Blogs
Home/entertainment/Piotr Rogoza Audio jest bardzo wdzieczne do straszenia ludzi WYWIAD

entertainment

Piotr Rogoza Audio jest bardzo wdzieczne do straszenia ludzi WYWIAD

To rasowy horror opowiesc o zu ktore czai sie na nas w niedostepnych bagiennych lesnych ostepach a nie zaden "Scooby Doo" gdzie na koncu kazdego odcinka okazuje sie ze za wszystkim stoi przebieraniec mowi Piotr Rogoza ktory wspolnie z Jakubem Zulczykiem napisa scenariusz audiobooka "Arka. Niebo". To opowiesc nawiazujaca do gosnej historii autentycznej polskiej sekty z lat 90. oraz dreszczowiec w ktorym w role gowna wciela sie Jakub Giersza. Juz do posuchania w Storytel.

November 06, 2024 | entertainment

Piotr Rogoża , rocznik 1987. Pisarz, scenarzysta, projektant narracji w grach komputerowych. Zadebiutował jako 18-latek opowiadaniami w "Nowej Fantastyce" ("Wielki powrót von Keisera") i "Czasie Fantastyki" ("Zwykły to był poniedziałek"). W 2008 r. na rynku ukazała się jego debiutancka powieść "Po spirali" i zbiór opowiadań "Rock'n'roll, bejbi!". Napisał też m.in. książkę science fiction dla młodzieży "Klemens i Kapitan Zło" (2011), kryminalny dreszczowiec "Niszcz, powiedziała" (2019) i thriller "Konwersja" (2022). Przed "Arką. Niebo" przygotował dla Storytel dwie części "Szarej strefy". Paweł Piotrowicz: Jakub Żulczyk, z którym napisałeś słuchowisko "Arka. Niebo" , przy okazji premiery twojej książki "Konwersja" podkreślał, że jesteś jednym z "najlepszych pisarzy popularnych w Polsce". Piotr Rogoża: Bardziej jednym z najlepszych z najpopularniejszych pisarzy literatury popularnej. (śmiech) Śmieję się z tej dwuznaczności określenia "popularny pisarz". Myślę, że Kubie chodziło po prostu o to, że "Konwersja" była powieścią gatunkową, thrillerem, a nie o popularność rozumianą zasięgowo. Jak doszło do waszej współpracy przy audiobooku "Arka. Niebo"? Pomysł na opowieść o organizacji religijnej wzorowanej na Niebie, prawdziwej sekcie z lat 90., pochodzi od Kuby. On przygotował konspekt, a moim zadaniem było dopasowanie go do realizacji w audio, przełożenie pewnych wątków, pogrzebanie, by dało się to zrealizować samym dźwiękiem. Potem, już na podstawie zaktualizowanego konspektu, napisałem scenariusz. Nie była to więc współpraca w stylu siedzimy i wspólnie myślimy, co ma się wydarzyć. O Zborze Leczenia Duchem Świętym "Niebo" rzeczywiście było w latach 90. głośno. Widzę tu wiele podobieństw dotyczących nie tylko założeń i działań samej sekty, ale nawet osoby stojącego na jej czele guru. Niebo założył Bogdan Kacmajor, na którym Tejkor z naszej historii jest trochę wzorowany. Jest i wiele innych podobieństw, chociaż oni nie byli sektą aż tak apokaliptyczną. Za to także nadawali swoim wyznawcom przedziwne, pokręcone imiona. Poza tym tu mamy do czynienia z horrorem. To rzeczywiście nie jest opowieść realistyczna, żaden też "Scooby Doo", gdzie na końcu każdego odcinka okazuje się, że za wszystkim stoi przebieraniec. To rasowy horror – opowieść o złu, które czai się na nas w niedostępnych, bagiennych leśnych ostępach. Michałowi, który jest dziennikarzem, a w słuchowisku gra go Kuba Gierszał, przytrafia się z dnia na dzień coś dziwnego, wykraczającego poza zwykłą rzeczywistość, podobnie jak bohaterom twoich książek "Konwersja" czy "Niszcz, powiedziała". I także tutaj zgłębiasz mechanizmy manipulacji i kontroli. Czyżby te zagadnienia wpisywały się wachlarz treści, które szczególnie ciebie, jako autora, przyciągają? Jak o tym mówisz, to sam zaczynam się nad tym zastanawiać. Ciekawe, jak to w ogóle o mnie świadczy... Uświadomiłeś mi, że na tym poziomie rzeczywiście jest jakaś zbieżność między słuchowiskiem a wcześniej pisanymi powieściami, ale świadomie o tym na pewno nie myślałem. Widocznie gdzieś tam to ze mnie wypływa. Muszę się nad tym zastanowić. Pisząc, zagłębiałeś się też w tematykę sekt i sposobu, w jaki one funkcjonują, manipulują, zniewalają i indoktrynują? Robiłem research na wielu poziomach. To fascynujące, w jak skuteczny sposób sekty potrafią działać. Moja niedoszła promotorka na kulturoznawstwie w czasie seminarium magisterskiego opowiedziała nam historię studentki, która pisała u niej pracę poświęconą właśnie sektom. Z jakiegoś powodu uparła się, że zrobi coś w rodzaju badania terenowego i pójdzie na kilka spotkań jednej z poznańskich sekt. Miała całą teoretyczną wiedzę na ten temat, przygotowywała się przecież do jej opisania z kulturoznawczo-socjologicznej perspektywy, ale już nie wróciła. Okazało się, że liderzy mieli taką charyzmę, iż potrafili złowić nawet osobę zaopatrzoną w cały intelektualny oręż, by się przed tym obronić. Postać dziennikarki Ewy Lateckiej, przygotowującej reportaż o Arce, jest tamtą studentką zainspirowana? Ewę wymyślił Kuba, nie znając opowieści mojej promotorki. Myślę jednak, że miałem gdzieś z tyłu głowy tę historię, kiedy pracowałem nad jej wątkiem w scenariuszu. Wielu młodych ludzi, w tym nastolatki, zmaga się dzisiaj z problemami psychicznymi związanymi ze stresem czy szeroko rozumianymi stanami lękowo-depresyjnymi – rośnie liczba uzależnień i zaburzeń osobowości, na co dodatkowy wpływ miała pandemia i ciągle ma wojna za wschodnią granicą, która wzmaga niepewność jutra. Nie masz wrażenia, że daje to jeszcze większe "pole do popisu" sektom? W pewien sposób trochę o tym jest nasza historia. Nie odbijamy się może bezpośrednio od pandemii, ale pojawia się myśl, że być może każdy większy kryzys, który w jakiś sposób zmienia nasze codzienne społeczne życie i nawyki, powoduje też pewien kryzys duchowy. Nie chcę tutaj używać dużych słów, ale sprawia, że wiele osób, które były przystosowane do życia w pewnym układzie odniesień, nagle poszukuje nowego układu czy systemu. Jednym z dwóch planów czasowych naszej opowieści jest połowa lat 90. Bardzo wiele osób, z którymi Ewa rozmawia, mówi wprost, że trafiła do sekty w momencie, kiedy wszyscy się od nich odwrócili, kiedy coś stracili, kiedy musieli sprzedać dom, kiedy firma upadła i kiedy ktoś się uzależnił od narkotyków. Stąd pewnie lata 90. nie są tu pokazane zbyt nostalgicznie. Takie też trochę było nasze założenie. Bardzo często patrzy się dziś na tamtą dekadę przez pryzmat kolorowej nostalgii, wspominając muzykę z tamtych czasów, filmy i modę, a to w Polsce wcale nie były takie wesołe czasy. Pochodzę z województwa lubuskiego i pamiętam z dzieciństwa, że w pewnym momencie w naszym powiecie bezrobocie sięgało 40 proc., co dzisiaj jest niewyobrażalne. Wyobrażam sobie, że w momencie, kiedy w krótkim czasie dochodzi do bardzo silnego tąpnięcia w świecie wokół nas, kiedy cały system odniesień drastycznie się zmienia – jak w czasie transformacji ustrojowej czy w pandemii – wiele osób trochę jakby wypada z torów, którymi wcześniej przez to życie podróżowało. I szuka dalej. A jak ludzie szukają, to zawsze znajdzie się ktoś, kto chętnie z tego skorzysta i zaproponuje im prostą odpowiedź na problemy, które ich gnębią. Można więc powiedzieć, że "Arka. Niebo" to horror, który skłania do refleksji? Oczywiście, że tak. Mimo paranormalnej otoczki, zła skrywającego się w bagnach dla mnie było bardzo ważne, żeby ten scenariusz miał też pewien społeczny wymiar, minimalnie krytyczną warstwę. Masz na koncie inne produkcje audio, w tym m.in. dwie części "Szarej strefy" — napisanych również dla Storytel. Pisanie scenariuszy słuchowisk to coś zupełnie innego niż pisanie książki? Zdecydowanie. Produkcje audio to bardzo specyficzne medium. Jeżeli piszę słuchowisko takie właśnie jak "Arka. Niebo" , rozpisane na różne głosy, w którym występuje wielu aktorów, tworzę powieść pisaną z myślą o słuchaniu, a nie czytaniu. Metodą prób i błędów doszedłem do kilku rzeczy, które są na pierwszy rzut oka czy ucha może trochę nieoczywiste, ale okazują się bardzo istotne dla odbioru i wymagają trochę innego konstruowania tej historii. Na przykład? Jako autor muszę cały czas pamiętać, że wszystko musi być absolutnie klarowne dla słuchacza, który być może będzie słuchał utworów w tramwaju, na nie najlepszej jakości słuchawkach. I może stosunkowo łatwo się na chwilę rozproszyć, stracić koncentrację. Ważne jest, żeby nie wprowadzać go w żaden sposób w błąd, sugerując na przykład jakieś dwuznaczne dźwięki czy sytuacje, w których zbyt dużo próbujemy zilustrować samym dźwiękiem, bez dialogu. W jednym ze słuchowisk, które pisałem wcześniej, okazało się, że dźwięk zamykania ciężkich więziennych drzwi brzmi prawie tak samo jak strzał z pistoletu. Ktoś, kto zilustrował to sobie w głowie nie tak, jak chcieliśmy, kompletnie tracił w tym rozeznanie. Nie wiedział, co się dzieje. Nie sądzisz, że konwencja audiobooka, który odbieramy wyłącznie zmysłem słuchu, sprzyja horrorowi? W końcu często najbardziej przerażające jest to zło, ta siła, której nie jesteśmy w stanie zobaczyć. Jak najbardziej. Sam nie jestem wielkim fanem horrorów, zwłaszcza tych opartych na epatowaniu krwią i makabrą. Zawsze lubiłem takie, w których przez większą część filmu nie widzimy tego złego, tylko wiemy, że coś tam się skrada, czai lub pojawia się na ułamek sekundy. Słuchowisko na pewno ma tutaj przewagę, bo nie pokazujemy słabo wygenerowanego przez CGI potwora, który może się okazać bardziej zabawny niż straszny. Zostawiamy to faktycznie wyobraźni słuchacza. Audio jest więc bardzo wdzięczne do straszenia ludzi. Cytat z ciebie z dalekiej przeszłości: "Wydaje mi się, że piszę za mało, a na pewno zbyt nieregularnie. Jestem leniwą kreaturą". Aktualne? Wydaje mi się, że piszę znacznie więcej niż wtedy, kiedy to powiedziałem. Nie myślę o sobie już tak krytycznie jak w wieku dwudziestu kilku lat. Kiedyś powiedziałeś też: "Ciągnie mnie w różne strony". I rzeczywiście, gatunkowo mamy w twoich historiach nie tylko thriller i horror, ale też kryminał, komedię czy opowieści Young Adult . A zaczynałeś od fantastyki. Rzeczywiście, kiedy debiutowałem jako młody jeszcze gość, publikowałem w czasopismach poświęconych fantastyce. Moje pierwsze powieści zostały wydane przez wydawnictwa, które tego typu literaturą się zajmowały. Prawdę mówiąc, nie była to świadoma decyzja o wybraniu takiej, a nie innej drogi twórczej. Po prostu najłatwiej było zadebiutować w "Nowej Fantastyce", czasopiśmie wtedy jeszcze o dosyć dużym nakładzie i zasięgu, dobrze znanym. Poznałem je w dzieciństwie, kiedyś czytał je jeszcze mój tato. I kiedy w liceum zacząłem pisać opowiadania, ta "Nowa Fantastyka" wydała mi się naturalnym adresem, pod którym można by je wysłać. A opublikowanie tam kilku opowiadań sprawiało, że wydawnictwa same się odzywały do autorów. I tak było ze mną. Po wydaniu w roku 2011 młodzieżowej powieści science fiction "Klemens i Kapitan Zło" zrobiłeś sobie kilka lat przerwy i dopiero w roku 2019 ukazał się thriller "Niszcz, powiedziała". Ta przerwa była potrzebna? Wzięła się zwyczajnie z tego, że skończyłem studia i zderzyłem się z życiem. Musiałem sobie jakoś radzić. Przez jakiś czas pracowałem w marketingu, potem w branży gier komputerowych i znowu w marketingu, ale cały czas jednak pisałem. Czy w to, co robisz, wpisana jest rywalizacja? Co tydzień w Polsce ukazuje się mnóstwo książek. Nie sądzę, by tak naprawdę istniało coś takiego jak rywalizacja na rynku książek czy audiobooków. Premier jest faktycznie tak wiele, że rywalizować ze wszystkimi po prostu się nie da. Wyobrażam sobie raczej, że każda udana polska premiera to szansa dla innych autorów, bo być może czytelnicy sięgną też po ich książki. Nie marzę wcale o tym, żeby sprzedawać setki tysięcy egzemplarzy, tylko cieszę się z tego, że mogę publikować w różnych mediach. Przed czterdziestką udało mi się spełnić większość moich twórczych marzeń z dzieciństwa – pracowałem przy grach komputerowych, co w podstawówce wydawało mi się czymś z kosmosu, bo nikt nie sądził, że będziemy mieli w Polsce tak wiele studiów tworzących znakomite gry. Udało mi też opublikować kilka własnych książek. Mam nadzieję, że jeszcze sporo przede mną. Jak mówiłem, nie jestem już tak leniwy jak wtedy, kiedy miałem dwadzieścia kilka lat. Pracuję obecnie nad kilkoma projektami i czuję raczej pozytywne emocje, a nie frustrację. Który moment pisania lubisz najbardziej? Początek, środek czy postawienie ostatniej kropki? Najbardziej lubię wymyślanie fabuły. Zawsze staram się mieć ją w miarę rzetelnie opracowaną, zanim usiądę przed komputerem, by zacząć pisać. Ale nie powiem, postawienie ostatniej kropki też jest uczuciem bardzo przyjemnym i satysfakcjonującym. Musisz się potem zresetować? Na razie jeszcze nie i skoro mam energię, staram się ją spożytkować, by nie wypaść znowu na kilka lat z obiegu. Wspomniałeś o swojej pasji do gier komputerowych. Czy wyobrażasz sobie na przykład "Arkę. Niebo" jako grę? Właśnie zacząłem sobie w głowie układać, jak to powinno wyglądać. To jest dobry materiał na grę. Zrobiłeś dla Storytel dwie części gangstersko-komediowej "Szarej strefy", teraz "Arkę. Niebo". Coś więcej w planach? Jak najbardziej. Obecnie pracuję nad kolejnym tytułem dla Storytel, już samodzielnie. Na pewno też powstanie trzecia część "Szarej strefy". Bardzo dobrze nam się pracuje i myślimy już o kolejnych projektach. Słuchowisko oryginalne "Arka. Niebo" Jakuba Żulczyka i Piotra Rogoży tylko w Storytel.

SOURCE : kultura
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS