Blogs
Home/entertainment/Zofia Nakowska. "Pani jest zbyt piekna by zajmowac sie literatura"

entertainment

Zofia Nakowska. "Pani jest zbyt piekna by zajmowac sie literatura"

Guru dzisiejszych feministek. Pierwsza w historii Polka uprawiajaca zawodowe pisarstwo. Zniewalajaco piekna skandalistka o uwodzicielskim spojrzeniu ktorej poglady sprowadzano do kaprysow nadetej damy a tworczosc porownywano do romansow w stylu Marii Rodziewiczowny. Zycie Zofii Nakowskiej to materia na sensacyjna powiesc.

November 09, 2024 | entertainment

28 listopada 2023 r. minęło 105 lat od nadania kobietom w Polsce prawa do głosowania. Ta symboliczna data jest dla nas punktem wyjścia dla cyklu #105portretówPolek . Na łamach Onetu opisujemy historie współczesnych Polek, ale i przyglądamy się wybitnym rodaczkom. Nasze bohaterki będzie różnić wiele, m.in. doświadczenie, wiek, miejsce zamieszkania czy wartości. W dobie rosnącej roli sztucznej inteligencji w mediach pokażemy prawdziwe twarze kobiet. Bohaterką jednego z portretów jest Zofia Nałkowska. Czerwiec 1907 r. W Warszawie z okazji 40-lecia pracy twórczej Elizy Orzeszkowej zorganizowano Zjazd Kobiet. Uczestniczyły w nim działaczki związane z rodzącym się wówczas w Polsce ruchem feministycznym. Od 1863 r., czyli od momentu upadku powstania styczniowego, coraz więcej mówiło się o idei zrównania praw kobiet i mężczyzn. Na Litwie powstała pierwsza tajna organizacja kobieca "Koło Kobiet Korony i Litwy". Należały do niej m.in. Maria Konopnicka i Eliza Orzeszkowa, autorka głośnego tekstu "Kilka słów o kobietach", który zainicjował w Polsce publiczną dyskusję o emancypacji. Kiedy na mównicę wkroczyła 22-letnia, prawie nikomu nieznana dziewczyna, nie spodziewano się, że jej wystąpienie wywoła prawdziwy skandal. W swoim referacie "Uwagi o etycznych zadaniach ruchu kobiecego" namawiała "porządne kobiety", by zaczęły w końcu mówić własnym głosem. Krytykowała też cechujące jej zdaniem ruch kobiecy uśpienie i brak gotowości do działania. Prosiła o "prawo do rozkoszy". Twierdziła, że seks to nie tylko prokreacja, ale i przyjemność. Sformułowany przez nią postulat "Chcemy całego życia" był kluczowym hasłem polskiej emancypacji. Podczas jej wystąpienia na sali panowało poruszenie — pojawiły się oskarżenia o propagowanie rozwiązłości seksualnej. Oburzona tezami koleżanki Maria Konopnicka ostentacyjnie opuściła audytorium . Kim była sprawczyni tego zamieszania? To Zofia Nałkowska — guru dzisiejszych feministek, jedna z pierwszych kobiet w historii polskiej literatury uprawiająca zawodowe pisarstwo, autorka wielu znakomitych powieści — "Romans Teresy Hennert", "Granica", "Dom nad łąkami". Zniewalająco piękna skandalistka o uwodzicielskim spojrzeniu. Miłośniczka zbytku, której zdjęcia, gdyby żyła, kilka razy w tygodniu trafiałyby na rozkładówki plotkarskich magazynów. Wizerunek Nałkowskiej — elegantki wizytującej dom sierot ocalałych z Holocaustu w pięknej kwiecistej sukni, otoczonej sznurem dużo młodszych kochanków — nie pasował do tego, kim była naprawdę. Sprawił, że przez lata jej poglądy sprowadzano do kaprysów nadętej damy. W obiegowej opinii równie nisko oceniano jej twórczość, porównując powieści autorki "Niecierpliwych" do makulaturowych romansów w stylu Marii Rodziewiczówny . "Pani jest zbyt piękna, żeby zajmować się literaturą", stwierdził kiedyś w rozmowie z nią Stefan Żeromski. Tymczasem Nałkowska była jedną z największych polskich pisarek, wielką diarystką (kilka tomów "Dzienników" dorównujących artyzmem wspomnieniom Gombrowicza czy Dąbrowskiej), prekursorką literatury poholocaustowej ("Medaliony"), psychologizmu ("Granica"), feminizmu (w wieku 17 lat debiutowała "Lodowymi polami", pierwszą częścią wydanej później powieści "Kobiety") i inicjatorką nurtu powieści politycznej. Dorastała w domu, w którym panował duch intelektualnego współzawodnictwa. Rodzice pisarki — Wacław Nałkowski, znany krytyk, współtwórca "Głosu" i manifestu modernistycznego "Forpoczty", oraz Anna Nałkowska, autorka wielu prac z zakresu geografii — należeli do elity intelektualnej końca XIX wieku. Przyjaźnili się m.in. z Marią Komornicką, Stanisławem Brzozowskim, Stefanią Sempołowską, Janem Władysławem Dawidem. To oni wykształcili literacką wrażliwość Nałkowskiej. "Od początku mego życia otaczały mnie książki, dorośli naokoło mnie mówili o nauce, znajomi, którzy przychodzili — to byli uczeni i pisarze [...]. Ojciec rozmawiał ze mną jak z kimś dorosłym, o wszystkim, o czym chciałam" — pisała w "Dzienniku", który prowadziła przez kilkadziesiąt lat. Wacław Nałkowski był entuzjastą przełomu antypozytywistycznego. Głosił hasła społecznego i narodowego wyzwolenia. Jego córka należała do drugiego pokolenia modernistów. "Dzięki ojcu zastałam wszystko gotowe i nie miałam przeciw czemu buntować się moją młodością. To było załatwione bez mego udziału i nie wymagało żadnych wysiłków. Z tej platformy mogłam już łatwo iść swoją własną drogą". Szybko się usamodzielniła. W wieku 18 lat wyszła za Leona Rygiera — starszego od niej o dziewięć lat poetę i powieściopisarza. Rygier, typ casanovy-erotomana, uwodził młodsze od siebie kobiety. "Rysiek", jak go nazywała, pokazał jej świat, do którego zawsze chciała należeć. W pamiętnikach opisała ich pierwszą wspólną noc: "Przez mózg leciało mi tysiące myśli; byłam świadoma, że to po raz pierwszy w życiu — (...) widziałam się naturalnie z zewnątrz, obiektywnie — oddawałam sobie sprawiedliwość, że utrzymuję się w stylu, że wyglądam estetycznie, spokojnie, że oryginalna jestem w tym połączeniu dziewczęcego zalęknienia, samiczej bierności i marmurowego chłodu. Natężenie myśli zabiło we mnie zupełnie wszelką bezpośredniość uczucia". Młodzieńcze zauroczenie zamieniło się w pełen melodramatycznych zwrotów akcji związek. Nałkowska źle znosiła zdrady męża. "Przychodził nad ranem, roztkliwiony, mówił, że jestem atłasowa, że pachnę konwalią i wiosną, a tamta sprzed godziny... Ileż było takich zestawień. Okrutne i niepotrzebne". Bała się odrzucenia i samotności. Uważała, że to ona jest odpowiedzialna za całą tę sytuację. Pisanie stało się dla niej formą terapii. W tym czasie powstało opowiadanie "Małżeństwo". Nałkowska opisała w nim zdradę z perspektywy mężczyzny, który pada ofiarą romansu żony. Utożsamiała się ze swoim bohaterem — podobnie jak on bardzo przeżyła rozpad małżeństwa. Uwielbiała silnych i zdecydowanych mężczyzn w stylu macho. "Marzę o kimś silniejszym, przy kim mogłabym zamknąć oczy, chociaż na chwilę", pisała w "Dzienniku". Oni jednak nie najlepiej czuli się towarzystwie aspirującej pisarki — intelektualistki. "Musiałam się uprościć, żeby być zrozumianą", mówiła. W 1922 roku związała się z Janem Jurem-Gorzechowskim dowódcą żandarmerii. "Początek Gorzechowskiego — olśnienie jego obcą jakością". Porzuciła dla niego karierę literacką i przeprowadziła się do Grodna, gdzie pracowała społecznie w Towarzystwie Opieki nad Więźniami. Tęskniła za dawnym życiem — pisaniem i ludźmi, dzięki którym mogła się rozwijać intelektualnie. W 1929 r. Nałkowska podjęła decyzję o rozwodzie z Gorzechowskim. Przytłoczona wszystkim tym, czego wymagał od niej stały związek, uznała, że od tej pory poprzestanie tylko na przelotnych relacjach. "Jestem damą swawolną, bliską trzydziestki, radą wiosennej rozrywce. "Nic więcej" — twierdziła. Miała ogromne powodzenie i kilkanaście romansów na koncie — m.in. z młodym dziennikarzem Jakubem Appenszalkiem, krytykiem Ignacym Matuszewskim, pisarzami Brunonem Schulzem — epizod jednej nocy — czy Jerzym Zawieyskim. Padła też ofiarą matrymonialnej intrygi. O jej romansie z Karolem Szymanowskim mówiła cała Warszawa . Nałkowska nie dawała wiary plotkom o homoseksualizmie znanego pianisty. "Wiem niby, ale nie umiem sobie tego wyobrazić, więc po prostu nie dość wierzę", pisała. Zakochała się po uszy. Wycinała z magazynów zdjęcia Szymanowskiego i godzinami wpatrywała się w jego podobiznę. "Zakochanie wszystkich kobiet! A jeszcze legendy o jego chłodzie, którego nie przełamie żadna". On z kolei chciał związku, który pomógłby mu ukryć przed innymi prawdę o swojej orientacji. "Mnie instynkt pcha. Ja tego nie tłumaczę". Nałkowska późno zorientowała się, jakie są prawdziwe intencje Szymanowskiego. Bardzo cierpiała — długo zmagała się z "kompleksem" Szymanowskiego — uważała, że mężczyzna porzucił ją dlatego, że "jest gruba, brzydka i stara". Tymczasem, mimo upływających lat, wciąż wyglądała wspaniale, młodzieńczo. Mimo wrodzonego egocentryzmu pozostawała wrażliwa na sprawy społeczne. Działała w organizacjach na rzecz kobiet, należała do belgijskiej Akademii Kobiecej, promowała młodych twórców — to dzięki niej "Sklepy cynamonowe" Brunona Schulza były tak szeroko dyskutowane — i organizowała salony literackie. Stosunek do otaczającej ją rzeczywistości celnie opisała w pierwszym rozdziale książki o ojcu, której, niestety, nie dokończyła: "Moja przenikliwość działa na małych odcinkach, usiłuje sięgnąć w dół, nie umie sięgnąć w dal. Nie widzę dość wyraźnie jutra i wczoraj. Jestem skupiona na dziś, jestem cała zaszyta w teraźniejszości jak w matni". We wrześniu 1939 roku Nałkowska przebywała w Warszawie. W "Dziennikach czasów wojny" pisała: "(...) Nie ma świec ani zapałek, ani karbidu. Ciemność zapada o czwartej i trwa bez przerwy do godziny siódmej rano. Teraz jest czwarta. Można chcieć lekarstwa. Nie ma co jeść, od tylu dni tylko kartofle i trochę mleka. Kończy się cukier. Głód. Marzenie o mięsie. Hania chora na ucho, ja mam zapalenie oskrzeli. Umieranie. Pisanie. Te pieniądze — takim szczęśliwym zdobyte cudem — są jak perły w worku Araba na pustyni. Bez wartości. (...)". Wojna odebrała jej łatwość pisania. Podobnie jak inni twórcy, przytłoczona dramatycznymi wydarzeniami, nie mogła się odnaleźć w nowej rzeczywistości. "Moja choroba – to niemożność pisania, niemożność powzięcia decyzji, brak jakichkolwiek zamiarów. Wykonywam to, co muszę i czego zarazem nie powinnam. Listy w cudzych sprawach, trudne jak artykuły. Kilkadziesiąt najważniejszych listów własnych leży bez odpowiedzi. W tym dwa listy od Bogusława i śliczny list od J(erzego)". W latach 40. prowadziła sklep z tytoniem na Dolnym Mokotowie. Była wycieńczona pracą fizyczną. Czuła się stara i zniszczona. "Żyjąc — węszyłam w sobie starość, nie mając jeszcze lat trzydziestu. Nie miałam wieku dojrzałego jak święty Augustyn — teraźniejszości. (...) W mej starości jestem waleczna, jestem mężna. Nie popuszczam sobie cugli. Nawet teraz, w chorobie — dokładam starań, aby być gładka, czysta, wyświeżona. Mój maquillage nie jest przesadny, ale nie pokazuję się ludziom nigdy w stanie naturę. Maquillage nie aktorski, nawet nie dyplomatyczny. Daje się dostrzec, oczywiście, ale jest powściągliwy. (...) nie doznałam, jak należy, wieku dojrzałego: spokoju, osiągnięcia, utwierdzenia się w swej jakości". Po wojnie angażowała się w działalność polityczno-propagandową. Zasiadała w Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich, brała udział w posiedzeniach Krajowej Rady Narodowej i była posłanką na Sejm Ustawodawczy. Współpracowała także z redakcją tygodnika "Kuźnica" i Komitetem Obrońców Pokoju. Wciąż jednak literatura pozostawała dla niej priorytetem. Dorabiała, pisząc wstępy do książek i teksty dziennikarskie. "(...) pan Eile, pamiętny mi sprzed wojny dowcipny ilustrator »Wiadomości Literackich«, obecnie redaktor popularnego »Przekroju«, magazynu o 250 000 egzemplarzy tirage'u. Od razu przystąpił do rzeczy. Że dwukrotnie już zwracał się do mnie z prośbą o współpracownictwo, że dotąd mnie nie ma między współpracownikami, że mówił z Gałczyńskim, że chciałby coś stałego. Usposobiona dobrze tym psim wstępem, na ogół też lepiej się czująca, doznałam jakby natchnienia i spytałam: "A nie chciałby pan drukować na przykład nowej serii »Charakterów« mówiła przez radio". W ostatnich latach życia towarzyszyła jej służąca Genowefa Goryszewska. Co tak naprawdę łączyło kobiety? Fascynacja? Miłość? Przywiązanie? Nie wiadomo, Nałkowska bowiem pytanie, kim jest dla niej Goryszewska, zbywała milczeniem. Pisarka zmarła nagle 17 grudnia 1954 o godzinie 18:00 na skutek wylewu krwi do mózgu. Nałkowska bez wątpienia pozostaje najważniejszą XX-wieczną polską pisarką. "W jej twórczości odbijają się procesy historyczne, lecz również namysł nad sposobami prowadzenia narracji. Przełomy pisarskie Nałkowskiej to zarazem przełomy prozy XX-wiecznej. Modernistyczna symbolika, realistyczna lapidarność, psychologizm, ironia, dziennikowa konfesja, proza dokumentalna, dialogiczność powieści — rezygnacja z jednej wersji zdarzeń i autorskiego prawa do podsumowań — pytania o namiętności, o zbrodnie, o państwo, o władzę, o przyrodę. Niekończący się katalog problemów świata i pytań o formę artystyczną. Może najważniejszą jego cechą jest otwartość, ewolucja, bo Nałkowska była pisarką poszukującą", pisze Inga Iwasiów. Interesował ją przede wszystkim obraz ludzkich charakterów, dlatego ponad wszystko ceniła twórczość Dostojewskiego i Prousta. Autobiograficzny charakter jej książek potwierdzał pielęgnowany przez pisarkę "kult rzeczywistości żytej". Autorka "Niecierpliwych" przez pryzmat osobistych doświadczeń swoich bohaterów opowiadała o przemianach społecznych — "Hrabia Emil", "Romans Teresy Hennert". "Pisząc — byłam zawsze niezadowolona swą teraźniejszością, zbierałam się do następnej książki jak do skoku" — mówiła. Za swoją twórczość była dwukrotnie uhonorowana Państwową Nagrodą Literacką (1936, 1953), Nagrodą Literacką miasta Łodzi (1929), Złotym Wawrzynem Polskiej Akademii Literatury (1936). Jej "Romans Teresy Hennert" nazwany był "Lalką" dwudziestolecia międzywojennego, a "Granica" do dziś widnieje w spisie szkolnych lektur obowiązkowych. "Osoba Nałkowskiej zapowiadała wejście na widownię całkiem nowego pokolenia najwybitniejszych prozaików" — wspominał Kazimierz Wyka. Początkowo autorka "Domu nad łąkami" opisywała indywidualne doświadczenie, później zuniwersalizowała charakter swoich powieści. Bohaterki jej książek, tak jak ona, walczą o wolność. Jako przedstawicielka "buntu modernistycznego" wierzyła, że literatura może kreować rzeczywistość i wpływać na ludzi. Po latach ten postulat wydaje się już mało wiarygodny. Na szczęście postać Nałkowskiej, cudownie odczarowanej przez współczesne badaczki literatury, m.in. Hannę Kirchner, powraca. Szkoda jednak, że wielu z nas interesuje ona przede wszystkim jako działaczka feministyczna, a nie doskonała pisarka. "Ta pisarka, która tworzyła tyle postaci w swych powieściach, sama była postacią z literatury, szukającą jak gdyby swego autora, którego nie znalazła" — wspominał Nałkowską Jerzy Zawieyski. Rzeczywiście, poplątane losy autorki "Niecierpliwych" mogłyby być materiałem na sensacyjną powieść, a zamieszanie wokół jej osoby na pewno by ją ucieszyło.

SOURCE : kultura
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS