entertainment
Nawet nie udawa czego oczekuje od ksiezy. Pakali przez niego FRAGMENT KSIAZKI
"Godz ma taka gowe ze nigdy nie potrafilismy sie zorientowac jak duzo wypi. Nic po nim nie widac. Gdy czulismy ze kolejny kieliszek skonczy sie bardzo zle tumaczylismy ze musimy wracac do Warszawy bo trwa posiedzenie Sejmu musielismy wtedy wypic karnego i dopiero nas puszcza" czytamy na amach ksiazki Artura Nowaka i Stanisawa Obirka "Skandalisci w sutannach. Od kardynaa Wyszynskiego do arcybiskupa Jedraszewskiego". Jako pierwsi publikujemy jej przedpremierowy fragment.
Na jednej ze stron internetowych poświęconych słynnym Podlasianom biogram, a w zasadzie laurka poświęcona naszemu bohaterowi, urywa się w 2004 r., kiedy został on mianowany biskupem praskim. Do tego czasu był jeszcze na swój sposób szanowany i wpływowy, i pewnie w najgorszych snach nie wyobrażał sobie, jak nisko upadnie. Odszedł, ale bynajmniej nie w zapomnienie, lecz na naznaczoną hańbą przedwczesną emeryturę. Po filmie "Kler" Wojciecha Smarzowskiego, w którym jego postać odegrał znakomicie Janusz Gajos , stał się pośmiewiskiem, ale nie jako budzący politowanie pijaczek, tylko zaburzony zamordysta. Jeden z byłych księży archidiecezji gdańskiej ujął jej stan po przyjściu Głodzia dość obrazowo: "Diecezja działa jak dysfunkcyjna rodzina alkoholika. Nigdy nie wiadomo, kiedy pijany tata wyżyje się na żonie i dzieciach, kiedy wybuchnie". Jak to się działo, że tak daleko zaszedł? Z sapera pontoniera do stopnia generała, z kierowcy kardynała Gulbinowicza na absolutny top polskiego episkopatu w randzie arcybiskupa. To chłopski spryt, który znał z matecznika, z Bobrówki. Ta powstała w XVI w. wieś do dziś pozostaje pod wpływami białoruskimi. Najstarsi jej mieszkańcy nadal posługują się gwarą języka białoruskiego. Głódź tu się urodził i tu na starość wrócił jako najbardziej znany syn tej ziemi. Czy mieszkańcy są z niego dumni? Chyba tak, wszak został tu na stare lata sołtysem. W świecie kościelnych intryg, korupcji i wszechpotężnej władzy skupionej w rękach jednostek Głódź odnalazł się doskonale. To jeden z "chłopców" Gulbinowicza. Gulbinowicz doczekał się całej stajni wychowanków: sekretarzy czy kierowców, których uczynił biskupami. Mówi się wręcz, że pewna ważna odnoga zaciągu polskich biskupów to "stajnia Gulbinowicza". Kiedy kardynał zaniemógł, ich pozycja osłabła. Głódź jednak zamiast doskonalić inne cnoty, praktykował cnotę najdoskonalszą, a więc admirował swojego przełożonego. Poznali się najprawdopodobniej w Białymstoku, gdzie Gulbinowicz w 1970 r. został administratorem apostolskim. Głódź uczęszczał od 1964 r. – z przerwą na służbę wojskową w Podjuchach, a przedtem w Kołobrzegu – do tamtejszego seminarium. Młody przystojny kleryk wpadł w oko Gulbinowiczowi, który w lutym 1970 r. został biskupem. Od tej pory Głódź był jego kierowcą, a zarazem sekretarzem. Swojemu protektorowi zawdzięczał wyjazd do Paryża, a potem do Rzymu, gdzie studiował przez długie lata. Czy tylko studiował? W 2018 r. na podstawie wspólnego śledztwa Onetu oraz "Rzeczpospolitej" postawiono tezę, że Sławoj Leszek Głódź, arcybiskup i metropolita gdański, był co najmniej przez sześć lat uważany za informatora wywiadu wojskowego PRL-u pod pseudonimem Guastar. Spotkania z Głodziem, czasem w trakcie finansowanych z esbeckich funduszy zakrapianych suto alkoholem obiadów, dały materiał do napisania kilkunastu "depesz informacyjnych opartych na wiarygodnych danych pochodzących z sekretariatu papieskiego, sekretariatu stanu i Domu Polskiego". W marcu 2021 r. zdjął go z urzędu papież Franciszek. W zasadzie to złożono mu ofertę nie do odrzucenia, by udał się na przedwczesną emeryturę. To miała być kara. Ale Głódź mieszka w pałacu. Na podwórku ma konie, daniele, a nawet pawia. Jako generał otrzymuje około dwudziestu tysięcy złotych emerytury, pobiera nadto emeryturę kościelną. Za co ta "kara"? Czy tylko za tuszowanie przestępstw seksualnych wobec nieletnich, popełnianych przez podległych mu księży w archidiecezji gdańskiej? Księża z Gdańska w rozmowie z Wirtualną Polską nie przebierali w słowach, ujawniając coraz to bardziej szokujące informacje dotyczące pazerności arcybiskupa: "Z jakiej racji? My mamy biedną parafię, a wierni mimo to potrafią zebrać na parafię na Ukrainie czy Litwie. Z jakiej racji te pieniądze miałyby trafiać do abpa Głodzia na jego wydatki? A on potrafi ł publicznie narzekać, że dany proboszcz ma węża w kieszeni i za mało daje". Tak się działo nie tylko w Gdańsku. Według księdza profesora Alfreda Wierzbickiego była to stosowana wcześniej procedura ("To jest potwierdzone nie tylko w diecezji gdańskiej, ale ja o tym słyszałem dobre 10 lat temu, gdy był jeszcze biskupem warszawsko-praskim, że aby dostać parafię, trzeba naprawdę zapłacić duże pieniądze"), obowiązująca do dziś w innych diecezjach. Co ciekawe, nikt się tym nie przejmuje, a biskupi za to działanie korupcyjne nie ponoszą konsekwencji. Sprawa Głodzia była pewnie dlatego głośna, że ten nawet nie udawał, czego oczekuje od księży . No ale konsekwencje poniósł rzekomo tylko za lekceważenie nadużyć duchownych na tle seksualnym. Zanim Głódź trafił do Bobrówki w sierpniu 2020 r., z ukochanymi danielami zamieszkał na tyłach pałacyku zajmowanego w Gdańsku – na działce przekazanej parafii i Świętego Ignacego Loyoli przez władze miasta za ułamek wartości. Zgodnie z prawem przesłanką do udzielenia 99-procentowej bonifikaty na zakup gruntu było wykorzystanie terenu na cele sakralne. Głódź rozwinął na nim hodowlę danieli. Kiedy sprawą zajęły się media, bezczelnie postawił obok paśnika figurkę Matki Boskiej i dano mu święty spokój. Otrzymał jednak nakaz opuszczenia diecezji. Nie mamy wątpliwości, że jest najjaskrawszym przykładem pychy rządzącej w polskim Kościele. To ikona chamstwa. Polski Kościół ma jego gębę. Były ksiądz z archidiecezji gdańskiej Piotr Szeląg w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" wspomina arcybiskupa tak: "W momentach furii nie przebierał w słowach. Poniżał, obrażał, słowo »k**wa« było i jest w jego ustach przecinkiem , o siostrach zakonnych potrafi powiedzieć »te stare pi**y«, do księży współpracowników: »g**no wiesz«, »s***rdalaj mi stąd!«". Szeląg, wspominając Głodzia, sam nie przebiera w słowach: "On ma zaburzoną osobowość, wszyscy o tym wiedzą. I nic. Jego otoczenie żyje w wiecznym strachu. Nikt nie wie, w którym momencie i z jakiej przyczyny stanie się ofiarą metropolity" . Jeden z księży wyznaje, że otarł się z powodu jego upokarzania o śmierć: "Na pewno w tym kryzysie miałem myśli samobójcze. To jest taki stopień stresu" – stwierdził w materiale filmowym o biskupie. Inny tak to wspomina: "Poniżanie, publiczne poniżanie. To wzbudza lęk i on jest w tym naprawdę niezły". Głódź krytykował i rugał księży. Twierdził, że na plebaniach mają brud. Doprowadzał ich do płaczu. Był zepsuty do szpiku kości, ale miał pewną cechę, która wyniosła go na szczyty. To mocna głowa. Przepijał każdego, niezależnie od tego, kto to był – stary trep czy zaprawiony w piciu komunista. Ksiądz profesor Alfred Wierzbicki wspomina, że pokazywano mu Głodzia i mówiono, że w wojsku nazywają go "generał flaszka". "On był pośmiewiskiem wśród duchownych. Zawsze zbiera się opinie. Kto go opiniował?" To pytanie pozostaje bez odpowiedzi, bo awanse biskupów to temat na osobny artykuł. Magda Mieśnik na potrzeby jednego z tekstów o Głodziu zebrała informacje o jego biesiadach. "W czasie uczty, bo inaczej nie można tego nazwać, co chwilę łapał za kieliszek. Picie przerywał tylko po to, by rzucić niewybrednym żartem o polityku, którego nie lubił, albo żeby kogoś skląć" – opowiadał jej jeden z polityków. "Podczas pijackich biesiad wysyłał jednego z księży do miasta na poszukiwania odpowiedniego gatunku kiełbasy, kazał nalewać alkohol, krzycząc: »Co ty, k...?! Nawet nalać nie potrafisz!«. Rano na kacu wzywał go, żądając Actimelka i krzycząc: »Bądź moim Actimelkiem!« – wspominał drugi. Jeszcze inny potwierdzał, że Głódź ma mocną głowę: "On ma taką głowę, że nigdy nie potrafiliśmy się zorientować, jak dużo wypił. Nic po nim nie widać. Gdy czuliśmy, że kolejny kieliszek skończy się bardzo źle, tłumaczyliśmy, że musimy wracać do Warszawy, bo trwa posiedzenie Sejmu, musieliśmy wtedy wypić karnego i dopiero nas puszczał". Henryk Jankowski miał z nowym metropolitą dobrze. Musiał jednak znosić jego pijackie najazdy. Jak wspomina współautor biografii i prałata Piotr Głuchowski, biskup Głódź, gdy nastał, nie dość, że przyjeżdżał do prałata już pod dobrą datą, to jeszcze pił za trzech. Podobnie cała jego świta. Kilka samochodów, a w każdym po czterech księży. Wszyscy pijani, ordynarni. Przyjeżdżali nieraz w środku nocy, żeby się dopić. Ksiądz tych wizyt nie znosił, ale musiał przecierpieć. Wprawdzie łączyło ich zamiłowanie do kiczu i bogactwa, ale Jankowski nie miał takiej głowy, by dorównać w piciu arcybiskupowi. W Warszawie generał Sławoj Leszek Głódź odnajdywał się w każdej grupie, która aktualnie sprawowała władzę. W jego apartamencie wisiało słusznych gabarytów zdjęcie Aleksandra Kwaśniewskiego z matką – wspomina nasz rozmówca. Opowiada, zanosząc się śmiechem, jak to w uznaniu zasług artystów biorących udział w obchodach rocznicy zbrodni katyńskiej, deklamujących wzniosłe teksty o tej tragedii, zadecydował, aby przyznać jego znajomym medale za obronność kraju. Nie przyznał im ich żaden minister, ale Głódź. Mężczyźni otrzymali złote, kobiety – srebrne medale. Był ustosunkowany i jak jeden z wysoko postawionych wojskowych był głównym kadrowym. On decydował, kto będzie generałem, a kto dostanie jakieś stanowisko i tak dalej. "Niech sobie pan wyobrazi: człowiek, który wszystko może. Który jest na ty z prezydentem, ministrem obrony, marszałkiem sejmu, senatu. Przed nim otwierane były wszystkie drzwi". Ale są też w otoczeniu Głodzia postaci rodem z kryminału, z którymi utrzymywał kontakty. Tajemniczy przyjaciel arcybiskupa Głódzia to reportaż dziennikarza śledczego Bertolda Kittla, który wyemitował "Superwizjer" na antenie TVN24. Okazało się, że znajomym Głodzia jest Wiesław P. "Wicek", ważna postać półświatka, prowadzająca się z "Pershingiem" oraz Bogusławem Bagsikiem. Wiesław P. był skazany za torturowanie członków tak zwanego gangu karateków. Z Wickiem i archidiecezją gdańską łączy się jeszcze jedna historia. Jej bohaterem jest również ksiądz Eugeniusz S., który miał pomagać w praniu pieniędzy Bogusławowi Bagsikowi. Stworzył on piramidę finansową, w której pokrzywdzeni mieli stracić trzydzieści milionów złotych. Piramida mieściła się w mieszkaniu Wiesława P. Sprawę ujawnił również Kittel. Luksusowy dom, hiszpańskie marmury i sportowy jaguar w garażu. Reportaż reklamowano z podtytułem: "Proboszcz i jego miliony". Głódź miał do księdza Eugeniusza S. zaufanie i uczynił go proboszczem bogatej parafii w Gdańsku. Głódź jednak ani myśli się z tych podejrzanych znajomości i układów w diecezji tłumaczyć. Korzysta po prostu z życia. Jak wynika z dokumentów kościelnych, nie musi za nic płacić, bo ukarani biskupi podobnie jak seniorzy poza pensją czy emeryturą otrzymują dodatkowo ryczałt na wyżywienie. Obowiązkiem diecezji jest również opłacanie rachunków za mieszkanie biskupa oraz finansowanie wynagrodzenia jednej osoby, która pracuje w jego domu. Biskup ma też, jeśli zajdzie taka potrzeba, zapewnioną opiekę zdrowotną. Oznacza to, że należy mu się całodobowa opieka pielęgniarska. Poza tym każdy ma swojego kapelana. Jak stanowi bowiem pismo z 2013 r., biskup nie powinien boleśnie odczuwać swej samotności, wynikającej z jego wieku i stanu zdrowia. Na koniec prawdziwy hit: "W przypadku istnienia ogrodu w obrębie zajmowanej posesji należy zapewnić jego podstawowe utrzymanie". Tak więc biskupowi należy się i ogrodnik. *** Powyższy przedpremierowy fragment pochodzi z książki "Skandaliści w sutannach. Od kardynała Wyszyńskiego do arcybiskupa Jędraszewskiego". Publikacja autorstwa Artura Nowaka* oraz Stanisława Obirka* ukaże się na rynku nakładem Wydawnictwa Prószyński-Media 12 listopada 2024 r. Poniżej oficjalny opis wydawcy: Od czasów "Monachomachii" nic się nie zmieniło. Oni grają to samo od lat: – Nowoczesny i "fajny" arcybiskup Józef Życiński twierdził, że gejów można wyleczyć z homoseksualizmu specjalną terapią. Skąd on to wiedział? – Wielbiony w PRL-u kapelan "Solidarności" Henryk Jankowski uzgadniał treść "natchnionych" kazań z funkcjonariuszami SB. – Jednym z architektów kariery naczelnego polskiego homofoba Marka Jędraszewskiego był nie kto inny jak ikoniczny homoseksualny predator arcybiskup Juliusz Paetz. – Dobrotliwy "prymas tysiąclecia" Stefan Wyszyński zbył przedstawicieli gminy żydowskiej, którzy prosili, by w sytuacji zagrożenia pogromem w Lublinie zabrał głos. Stwierdził, że w oskarżeniach o mordy rytualne jest coś na rzeczy. – Egzorcysta celebryta Piotr Glas, który oznajmił, że wypędził z polskiego kleru demona intelektualizmu, usłyszał właśnie zarzut nadużyć seksualnych wobec nieletnich. – Maciej Zięba, prowincjał dominikanów, który mędrkował w uchodzących za liberalne mediach, cierpiał na manię prześladowczą. Stworzył sieć szpiegów i donosicieli, którzy informowali go o sytuacji w klasztorach. – Sławoj Leszek Głódź za to zawsze był sobą. Lubił popić, zabawić się i przyjąć "stojącą" kopertę. Profesor Stanisław Obirek, były ksiądz, i Artur Nowak, adwokat tropiący afery kościelne, nie mają dla nich litości. *Artur Nowak – adwokat, publicysta i pisarz, m.in. współautor wraz z profesorem Stanisławem Obirkiem bestsellerowych reportaży "Babilon. Kryminalna historia Kościoła" oraz "Gomora. Władza, strach i pieniądze w polskim Kościele", a z filozofem Ireneuszem Ziemińskim książki "Chrześcijaństwo. Amoralna religia". Napisał też "Kroniki opętanej" – powieść, w której przedstawił opartą na faktach historię nastolatki molestowanej przez egzorcystów. Jest również autorem reportażu "Adwokaci. Zraniony zapał". Współautor podcastu "Kryminalna historia Kościoła", nagrodzonego bestsellerem Empiku za 2022 r. Kolejny sezon tego podcastu otrzymał w roku 2023 nagrodę Best Audio. Od 2021 r. na kanale Sekielski Brothers Studio prowadzi autorski podcast "Wysłuchanie". *Stanisław Obirek – antropolog, teolog, publicysta. Pracuje w Instytucie Ameryk i Europy Uniwersytetu Warszawskiego. Były jezuita – wyświęcony w 1983 r., w 2005, po serii krytycznych ocen polskiego katolicyzmu i nałożenia nakazów milczenia, wystąpił ze stanu duchownego. Wydał między innymi "Polak katolik?", "Umysł wyzwolony. W poszukiwaniu dojrzałego katolicyzmu". Współautor wraz z Arturem Nowakiem bestsellerowych reportaży "Babilon. Kryminalna historia Kościoła" oraz "Gomora. Władza, strach i pieniądze w polskim Kościele".
PREV NEWSTego byo juz za wiele. Magorzata z "Rolnika" musiaa pilnie zareagowac
NEXT NEWSZona pikarza reprezentacji nagle trafia do szpitala "Staram sie wrocic do normalnosci"
Edyta Jungowska przybya na 25. urodziny serialu "Na dobre i na ze". Bardzo sie zmienia
Edyta Jungowska mimo ze od lat nie wystepuje juz w "Na dobre i na ze" uswietnia swoja obecnoscia bankiet z okazji cwiercwiecza emisji telenoweli. Bardzo sie zmienia od czasow kiedy bya serialowa siostra Bozenka
Joanna z "Rolnika" nie pozostawia suchej nitki na programie. O to ma zal
Joanna kandydatka Kamila z 8. edycji programu "Rolnik szuka zony" znalaza miosc w telewizyjnym show. Jak daje do zrozumienia w internetowym wpisie stao sie tak dlatego ze przysza na plan z czystymi intencjami czego jej zdaniem nie mozna powiedziec o uczestnikach nowszych edycji. Joanna podejrzewa ze bardziej niz na miosci zalezy im na rozgosie.
"Slub...". Agata daa popis w aucie. Widzowie maja dosc. "Para cholerykow"
Dziewiaty odcinek "Slubu od pierwszego wejrzenia" przynios kolejne zwroty akcji w relacji Agaty i Piotra. Para zmaga sie z nieustajacymi konfliktami. Opinie widzow sa podzielone - od nadziei na poprawe relacji do obaw o toksyczna energie.
Roksana Wegiel naprawde to pokazaa. Jeden detal zwraca szczegolna uwage
Roksana Wegiel ma za soba ciezki czas. Po usyszeniu diagnozy o cukrzycy bya zmuszona zrezygnowac z dotychczasowych planow artystycznych. Mimo tego moda artystka wciaz pozostaje w kontakcie z fanami. To wasnie z najnowszym poscie na Instagramie pokusia sie o smiay kadr.
Wielka sensacja Zoe Kravitz i Channing Tatum rozstali sie
Media obiega dosc zaskakujaca informacja. Channing Tatum i Zoe Kravitz postanowili sie rozstac rok po zareczynach. Planowali slub.
By Julia MistarzDopiero co Magdalena Ogorek stracia prace a tu taka nowina. Sytuacja zmienia sie o 180 stopni
Magdalena Ogorek ma powody do ogromnej radosci. Jej program po siedmiu tygodniach emisji oglada srednio 68 tysiecy widzow. Jak wynika z najnowszych danych to naprawde ogromny sukces. Nie tak dawno jeden z formatow prowadzonych przez 45-latke zosta anulowany jeszcze zanim mia okazje dobrze sie rozkrecic. Tym bardziej cieszy ze tym razem udao sie przyciagnac przed szklane ekrany cakiem pokazne grono widzow.