Home/business/Mowia "maa Warszawa". Zapomniana stolica rosnie jak na drozdzach

business

Mowia "maa Warszawa". Zapomniana stolica rosnie jak na drozdzach

Dubaj USA Moze Australia takie odpowiedzi syszaem od znajomych gdy pokazywaem im zdjecia centrum Bratysawy. Gdy wreszcie powiedziaem ze to stolica Sowacji robili wielkie oczy. Nawet ci ktorzy kiedys odwiedzili to miasto. Niektorzy juz ochrzcili Bratysawe "maa Warszawa". Choc i nie brak obaw ze moze sie stac "nowym Budapesztem".

October 10, 2024 | business

Bratysława była biednym i małym miastem, nawet jak na standardy byłego bloku wschodniego. Nie wyróżniała się ani zabytkami, ani zakładami przemysłowymi — ani nawet kuchnią. W centrum miasta właściwie na każdej ulicy stoi albo powstaje jakiś wieżowiec. Po ulicach suną nowe "elektryki" albo imponujące SUV-y niemieckich marek. Można bez trudu znaleźć świetną restaurację albo kawiarnię, a główne zabytki zostały gustownie odrestaurowane po czasach komunizmu. Bond poznał w mieście Karę Milovy — blondwłosą wiolonczelistkę. Bez wątpienia utalentowaną, choć też nieco zakompleksioną i naiwną mieszkankę kraju za żelazną kurtyną. I to się najwyraźniej zmieniło — dziś mieszkańcy słowackiej stolicy są pewni siebie, zamożni — i coraz bardziej europejscy. "Zapomniana stolica" O sukcesie miasta świadczą rzecz jasna nie tylko wieżowce i samochody, ale także liczby. To trochę niżej niż w przypadku regionu warszawskiego (162 proc. średniej) czy czeskiej Pragi (207 proc.). Ale region bratysławski przegonił chociażby Wiedeń — a Bratysława w zasadzie od zawsze pozostawała w cieniu austriackiej metropolii. To więc jeden z przykładów środkowoeuropejskiego sukcesu ostatnich lat. Słowacka stolica zmieniła się w ostatnich dekadach nie do poznania — niczym Praga, Warszawa, Wrocław czy Trójmiasto. Tylko to wszystko jednak duże metropolie. Tymczasem Bratysława nie ma nawet 500 tys. mieszkańców. "Little big city" — "małe, wielkie miasto". To było oficjalne hasło promocyjne Bratysławy kilka lat temu. Jeszcze wówczas wielu mieszkańców miasta się szyderczo uśmiechało, gdy widziało takie slogany. Dziś coraz częściej pojawia się zamiast takich uśmiechów satysfakcja. — Udało nam się. Stajemy się małą Warszawą. Albo Dubajem nad Dunajem — uśmiecha się młody Słowak, z którym spacerujemy przy bratysławskim wybrzeżu tej słynnej rzeki. Przechodzimy przez lokalny "downtown", który się skupił wokół imponującego centrum handlowego Eurovea. Wokół wyrastają kolejne pięciogwiazdkowe hotele czy apartamentowce. Jeszcze kilkanaście lat temu nie było w tym miejscu właściwie niczego. Dziś wyrasta dzielnica, której nie powstydziłyby się wielkie światowe metropolie. Nawet dzielnica Petržalka przeszła wielką metamorfozę. To największe blokowisko naszej części Europy, które powstało w czasach komunizmu. Wielkie konstrukcje z wielkiej płyty są domem dla ponad 100 tys. osób. Ale dziś bloki są odrestaurowane, a wokół nich powstają apartamentowce oraz szklane biurowce dla firm z sektora IT. — Ceny mieszkań zwariowały. Przeciętny Słowak coraz częściej nie może sobie pozwolić nie tylko na zakup mieszkania w Bratysławie, ale i nawet na wynajem. To chore. Już nawet w Wiedniu ceny są niższe — opowiada młody mieszkaniec miasta. Sprawdzamy. Dwupokojowe mieszkanie w nowym budownictwie kosztuje zwykle w Bratysławie ok. 230 tys. euro — czyli niemal 1 mln zł. Nie brak oczywiście znacznie droższych apartamentów. — Ludzie nie wyrabiają. Przenoszą się na przedmieścia — albo w ogóle wyjeżdżają z kraju — przekonuje nasz rozmówca. Choć liczby tego nie potwierdzają — oficjalna liczba mieszkańców stale rośnie i przekracza już 475 tys. osób. "Drugi Budapeszt" Gdy Bratysława była częścią Austro-Węgier, była w cieniu Wiednia czy Budapesztu. Za czasów Czechosłowacji była z kolei w cieniu Pragi. Gdy stała się stolicą Słowacji, wreszcie mogła pokazać się światu. I faktycznie, kraj pojawiał się na ustach Europy, niestety kontekst nie był jednak bynajmniej pozytywny. W 2018 r. brutalnie zamordowano wybitnego dziennikarza śledczego serwisu Jána Kuciaka oraz jego narzeczoną Martiną Kušnirovą. W Bratysławie wybuchły gigantyczne protesty, a premier Robert Fico musiał się podać do dymisji. Ale po kilku latach Robert Fico powrócił na fotel premiera kraju, a sprawa zabójstwa reportera dotąd nie została dokładnie wyjaśniona. Mieszkańcy Bratysławy często mówią, że Fico idzie w ślady węgierskiego premiera Viktora Orbana. I często ten kierunek im się nie podoba — bo wyniki kolejnych wyborów pokazują, że mieszkańcy stolicy wolą bardziej liberalnych i proeuropejskich polityków. Muszą jednak uznać polityczną wolę słowackiej prowincji, która politykę premiera bardzo polubiła. — Może będziemy małą Warszawą. A może jednak małym Budapesztem — taki żart usłyszałem w mieście. Bratysławianie bardzo często przyznają, że są przerażeni kierunkiem, w jakim idzie ich kraj. I zastanawiają się, czy liberalna stolica może pociągnąć kraj w zachodnim kierunku — czy jednak to reszta kraju pociągnie Bratysławę w kierunku Węgier — a może i również Rosji.

SOURCE : businessinsider_pl
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS