Blogs
Home/business/Cela klimatyczna Niemiec. Zamiast zielonego cudu gospodarczego grozi im deindustralizacja

business

Cela klimatyczna Niemiec. Zamiast zielonego cudu gospodarczego grozi im deindustralizacja

Za nasza zachodnia granica troska o planete i troska o gospodarke zaczynaja rozjezdzac sie publicznym dyskursie. Niemcy wyznaczyy sobie ambitny cel zeby do 2045 roku stac sie panstwem neutralnym dla klimatu. Chociaz zielona transformacja oferuje szanse rozwoju istnieje zagrozenie ze RFN speni swoje zaozenie jednak odbedzie sie to kosztem przemysu - opisuje "Tagesschau".

November 15, 2024 | business

Za naszą zachodnią granicą troska o planetę i troska o gospodarkę, zaczynają rozjeżdżać się publicznym dyskursie. Niemcy wyznaczyły sobie ambitny cel, żeby do 2045 roku stać się państwem neutralnym dla klimatu. Chociaż zielona transformacja oferuje szanse rozwoju, istnieje zagrożenie, że RFN spełni swoje założenie, jednak odbędzie się to kosztem przemysłu - opisuje "Tagesschau". fot. Roschetzky Photography / / Shutterstock Indeks niemieckiego PKB jest w praktyce w tym samym miejscu od 6 lat. Największa gospodarka Europy pozostaje w stagnacji z kwartału na kwartał, ocierając się o techniczną recesję, a media obiegają doniesienia o kolejnych zamykanych fabrykach. Ostatnim najgłośniejszym przykładem była zapowiedź Volkswagena, który zamierza zlikwidować 3 niemieckie zakłady, zwolnić pracowników i przenieść produkcję do Chin. Coraz większe uzależnianie się niemieckich firm od chińskiego rynku, które postępuje pomimo licznych ostrzeżeń i obaw, to oddzielny szeroki temat. Jak podawał w sierpniu "Financial Times" w pierwszym półroczu 2024 roku firmy z Niemiec zainwestowały w Chinach 7,28 mld dolarów, podczas gdy w całym 2023 roku było to 6,5 mld. Wśród przyczyn, przez które niemieckie spółki decydują się na wyprowadzenie produkcji ze swojego kraju, znajdują się m.in. koszty energii. Jak opisywał "Tagesschau", w marcu 2023 roku kanclerz Olaf Scholz mówił w wywiadzie dla Lausitzer Rundschau, że inwestycje w ochronę klimatu mogą sprawić, że Niemcy będą rozwijały się przez pewien czas w tempie z lat 50. i 60. XX wieku, kiedy gospodarka RFN przeżywała swój powojenny cud gospodarczy. Od tamtej wypowiedzi minęło półtora roku i już zdążyła się ona zestarzeć w kiepski sposób. W październiku niemieckie media obiegła informacja, że rząd federalny znacząco skorygował swoje oczekiwania gospodarcze na 2024 r. W miejsce obiecywanych przez Scholtza 8 proc. wzrostu PKB rodem z lat 50., Ministerstwo Gospodarki przyjęło założenie, że wskaźnik skurczy się w tym roku o 0,2 proc., podawał "Süddeutsche Zeitung". Ambitne cele, które zakładają pełną neutralność klimatyczną Niemiec do 2045 roku nie mają tymczasem odpowiedniego finansowania. Potrzeba miliardów, których nie ma W listopadzie 2023 niemiecki Trybunał Konstytucyjny orzekł, że rząd postąpił nielegalnie , przenosząc 60 mld euro z funduszu na walkę ze skutkami pandemii do Funduszu Klimatu i Transformacji (KTF). Środki miały sfinansować m.in. termomodernizację i ocieplenie budynków mieszkalnych, rozwój energetyki odnawialnej, wsparcie energochłonnych przedsiębiorstw i rozwój branży półprzewodników. Jak zwracał uwagę Krzysztof Kolany w tekście " Niemcy chorym człowiekiem Europy " jest to wierzchołek góry lodowej, ponieważ władze w Berlinie poukrywały w różnych pozabudżetowych funduszach blisko bilion euro, czyli dwukrotność ubiegłorocznego budżetu. Na ten moment Niemcy nie mają więc pieniędzy na wsparcie transformacji, a powinni wygospodarować na ten cel setki miliardów euro. Według lobbystów z Federalnego Zrzeszenia Niemieckiego Przemysłu (BDI), niemiecka gospodarka potrzebuje do kompleksowej transformacji przemysłu, która obejmuje między innymi ochronę klimatu i cyfryzację, zastrzyku w kwocie 1,4 bln euro do 2030 roku. Zdaniem organizacji 880 mld euro z tej sumy powinno zostać przeznaczone na inwestycje klimatyczne. W swoim raporcie BDI wyliczyło, że 2/3 nakładów na transformację powinni sfinansować przedsiębiorcy i gospodarstwa domowe, a pozostałą część państwo. Na liście priorytetów, na które miałyby zostać rozdysponowane pieniądze, znalazły się inwestycje w sieci energetyczne, rozwój infrastruktury wodorowej, czy stacji ładowania pojazdów elektrycznych. BDI uważa, że jeśli nie dojdzie do transformacji konkurencyjność niemieckich firm stanie pod znakiem zapytania m.in. za sprawą wysokich cen energii. "Ryzyko deindustrializacji spowodowane cichą migracją i porzucaniem wielu średnich przedsiębiorstw stale rośnie, a w niektórych przypadkach już wystąpiło” – komentował prezes BDI Siegfried Russwurm, cytowany przez Tagesschau. Inna organizacja lobbystyczna - Europejski Okrągły Stół dla Przemysłu - prezentowała w kwietniu raport, według którego unijne cele klimatyczne na 2030 rok wymagają do realizacji zainwestowania 800 mld euro w samą tylko infrastrukturę energetyczną. Również w tym przypadku nie ma pewności, czy znajdą się na to odpowiednie środki . Najbardziej zagrożone niemieckie branże Zielona transformacja Niemiec będzie szczególnie trudna do przetrwania dla energochłonnych branż. Według Fundacji Bertelsmanna same podstawowe chemikalia, a także produkcja cementu i stali pierwotnej odpowiadają za 70 proc. niemieckich emisji przemysłowych - zwraca uwagę "Tagesschau". Według rozmówców dziennika o swoją przyszłość nie musi obawiać się branża cementowa, chociaż jak oceniał "Handelsblatt" działająca w tym obszarze spółka Heidelberg Materials jest największym emitentem CO2 na niemieckiej giełdzie. Mimo to koszty transportu cementu sprawiają, że wyprowadzenie produkcji poza kraj, byłoby znacznie mniej opłacalne niż w innych sektorach. Dużo gorszy los może spotkać m.in. przemysł stalowy. Niemiecki rząd federalny zainwestował już miliardy euro, żeby uczynić go bardziej zielonym za pomocą wodoru. Jednym z flagowych projektów na tym polu miał być nowy zakład Thyssenkrupp. W kwietniu 2024 roku niemieckie media poinformowały jednak, że spółka weryfikuje swoje plany i zastanawia się, czy nie zakończyć projektu z uwagi na znacznie wyższe koszty produkcji, które miałby generować. "Nie będziemy w stanie utrzymać wszystkich energochłonnych gałęzi przemysłu w Niemczech. Nie widzę światełka w tunelu dla podstawowych chemikaliów i przemysłu stalowego" - powiedział Tagesschau ekonomista Andreas Löschel z Uniwersytetu Ruhry w Bochum. Według niego szansę na pogodzenie celów klimatycznych i gospodarki może stanowić import półproduktów przemysłowych i skupienie się na ich dalszym przetwarzaniu. Przy tej okazji pojawia się jednak pytanie, czy w miejscu, z którego półprodukty przemysłowe trafią do Niemiec, będą one wytwarzane z podobną troską o planetę, jak ma to miejsce w Europie. Oprac. MM Źródło:

SOURCE : bankier
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS