Home/world/Dla Putina Polska i kraje Europy Srodkowej to "satelity ktore zmieniy panow". Rosyjski historyk Kreml widzi tylko strefe wpywu mocarstw

world

Dla Putina Polska i kraje Europy Srodkowej to "satelity ktore zmieniy panow". Rosyjski historyk Kreml widzi tylko strefe wpywu mocarstw

Zadania Putina opieraja sie na idei Europy Srodkowo-Wschodniej jako strefy wpywow wielkich mocarstw ktora przechodzi z rak do rak w mysl zasady "to co byo wasze jest teraz nasze" i odwrotnie. Dawniej Polska Czechy Rumunia i inne kraje byy pod wpywem ZSRR. Teraz kraje te dziaaja zgodnie z instrukcjami Waszyngtonu dlatego Moskwa uwaza ze powinna rozmawiac o losie tych panstw ponad ich gowami. To jedna z gownych przyczyn konfliktu Rosji ze swiatem zachodnim pisze rosyjski historyk Jarosaw Szymow.

September 17, 2024 | world

"Proces ten można nazwać walką o podmiotowość" Wielu analityków zarówno na samej Ukrainie, która została poddana rosyjskiej agresji, jak i w dużej mierze na Zachodzie interpretuje wojnę jako narodowowyzwoleńczą i antykolonialną po stronie ukraińskiej, a tym samym imperialistyczną po stronie rosyjskiej. Z kolei kremlowscy politycy i ideolodzy, w tym prezydent Putin, interpretują wojnę jako cywilną lub mającą cechy cywilne. Incydent w Polsce nie był odosobniony. Putin prowokuje i przekracza czerwone linie NATO. Sojusz nie ma odpowiedzi Wynika to z postrzegania narodu ukraińskiego jako de facto identycznego z narodem rosyjskim. W kremlowskiej narracji Ukraińcy wraz z Białorusinami to jedna z trzech gałęzi "trójjedynego narodu rosyjskiego". "To ogromna tragedia", powiedział Putin, "podobna do wojny domowej, kiedy bracia znaleźli się po różnych stronach. (...) Pomimo całej tragedii tych wydarzeń, Rosjanie i Ukraińcy są zasadniczo jednym narodem ". Interpretacja Kremla powtarza ideologie z czasów Imperium Rosyjskiego. Jednocześnie ukraińskie władze działają zgodnie z antykolonialnymi wzorcami znanymi od upadku europejskich imperiów kolonialnych w połowie XX w. W ramach kampanii "dekomunizacji i dekolonizacji" starają się pozbyć wszelkich pamiątkowych i toponimicznych śladów okresu imperialnego i sowieckiego. Nie wdając się w dyskusję na temat słuszności zarówno kremlowskiej, jak i ukraińskiej narracji, chciałbym zauważyć, że obecną ukraińską tragedię można ująć w ramy szerszego procesu, który jest charakterystyczny dla historii w ogóle, a historii Europy Środkowo-Wschodniej w szczególności. Proces ten można nazwać walką o podmiotowość. "Zarówno Rzeczpospolita Obojga Narodów, jak i dominia habsburskie były niejednorodnymi, złożonymi systemami państwowymi" Walka o podmiotowość jest nieuniknionym i ważnym elementem polityki międzynarodowej. Na przykład różnica między pojęciami "sojusznika" i "satelity" polega na odmiennej podmiotowości: sojusznicy są sobie równi (w rzeczywistości lub przynajmniej formalnie), podczas gdy satelity są znacznie mniej autonomiczne. Czołowy rosyjski socjolog obnaża słaby punkt Putina: to upokorzyłoby go nawet bardziej niż ofensywa Ukraińców Podczas II wojny światowej trzej wiodący członkowie koalicji antyhitlerowskiej — ZSRR, USA i Imperium Brytyjskie — byli sojusznikami, podczas gdy z trzech wiodących mocarstw Osi — Niemiec, Japonii i Włoch — to ostatnie, z powodu swoich niepowodzeń militarnych, przesunęło się z pozycji równorzędnego partnera do roli satelity Niemiec. Odwrotnym przykładem jest walka o podmiotowość ruchu Wolnej Francji (od 1942 r. "Francji Walczącej") kierowanego przez Charlesa de Gaulle'a. Ze względu na swoją początkową słabość odgrywał on rolę jedynie satelity Wielkiej Brytanii, z którą de Gaulle aktywnie walczył. Walka ta ostatecznie zakończyła się sukcesem. Gdy "Walcząca Francja" wzmocniła swoją pozycję wojskową i polityczną, została uznana przez członków koalicji antyhitlerowskiej za francuski rząd na uchodźstwie. Po wyzwoleniu kraju w 1944 r. de Gaulle już formalnie kierował rządem, który doprowadził do uznania Francji za jedno z czterech mocarstw alianckich, które otrzymały strefę okupacyjną w pokonanych Niemczech. Satelita w końcu stał się sojusznikiem. Historia Europy Środkowo-Wschodniej w ciągu ostatnich kilku stuleci stanowi szczególnie dramatyczny przykład walki o podmiotowość. W XVI w. w regionie pojawiły się dwa główne podmioty państwowe o wysokim stopniu podmiotowości: Rzeczpospolita Obojga Narodów i dominia Habsburgów. Składnikami Rzeczpospolitej, powstałej w wyniku Unii Lubelskiej w 1569, były Królestwo Polskie ("Korona") i Wielkie Księstwo Litewskie . Posiadłości Habsburgów obejmowały konglomerat terytoriów o różnym statusie. Najważniejszymi z nich były Księstwo Austrii i inne ziemie "alpejskie" (w posiadaniu Habsburgów od średniowiecza) oraz Królestwa Węgier i Czech (odziedziczone przez Ferdynanda I Habsburga w 1526 r. w wyniku jego wyboru na tron węgierski i czeski przez posiadłości obu królestw). Ten zlepek terytoriów znajdował się pod panowaniem dynastii austriackiej do 1918 r., ale dopiero od drugiej połowy XVIII w. możemy mówić o ich stopniowym przekształcaniu się w pozory jednego państwa. W historiografii utrwaliło się pojęcie "Cesarstwa [Austriackiego] Habsburgów", często skracane do po prostu "Austrii" (w latach 1867-1918 — Austro-Węgier). Spowiedź żołnierza Putina robi furorę w Rosji. "Jesteśmy jak dzikusy z łukami. Zwykle zawalamy zadania, traktowali nas jak bydło" Zarówno Rzeczpospolita Obojga Narodów, jak i dominia habsburskie były niejednorodnymi, złożonymi systemami państwowymi — raczej związkami niż jednolitymi państwami. W ramach obu podmiotów toczyła się walka o podmiotowość między centrum a regionalnymi podmiotami władzy, często skutkująca powstaniami przeciwko władzy centralnej. "Państwo polsko-litewskie ostatecznie przegrało swoją walkę" Jednym z nich był bunt Bohdana Chmielnickiego, który według współczesnych ukraińskich historyków był pierwszym przypadkiem, gdy kozacka elita Ukrainy zamanifestowała swoje pragnienie pełnoprawnej państwowo-politycznej podmiotowości . "Kozacy, urodzeni na obrzeżach społeczeństwa, w opozycji do ustalonego systemu politycznego (Rzeczypospolitej Obojga Narodów), myśleli o stworzeniu własnego państwa" — pisze historyk Serhij Płochij w swojej książce "Bramy Europy. Historia Ukrainy". Jednak w stosunku do sąsiednich państw — Imperium Osmańskiego, Szwecji, Rosji Moskiewskiej, Brandenburgii, Francji itp. — zarówno Rzeczpospolita Obojga Narodów, jak i dominia Habsburgów były niezależnymi podmiotami. Rzeczpospolita Obojga Narodów walczyła z Moskwą o ziemie dzisiejszej Ukrainy i Białorusi w XVI-XVII w . W tym samym okresie Habsburgowie oparli się atakowi Imperium Osmańskiego w południowo-wschodniej Europie. Państwo polsko-litewskie ostatecznie przegrało swoją walkę i do końca XVIII w. utraciło swoją podmiotowość w wyniku trzech rozbiorów Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Imperium Habsburgów odniosło większy sukces i przetrwało do końca I wojny światowej. Rosjanie po raz drugi ewakuowali swoją chlubę. W regionie Morza Czarnego Putin ponosi porażkę za porażką Pojawienie się nowoczesnego nacjonalizmu jeszcze bardziej skomplikowało walkę o podmiotowość w Europie Środkowo-Wschodniej. Upadek imperiów habsburskiego, osmańskiego i rosyjskiego po I wojnie światowej miał sprzeczne konsekwencje. Z jednej strony, podmiotowość wielu narodów w regionie, które odnalazły lub przywróciły własne "ramy" państwowe w postaci nowych państw narodowych (Polska, kraje bałtyckie, Albania), znacznie wzrosła. Z drugiej strony, w wielu przypadkach walka o podmiotowość okazała się przegrana, przede wszystkim tam, gdzie nowe państwa narodowe (Ukraina, Białoruś, Gruzja, Armenia, Azerbejdżan), które powstały na gruzach upadłych imperiów, zostały zniszczone przez nowy ponadnarodowy projekt stworzony przez rosyjskich bolszewików i sformalizowany w 1922 r. pod nazwą ZSRR. Ponadto niektóre z nowych państw — II Rzeczpospolita, Czechosłowacja, Jugosławia, Rumunia — okazały się "mniejszymi kopiami" dawnych imperiów: wieloetnicznymi bytami, zorganizowanymi jednak jako państwa narodowe. W ich ramach mniejszości narodowe, które czuły się pozbawione i niedostatecznie reprezentowane w systemie władzy nowych państw — Niemcy sudeccy, Węgrzy i Słowacy w Czechosłowacji, Ukraińcy i Białorusini w Polsce, Węgrzy siedmiogrodzcy w Rumunii, Chorwaci, Słoweńcy i Macedończycy w Jugosławii, etc. — rozpoczęły własną walkę o podmiotowość. Kremlowska narracja: połowiczna podległość krajów Europy Środkowo-Wschodniej i całkowity brak samowystarczalności Ukrainy Pod względem gospodarczym, geopolitycznym i militarnym nowe państwa narodowe Europy Środkowo-Wschodniej były stosunkowo słabe. Nie były one w stanie samodzielnie utrzymać niepodległości (tj. zachować podmiotowości na poziomie uzyskanym po 1918 r.) w obliczu rosnącego od początku lat 30. zagrożenia z obu stron: ze wschodu, ze strony ZSRR z jego dążeniem do dalszego rozprzestrzeniania modelu komunistycznego, oraz z zachodu, ze strony nazistowskiego reżimu w Niemczech, ukierunkowanego na ekspansję zewnętrzną pod hasłem "poszerzania przestrzeni życiowej". Ukraina stawia wszystko na jedną kartę. Wołodymyr Zełenski ma plan. "Jeśli nie, świat przegra z Putinem" Upadek systemu wersalskiego, w wyniku prowadzonej przez zachodnie demokracje polityki ustępstw wobec agresorów, doprowadził również do upadku międzywojennych państw Europy Środkowo-Wschodniej, które albo zostały okupowane przez III Rzeszę lub ZSRR, albo stały się niemieckimi satelitami. II wojna światowa przyniosła regionowi nowe wytyczenie granic państwowych i etnicznych oraz ustanowienie dominacji komunistycznej. Podmiotowość krajów "obozu socjalistycznego" została znacznie ograniczona przez sowiecką metropolię, jeśli porównamy sytuację powojenną z międzywojenną. Została ona jednak częściowo przywrócona w przypadkach, w których podmiotowość ta została zniszczona przez nazistów podczas II wojny światowej ( Polska, która zapłaciła za to "połowiczne przywrócenie" znaczącą zmianą granic , Czechy oraz Jugosławia). Stopniowo w regionie wyłoniła się swoista hierarchia podmiotów państwowych o różnej podmiotowości: 1) w pełni suwerenne państwa, którym udało się opuścić strefę wpływów radzieckich (Jugosławia po 1948 r. i Albania po 1968 r.); 2) satelity ZSRR, które posiadały formalną suwerenność przy faktycznej pełnej zależności politycznej od Moskwy (pas państw od Polski po Bułgarię); 3) republiki Związku Radzieckiego. Te ostatnie nie posiadały podmiotowości, ale nie powróciły do sytuacji całkowitego "rozpuszczenia" w imperialnym organizmie, jak w czasach carskich. "Specjalne prawa" Moskwy w krajach byłego ZSRR Czynnik ten mógł wydawać się nieistotny dla radzieckiej elity rządzącej, ale zyskał na znaczeniu po upadku ZSRR. Jak pisze ukraiński historyk Jurij Łatysz, "ukraińska państwowość istniała w codziennym życiu każdego (mieszkańca radzieckiej Ukrainy) w postaci organów rządowych, republikańskiej partii komunistycznej z jej kongresami i politbiurem oraz jasno określonymi granicami republiki". Chociaż ta państwowość była fikcyjna, a kluczowe decyzje podejmowano w Moskwie, wszystkie atrybuty niepodległego państwa były obecne. Dlatego upadek ZSRR nie był dla Ukraińców tragedią. Państwo zachowało swoje granice, zmieniło symbole, a lojalność wobec centrum związkowego została zastąpiona w Moskwie ideą "powrotu do Europy" — rodzajem retrotopii w języku ukraińskim. Pomimo poważnego kryzysu gospodarczego, lata 90. nie spowodowały tak głębokiej traumy w społeczeństwie ukraińskim, jak w społeczeństwie rosyjskim. "Wjechaliśmy w nowe miejsce kilometry w głąb Rosji". Ukraina (znów) zaskoczyła Rosjan w Kursku. "Groźba okrążenia" Po upadku "obozu socjalistycznego" i rozpadzie Związku Radzieckiego w latach 1989-1991, ostatnie republiki radzieckie formalnie znalazły się na tym samym poziomie podmiotowości, co byłe środkowoeuropejskie satelity ZSRR, które przyjęły kurs integracji ze strukturami euroatlantyckimi. Jednak w świadomości rosyjskich elit (i części postsowieckich elit nowo niepodległych państw) to "zrównanie praw" wcale nie nastąpiło . Istnienie Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej i innych organizacji integracyjnych w przestrzeni poradzieckiej zdawało się pokazywać ograniczony charakter podmiotowości krajów poradzieckich, z wyjątkiem Rosji. Jej pełnoprawna podmiotowość została podkreślona na poziomie międzynarodowym przez jej status jako kraju-sukcesora Związku Radzieckiego. Nawet pozornie prozachodnia i liberalna część rosyjskich kręgów rządzących nie kwestionowała "specjalnych" praw Rosji na terytorium byłego ZSRR, co znalazło odzwierciedlenie w szczególności w koncepcji "liberalnego imperium" zaproponowanej przez Anatolija Czubajsa na początku XXI w. Kreml rozmawia z USA nad głową Polski Ugruntowane w Moskwie od czasu gruzińskiej "rewolucji róż" (2003 r.) i ukraińskiej "pomarańczowej rewolucji" (2004 r.) przekonanie, że wszelkie masowe demonstracje społeczne w byłych republikach radzieckich nie mogą być motywowane wewnętrznie i są wytworem zachodnich służb wywiadowczych mających na celu podważenie wpływów Rosji, jest kolejnym potwierdzeniem, że podmiotowość najbliższych sąsiadów jest postrzegana przez rosyjskich władców jako fałszywa, "nierzeczywista". Charakterystyczne jest to, że Moskwa nie wysuwała poważnie takich roszczeń wobec byłych satelitów ZSRR. I w zasadzie nie wysuwa ich nawet teraz, chyba że liczyć werbalne eskapady najbardziej ekstrawaganckich rosyjskich polityków, takich jak nieżyjący już Władimir Żyrinowski czy całkiem żywy Piotr Tołstoj. Tak Rosja szykuje się na przedłużającą się wojnę. "Potrzebujemy wojowników" To ostatnie nie oznacza jednak, że Kreml w pełni uznaje podmiotowość "niesowieckich" krajów Europy Środkowo-Wschodniej. W tym przypadku roszczenia ograniczają się po prostu do sfer geopolityki i bezpieczeństwa, jak w przypadku niesławnego "ultimatum" Putina przedstawionego Zachodowi w grudniu 2021 r., na dwa miesiące przed inwazją na Ukrainę na pełną skalę. Jedną z jego klauzul było wycofanie z krajów Europy Środkowo-Wschodniej, które stały się członkami NATO po 1997 r., wszystkich wojsk i infrastruktury wojskowej Sojuszu, które pojawiły się tam w kolejnych latach. To i inne podobne żądania opierają się na idei Europy Środkowo-Wschodniej jako strefy wpływów wielkich mocarstw , która przechodzi z rąk do rąk w myśl zasady: "to, co było wasze, jest teraz nasze" i odwrotnie. Podmiotowość krajów regionu jest postrzegana przez analogię do byłego "obozu socjalistycznego": dawniej Polska, Czechy, Rumunia i inne kraje słuchały Rosji/ZSRR. Potem, niestety, osłabł, aż Putin "podniósł go z kolan", a teraz kraje te działają zgodnie z instrukcjami Waszyngtonu, z którym Kreml, w swoim mniemaniu, powinien rozmawiać ponad ich głowami. Ten schemat ma niewiele wspólnego z rzeczywistością, ale jest jedną z głównych przyczyn konfliktu Rosji ze światem zachodnim, którego kulminacją była rosyjska inwazja na Ukrainę. Z punktu widzenia Kremla kraje Europy Środkowej są satelitami, które zmieniły panów. Przynajmniej Kreml nie odmawia im tej podmiotowości. Ale Ukraina, która w 2014 r. ogłosiła kurs na Zachód, "skręciła w złą stronę", próbując przekształcić swoją fikcję, jak postrzegają ją moskiewscy politycy, w prawdziwy podmiot. Czegoś takiego w opinii Kremla nie można wybaczyć. "Putin w kolejnych latach podnosił stawkę i eskalował sytuację" W rzeczywistości główne projekty integracyjne współczesnego świata zachodniego miały swoje własne problemy z postrzeganiem podmiotowości ich wschodnich członków. Były one wyraźnie widoczne już w 2003 r., w przededniu największej fali rozszerzenia UE (2004 r.), kiedy prezydent Francji Jacques Chirac powiedział w odpowiedzi na poparcie krajów Europy Środkowo-Wschodniej dla amerykańskiej inwazji na Irak, że mieszkańcy Europy Środkowej "przegapili okazję, by milczeć". W 2010 r. podczas kryzysu strefy euro, po którym nastąpił kryzys migracyjny w Europie , nastąpił zauważalny rozdźwięk między zachodnimi i wschodnimi krajami UE, który częściowo utrzymuje się do dziś. Zachodnioeuropejskie elity przez długi czas traktowały swoich wschodnich sąsiadów jako "biednych kuzynów", którzy powinni wykazać się bezwarunkową lojalnością wobec wszelkich inicjatyw Brukseli, Berlina i Paryża w zamian za dotacje w euro. Wołodymyr Zełenski o kulisach rozmowy z Trumpem. "Był wspierający" Z kolei kraje Europy Środkowo-Wschodniej zareagowały na takie podejście wzrostem nastrojów eurosceptycznych. U ich podstaw leży chęć ochrony własnej podmiotowości, niechęć do postrzegania Brukseli jako nowej metropolii. Jest to całkiem świadomy sprzeciw wobec planów przekształcenia UE w "Stany Zjednoczone Europy", państwo federalne, w którym mieszkańcy Europy Środkowej obawiają się, że ich kraje spotkałby los zapomnianych i stosunkowo biednych peryferii. Populistyczni politycy w Europie Środkowej i Wschodniej aktywnie wykorzystują te uczucia, rysując błędne analogie między UE a ZSRR. Nie można jednak lekceważyć większego konserwatyzmu mieszkańców regionu, roli nostalgii za stabilnością społeczną czasów komunizmu, zwłaszcza wśród starszego pokolenia, strachu przed przepływami migracyjnymi, z którymi Europa Środkowo-Wschodnia nigdy nie borykała się w takim stopniu, jak jej zachodni sąsiedzi, oraz innych czynników, które w pewnym stopniu zbliżają region do przestrzeni poradzieckiej. W pierwszych dwóch dekadach XXI w. część zachodnich elit miała złudzenia co do możliwości przekształcenia reżimu Putina. Najdobitniej wyrażała je niemiecka teoria "zmiany poprzez handel". Teoria ta zakładała, że rozwój stosunków handlowych i gospodarczych między krajami demokratycznymi a reżimami autorytarnymi sprzyja stopniowym zmianom społeczno-politycznym i przynosi korzyści obu stronom. W dużej mierze ukształtowała ona niemiecką politykę wobec reżimu Putina na początku XXI wieku, zwłaszcza pod rządami kanclerzy Gerharda Schroedera (1998-2005) i Angeli Merkel (2005-2021). W pierwszych dwóch dekadach tego stulecia teoria zmiany poprzez handel dawała Kremlowi znaczne możliwości skutecznej gry politycznej na polu europejskim. Nie zostały one wykorzystane właśnie z powodu zniekształconego postrzegania struktury dzisiejszej Europy, archaicznych poglądów na politykę zagraniczną charakterystycznych dla rosyjskiej dyplomacji jako interakcji między członkami "koncertu wielkich mocarstw" oraz głęboko zakorzenionego lekceważenia podmiotowości politycznej małych i średnich państw. Ogłosiwszy w swoim słynnym monachijskim przemówieniu w 2007 r. głębokie niezadowolenie Moskwy z istniejącego porządku światowego i zamiar jego zmiany, nawet jeśli metodami konfrontacyjnymi, Putin w kolejnych latach podnosił stawkę i eskalował sytuację, doprowadzając sprawę najpierw do ograniczonej (2014 r.), a następnie do pełnowymiarowej (2022 r.) "gorącej" wojny z Ukrainą. Ile Kreml wydaje na wojnę w Ukrainie? Wydatki wojskowe zjadają budżet Rosji Przez cały ten czas Kreml paradoksalnie tłumaczył swoją konfrontację z krnąbrnymi sąsiadami i światem zachodnim de facto chęcią ochrony nie tylko statusu Rosji jako wielkiego mocarstwa, ale także samej jej niepodległości, która miała być rzekomo zagrożona przez ekspansję NATO i prozachodni kurs "reżimu kijowskiego". "Zakończenie wojny o Ukrainę nie oznaczałoby stabilnego pokoju w Europie Wschodniej" Z oficjalnego rosyjskiego punktu widzenia obecna wojna dla Rosji nie jest agresywna, ale obronna. Toczy się ona według Kremla o zachowanie własnej podmiotowości. Politycznym rezultatem tych działań było jednak coś, czego Putin raczej się nie spodziewał. Nastąpił znaczny wzrost podmiotowości i znaczenia politycznego zarówno Ukrainy, która wytrzymała rosyjski atak przez dwa i pół roku, jak i krajów na "wschodniej flance" NATO i UE. Ich tradycyjny sceptycyzm i niepokój wobec polityki Kremla jest obecnie interpretowany nie tylko w samej Europie Środkowo-Wschodniej, ale także na Zachodzie jako dalekowzroczność, której od dawna brakowało zachodnim politykom. Sojusz Północnoatlantycki przeszedł renesans od 2014 r., z niespotykaną od czasów zimnej wojny rozbudową wojskową i nową ekspansją, tym razem na północny wschód, z Finlandią i Szwecją jako sojusznikami . Wynik wojny w Ukrainie pozostaje jednak niejasny. Oczywiste jest, że dla Ukrainy stała się ona wojną o przetrwanie, o zachowanie własnego państwa i podmiotu narodowego, któremu w przypadku porażki grozi w "najlepszym" przypadku redukcja do poziomu najbardziej bezsilnych satelitów ZSRR, a w najgorszym — los Polski po rozbiorach XVIII w. Jednocześnie względnie pomyślne zakończenie wojny o Ukrainę (o militarnej klęsce Rosji nie marzą chyba nawet najbardziej zdesperowani optymiści) nie oznaczałoby stabilnego pokoju w Europie Wschodniej, jeśli nie towarzyszyłaby mu całkowita przebudowa systemu stosunków w regionie. Patriotyzm mierzony ilością mięsa armatniego. Putinowska propaganda bierze się za umysły dzieci w iście sowieckim stylu Taka rekonstrukcja oznaczałaby jednoznaczne i trwałe włączenie Ukrainy w wojskowe i polityczne struktury świata zachodniego, zapewnienie Rosji realistycznych (w sensie opartych na rzeczywistości, a nie na paranoicznych wyobrażeniach kremlowskich elit) gwarancji bezpieczeństwa, gdyby ich potrzebowała, a przede wszystkim zmianę samej natury stosunków w regionie, z uwzględnieniem interesów i uznaniem podmiotowości wszystkich stron. Pod koniec 1944 r. Churchill, podczas wizyty w Moskwie, zaoferował Stalinowi nieformalne "porozumienie na serwetce", które zawierało podział wpływów (w procentach) między aliantami zachodnimi a ZSRR w szeregu krajów Europy Środkowo-Wschodniej, które miały zostać wyzwolone w ostatnich miesiącach II wojny światowej. Teraz również mamy do czynienia z wyborem pomiędzy wielostronną polityką, która może zaleczyć rany tej wojny, choć bardzo stopniowo, być może przez dziesięciolecia, a kolejnym wielkomocarstwowym "porozumieniem na serwetce", które tylko położy nowe miny w regionie już obciążonym nimi zarówno dosłownie, jak i w przenośni.

SOURCE : wiadomosci
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS