Blogs
Home/entertainment/Wisi nad nim klatwa. Czego sie nie dotknie zamienia w katastrofe

entertainment

Wisi nad nim klatwa. Czego sie nie dotknie zamienia w katastrofe

Mijajace 12 miesiecy powinny byc zapamietane jako rok filmowych porazek. "Joker Folie a deux" "Megalopolis" "Argylle" czy "Horyzont. Rozdzia 1" pomimo gwiazdorskich nazwisk okazay sie jednymi wielkimi kinowymi wtopami. Wiemy juz ze do tej listy dorzucic nalezy "Gladiatora 2". Film Ridleya Scotta mia niebotycznie zawyzone koszta produkcji i marketingu co sprawio ze juz na starcie nie mia szans na wyjscie na plus. Jego kleska udowadnia przy okazji ze zatrudnianie Scotta do tak duzych produkcji nie ma sensu. Nad rezyserem wisi bowiem klatwa czego sie od paru lat nie dotknie zamienia w bubel ktory przynosi jedynie straty wytworniom filmowym.

December 27, 2024 | entertainment

"Obcy – ósmy pasażer Nostromo", "Łowca androidów", "Pojedynek", "Thelma i Louise" oraz "Gladiator". Te filmy stanowią największe osiągnięcie Ridleya Scotta. Dwa pierwsze tytuły zasługują nawet na miano arcydzieła. Jednak gdy weźmiemy pod uwagę całą filmografię brytyjskiego reżysera, obraz nie jest już tak pozytywny. Wyłania się bowiem masa przeciętnych lub całkowicie niestrawnych filmów. 87-letni dziś Scott ciągle jednak pracuje jak wół i ani myśli o emeryturze. Tak jakby bał się, że gdy tylko przyhamuje, to umrze. Sęk w tym, że dla wytwórni filmowych Brytyjczyk przestał być opłacalny. Żaden jego film po 2015 r. nie przyniósł wyraźnych zysków. Praktycznie każdy z nich to duże wtopy. Można już spokojnie pisać, że tegoroczny "Gladiator 2" zaliczymy do tej kategorii. Los tej produkcji był już zresztą przesądzony na cztery miesiące przed oficjalną premierą filmu. Gdy "Marsjanin" w 2015 r. zgarnął w kinach 630 mln dol. i zebrał świetne opinie zarówno od widzów, jak i krytyków, można było pomyśleć, że Ridley Scott wciąż potrafi zachwycić masy. Ale potem nadeszła czarna seria. Thriller "Wszystkie pieniądze świata" (2017) przy budżecie wynoszącym 50 mln dol. zarobił 57 mln dol. "Obcy: Przymierze" (2017) zgarnął prawie 241 mln dol., ale miał kosztować 111 mln (nie wliczając promocji). Film określono jako rozczarowanie po tym, jak "Prometeusz" przy podobnym budżecie przyniósł 403 mln dol. "Ostatni pojedynek" i "Dom Gucci", oba z 2021 r., były kolejnymi porażkami Scotta. Pierwszy z nich przy budżecie 100 mln dol. i gwiazdami jak Ben Affleck, Matt Damon oraz Adam Driver zarobił zaledwie 30 mln. Drugi poradził sobie lepiej (153 mln dol. wpływów przy budżecie 75 mln dol.), ale gdy doliczymy mu koszty marketingu i przypomnimy, że twórcy biorą połowę zysków, to trudno mówić o sukcesie. Wręcz przeciwnie. Jednak powyższe sytuacje to nic w porównaniu z "Napoleonem" (2023) i tegorocznym "Gladiatorem 2". Realizacja filmu z Joaquinem Phoenixem w roli Napoleona Bonapartego miała nawet pochłonąć 200 mln dol. W kinach obrazowi udało się zarobić 221 mln dol. Deadline Hollywood donosiło, że choć część strat pokrył serwis VOD, to jednak i tak Apple mogło wtopić 165 mln dol. Gigant się zarzekał, że film był dochodowy, ale jego słowa nie brzmią przekonująco . Nie będzie żadnym zaskoczeniem, gdy dodam, że wszystkie te filmy Scotta nie zostały przyjęte zbyt entuzjastycznie przez krytyków i widownię. W przypadku "Obcego: Przymierza" i "Napoleona" można nawet mówić o solidnych chłostach. I co robi Paramount Pictures po takich klęskach finansowo-artystycznych Scotta? Daje mu zielone światło do nakręcenia sequela "Gladiatora". Oferuje mu też ogromny budżet, który po odliczeniu wszystkich ulg wyniósł ok. 210 mln dol. Potem wydaje jakieś 100 mln dol. na marketing. W lipcu tego roku mogliśmy zobaczyć pierwsze efekty pracy Scotta, gdy do sieci wpadł zwiastun. Reakcje na pierwszą zajawkę "Gladiatora 2" z Paulem Mescalem i Denzelem Washingtonem były wymowne. Sieć zalała fala kpin i drwin. Doszło do tzw. review bombingu, czyli masowego publikowania negatywnych opinii o konkretnym produkcie kultury. Internauci podkreślali całkowity brak sensu tworzenia kontynuacji hitu z 2000 r. z Russellem Crowem , naśmiewając się przy okazji z doboru muzyki (słychać utwór Jaya-Z i Kanye Westa). Dostało się m.in. akcentowi Denzela, który ich zdaniem jest zbyt nowojorski. "Zamieniono gladiatorów w gangsterów" — śmiali się widzowie. Już wtedy, jak się okazało trafnie, wieszczono filmowi niepowodzenie w kinach. Sytuacja trochę się poprawiła, gdy wpadły pierwsze recenzje krytyków, które były w miarę pozytywne (kolejne już mniej i dziś film ma 71 proc. na Rotten Tomatoes, czyli wynik gorszy o 9 proc. od jedynki). Dla twórców pojawiła się nadzieja, że "Gladiator 2" może jednak być hitem. Początkowo wszystko wyglądało nieźle. W weekend otwarcia (15-17 listopada) w 63 krajach obraz zarobił 87 mln dol. To największe otwarcie w karierze Scotta. Tydzień później film w USA zainkasował 55,5 mln dol. Został jednak zmiażdżony w pojedynku z "Wicked", które zgarnęło 114 mln dol . Łącznie po dwóch tygodniach wyświetlania "Gladiator 2" miał 221 mln dol. Ta liczba niby wyglądała dobrze, ale nasuwało się pytanie, czy dzieło Scotta faktycznie przyniesie profity. W USA widzowie nie byli zbyt zachwyceni tym, co zobaczyli. Dali filmowi bardzo średnią ocenę "B" w CinemaScore. To oznaczało jedno — w następnych tygodniach zainteresowanie produkcją będzie mocno spadało. Amerykanie byli zresztą kluczowym rynkiem, bo przy kosztach wynoszących ponad 300 mln dol., "Gladiator 2" musiałby zarobić blisko 700 mln dol., by przynosić zyski. Sukces w USA przybliżyłby twórców do celu. Mamy 27 grudnia, a film będący na ostatnich nogach ma na koncie lekko ponad 406 mln dol., czyli zdecydowanie za mało. Co ciekawe, gdyby Paramount Pictures dało mniejsze pieniądze na produkcję, prawdopodobnie wyszłoby na tym dużo lepiej. Ciężko uzasadnić bowiem tak duży koszt przy tego rodzaju widowisku. Prawdopodobnie producenci dali się nabrać na rzekomą magię nazwiska Scotta, które miałoby być wystarczające do przyciągnięcia tłumów do kin. Tak jednak nie jest. Nad Brytyjczykiem ewidentnie wisi klątwa, bo jak inaczej nazwać taką serię wtop, jaką ma od lat twórca "Łowcy androidów". Inna sprawa, że ciężko znaleźć argumenty na jego obronę. Od dawna nie nakręcił w końcu produkcji, którą można zaliczyć do kanonu kina. Znajdą się rzecz jasna tu i ówdzie znośne elementy w niektórych z jego ostatnich filmów, ale nie ma co się oszukiwać, że można o nich myśleć z wielką ekscytacją. To nie jest nawet dobre kino, a wymęczona i grubo ciosana rozrywka, która nawet pod kątem rzemiosła nieszczególnie imponuje. Rok 2024 jest wyjątkowy pod względem rozczarowań, bo można wymienić całą serię filmów, które dużo kosztowały i przepadły w kinach. "Joker: Folie a deux", "Megalopolis", "Argylle", "Horyzont. Rozdział 1", "Madame Web" czy "Kraven Łowca" to jedne z nich. Drugi "Joker" jest tutaj najbardziej spektakularnym przykładem , ale Francis Ford Coppola, który zapożyczył się na 125 mln dol., by nakręcić "Megalopolis" (film zarobił niecałe 14 mln dol.) to także niesamowita historia . A Kevin Costner, który wyłożył z własnej kieszeni 38 mln dol. i zastawił posiadłość nad oceanem w Santa Barbara wartą 50 mln , by sfinansować swój wieloczęściowy film "Horizon: An American Saga"? Rozdział pierwszy tej sagi (koszt 50 mln dol.) zarobił ledwie 38 mln. Jak widać, do listy największych porażek filmowych tego roku trzeba zaliczyć także "Gladiatora 2". Co zabawne, Scott od jakiegoś czasu przebąkuje o trzeciej części "Gladiatora". Jak podawał ostatnio portal Production Weekly, zdjęcia rzekomo mają ruszyć w 2026 r. na Malcie i w Maroku. To sugeruje możliwą premierę pod koniec 2027 r. Mescal miałby ponownie wcielić się w rolę Lucjusza, którego Scott porównywał w wywiadach do Michaela Corleone z "Ojca chrzestnego". Reżyser nie może być jednak pewny, że ruszy ze swoim projektem. Paramount Pictures już zapewne zrobiło sobie bilans, więc wie, że "Gladiator 2" nie był filmem, który im się szczególnie opłacił. Owszem, obraz pewnie zarobi coś, gdy trafi na serwisy VOD. Ale na miejscu studia nie szedłbym w taniec ze Scottem. Jeśli Brytyjczyka krytykuje nawet John Mathieson, operator "Gladiatora 2", nazywając go leniwym i niecierpliwym, to jest to wyraźny znak, że dawanie mu dużych pieniędzy jest równoznaczne z wyrzucaniem ich w błoto . W zasadzie chciałoby się powiedzieć do 87-letniego Scotta, żeby przestał się dalej kompromitować, bo i tak nie jest w stanie nakręcić niczego na miarę swoich większych osiągnięć. A lepiej, gdyby ludzie zapamiętali go jako twórcę pierwszego "Obcego", niż specjalistę od filmowych porażek.

SOURCE : kultura
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS