Blogs
Home/business/Ceny pradu poszy w gore. "Natychmiast podbiy wskazniki inflacji" OPINIA

business

Ceny pradu poszy w gore. "Natychmiast podbiy wskazniki inflacji" OPINIA

Zapewnienie tanszej energii dla gospodarki na dugie lata nie jest po prostu kwestia nieskomplikowanych regulacji i poszukiwaniu kilku czy nawet kilkudziesieciu miliardow zotych. Mowimy o planach na cae dekady. Sprawy nie da sie zaatwic w kilka miesiecy prostymi przesunieciami - pisze Kamil Fejfer w opinii dla Money.pl.

November 16, 2024 | business

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne. "Ministrowie zobowiązali się, że przedstawią mi w najbliższych dniach konkretny projekt zamrożenia cen energii dla odbiorców indywidualnych, ale myślimy także o producentach. Nie pozwolę na to, żeby Polska w tej grze wypadła źle ze względu na cenę energii. Ministrowie wiedzą, co mają robić" - powiedział premier Donald Tusk na konferencji prasowej pod koniec zeszłego tygodnia. "Nie dość, że Europa ma średnio energię droższą 2,5 razy niż USA, to my niestety jesteśmy w czołówce cen energii" - dodał również. W wyniku tej dysproporcji europejskie gospodarki tracą konkurencyjność względem firm amerykańskich i chińskich . "Długo myślałem, czy to powiedzieć tak wprost, ale powiem to wprost. Niektóre założenia dotyczące emisji CO2 - one rozbrajają europejską gospodarkę" - stwierdził również polski premier. W tych wypowiedziach trudno nie doszukiwać się koincydencji zarówno z wyborami amerykańskimi (do tych zresztą premier Tusk nawiązał wprost), jak i z nadchodzącymi wyborami w naszym kraju. Dalsza część artykułu pod materiałem wideo Mrożenie cen energii. Pieniądze i polityka Mrożenie cen energii to kluczowy temat w Polsce od wielu miesięcy. Przypomnijmy, że niestabilność na rynku energetycznym zaczęła się jeszcze przed inwazją Rosji na Ukrainę, a putinowska agresja podbiła trend. Właśnie to wydarzenie było najważniejszym powodem szalejącej inflacji (CPI) w latach 2022-2023. Rządzący - nie tylko polscy zresztą - zdecydowali się więc na silniejszą regulację rynku energetycznego, aby nie podbijać CPI jeszcze bardziej. Co zrobili konkretnie? W ramach tak zwanej Tarczy Solidarnościowej zamrozili ceny dla odbiorów końcowych na poziomie z 2022 . Dla wszystkich gospodarstw regulowane ceny obowiązywały do limitu 3 MWh rocznie, dla gospodarstw domowych z osobami niepełnosprawnymi granica była nieco wyższa i wynosiła 3,6 MWh rocznie, dla gospodarstw domowych z Kartą Dużej Rodziny limit wynosił 4 MWh rocznie. Jak nietrudno się domyślić - im więcej osób w rodzinie, tym większy jest popyt na energię. Powyżej wspomnianych limitów za energię gospodarstwa miały płacić już więcej. No dobrze, ale czy te 3 MWh to dużo, czy mało? Światło na sprawę rzuca opracowanie Głównego Urzędu Statystycznego , które pokazuje jak wygląda zużycie energii w gospodarstwach domowych. W 2021 r. w naszym kraju około 75 proc. gospodarstw domowych zużywało do 3 MWh rocznie. Dla szerszego obrazu - więcej niż 6 MWh zużywało jedynie nieco ponad 5 proc. gospodarstw domowych. Zużycie energii zależy od tego w jak dużym domu mieszkamy (im większy dom tym zazwyczaj więcej energii potrzebuje), jak zamożni jesteśmy (bogatsi z nas generują znacznie większe zapotrzebowanie na energię; wygodne życie jest w zasadzie tożsame z dużą konsumpcją energii) oraz w jaki sposób ogrzewamy mieszkanie. Jak nietrudno się domyślić, ci z nas, którzy ogrzewają je elektrycznie, zużywają najwięcej prądu. Rząd szacuje , że około 5 proc. gospodarstw domowych ogrzewa swoje domy właśnie w ten sposób. Nowe mrożenie cen energii Do końca czerwca bieżącego roku obowiązywała maksymalna (zamrożona) stawka 412 zł netto za 1 MWh. Z początkiem lipca wzrosła ona do 500 zł, czyli o ponad 20 proc.. Stawki były "zamrożone" po stronie ostatecznych konsumentów - firm, niektórych kluczowych instytucji publicznych oraz gospodarstw domowych. Państwo natomiast dopłacało różnicę między ustaloną stawką, a benchmarkiem , który na podstawie między innymi wskaźników rynkowych wyznacza Urząd Regulacji Energetyki. Gdyby nie mrożenie, stawka taryfowa wynosiłaby 739 zł . Dodatkowo, w lipcu bieżącego roku rząd wprowadził tak zwany bon energetyczny , który przysługiwał uboższym gospodarstwom domowym - jednoosobowe mogły liczyć na 300 zł jednorazowej dopłaty od państwa, dwu- i trzyosobowe na 400 zł, cztero- i pięcioosobowe na 500 zł. Rodziny, które ogrzewały domy prądem, mogły liczyć na dwa razy większe środki (jak wyżej napisałem, takie rodziny zużywają znacznie więcej energii elektrycznej). O tym, jak by wyglądały ceny energii elektrycznej gdyby nie mrożenie, informowało Forum Energii - think tank zajmujący się kwestiami energetycznymi. W 2023 roku gospodarstwa domowe zużywające 2 MWh rocznie w wyniku zamrożenia cen płaciły około 90 groszy za kilowatogodzinę. Gdyby nie regulacje, płaciłyby niemal 1,90 zł, czyli ponad dwukrotnie więcej. Wróćmy do efektu częściowego odmrożenia cen energii, z którym mieliśmy do czynienia w lipcu bieżącego roku. Ceny prądu poszły w górę o kilkanaście procent, natychmiast podbijając wskaźnik cen towarów i usług. O ile w czerwcu inflacja wynosiła 2,6 proc ., tak miesiąc później podskoczyła do 4,2 proc. Scenariusze dla Polski Narodowy Bank Polski przedstawił niedawno prognozę inflacyjn ą na przyszły rok. Obejmowała ona dwa warianty. Pierwszy z nich był scenariuszem, w którym rząd odchodzi od mrożenia cen energii, drugi natomiast to projekcja, w którą "zaszyta" została dalsza ochrona gospodarstw domowych. W pierwszym przypadku roczna inflacje dobija do 5,6 proc., w drugim natomiast jest to 4,3 proc. Na marginesie warto zauważyć, że państwo jest w stanie "wypłaszczać" szczyty inflacyjne przez przejęcie na siebie części szoków rynkowych. Tak, to prawda - przedsiębiorstwa energetyczne dostają dopłaty ze środków publicznych, jednak warto zauważyć, że między innymi po to te środki publiczne są - aby łagodzić symptomy kryzysów gospodarczych dla zwykłych ludzi. Donald Tusk w przedłużaniu osłon widzi prawdopodobnie również cel polityczny . Chodzi o wspomniane wyżej wybory prezydenckie, które miałyby odbyć się w drugiej połowie maja 2025. Odejście od mrożenia cen energii, a więc i kolejne podbicie inflacji, z pewnością nie pomogłoby kandydatowi KO na prezydenta . Sprawa wydaj się jeszcze istotniejsza w kontekście wielu analiz, które mówią, że to właśnie podwyższona inflacja była jedną z najważniejszych kwestii, które utorowały Donaldowi Trumpowi drogę do Białego Domu. A ile ma kosztować dalsze mrożenie cen? Jeśli regulacja objęłaby cały rok szacuje się, że osłony pochłonęłyby ponad 5 mld zł. Wciąż jednak trwają negocjacje na linii ministerstwo klimatu - ministerstwo finansów. To ostatnie na razie na cel wyasygnowało ponad 2 mld, zdecydowanie za mało, żeby mrozić ceny przez cały 2025. Warto jednak powiedzieć, że od początku istnienia rozwiązanie kosztowało już 33 mld zł . Dużo? Oczywiście! Ale gdyby to nie państwo pokryło te koszty, musielibyśmy je zapłacić my - z własnych kieszeni. Polska z globalnym problemem energetycznym A co z kwestią energetyczną przez duże "E": konkurencyjnością całej gospodarki, nie tylko polskiej, ale również unijnej, o której mówił premier Donald Tusk? O ile stworzenie tarcz chroniących energetycznych nie było przesadnie skomplikowaną inżynierią ekonomiczną (ale obecnemu i poprzedniemu rządowi należą się za nie dobre oceny), tak zapewnienie tańszej energii dla gospodarki na długie lata nie jest po prostu kwestią nieskomplikowanych regulacji i przepychanek międzyresortowych w poszukiwaniu kilku czy nawet kilkudziesięciu miliardów złotych. Mówimy o planach na całe dekady. Sprawy nie da się załatwić w kilka miesięcy prostymi przesunięciami. Do tego należy dodać, że kuszące spowolnienie cięcia emisji celem zwiększenia wzrostu gospodarczego za kilka dekad europejskim decydentom może odbić się czkawką w postaci wielomiliardowych strat (oraz setek, albo tysięcy ofiar) spowodowanych galopującą katastrofą klimatyczną. Tu nie ma prostych rozwiązań i szczerze mówiąc nie chciałbym być w skórze polityków, którzy stoją przed bardzo trudnymi wyborami . W ich ramach z jednej strony na szali mamy ochronę klimatu (a - globalnie - również ochronę życia setek tysięcy albo milionów ludzi), a z drugiej utrzymanie naszego modelu społeczno-gospodarczego. Ten w przyszłości, o ile stracimy konkurencyjność, może być zagrożony przez choćby gigantyczne i wciąż dynamicznie rozwijające się Chiny. Autorem jest Kamil Fejfer, dziennikarz piszący o gospodarce, współtwórca podcastu i kanału na YouTube "Ekonomia i cała reszta"

SOURCE : money
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS