Martwego w ozku znalaza go striptizerka. Muzyk znanego zespou na zawsze zama serce swojej partnerce

Kiedy perkusista grupy The Who, Keith Moon zmarł młodo w 1978 r., (miał wówczas zaledwie 32 lata), niewielu wyraziło zdziwienie — utalentowany muzyk należał do grona tych najbardziej destrukcyjnych na światowej scenie. W zespole towarzyszyli mu traktujący mikrofon niczym lasso Roger Daltrey, a także nakręcony i pełen energii Pete Townshend. Wydaje się, że ich całkowitym przeciwieństwem był John Entwistle, basista grupy. Jak na basistę przystało, przez większość czasu stał w cieniu kolegów. Zwykle z prawdziwie stoickim spokojem obserwował demolkę dokonywaną przez pozostałych muzyków , choć to on zainspirował ponoć Jimiego Hendrixa do niszczenia gitar, a ponadto jest uznawany za jednego z najgłośniejszych muzyków w historii za sprawą 200-watowych głośników, które wręcz "rozsadzały" bębenki obecnym na koncertach słuchaczom. Nic dziwnego, że wiadomość o okolicznościach śmierci Entwistle w 2002 r. zszokowała fanów zespołu. Grupa lada dzień miała rozpocząć kolejne tournée po Stanach Zjednoczonych, gdy na jaw wyszło, że muzyk został znaleziony martwy w hotelowym pokoju nr 658 w Hard Rock Hotel and Casino in Paradise w Las Vegas. Miał wówczas 57 lat. Zażył kokainę i położył się spać. Rano już się nie obudził Mimo że jego wieloletnią partnerką była Lisa Pritchett-Johnson, to w łóżku odnalazła go śpiąca obok striptizerka, groupie Alycen Rowse, z którą spędził swój ostatni wieczór. Spać położyli się ok. 3 nad ranem 27 czerwca, a gdy kobieta obudziła się o 10 rano, zauważyła, że muzyk jest "zimny i nieprzytomny" . Około 6 rano miała słyszeć jeszcze jak chrapie. Do największych słabości Entwistle'a należały papierosy i alkohol, tym bardziej po badaniach toksykologicznych wątpliwości wzbudziła obecność w jego organizmie umiarkowanej ilości kokainy. Po latach kobieta wydała książkę, w której zamieściła ostatnie zdjęcie Johna Entwistle'a u boku mężczyzny, który rzekomo mu ją sprzedał (przy stole w czapce). To jednak nie narkotyk był bezpośrednią przyczyną śmierci. Niedługo później na jaw wyszło, że mimo częstych badań kontrolnych (m.in. ciśnienia krwi i cholesterolu, które przed rozpoczęciem trasy miały wyjść bardzo źle), muzyk najprawdopodobniej cierpiał na zbagatelizowaną przez lekarzy chorobę serca. Co więcej, palenie paczki papierosów dziennie nie pomagało w utrzymaniu dobrej kondycji. Paul Ress, czyli jego autoryzowany biograf, w swojej książce twierdził, że gdyby wykonano dokładniejsze badania, na jaw wyszłoby, że Entwistle miał zatkane trzy tętnice i potrzebował pilnej operacji wszczepienia bypassów. Koroner, który zajmował się sprawą śmierci muzyka, przed sądem stwierdził, że zażycie kokainy jedynie przyspieszyło jego zgon. Zmarł na skutek jednorazowego umiarkowanego zażycia kokainy, które nałożyło się na niedokrwienną chorobę serca spowodowaną naturalną miażdżycą tętnic wieńcowych — mówił Lester Maddrell (cyt. "Guardian"). Po śmierci Keitha Moona zespół powracał kilkukrotnie na trasy koncertowe, ale nie był już zbyt płodny artystycznie — za życia Entwistle'a wydał jeszcze zaledwie dwie płyty, "Face Dances" z 1981 r. oraz "It's Hard" (1982). Najwięcej pieniędzy muzycy zarabiali na trasach koncertowych, co tłumaczyło zaangażowanie w nie basisty, który miał mieć spore problemy finansowe. Do tego stopnia, że niecały rok po śmierci, jego syn Christopher zdecydował się sprzedać kolekcję 150 słynnych gitar ojca, by pokryć zobowiązania. Ciało Entwistle'a przetransportowano do Wielkiej Brytanii, a msza pogrzebowa odbyła się 10 lipca 2002 r. w Gloucestershire. Muzyk został pochowany na terenie własnej rezydencji w Quarwood. Publiczna uroczystość żałobna miała miejsce natomiast niecałe cztery miesiące po jego zgonie w kościele przy Trafalgar Square. Koledzy z The Who załamali się po śmierci muzyka. "Po raz pierwszy mieliśmy wybór, czy przestać, czy kontynuować. Zsumowaliśmy liczbę osób, które zatrudni trasa i okazało się, że są to tysiące ludzi" — opowiadał Roger Daltrey. Co robisz, gdy umierają twoi koledzy? Nie możesz przestać żyć. Trzeba żyć dalej — argumentował za kontynuowaniem działalności. Ostateczna decyzja należała do Pete'a Townshenda, który jest głównym twórcą piosenek zespołu. Ten zdecydował "odciąć się od uczuć" i powrócić do muzyki. Stało się to... zaledwie cztery dni po śmierci Entwistle'a — występ w Hollywood Bowl poświęcono basiście, a jego miejsce chwilowo zajął ceniony Pino Palladino. Okazało się, że to chwila zamieniła się w długie lata — koncertuje z grupą już od ponad dwóch dekad. W 2004 r. Townshend napisał utwór poświęcony zmarłemu koledze. "Old Red Wine" [ang. "Stare czerwone wino" ] miało być przenośnią dotyczącą charakteru muzyka. Ten miał uwielbiać drogi alkohol, nawet mimo tego, że mu nie smakował. "Czasami [wino - przyp.] było okropne; przez połowę czasu pił błoto" — mówił gitarzysta. Kiedy umarł, był wspaniały, dojrzały, elegancki na zewnątrz, ale w środku był nieco zabłocony. To była tajemnica, dopóki nie otworzyłeś butelki. W Las Vegas ktoś otworzył butelkę — opowiadał Townshend. Jego śmierć załamała nie tylko kolegów z The Who. Przez 13 lat był w stałym związku z Lisą Pritchett-Johnson. Para zamierzała się pobrać, a kobieta opisywała muzyka jako swoją "bratnią duszę". W 2012 r. w domu odnaleziono jej ciało, a przyjaciele stwierdzili, że nigdy nie pogodziła się ze śmiercią miłości życia i zmarła z powodu "złamanego serca". Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. W serwisie Plejada.pl każdego dnia piszemy o najważniejszych wydarzeniach show-biznesowych. Bądź na bieżąco! Obserwuj Plejadę w Wiadomościach Google. Odwiedź nas także na Facebooku , Instagramie , YouTubie oraz TikToku . Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat? Skontaktuj się z nami, pisząc maila na adres: [email protected] .