Home/business/Idealny szef kiepskie wyniki skad te problemy

business

Idealny szef kiepskie wyniki skad te problemy

Perfekcjonizm choc czesto postrzegany jako zaleta w swiecie zarzadzania jest wada. Dlaczego aspirujacy do doskonaosci szef moze byc zguba dla firmy pracownikow i samego siebie

October 03, 2024 | business

Zasłynął z dbałości o szczegóły. Każdy projekt, który przechodził przez jego ręce, był idealny — bezbłędne raporty, dokładne analizy, spotkania zorganizowane z zegarkową precyzją. W biurze mówiono o nim Perfekcyjny Jan. Pewnego dnia, jak zawsze punktualnie o ósmej, pojawił się w pracy, ale tym razem z dziwnym błyskiem w oku. Termin prezentacji nowej kampanii reklamowej był za tydzień, a wszystkie elementy musiał dopracować do perfekcji. Jan zakasał rękawy, lecz zamiast radości, czuł rosnący niepokój. Każdy slajd analizował wiele razy, co kilka godzin zwołując sztab koordynacyjny. Tydzień minął, a Jan prawie nie spał. Jego biurko wyglądało jak wojskowy poligon — sterty papierów, kubki po kawie, a w powietrzu zapach stresu. W dzień prezentacji wszedł blady i z podkrążonymi oczami do sali konferencyjnej. Jego wystąpienie było bez zarzutu, ale gdy klient zadał pytanie, Jan zająknął się i stracił wątek. W kilka sekund triumf zamienił się w klęskę — klient chciał spontanicznej dyskusji, której wyczerpany Jan nie mógł poprowadzić. Po spotkaniu, gdy drzwi sali zamknęły się za klientem, Jan usiadł na krześle. Jego zespół, który zawsze cenił go za dążenie do doskonałości, teraz z niepokojem obserwował zmęczonego mężczyznę. Wyglądał jak po przegranej bitwie. „Przeżyłem koszmar” — stwierdził Jan, patrząc na swoje odbicie w ekranie komputera. „Perfekcjonizm mnie zabił. Zamiast inspiracji, dałem wam presję. Zamiast lidera, byłem tyranem szczegółów”. Czy w Perfekcyjnym Janie rozpoznajesz siebie? A może przypomina ci kogoś z twojego zespołu? Oto dlaczego powinieneś zwalczać obsesję na punkcie doskonałości, zarówno w sobie, jak też u swoich współpracowników. Opowieść o Janie jest jak przestroga — perfekcjonizm, choć wydaje się drogą do ponadprzeciętnych wyników, w rzeczywistości jest ścieżką pełną pułapek. Jak w baśni możesz czynić cuda przez długi czas, lecz w końcu czar pryśnie, a wraz z nim powodzenie w życiu i pracy. Fuchsia Sirois, kanadyjska psycholog, porównuje perfekcjonistów do bohaterów tragicznych, którzy mimo heroicznych wysiłków są skazani na upadek. Twierdzi, że ich nieuchronna klęska to efekt wyczerpania samoregulacji — mentalnego paliwa, które szybko się wyczerpuje, gdy zaniedbujemy odpoczynek, sen i kontakty z najbliższymi, oddając się niezdrowej pogoni za doskonałością. Jeśli nie tankujemy naszego wewnętrznego baku, prędzej czy później zaczynamy jeździć na rezerwie. I uwaga — wtedy mogą pojawić się nieproszeni goście: zmęczenie, cynizm i ich koleżanka samokrytyka. Kiedy to trio zaczyna dyrygować naszym postępowaniem, możemy zdiagnozować u siebie klasyczne wypalenie zawodowe. To pragnienie szczytów, doskonałości we wszystkim jest diaboliczne; siostra pychy, która przynosi zgubę. Osłabia, a nie wzmacnia człowieka, przyprawia o szaleństwo, a prowadzi donikąd. Robić zbyt wiele, odmawiając sobie chwili wytchnienia, to tylko jedna z metod autosabotażu. Równie sprytny sposób na dywersję to unikanie wszystkiego, co nowe, nieznane i niebezpieczne — bo po co ryzykować, skoro można siedzieć w bezpiecznej norce doskonałości? Lepiej w nieskończoność dopieszczać prezentację, raport lub model biznesowy, niż rzucić się w wir czegoś, w czym możemy się okazać przeciętni lub — o zgrozo — kiepscy. W rutynowe zadania wkładamy tyle wysiłku, że już nie wystarcza nam czasu i sił na poważniejsze zadania. I tu się pojawia koncepcja wyczerpanego ego — to elegancka wymówka, która zwalnia nas od prób opuszczenia strefy komfortu. Aż zdarza się coś, co wywraca nasz świat do góry nogami. Klient zadaje Janowi pytanie, które odbiera mu rezon. Ty dostajesz propozycję pracy za granicą, ale jej nie przyjmujesz, bo rzekomo za słabo znasz angielski. Jako perfekcjonista, wiadomo, nie chcesz wyjść poza swoją strefę komfortu. Wolisz niestrudzenie rozwijać się tylko w tych dziedzinach, które od dawna masz w małym palcu. Wygoda przeważa nad pragnieniem rozwoju, prawda? Problem w tym, że na dłuższą metę triumfują ci, którzy nie boją się ryzyka i potencjalnej porażki. Bez takich ludzi nie byłoby innowacji. W przypadku Jana perfekcjonizm przybrał formę pracoholizmu — jego czas wolny był zdominowany przez służbowe sprawy, co skłoniło żonę do ubiegania się o rozwój. Jednak perfekcjonizm to nie zawsze nadmiar zaangażowania. Często ma postać paraliżującej niezdolności do działania, zrobienia pierwszego kroku czy stanięcia w obliczu wyzwań. Niektórzy perfekcjoniści czekają na idealny moment, zamiast zacząć, choć są tylko częściowo przygotowani lub mają ograniczone zasoby. Tutaj wkracza prokrastynacja. Kto nie obawia się potknięcia lub upadku, rusza do przodu bez wahania. Ale osoba pełna obaw wyolbrzymia problemy i przeszkody, a obsesja na punkcie doskonałości narasta. Wszystko, co nie jest bezbłędne, ocenia jako porażkę. W tej perspektywie życia jest tylko wszystko albo nic — jak w grze, gdzie jedyną opcją jest zwycięstwo albo totalna klęska. Taki odsetek pracowników zmaga się z perfekcjonizmem. 68 proc. uważa, że syndrom ten prowadzi do wypalenia zawodowego, a 72 proc. widzi w nim przeszkodę w budowaniu relacji — wynika z badań przeprowadzonych przez Social Research Lab na Uniwersytecie Północnego Kolorado. Żeby była jasność — za twój perfekcjonizm odpowiada również współczesne społeczeństwo. To ono zmienia cię w gladiatora perfekcji, wciągając w niekończącą się bitwę z samym sobą. W świecie, który z doskonałości zrobił nową religię, nasza codzienność to emocjonalny maraton bez mety — biegniemy, wiedząc, że finisz nigdy nie nadejdzie. Wystarczy przekartkować kilka poradników samorozwoju lub wziąć udział w jakimś kongresie motywacji na sterydach, aby zrozumieć, czego dzisiejsza cywilizacja turboefektywności od nas wymaga: podnoś poprzeczkę, zwiększaj ciężary i nie licz na to, że kiedykolwiek usłyszysz magiczne „wystarczy”. Pod obstrzałem własnych nieosiągalnych standardów Perfekcyjny Jan czuł się mały bezbronny i niewart miłości. Skąd my to znamy? Surowa samokrytyka połączona z nadmiernymi oczekiwaniami — jak wskazywała Karen Horney, niemiecka psychoanalityk i psychiatra — staje się napędem neurotycznych postaw, gdzie lęk, nieśmiałość i wstyd odgrywają kluczowe role. I tak, zgadłeś, te uczucia paraliżują chęć robienia tego, co wychodzi nam jeszcze słabo. Perfekcjonizm sprawia, że trudno odczuwać radość, co dobitnie pokazał przykład Jana. Nawet gdy osiągał cele, nie umiał się cieszyć. Podwyżka, premia, awans — zawsze włączał się niedosyt. Brak satysfakcji hamował jego spontaniczność, twórczą ekspresję oraz zdolność do naturalnego działania, rujnując to, co w przywództwie najbardziej cenne. To wszystko obniżyło jego samoocenę, prowadząc ostatecznie do depresji. Skarżył się na stałe napięcie zarówno emocjonalne, jak i fizyczne — w karku i plecach. Dodatkowo męczyły go bezsenność, bóle głowy oraz problemy z jedzeniem, co jest typowe dla perfekcjonistów. Cóż, zdrowie w ich życiu schodzi na dalszy plan, a odporność psychiczna jest poniżej przeciętnej, co w dłuższej perspektywie może rzutować niekorzystnie na karierę zawodową. Jeśli dostrzegasz te symptomy u siebie, działaj szybko. Pokonaj demony perfekcjonizmu. Przypadek Perfekcyjnego Jana dowodzi, że zmiana jest możliwa. Dzięki wsparciu psychologa odkrył, że presja konkurencji i zerowa tolerancja na błędy w jego firmie skłoniły go do ustawienia sobie nieosiągalnych standardów wydajności. Zamiłowanie do perfekcji pozbawiło go zaangażowania, zdrowych relacji oraz zadowolenia z pracy i życia. Teraz, jako menedżer, Jan realizuje swoje obowiązki z większą efektywnością i radością, bo zrozumiał, że bycie wystarczająco dobrym jest kluczem do szczęścia, a nie dążenie do doskonałości.

SOURCE : pb
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS