząca z eksportu nie powinna być mniejsza. Do Ukrainy trafiają m.in. bezzałogowce obserwacyjne FlyEye czy amunicja krążąca Warmate. Grupa WB jednak szybko rozbudowuje zdolności produkcyjne, a fakt, że jej uzbrojenie dobrze sprawdza się w Ukrainie, sprawia, że liczba klientów zagranicznych cały czas się zwiększa. Ukraińska zbrojeniówka szybko się rozwija O ile więc sukcesy polskiej zbrojeniówki w sprzedaży sprzętu Ukrainie są, ale umiarkowane, o tyle paradoksalnie za kilka lat może się okazać, że przemysł obronny naszego wschodniego sąsiada zarówno pod względem wielkości sprzedaży, jak i sukcesów eksportowych ten polski bije na głowę. Z czego to wynika? Choć ukraińska zbrojeniówka – szczególnie na początku wojny – poniosła ciężkie straty z powodu rosyjskich ataków, to jednak 1000 dni wojny spowodowało, że bardzo się rozwinęła i obecnie należy do najbardziej innowacyjnych na świecie. Szczególnie rozwijają się właśnie produkcja różnego rodzaju bezzałogowców, ale też np. systemy naprowadzania rakiet czy produkcja amunicji wielkokalibrowej. Biorąc pod uwagę, że w Ukrainie pojawiają się także pierwsze zachodnie inwestycje w tym sektorze (m.in. niemiecki Rheinmetall), można się spodziewać, że po zniesieniu zakazu eksportu, który na przemysł zbrojeniowy nałożył rząd w Kijowie, ukraińskie firmy szybko ruszą na podbój zagranicznych rynków. I choć ich wejście na rynki zachodnie może być trudne z powodu obostrzeń biurokratycznych, to po ewentualnym zakończeniu działań wojennych może dojść do takiej sytuacji, gdy to Polska kupować będzie więcej uzbrojenia w Ukrainie niż Ukraina w Polsce.

SOURCE : rp
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS