Oburzenie sowami Szymona Hoowni. "Zbiera pan ludzi z roznych parafii"

Marszałek Sejmu 13 listopada ogłosił, że będzie startował w wyborach prezydenckich. Jak podkreślił, wystartuje jako "kandydat niezależny". Ma on jednak poparcie Polski 2050, której jest liderem, a także, jak zadeklarował Marek Sawicki, wsparcie ludowców, którzy współtworzą z partią Hołowni Trzecią Drogę. "Myślałem, że to jest lider partii, a okazało się, że nie, że to jakiś Chyzio-Dyzio kompletnie spoza układu, który fuksem został marszałkiem Sejmu RP. Obwieścił też, że zaprosi do wspólnej pracy »Polskę PiS-u i Polskę Platformy«". — Zbieranie ludzi z różnych parafii to ja umiem — śmiał się. Ha, ha, ha, też się śmiałem, aż mnie brzuch rozbolał" — komentuje Jacek Dehnel , pisarz i tłumacz, autor takich książek jak "Łabędzie", "Ale z naszymi umarłymi" czy "Matka Makryna". "Po pierwsze, panie Szymonie kochany, cztery lata temu tak Pan zbierał »ludzi z różnych parafii«, że nie zechciał Pan w drugiej turze poprzeć kandydata opozycji, więc Duda miał cztery kolejne lata na niszczenie państwa. Po drugie: to są tylko dwie parafie. Po trzecie: całkiem sporo Polek i Polaków chciałoby wreszcie coś spoza parafii, domów parafialnych, salek katechetycznych i podwieczorków u biskupa, gdzie siostra niesie jabłuszko dla księdza kanonika" — kwituje Dehnel. Przypomnijmy: z ugrupowania Hołowni Polska 2050 do Sejmu trafiły osoby z bogatą, polityczną przeszłością, m.in. Ryszard Petru, Joanna Mucha czy Paweł Zalewski. W 2020 r. Hołownia nie przekazał swojego poparcia dla jednego z dwóch kandydatów w drugiej turze wyborów prezydenckich. Jednocześnie zapewniał, że "odda głos przeciwko wizji prezydentury, którą prezentował przez pięć lat Andrzej Duda".