Przez lata mowiono ze jest symbolem seksapilu. Powiedziaa dosc. "Nie doceniaam sie"

Pomimo dekad spędzonych na pracy w Hollywood Pamela Anderson wciąż jest kojarzona z symbolem seksapilu przez swoją pracę modelki w magazynie "Playboy" czy z roli w serialu telewizyjnym "Słoneczny patrol", w którym występowała w latach 1992–1997. Tym razem jednak aktorka postanowiła zerwać z wizerunkiem utrzymywanym od lat wraz z najnowszym filmem "The Last Showgirl", w którym wciela się w rolę głównej bohaterki — Shelley, tancerki zmagającej się z trudnościami. Artystka może stracić swoją pierwszą i jedyną pracę, ponieważ jest coraz starsza, a to nie odpowiada zmieniającym się gustom turystów w Las Vegas. Film, którego światowa premiera odbyła się na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Toronto TIFF 6 września przy entuzjastycznych oklaskach, przedstawia ikonę "Słonecznego patrolu" w sposób, jakiego widzowie nigdy wcześniej nie widzieli, bez blasku fleszy prezentującą pełną gamę emocji. Jednak owa zmiana Anderson zaczęła się jeszcze w 2023 r. Wówczas jej publiczna osobowość kojarząca się z symbolem seksapilu nabrała wielu wymiarów dzięki nominowanemu do nagrody Emmy dokumentowi Ryana White'a "Pamela, A Love Story" oraz jej bestsellerowym wspomnieniom "Love Pamela". Teraz, w rozmowie z "Variety" przyznaje, że jej kariera nie zawsze była taka, o jakiej naprawdę marzyła. Jak dodaje, Hollywood przez lata widział ją w jednej roli — emanującej seksapilem bohaterki "Słonecznego patrolu". Ja siebie też nie doceniałam – wyznała Anderson, nawiązując do bohaterki swojego najnowszego filmu. "Ta propozycja i rola przyszła we właściwym czasie". Ostatecznie aktorka dostrzega także pozytywne strony bycia niedocenianym. Nie mieć niczego, czemu trzeba sprostać, to dobra pozycja. Możesz zaskoczyć wszystkich nawet jednym zdaniem — dodała. Źródło: Variety