Szalenczy rajd po warszawskiej Biaoece. "Spod ko leciay iskry"

Niebezpieczny incydent w Warszawie. Co się stało? Do szokującego zdarzenia doszło 31 grudnia się ok. godz. 21. Mieszkańcy warszawskiej Białołęki byli świadkami niecodziennego incydentu. Ich oczom ukazał się samochód osobowy poruszający się bez przedniej opony — z daleka widoczne były snopy iskier. Niebezpieczna jazda zakończyła się w ślepym zaułku przy ul. Pomorskiej 25. Mieszkańcy zdołali zatrzymać kierowcę i uniemożliwić mu dalszą jazdę, odbierając kluczyki do pojazdu. Portal Miejski Reporter donosi, że na obecnym etapie śledztwa nie są znane szczegóły dotyczące ewentualnych kolizji, w które mógł być zaangażowany kierowca, ani informacje o poszkodowanych. Co się stało z kierowcą i samochodem? Według informacji uzyskanych przez portal, za kierownicą forda Fusion siedział 37-letni Polak, który miał w organizmie blisko 1,9 promila alkoholu. Mężczyzna został zatrzymany przez mieszkańców, a następnie przekazany w ręce policji do dalszych działań. Samochód trafił na policyjny parking depozytowy. Czytaj więcej: Tragiczny wypadek na przejściu koło Warszawy. 18-latek śmiertelnie potrącił 68-latkę Dla "marynarza z kontenerowca" wzięła nawet kredyt. Straciła ponad 100 tys. zł Samochód w płomieniach na Wisłostradzie. Strażacy w akcji