Blogs
Home/business/Ludwik Sobolewski Dekadencja biaej supremacji. Felieton powyborczy

business

Ludwik Sobolewski Dekadencja biaej supremacji. Felieton powyborczy

Co za fatalny jak to sie mowi na rynku finansowym timing. Trzeba napisac felieton i wysac go do redakcji Interia.pl nim zostana ogoszone wyniki prezydenckiego starcia w USA. A przeciez trudno jest w takim dniu jak srodowy poranek po nocy wyborczej skupic sie na czyms innym niz na osobie nowego najpotezniejszego czowieka swiata.

November 06, 2024 | business

Czy jednak na pewno najpotężniejszego, to co do tego można by mieć wątpliwości. Wielobiegunowość świata trwa od lat. . I sukcesy na tej drodze są odnoszone. Czytamy o tym codziennie. Na pewno USA przewodzą tak zwanemu Globalnemu Zachodowi. To określenie zrobiło się modne jakiś czas temu. Najpóźniej wtedy, gdy trzeba było jakoś nazwać tę część państw, która potępiła agresję Rosji wobec Ukrainy. Zatem tę, którą łączy wspólnota podstawowych wartości, nie tylko interesów. Co prawda, ta wspólnota, to znaczy jej rzeczywiste istnienie, jest dyskusyjne. Podobnie jak ten zbiór rzekomo wspólnie wyznawanych wartości. Dla wszystkich ma znaczenie nie to, jakie są wartości, tylko czy w ślad za nimi idą działania. Innymi słowy, Są też zjawiska trudno dyskutowalne, ponieważ o ich istnieniu decydują liczby. I zdarza się, że te liczby oznaczają coś przełomowego. Brakuje tylko języka. Ale i on prędzej czy później zostanie użyty dla nazwania nowego zjawiska. "Globalny Zachód" sugeruje bowiem coś dużego, ludnego, być może nawet coś dominującego. Co prawda, funkcjonuje też Globalne Południe, zatem jakaś konkurencyjna na wielu polach formacja. Ale tak czy owak, Tymczasem, jeśli weźmiemy pod uwagę rozłożenie ludności świata na kontynenty, okaże się, że . W Afryce - 18 procent. Kto jeszcze na podium? Europa, ale już tylko z reprezentacją na poziomie 9 procent. Tuż za nią Ameryki - Południowa i Środkowa - 9 procent. Natomiast zaledwie 4 procent to Ameryka Północna. A Australia i Oceania nie przekraczają jednego procenta. Trzeba było aż badaczki Rosemary Campbell-Stephens, by w obiegu pojawiło się określenie "global majority". To ona użyła go w pracy naukowej na początku lat dwutysięcznych (w roku 2003). Niby te wszystkie liczby były znane wcześniej, ale Europejczycy, a mówiąc szerzej przedstawiciele Globalnego Zachodu, widzieli u siebie, jako współmieszkańców, jedynie ludzi należących do "etnicznych mniejszości". A przecież można na to spojrzeć inaczej: . W Wielkiej Brytanii zmiany wprowadzono do oficjalnej terminologii, używanej w statystykach i analizach społecznych. W miejsce BAME ( ) stworzono kategorię: . To dodaje szerszego kontekstu, ogólnoświatowego, owym mniejszościom. Wielu mówi, że wzmacnia je psychologicznie. I że "global majority" to określenie wspierające "ostateczną dekolonizację" języka. To zabieg, wydawałoby się, tylko lingwistyczny. Ale myślimy tak, jak podpowiada nam język. Czyli może nie aż tak, jak twierdził Ludwig von Wittgenstein ("wszyscy jesteśmy niewolnikami naszego języka"), ale jest coś na rzeczy. Duże "coś". Bo to też wiemy. Etykiety, nazwy, zbiorowe określenia, naklejane na grupy społeczne, zmieniają sposób postrzegania samych siebie przez ich członków, a także ich właśnie przez ludzi spoza danej grupy. Wpływają na stary porządek, na dotąd utrwalone oceny i samooceny, na przyszłe poczucie własnej wartości i znaczenia. Rujnują, a co najmniej podważają społeczne stereotypy. Oznacza to, że . Ta, która stanowi dziś 85 procent planety. Jeśli ta Globalna Większość wygrała wybory prezydenckie, to wygrała. A jeśli ta Globalna Większość przegrała, to i tak jest wygrana. , adwokat, w latach 2006-2017 prezes giełd w Warszawie i w Bukareszcie, obecnie CEO funduszu Better Europe EuSEF ASI Autor felietonu wyraża własne opinie i poglądy. Śródtytuły pochodzą od redakcji.

SOURCE : interiabiznes
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS