Home/entertainment/Sprawa morderstwa rodzicow zya caa Ameryka. A Netflix potwornie ja zbagatelizowa

entertainment

Sprawa morderstwa rodzicow zya caa Ameryka. A Netflix potwornie ja zbagatelizowa

"Potwory Historia Lyle'a i Erika Menendezow" to najnowszy hit Netfliksa. Serial inspirowany sprawa tytuowych bohaterow ktorzy zamordowali swoich rodzicow trafi na pierwsze miejsce najchetniej ogladanych produkcji platformy w az 56 krajach w tym w Polsce. Nie wszyscy jednak sa zachwyceni propozycja streamingowego giganta. Czesc polskich widzow narzeka na nude oraz przesadna swobode tworcow w podejsciu do faktow. Nie jest to jednak jedyny problem. Produkcja po raz kolejny pokazaa ze Netflix czasem za bardzo lubi romantyzowac a nawet bagatelizowac przestepcow co sie potem konczy przepraszaniem za zbyt frywolne komentarze albo apelowaniem do internautow by nie pisali niesmacznych komentarzy na temat "przystojnych" seryjnych mordercow.

September 24, 2024 | entertainment

Od 19 września na Netfliksie możemy oglądać "Potwory: Historia Lyle'a i Erika Menendezów", w której opowiedziano historię zbrodni, jakiej dokonali na swoich rodzicach Erik i Lyle Menendezowie w 1989 r. Na początku bracia utrzymywali, że ich ojciec i matka zostali ofiarami napadu rabunkowego. Jednak prawda wyszła na jaw po tym, jak była kochanka psychologa braci w ramach odwetu na nim opowiedziała policji o tym, co naprawdę stało się z Josem i Mary Louise Menendez. Proces braci, który odbył się w 1993 r., transmitowano w telewizji. Był to ogromny hit, który zdaniem wielu zapoczątkował "modę" na prawdziwe zbrodnie w mediach . W trakcie rozprawy miliony Amerykanów usłyszały wstrząsające szczegóły z życia rodziny Menendezów. Bracia twierdzili, Jose i Kitty znęcali się nad nimi psychicznie i fizycznie. Co więcej, ojciec miał ich molestować seksualnie. Lyle i Erik ostatecznie zostali skazani na dożywocie bez możliwości zwolnienia warunkowego. Umieszczono ich też w różnych więzieniach tak, aby nie mieli ze sobą kontaktu. Nie jest zaskoczeniem, że sprawę braci popkultura podejmowała wielokrotnie. Były dokumenty, seriale i filmy telewizyjne. Żaden z nich jednak nie odpowiedział przekonująco na pytanie, kto w tej historii był potworem — bracia czy jednak ich rodzice? Teraz próbował to zrobić Netflix, ale patrząc po komentarzach części polskich widzów, można dojść do wniosku, że efekt końcowy nie jest szczególnie udany. "Ciężko skomentować. Zostali w tym filmie przedstawieni jak typowi socjopaci. Ogólnie szału nie robi. Momentami nudził", "Z prawdziwą wersją wydarzeń ten serial nie miał nic wspólnego. Chyba reżyser trochę popłynął ze swoimi skrytymi socjo fantazjami", "Narracja, że nie byli molestowani bardzo słaba. I ten jeden sztywny aktor, który ma jedną minę przez wszystkie odcinki. Do »Dahmera« mu daleko" — napisali w mediach społecznościowych. Rzecz jasna sporo osób wypowiada się pozytywnie o serialu. W końcu fanów produkcji bazujących na prawdziwych zbrodniach zarówno w Polsce, jak i na świecie nie brakuje. To właśnie dzięki nim "Potwory: Historia Lyle'a i Erika Menendezów" w pierwszy weekend wyświetlania były numerem jeden w 56 krajach, w tym w Polsce. Serial bez wątpienia powtórzył sukces poprzedniego sezonu: "Dahmer — Potwór: Historia Jeffreya Dahmera". Jednak można odnieść wrażenie, że Netflix w pogoni za wynikami oglądalności ponownie idzie za daleko w tym, jak przedstawia przestępców. Przytoczony wyżej komentarz internauty o niezbyt ścisłym trzymaniu się prawdziwej wersji wydarzeń jest trafny. Współtwórca serialu Ryan Murphy ma to do siebie, że lubi popuścić wodze fantazji. Głośno komentowano w sieci chociażby jego pomysł ze sceną pocałunku Coopera Kocha i Nicholasa Alexandra Chaveza, czyli aktorów wcielających się w braci. Nie mniej bezsensowna jest zagrywka, którą Murphy wymyślił sobie z drugim współtwórcą, Ianem Brennanem. Chodzi o usprawiedliwianie i ocieplanie wizerunku przestępców. "Historia Lyle'a i Erika Menendezów" wmawia nam, że także i ojciec braci (w tej roli Javier Bardem) jest ofiarą, bo również doświadczył strasznej krzywdy w dzieciństwie. Co za tym idzie, dostajemy tezę, że właściwie żadnego przestępcy nie powinniśmy nazywać potworem, bo przecież coś musiało stać się w jego życiu, że wkroczył na ścieżkę zbrodni. Bardzo mądre, nie powiem. Netfliksowi zdarza się zresztą bagatelizować takie sprawy. Wystarczy przypomnieć, jak było w przypadku "Dahmera". Polski oddział platformy musiał przepraszać za zbyt frywolne komentarze w odniesieniu do tematyki produkcji. Jak doskonale wiadomo, Jeffrey Dahmer został uznany za winnego 15 morderstw i skazany na 15 wyroków dożywotniego więzienia [zmarł w 1994 r., gdy jeden ze współwięźniów uderzył ciężkim przedmiotem — przyp. red.]. Platforma jednak w mediach społecznościowych pozwalała sobie na komentarze typu "Pewnie będzie wątróbka", "Nic tak nie umila wieczoru jak seryjny morderca", "Wszedł za jednym posiedzeniem, czy dzieliłaś na porcje?". Nawet w opisie zwiastuna nie powstrzymano się przed wrzuceniem zdania: "Makabryczne zbrodnie, odstraszający smród i jedzenie ludzi? Brzmi jak idealny plan na środę". Jednym z charakterystycznych elementów obu "Potworów" Netfliksa jest to, że w głównych bohaterów wcielili się aktorzy o atrakcyjnej aparycji. Dahmera zagrał Evan Peters, co spotkało się z entuzjastycznym przyjęciem widzów na portalu X (dawniej Twitter). Pisano, że Peters jest w swoje roli "gorący". Szybko spadła na twórców krytyka, że w ten sposób romantyzują wizerunek prawdziwego potwora. Choć Menendezowie nie są psychopatami na miarę Dahmera, to Netflix nie zrezygnował z opcji, by grający ich aktorzy byli przystojniejsi od pierwowzorów. To sprawiło z jednej strony, że potencjalnie więcej odbiorców sięgnęło po serial platformy. Z drugiej strony zwiększyło szanse, że widz będzie współczuł prawdziwym braciom, bo są przyjemni dla oka. A nie trzeba przypominać, że panowie dopuścili się morderstwa, po czym żyli sobie najlepszym życiem, wydając krocie na drogie samochody i zegarki. Mówiąc wprost, zabili rodziców dla pieniędzy. To oczywiście nie jest nowy proceder, bo w amerykańskich filmach o seryjnych mordercach od lat grają przystojniacy (robili to już Keanu Reeves oraz Zac Efron). Jednak podkręcanie atrakcyjności doprowadza potem do tego, że internauci po obejrzeniu netfliksowego dokumentu "Rozmowy z mordercą: Taśmy Teda Bundy’ego" zasypują sieć niesmacznymi komentarzami w rodzaju "chciałbym, żeby ktoś patrzył na mnie tak, jak Bundy patrzył na swoje ofiary". Albo nazywają Bundy’ego, jednego z najgorszych seryjnych morderców w historii, "tatuśkiem". Netflix nawet musiał apelować do widzów w tej sprawie. Nie ma co się łudzić. Seriali true crime jak "Potwory: Historia Lyle'a i Erika Menendezów" będzie powstawało więcej. Jednak dobrze byłoby, gdyby twórcy podchodzili do tego tematu poważniej i nie tylko nie serwowali tanich tez, ale również nie upiększali czy usprawiedliwiali wszystkiego na siłę. To nie ma nam się podobać, to ma nami wstrząsnąć i przypomnieć, jak podli potrafią być ludzie. Tylko tyle i aż tyle.

SOURCE : kultura
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS