Home/entertainment/"Venom 3" Kolejna czesc gosnej serii. Czysta rozrywka

entertainment

"Venom 3" Kolejna czesc gosnej serii. Czysta rozrywka

Skoro powiedziao sie A i B czas najwyzszy na C. Venom a wraz z nim Eddie Brock powrocili nie tylko na duzy ekran ale wrecz z innego wymiaru w ktorym egzystuje Peter Parker vel Spider-Man i jednostka specjalna pod szumna nazwa Avengers. W tym wymiarze powiazana ze soba specyficzna wiezia dwojka bohaterow ledwie dopija drinka aby za chwile wrocic do uniwersum z ktorego oficjalnie pochodza. A tam stare biedy gdyz jak nie Drake a potem Carnege to teraz ten najnikczemniejszy najgorszy z najgorszych sam niszczyciel planet wielozebny...

October 27, 2024 | entertainment

"Venom 3: Ostatni taniec": Przede wszystkim Tom Hardy Mam mieszane odczucia. Przy całej sympatii do obu postaci, czy dotychczasowych dwóch filmów, ten niestety wpisuje się w opinię, że kino superbohaterskie przeżywa twórczy, widoczny kryzys. Coś się zacięło i nie może się odblokować. Historie sprawiają wrażenie powtarzalnych. Świeżością nie grzeszą, tak postacie, jak i fabuły. Wszystko razem wykazuje się wyraźnym zmęczeniem materiału. Co nie znaczy, że "Venom 3. Ostatni taniec" nie próbuje, nie stara się. Przede wszystkim to Tom Hardy wcielający się w Brocka staje zdecydowanie na wysokości zadania. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że on tworzy tu solidną i przejmującą kreację. Jeśli w coś wierzę, oglądając tę komiksową górską kolejkę, to właśnie w występ brytyjskiego aktora. Film broni się też jako widowisko. Akcji i tempa odmówić mu nie można. Przez niemal dwie godziny nudą tu nie wieje, chyba, że komuś tego typu filmowa propozycja już się przejadła, już się opatrzyła. A niestety schemat jest piętą achillesową tejże odsłony. Nawet tu i ówdzie wpleciony humor, najczęściej czarny, ale też nawiązujący do klasyki kina, nie niweluje wrażenia, że to wszystko już było, że tu nic nie może nas zaskoczyć, że właściwie to wciąż granie tego samego. Na tę samą nutę, w tej samej tonacji, bez zaburzeń ustalonej harmonii. Może to się sprawdza, czas pokaże, a box office odpowie. Niemniej jednak, choć seans jest niewymuszonym doświadczeniem, to niczego odkrywczego i wyjątkowego nie oferuje. Niedawno, na innym również marvelowskim przeboju, usłyszałem - miłe, nic nie znaczące dwie godziny w kinie. Po seansie Venoma, sam gotów byłem to powiedzieć. Zdecydowanym złem ten obraz na pewno nie jest, ale też i niczym szczególnym. Rozrywka i kino akcji Sporo uwagi poświęca się tutaj, w promocji filmu, scenariuszowi. W pisanie scriptu zaangażowany miał być i jest sam Tom Hardy, plus reżyserka Kelly Marcel. Jeśli spojrzymy na pewne epizody, dialogi, dość udany humor to ten wkład widać. Tymczasem skupiając się już na samej historii, przebiegu dramaturgicznym, to tego scenariusza właściwie nie ma. Wspomniany złowrogi Knull tkwi uwięziony na jednej z planet, ale mimo wiązów jest w stanie wydać rozkaz hordzie stworów, aby te odnalazły Kodeks, czyli klucz, który pozwoli go z tych wiązów uwolnić, ale potem on już zajmie się dalej tym, co robi najlepiej, czyli będzie niszczył świat za światem. Disney zmienia strategię. Filmy odda w ręce sztucznej inteligencji Są pierwsze opinie o nowej odsłonie kultowego filmu. Szykuje się hit? Jadwiga Barańska: Jak wyglądały jej ostatnie dni? Wstrząsające wyznanie męża Jacek Koman u boku największych gwiazd kina. Ten film budzi kontrowersje Kodeks mieści się w symbioncie Venomie i Brocku jednocześnie. I tylko śmierć jednego z nich, albo obu, może ten klucz bezpowrotnie zniszczyć. Co jest dalej, chyba nie muszę pisać? Przy czym czuje się brak konceptu na solidne wykorzystanie drugoplanowych postaci, jak zimny Strickland grany przez Chiwetela Ejiofora czy drobna i wrażliwa dr Teddy Paine, w którą wciela się Juno Temple. Nawet Rhys Ifans jako pasjonata kosmitów, lekko oderwany od rzeczywistości, wieczny hippis, choć też ojciec rodziny Martin, nie wychodzi poza szablon. To wszystko po prostu już było, nie raz i nie dwa. Ale, żeby tak nie kończyć na smutno, ponuro i krytycznie. Jeśli potraktujemy rzecz całą jako niewymuszoną, li tylko rozrywkę to seans "Venoma 3. Ostatni taniec" nie musi być doświadczeniem trudnym czy bezużytecznym. Powtórzę, już tylko Tom Hardy dużo tutaj rekompensuje. Mało tego, jest w tym filmie scena, wręcz pewien wątek, który może być sugestią, że wyżej wspomniany mógłby, a kto wie czy nie powinien, zostać kolejnym agentem 007. Jako kino akcji, też swoją rolę film spełnia. Już chociażby dla takich smaczków przyjemnie jest ten obraz zobaczyć, zwłaszcza jak się jest fanem. Ja po seansie nucę sobie jednak, trochę już zapomniany utwór naszej rodzimej grupy Lombard, "Nasz ostatni taniec" i czekam na coś, co mnie nie tylko wstrząśnie, ale też poruszy, a przede wszystkim zaskoczy. 5/10

SOURCE : interiafilm
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS