Home/entertainment/Olaf Lubaszenko i Jedrzej Hycnar w wyjatkowej rozmowie. "Spieo mi barki"

entertainment

Olaf Lubaszenko i Jedrzej Hycnar w wyjatkowej rozmowie. "Spieo mi barki"

Gadacza polubiem. Dla mnie najpiekniejsze w nim chyba byo to ze nie pogodzi sie z tym co robi zego w zyciu. W nim to tkwi. I to mi sie podoba. Bo ludzie ktorzy nie radza sobie zbyt atwo ze swoimi grzechami sa ciekawsi mowi o swojej roli w filmie "Napad" Olaf Lubaszenko. A Jedrzej Hycnar dodaje Pierwsze wrazenie gdy przeczytaem scenariusz byo takie ze mi sie strasznie ten Kacper spodoba. Moc tej postaci i to ze jest tak nieoczywista. Ekranowy duet z najnowszego hitu Netfliksa spotka sie raz jeszcze by porozmawiac o pracy na planie i swoim podejsciu do aktorstwa.

October 19, 2024 | entertainment

Olaf Lubaszenko: Chcę ci zaproponować mały quiz. Trochę o naszej pracy. Może być? Jędrzej Hycnar: Może być, oczywiście. OL: Pierwsze hasło: pierwsze wrażenie. Można je rozumieć na wiele sposobów. Na przykład: jakie było twoje pierwsze wrażenie, kiedy przeczytałeś scenariusz? Kiedy spotkałeś się z reżyserem? No i wreszcie: jakie było twoje pierwsze wrażenie, kiedy obejrzałeś film? JH: Słuchaj, pierwsze wrażenie, jak przeczytałem scenariusz, było takie, że mi się strasznie ten Kacper spodobał. Moc tej postaci i to, że jest tak nieoczywista. OL: Może zostawmy to, jak się dowiedziałeś, z kim będziesz grał... JH: Dlaczego? OL: Chcesz o tym opowiedzieć? No dobrze, takie są reguły współczesnych show medialnych. JH: To był szok. Nie wiedziałem, co z tym zrobić. Minęły dwie noce. Pomyślałem sobie: dobra, jakoś będzie. Zastanawiałem się, jak to będzie wyglądało. W ogóle się przecież nie znaliśmy... OL: Ja lubię czytać, jak wiem, kto będzie grał. Od razu sobie wyobrażasz, co ten kolega czy koleżanka może z tym zrobić. JH: Poza tym czekasz, czy po drugiej stronie będzie ktoś, kto będzie chciał z tobą pracować i będzie uważny na to, co masz do powiedzenia. OL: Ważne jest też chyba to, na jakim etapie życia spotykamy jakąś osobę. Wydaje mi się, że my się spotkaliśmy na dobrym etapie. Powiedz mi jeszcze o pierwszym wrażeniu, jakie miałeś, kiedy obejrzałeś film. JH: Po prostu spięło mi barki. Wszyscy się śmiali dookoła, że zjeżdżałem cały czas w fotelu i się podnosiłem, bo po prostu mnie kurczyło. *** Rozmowa Olafa Lubaszenki i Jędrzeja Hycnara także do obejrzenia: OL: Stres to jedno, ale druga sprawa to emocje, które się na ekranie pojawiają. Ja bardzo odczułem tę projekcję. Była bardzo emocjonalna, oczywiście w naszym wypadku z kilku powodów, nie tylko z powodu tego, co jest na ekranie, ale też z tego, co było na planie, co sobie przypominamy. Tak czy inaczej, wydaje mi się, że to jest bardzo mocny film. JH: Czekałem, jakie będzie pierwsze wrażenie ludzi dookoła. OL: Takie jest to nasze oglądanie, co? JH: Dla mnie jest ten moment na planie, z kolei wydaje mi się, że oglądanie jest dla nich, dla widzów, a nie dla mnie. OL: Pięknie to powiedziałeś. Wiesz do czego te słowa idealnie się nadają? Do zamknięcia wątku pierwszego wrażenia. To teraz ty odsłaniasz kartę. JH: Ja tu mam napisane "casting". Zdarzają ci się castingi teraz? Jak to odbierasz? OL: Przez wiele lat mi się nie zdarzały. Po prostu nie chciałem w tym uczestniczyć. Prawdopodobnie z tego powodu wiele rzeczy nie doszło do skutku, ale po prostu nie byłem gotów na te emocje. Uważam, że emocja castingowa jest jedną z najtrudniejszych w tym, co robimy. Ta emocja castingowa to jest coś, co jednocześnie zawiera w sobie gigantyczny ładunek nadziei oraz wielki strach i stres. I to jest coś, co jest taką pigułą emocjonalną, żeby nie powiedzieć bombą emocjonalną. Przez wiele lat po prostu nie byłem gotów na te emocje. Ale potem zacząłem myśleć, że to po prostu jest element tego świata. I jeżeli chcesz w tym być, no to musisz czasem się przełamać. Parę razy nie dostałem ról, chociaż było już blisko. I to pamiętam do dziś. Każdy z tych razów. A teraz inny temat: jak nie zabić swojego bohatera? JH: Wydaje mi się, że zabicie swojego bohatera to jest ten moment, w którym nie próbujesz go usprawiedliwić. Przestajesz szukać jego motywacji. OL: Czy to jest niezbędne do stworzenia postać? Czy może są postaci, które są tak złe, że nie da się ich w żaden sposób obronić i takie trzeba grać? Czy obowiązkiem aktora jest próbować obronić nawet promil tego bohatera? JH: Czy dana postać się obroni, nie zależy wyłącznie od aktorka, a od tego, co jest w scenariuszu i od tego, co potem zrobi z tego reżyser i montażysta. Natomiast jeżeli ktoś będzie chciał, to nawet z tego, co aktor zagra, i tak może wydobyć samo zło. OL: Lord Voldemort. Co myślisz? JH: Co tam jest do obrony? Sierociniec... Trauma z dzieciństwa... OL: Ale czy to go broni finalnie? JH: No finalnie nie. OL: Ale uzasadnia jego postępowanie i to, kim się stał. Ja gdybym, na przykład, miał grać Józefa Stalina, to nie chciałbym go bronić. Po pierwsze, chyba nie chciałbym go grać w ogóle... Natomiast gdyby już do tego doszło, musiałbym zrozumieć jego motywacje. JH: Pogadajmy o rozwoju postaci. OL: Gadacz robi krasnale, kiedy zastaje go akcja. Stąd domniemanie, że finansowo nie musiał wcale być w złej sytuacji. Dla niego powrót do służby, propozycja, którą dostaje od prokuratorki, nie była sprawą życia i śmierci w sensie ekonomicznym, tylko była sprawą życia i śmierci w sensie ambicjonalnym, to próba domknięcia pewnej opowieści o swoim życiu. Okazuje się, że wszystko się już pozmieniało. Świat jest inny. Niezmienne jest to, że przestępców się łapie, ale dla niego spotkanie z wami też nie jest obojętne, bo właśnie widzi, jak trzy życia zostają przekreślone przez głupie decyzje. I myślę, że to też zmienia jego nastawienie do własnego życia. JH: Chyba trochę goni siebie, nie? OL: Dlatego ten duet jest ciekawy, bo każdy z nas znajduje pewnego rodzaju lustrzane, niedosłowne, ale odbicie. Może się przejrzeć w lustrze tej drugiej postaci. JH: Scena przesłuchania kojarzy mi się z Christopherem Nolanem i z jego "Mrocznym Rycerzem". Ze sceną, kiedy Batman wchodzi do pokoju, gdzie jest Joker, krzesłem zastawia drzwi, siada naprzeciwko niego i ten mu mówi: nigdy nie będziesz istniał beze mnie. To zło i to dobro może ze sobą rozmawiać i dziwnie siebie potrzebować, nie? OL: Nasza scena przesłuchania dla rozwoju postaci jest chyba punktem kulminacyjnym, w którym twój bohater już dobrze wie, że nie czeka go żadna przyszłość. JH: Dla mnie to jest moment czystego zła w nim. To jest moment, w którym on już nie potrafi być dobry. On już nie wie, jak to zrobić. Zbyt wiele się wydarzyło. OL: A inspiracja? Ja zazwyczaj szukam ich wewnątrz siebie, więc to krótka opowieść. A u ciebie jak jest? JH: Ja trochę nad tym pracuję i najbardziej to lubię w budowaniu roli. Tworzę sobie listę utworów... Bardzo dużo słucham polskiego hip hopu. Ale to nie jest playlista, której słucham przed sceną, żeby się nakręcić, tylko bardziej chodzi o to, że staram się słuchać tych numerów z perspektywy swojej postaci. To znaczy zastanawiam się nad nimi, szukam elementów tekstu, muzyki, wrażliwości związanej z moją postacią. OL: Będę znał któryś z tych zespołów? JH: Kaliber 44 na przykład. Po pierwsze "Plus i minus". Wiadomo — za nastawienie. Ale jest też taki numer pod tytułem "Brat nie ma już miłości dla mnie", a tam fragment: "Znowu brat zrobił napad". W takich rzeczach tego szukam. OL: "Nie szukaj drogi, znajdziesz ją w sercu... Smutna jest knajpa byłych morderców". Tu bym szukał dla Gadacza pewnej analogii [chodzi o utwór "Knajpa morderców" Kultu — przyp. red.]. Jeśli chodzi o budowanie postaci, to raczej stosuje metody introspekcyjne. JH: Gadasz ze sobą? OL: Tak, gadam. To jest jeden z elementów tej roboty. A druga sprawa to jest oczywiście rozmowa z współtwórcami, z partnerami i szukanie tam odpowiedzi. Mniej chodzi o oglądanie filmów, bo z kolei tu się boję, że podświadomie zacznę naśladować albo powielać. Zwłaszcza dobry wzorzec. JH: A jak zagrać smutnego, gdy jesteś w dobrym humorze? OL: Chyba trudniej jest w drugą stronę — zagrać radosnego wtedy, kiedy jesteś przygnębiony. Ale to też jest element aktorstwa. Trzeba godzić rzeczy skrajne. Twój prywatny stan musisz oswoić. Musisz go opanować. Musisz go odłożyć. Schować, bo inaczej nie ma mowy o prawdziwym, profesjonalnym wykonywaniu tego zawodu. JH: Rzadko jesteś sauté . To znaczy rzadko jest tak, że nie przynosisz ze sobą nic na plan. Albo że nie wydarza się nic pomiędzy po drodze. OL: Cały czas jedziesz pełen entuzjazmu i tuż przed wjazdem na plan ktoś ci zajeżdża drogę i już wchodzisz z zupełnie inną emocją, niż się spodziewałeś. A przepis na złoczyńcę? JH: Zależy, jakiego złoczyńcę chcemy. Jest parę opcji. Ale wydaje mi się, że bierzemy z tego zła i staramy się to wszystko, co tam jest, sobie uzasadniać. OL: Ja nie przepadam za graniem złoczyńców. Nie dlatego, że jestem jakimś szczególnie dobrym człowiekiem. Tak bym o sobie nie powiedział, ale ja się w tym nie czuję za dobrze. U mnie jest jednak inny rodzaj porządku i, niezależnie od życia, wolę grać te dobre postaci, bo wiem, dokąd prowadzić swojego bohatera. Bardzo polubiłeś swoje Kacpra? Stał się twoim kumplem? JH: Myślę o nim jako o moim starym przyjacielu, który poszedł w złą stronę i że może jest jeszcze szansa, żeby go zawrócić. OL: Gadacza jednak polubiłem. Dla mnie najpiękniejsze w nim chyba było to, że nie pogodził się z tym, co robił złego w życiu. W nim to tkwi. I to mi się podoba. Bo ludzie, którzy nie radzą sobie zbyt łatwo ze swoimi grzechami, są ciekawsi. Więc pod tym względem był mi bliski. Trudno było mi się z nim rozstać, nie tylko dlatego, że go polubiłem, ale także dlatego, w jakich okolicznościach go poznawałem — a mówię tu o pracy naprawdę wyjątkowej... Chciałem teraz ciebie uściskać i podziękować za to spotkanie. Życzę ci, żebyś w swoim długim i pięknym życiu nie musiał myśleć o słowie "koniec". JH: A ja życzę ci trwania w otwartości, którą jestem zaskoczony. Nie mówię żegnaj... OL: ...Mówię do widzenia. JH: Mówię do widzenia...

SOURCE : kultura
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS