entertainment
Krystian Ochman oszczedzam zeby miec na komfortowe zycie ale jeszcze go nie mam
Pracuje wydaje muzyke i oszczedzam zeby miec na komfortowe satysfakcjonujace zycie ale jeszcze go nie mam. Z drugiej strony czego oczekiwac kiedy mam dopiero 25 lat Nie wymagam za duzo od zycia za to wymagam sporo od siebie mowi Krystian Ochman dla Plejady. Rozmawiamy o jego nowym albumie "Klasycznie" relacji z dziadkiem a takze krytyce z ktora spotka sie jego wyglad. Przez to juz sie nie boje moge miec plame na twarzy albo gila z nosa ja juz wiem ze mowia tylko o jednym.
Mateusz Kamiński, Plejada: W "The Voice of Poland" byłeś ledwie cztery lata temu, wydajesz swój trzeci album. Narzuciłeś sobie bardzo szybkie tempo, wielu innych zwycięzców programu może ci pozazdrościć... Krystian Ochman : Praca jest dużą częścią, połową mojego życia. Jakby nie było mnie długo w studiu, choć jeszcze tak się nie zdarzyło, to miałbym pretensje do siebie i wytwórni. Nie wiem, co robią inni, może ogarniają jakieś promocje, reklamy (śmiech). Okej, jedna połowa to muzyka, a druga? Co robisz, kiedy nie jesteś w studiu? Op*******m się. (śmiech) Masz jakieś ulubione formy? Granie w playkę [Playstation] — w "Fifę", "Red Dead", spacery, słuchanie muzy, pisanie tekstów. W sumie to tyle. Twój nowy album nazywa się "Klasycznie". Na okładce są nuty, pięciolinia. Włączając ją, pomyślałem, że Ochman zaczął naprawdę śpiewać operę, a później się zaskoczyłem. Co kryje się za jej tytułem? Wydaje mi się, że jestem lepszą wersją siebie, ale ta muzyka odpowiada i mówi do mnie tak samo, jak ta, którą tworzyłem wcześniej. To klasyka, ale tam nie ma arii ani pieśni. Nie jest to stricte klasyczna płyta, to jest bardziej album symfoniczny, z elementami klasycznymi. Słuchając płyty, od razu moją uwagę przykuł tytuł: "Love of My Life". Chwilę później okazało się, że to cover Queen, który całkiem dobrze ci wyszedł... Całkiem dobrze? (śmiech) Naprawdę, całkiem dobrze! Jak to się stało, że wybrałeś akurat tę, nie tak znaną piosenkę? Zamysł płyty się zmienił. Najpierw chciałem nagrać płytę świąteczną, potem mieliśmy nagrać same covery. To mi się nie podobało, bo czułem, że hamuje to moją kreatywność. Kiedy już wybierałem te covery, chciałem, żeby były na pewnym poziomie muzycznym — nie najłatwiejsze do śpiewania, zagrania, ale też nie najtrudniejsze. "Love of My Life", tak jak "Siłacz", "Taniec pingwina na szkle" i "My Way" też są na takim poziomie. Przez chwilę zastanawialiśmy się, którą piosenkę Queen miałbym zaśpiewać, wybrałem tę, bo innych nie odważyłbym się przerabiać. Niektóre piosenki trzeba po prostu zachować w oryginałach. Nie chciałem też śpiewać "Somebody to Love" albo "Bohemian Rhapsody", bo nie chcę być zaszufladkowany jako "ten chłopak z »The Voice« co śpiewa pięknie covery". Mimo to zawsze chciałem nagrać coś Queen i "Love of My Life" jest wyśmienite, bardzo melodyjne, balladowe, mam nadzieję, że ludziom przyzwyczajonym do oryginału nie będzie przeszkadzało. Krystian Ochman o solowej karierze: mam o wiele więcej do zaoferowania Wspomniałeś o śpiewaniu coverów. Jest sporo artystów, którzy zasłynęli w talent shows, a teraz pojawiają się często na imprezach telewizyjnych, śpiewając znów te same klasyki polskiej muzyki. Mówisz, że bałeś się zostania tym "gościem" od coverów... Przez chwilę martwiłem się i zobaczymy, jak to będzie później, ale zawsze będę chciał śpiewać swój repertuar. Tak szczerze, wolałbym, żeby inni śpiewali mój repertuar, niż ja czyjś. Bo rzeczywiście miałem taki okres w karierze i chcę trochę od tego odejść. Moja mama zachwyciłaby się płytą, na której śpiewałbym same standardy, bo często i dobrze wspomina mój czas w »The Voice of Poland«. Ale ja mam o wiele więcej do zaoferowania niż odnawianie pięknych, starych utworów. Zwłaszcza że jest dużo czasu. To nie jest tak, że planuję tylko cztery płyty i koniec. Chcę cały czas działać i na pewno dojdzie do tego, że — jak wielu innych artystów — nagram płytę z jakimiś znanymi numerami. To też jest kwestia wizerunku, nie chcę, żeby mówili o mnie "to ten z »Voice'a« albo »ten z Eurowizji«", zamiast że nagrał za******ą płytę, chcemy jej słuchać na żywo. Muszę robić swoje. Czy pięć lat temu wyobrażałeś sobie, że jak ci się uda z "Voice'em", to twoja kariera będzie w innym punkcie? Tak, choć nigdy nie wiadomo, co będzie za pięć lat. Mimo to możesz sobie myśleć, krzywdzić się albo optymistycznie planować. Myślałem, że od czasu "Voice'a", to będzie to wyglądało trochę inaczej i wygląda inaczej, niż myślałem. Ale dążę do życia, jakie chciałbym mieć. Dość zagadkowo to brzmi... Spotkał cię jakiś zawód czy wręcz przeciwnie? Wiem, że jestem w lepszej sytuacji niż sporo osób, a to wynika z ciężkiej pracy i szczęścia. Miałem takie momenty, w których zacząłem wkręcać się w niektóre pomysły w muzyce, które są dla niektórych mało osiągalne. Ja mogę pracować kreatywnie, tworzyć i jestem z tego mega zadowolony. Są też niektóre aspekty, z którymi nie mogę się pogodzić — pracuję, wydaję muzykę i oszczędzam, żeby mieć na komfortowe, satysfakcjonujące życie, ale jeszcze go nie mam. Z drugiej strony, czego oczekiwać, kiedy mam dopiero 25 lat? Nie wymagam za dużo od życia, za to wymagam sporo od siebie. Ważne jest, żeby od siebie wymagać, kiedy wokół ludzie zwykle cię chwalą, żebym nie wpaść w samouwielbienie... Ja się nie gubię. Fani o mnie bardzo dbają, są strasznie mili, ale nie pozwalam, żeby to mi zawróciło w głowie. Mam na niej zbyt dużo innych rzeczy, żeby tak zakochać się w sobie. (śmiech) Ale wierzę w swoje zdolności, swój warsztat i dla mnie ta płyta jest wyśmienita, to wyższa klasa. Myślę, że dla artysty pewność siebie też jest ważna, ale nie zatracam się w tych wszystkich miłych słowach. Sam słyszę — jak dobrze mi pójdzie, to dobrze mi pójdzie. Jak źle, to wiem, że źle. Wtedy nic mi nie robi, że ktoś mnie chwali, bo sam usłyszałem, że popełniłem błąd. I oczywiście to jest jedna z zasad artysty — nie przyznam się do błędu, bo to praca samemu ze sobą. Pod jednym z twoich występów w "The Voice" ktoś napisał: "Fajnie, że w finale ma szansę wygrać facet, który może nie będzie słuchany przez wszystkich, ale przypomni nam, że jeszcze są w Polsce artyści, którzy potrafią wzbudzić wielkie emocje". Godzisz się z taką oceną ciebie i twojej twórczości? Może tak być, bo nie ma artysty, który jest dla wszystkich. Artysta dla wszystkich to jest artysta dla nikogo. Sprawia mi ogromną przyjemność, że są ludzie, którzy tak wspierają i doceniają to, co robię. I to też może być takie potwierdzenie, że jakby ktoś inny poza krajem dał mi szansę pokazać to, co mam, to tam też mnie polubią. Są oczywiście tacy, którzy nie przepadają za mną i tak po prostu jest. Cała Polska nie musi mnie lubić, ale może chociaż większość? Fajnie by było. (śmiech) Na nowej płycie jesteś bardziej nostalgiczny, uczuciowy. Czy te wątki są autobiograficzne? Płyta krąży dookoła jednego tematu — miłości i jej braku. Jej pierwsza połowa, to historia: kochasz kogoś i te uczucia się zmieniają. Jesteś pewny, później znowu nie, robi się zamieszanie i nie wiesz, co robić. A druga część, po "Nights", to powiedzmy ta sama historia, ale z innej perspektywy. Jest tam dużo czułości, ale jak ktoś się wsłucha, to są po prostu rodzaje miłości czy inne jej wypadkowe. Cały album robiliśmy z Juliuszem Kamilem, wspaniałym producentem. On pisze utwory do filmów, teatru, musicali. Tekst do "Nights" pisałem ja, ale np. większość słów do "Gdy nikt nie widzi" jest Kamila. Ciężka praca i dużo pomysłów przyszło od niego, to była świetna współpraca. "Szafa jest pusta" Wspomniałeś o "Gdy nie widzi nikt". Ta piosenka jest wyjątkowo emocjonalna, brzmi jak utwór o rozstaniu, niepogodzeniu się z brakiem miłości. To twoje doświadczenia? Kilka rzeczy tam pozmieniałem, żeby tekst miał większy sens dla mnie osobiście. Ale tak — częściowo tak jest — szafa jest pusta i chociaż masz tę szafę i możesz zawsze ją wypełnić, to na ten moment jest pusta. A niedawno, była pełna. Te utwory są też uniwersalne. To nie jest tak, że jestem Taylor Swift, że śpiewam o swoich nieudanych relacjach. To dotyczy też tego, że wszyscy w którymś momencie poczuliśmy te emocje. Jest trochę nadziei, a życie płynie falami: jest raz dobrze, potem jest źle, ale jak jest źle, to wiesz, że za chwilę będzie dobrze. Gdy byłeś w "The Voice" pojawiły się informacje, że twoim dziadkiem jest słynny Wiesław Ochman. Pamiętasz, że gdy byłeś dzieckiem, dziadek przynosił ci np. płytę Pavarottiego i mówił: "Wnusiu, to jest fantastyczne, to musisz znać"? Nie, pamiętam za to występy dziadka, na które chodziliśmy z rodzicami podczas wakacji, które spędzaliśmy w Polsce. Kiedy przyjeżdżał do Stanów, to był zazwyczaj skupiony, zamknięty w pokoju. Przyjeżdżał specjalnie na jakiś występ czy spotkanie i nie mógł sobie pozwolić, żeby zachorować. Uczył się, czytał, śpiewał. Bardzo dbał o siebie. Przynosił jakieś prezenty, ale dziadek od zawsze ma taki styl, że nigdy nie naciska. Równie dobrze mógłbym zostać członkiem zespołu rockowego i jakby zobaczył, że bardzo chcę, to nie miałby z tym problemu. A jeśli chodzi o muzykę w domu, to ona cały czas była — słuchaliśmy innych śpiewaków operowych, ale też rozrywkowych, jak Amy Winehouse, Michael Buble, Paul Anka... Ale nigdy nie było takiej sytuacji, że mówił: "Zrób tak, to jest prawdziwa muza". Poszedłem na studia dzięki dziadkowi, po tym, jak przedstawił mi, jak wygląda nauka i to mi się bardzo spodobało. Wtedy nie słuchałem jeszcze tak często klasyki, byłem totalnie do tyłu, jeśli chodzi o śpiewanie operowe, mój głos był bardziej rozrywkowy. To, co o niej wiedziałem, dowiedziałem się dzięki dziadkowi. Dziadek był dla mnie wtedy idolem — jego sposób działania, estetyki, pracy, jak dbał o siebie, jak brzmiał. A ja patrzyłem też na to, że klasyka otworzy mi różne możliwości wokalne. I z czasem... zakochałem się. W sumie cokolwiek, co dziadek mi powie — zawsze go słucham. Nie wlatuje jednym uchem i nie wylatuje drugim. Zawsze biorę pod uwagę to, co ma mi do przekazania dziadek. Muzyka klasyczna to nie jest z pewnością twój wybór do słuchania na co dzień. Jakbyś miał teraz sięgnąć po telefon i pokazać, to czego ostatnio słuchałeś? W sierpniu, wrześniu sporo klasyki. Ostatnie kilka miesięcy słucham hiszpańskiej i meksykańskiej muzy. (śmiech) Co cię tak na nią wzięło? Nie wiem, lubię wszystkie gatunki. Aktualnie mam dużą fazę na mocny, elektroniczny trap. Po prostu hałas w uszach. (śmiech) To się zmienia, ale najczęściej jednak słucham hiszpańskiej muzyki, wkręciłem się ponownie, jak trzeci raz oglądałem "Narcos". Ostatnio szczególnie lubię Xaviego. Poza tym uwielbiam Hiszpanię i wszystkie latynoskie kraje. Jak na razie tak naprawdę byłem tylko w Hiszpanii, ale bardzo chciałbym pojechać do Kolumbii, Brazylii, Paragwaju, Meksyku i tam po prostu tańczyć! Znajdę sobie hiszpańską dziewczynę i będziemy tańczyć do tej muzyki. Ona daje mi taką siłę, energię. Skoro lubisz współczesną muzykę, ale też masz taki szacunek do klasyki, to czy nie robisz czasem tego po to, żeby swoich rówieśników edukować. Powiedzieć im: patrzcie, jaką kiedyś robiono świetną muzę? (śmiech) Nie jestem człowiekiem, który ma tego typu misje. Na ile mogę, robię to, na co mi się podoba. Nowa płyta nie jest formalnie klasyczna, posłucha ją jakieś szersze grono ludzi i może w taki sposób ci młodsi słuchacze zaczną doceniać takie brzmienia. Na co dzień krążę wokół ludzi, którzy to lubią. Są też tacy obok mnie, którzy nie słuchają, ale doceniają. Klasyka to jest tradycja, ona nigdy nie zniknie. Ale nie mam ambicji, żeby nagle poszerzać grono jej fanów. Takie postacie jak Mozart, to są ikony na zawsze. Nazwałbyś kogoś dziś takim współczesnym Mozartem czy Beethovenem? Byłoby trudno. Są tacy, którzy dla mnie są na wysokim poziomie. Powiedziałbym, że najbliżej tego statusu jest dziadek, ale nie tworzy, więc bardziej dzięki całokształtowi — jak dba o głos, jaką ma charyzmę. Jak mówimy o twórczości, to blisko tego jest John Williams. Artyści jak Elvis, Whitney czy Freddie... nie będziemy mieli już takich. Poziom na świecie spada, show i produkcja znaczą więcej niż talent, ale są wciąż tacy artyści-geniusze, którzy produkcyjnie są świetnie obrobieni, jak np. Adele. Teraz jest tak, że jest wielu twórców, a wytwórnie co chwile szukają nowych, sprawdzają, co oni mają do zaoferowania. Jak ktoś ma mniejsze zasięgi, to nie ma sensu w niego inwestować. To nie jest dobre. Ale z kolei artysta nie może mieć swoich pięciu minut przez 50-60 lat, dlatego wciąż pojawiają się nowi. Krystian Ochman krytycznie o radiowych hitach: katowane jest to samo Co łączy cię z Freddiem, to fakt, że on też miał zacięcie operowe, nagrał nawet album z Montserrat Caballe. W pierwotnej wersji jednak był słaby produkcyjnie, syntezatory udawały orkiestrę, co poprawiono dopiero po latach. Na "Klasycznie" to wszystko jest żywe, bardzo prawdziwe, brzmi na bogato. Wytwórnia nie oszczędza na produkcji. Nie wiem, jak Freddie miał wtedy, ale produkcja teraz jest na wyższym poziomie i jak mix nie jest dobrze zrobiony, to jest wielki minus, bo wszyscy to słyszą i takie utwory odtwarza mniej osób. Naszym obowiązkiem jako artystów i producentów, jest wypuszczanie muzy na najwyższym poziomie. Niektórzy ludzie potrafią usłyszeć np. że są rzeczy, które w piosence można by zmienić. Często miałem tak, że śpiewałem różne harmonie, próbowałem i myślałem: "Kurczę, to byłoby lepsze jakby tego dali mniej, albo więcej". Jak utwór ma już dużo wyświetleń, spodoba się, to ludzie nie będą wiedzieli, że mógłby być lepszy, albo gorszy, gdyby coś w nim zmienić. Wiem, że można nad tym długo myśleć, a czasem będę tym jedynym, który w ogóle to zauważa. Czy zdarza ci się słuchać polskiego radia? Nie za bardzo, ale dlatego, że nie mam okazji, żeby go słuchać. Jak już słyszę, to często katowane jest to samo. Są też utwory, artyści, którzy się wyróżniają z całej reszty. Nie lubię zbytnio tych radiowych piosenek, ale cieszę się, że grają numer mojego kolegi, Wiktora Dyduły. Za każdym razem jak jadę taksówką i słyszę "Tam słońce, gdzie my", to świat wydaje się o wiele piękniejszy. Słyszałem też w radiu Gibbsa, który jest dla mnie totalnym kotem. Ale w większej skali, te utwory puszczane w radiu już są obcykane — lecą dosłownie w kółko. Jakbyś pewnego dnia jechał samochodem w tym samym czasie, pewnie słyszałbyś jedną piosenkę 150 razy. A jeśli jeszcze to jest disco polo, to w ogóle... Bardzo nie lubię disco polo. Wielu artystów decyduje się na występy w koncertach telewizyjnych, żeby może przypominać o sobie widzom... Ty nie wydajesz się kimś z takim "parciem", rzadko pojawiasz się w telewizji. To świadoma decyzja? Jest sporo artystów, którzy pojawiają się przy okazji różnych telewizyjnych koncertów, ale często z tym samym repertuarem. Występują na różnych eventach, co roku, widzowie sobie o nich przypominają, ale nic poza tym. Nie raz było tak, że dostałem zaproszenie, ale w końcu nie wyszło, bo management stwierdził, że nie pasuję do danego eventu. Jeśli zapraszają mnie tam, gdzie jest moje miejsce, to ja jestem gotowy występować. Kilka lat temu byłem "bez pracy" przez prawie pół roku, bo coś stało się z moim gardłem. Wtedy miałem dużo umówionych występów, z których musiałem zrezygnować. Do końca miałem nadzieję, że szybko z tego wyjdę, więc odmawiałem koncertów na tydzień, dwa przed. I niezależnie od mojej sytuacji, wydaje mi się, że zostawiłem takie wrażenie, że organizatorzy mogą się martwić o moją kondycję. Ale jest, jak jest, jak mnie zaproszą, to jestem. 27 listopada zaśpiewam na koncercie dla Bohdana Łazuki, lada moment pojawię się też w Polsacie. Wiem, że management może mieć trochę inne podejście, bo chcą, żebym selekcjonował bardziej te miejsca, pielęgnował pewne punkty w mojej karierze. A ja jestem taki, że chciałbym spróbować wszystkiego, niezależnie, czy okazja pasuje, czy nie — mogę zaśpiewać nawet w Fame MMA, na autotunie. Mam kilka utworów, o których ktoś powie, że nie pasują, ale mnie się wydaje, że te bardziej hip-hopowe, czy "Światłocienie" się nadają. Gdybyś zaśpiewał na gali Fame MMA, to pewnie byłby szok dla ludzi. Wydaje mi się, że to by też mi w jakiś sposób pomogło, a tak w ogóle chciałbym pójść na jedną z tych gali i zobaczyć ją na żywo. Nie chcę dać się zaszufladkować, wiązać tylko z klasyczną muzą. Ja zawsze mówiłem o sobie — klasa z ociupinką patologii (śmiech) i wydaje mi się, że to właśnie ja. Ciągle chcę więcej — robić, zarabiać, być lepszą wersją siebie. Jak już rozmawialiśmy o radiu, to czy wydaje ci się, że na swojej nowej płycie masz jakiś radiowy hit? Bardziej widzę tu utwory monumentalne, np. "Nights", który brzmi jak żywcem wyrwany z filmu. Jest tam dużo musicalu, ten wstęp w stylu przerobionego Rachmaninowa, gra mój znajomy, Adrian Hodor, jeden z najlepszych pianistów w Polsce. Słuchałem "Nights" i wyobrażałem sobie, co by było, jakbym jechał samochodem i usłyszał to w radiu. Mnie by to pasowało, ale czy innym również — trudno powiedzieć. Wydaje mi się, że artysta nie powinien kalkulować, liczyć, że coś zostanie radiowym hitem. Wiele osób przecież jest granych w radiu, ale słuchacze nie kojarzą, kim są twórcy, nawet jak słyszeli ich utwór 50 razy. Po prostu słuchają radia w tle. Gdybym usłyszał "Nights" w radiu, to też bym podgłośnił! Na tej płycie wybrzmiewasz bardziej operowo, ale na ostatniej skorzystałeś z autotune'a. Czy to był przytyk w stronę niektórych polskich artystów, którzy to nagminnie robią? Nie, skąd! Mi się podoba ten efekt. Jak masz do dyspozycji w studiu tyle opcji, to po prostu chcesz ich spróbować. To na pewno nie było prześmiewcze w stosunku do nikogo. Po prostu zastanawiałem się, czy utalentowany wokalista potrzebuje w ogóle korzystać z takiego efektu... Dlaczego nie? Mógłbym zrobić całą płytę z autotunem, niektórym by się pewnie nie spodobało, by mówiliby jak ty, że ukrywam swoje możliwości wokalne. Na przykład T-Pain jest fenomenalnym wokalistą, a przez parę lat nikt tego nie wiedział, bo leciał ciągle na pełnym, mocnym autotunie i odnosił same sukcesy. Podchodzę do muzyki bardzo różnorodnie, więc dlaczego miałbym nie próbować? Gdy sprawdzam w sieci, czego związanego z tobą najczęściej szukają internauci, to widzę, że wielu zastanawia się, kim jest twoja żona. Ustaliliśmy, że nie ma takiej (śmiech). A co czujesz, gdy kolejny raz słyszysz, że zmieniłeś się, przytyłeś? Nie uważasz, że to lekka przesada? Wydaje mi się, że gdybym zaczął karierę po "The Voice" już taki lekko przy kości, no to gadka byłaby trochę inna. Na Eurowizji byłem w bardzo dobrej formie, a potem zaczęła ona spadać... Ludzie mają o czym gadać, ale też widocznie nie są już mną zainteresowani, bo nie wyglądam jak dwa lata temu. A czy to jest przesada? Mam na to wy*****e — mogą o tym mówić, a to się będzie ciągnąć, dopóki tego nie zmienię. To mi się stało z powodu jedzenia za późno i za dużo. Czasami za długo spałem. Zaniedbałem się fizycznie. Nie wiem, czy widać, ale trochę schudłem i przez ostatnie pół roku jest coraz lepiej. Pozytywne jest, że mam nad tym kontrolę. Wiem, że jestem w takiej pozycji jako osoba medialna, że będą o mnie mówić, ale ja też muszę to zaakceptować. Że ludzie widzą i potem mówią: "Coś się stało? Nie dbasz o siebie", czy coś. Fajnie by było, gdyby skupili się na sobie, ale nie oszukujmy się, zawsze będą takie tematy. Często w internecie ludziom łatwiej przychodzi powiedzenie czegoś takiego niż na żywo... Ale zdarzyło mi się na ulicy! Jakaś dziewczyna zatrzymała mnie i poprosiła o autograf. Jak podpisywałem, spojrzała na mnie i mówi: "Krystian, co się z tobą stało?". (śmiech) Ja już wiem, że mówi o wadze. Przez to już się nie boję — mogę mieć plamę na twarzy albo gila z nosa, ja już wiem, że mówią tylko o jednym. Nieważne, powoli chudnę, chodzę na siłownię, jest coraz lepiej. Za chwilę będę dzikiem! Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. W serwisie Plejada.pl każdego dnia piszemy o najważniejszych wydarzeniach show-biznesowych. Bądź na bieżąco! Obserwuj Plejadę w Wiadomościach Google. Odwiedź nas także na Facebooku , Instagramie , YouTubie oraz TikToku . Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat? Skontaktuj się z nami, pisząc maila na adres: [email protected] .
PREV NEWSDopiero po latach Cher odkrya swoje prawdziwe imie. "Byam zszokowana"
NEXT NEWSCorka Joanny Krupy trafia do wyjatkowej szkoy. Zmiana placowki wysza jej na dobre
Fagata chwali sie okadka debiutnackiej pyty i tumaczy sie z oskarzen o PLAGIAT "To jest inspiracja"
Fagata pochwalia sie okadka debiutanckiego albumu ktora jest inspirowana pyta "The Notorious K.I.M" od Lil' Kim. Sesja okadkowa Fak nie przesza bez echa. Tak z "inspiracji" tumaczy sie sama influencerka.
Najpierw wygraa "TzG" a potem przyjechaa po nia karetka. Nie do wiary co sie dziao z Vanessa Aleksander
Od emocjonujacego finau 15. edycji "Tanca z gwiazdami" mina juz tydzien ale jego zwyciezczyni dopiero teraz zaczea komentowac swoj wielki sukces. Wycofanie sie Vanessy Aleksander z mediow miao swoja przyczyne i poniekad byo zwiazane z interwencja lekarza ktory pojawi sie w studiu w wyjatkowy niedzielny wieczor 17 listopada. Aktorka opowiedziaa o kulisach sprawy w rozmowie z Pomponikiem.
Jest znany w caej Polsce a rzadko pokazuje sie z ukochana. Karol Okrasa ma imponujacy staz mazenski
Karol Okrasa jest jednym z tych "kucharzy-celebrytow" ktorzy od wielu lat goszcza na ekranach telewizyjnych i w internecie. Mimo to o zyciu prywatnym eksperta kulinarnego wiadomo niewiele. Zona - z ktora jest od ponad 20 lat - rzadko kiedy pokazuje sie z nim publicznie. Oto co udao sie jednak ustalic o Monice Okrasie.
Izabela Trojanowska z szansa na prace w "Twoja twarz brzmi znajomo". Gest Miszczaka zdradzi wiele
Program "Twoja twarz brzmi znajomo" gosci na antenie Polsatu od 10 lat. Na przestrzeni kolejnych edycji wielokrotnie dochodzio zmian w skadzie jurorskim. Jak informuje jeden z serwisow niespodziewanie nowa jurorka show moze zostac Izabela Trojanowska. W przeszosci miaa okazje sprawdzic sie w tej roli w "The Voice Senior".
Samsung uruchamia nowa usuge gamingowa. Posiadacze smartfonow sie uciesza
Samsung chce zrewolucjonizowac podejscie do mobilnej rozgrywki na smartfonach z serii Galaxy. Juz od duzszego czasu firma przygotowuje swoja platforme do grania w chmurze. Wszystko wskazuje na to ze szeroko zakrojone plany zaczynaja sie materializowac... poki co jeszcze poza rynkiem europejskim.
Marcela Leszczak relacjonuje wspolne wakacje z Sylwia Szostak pozujac w kusym bikini
Marcela Leszczak podzielia sie z fanami kilkoma kadrami z podrozy do Kenii. Do kilku zdjec zapozowaa z nia jeszcze zona Akopa Szostaka. Tworza fajny duet