Wstrzasajaca zbrodnia na 14-latku w Biaym Dunajcu. Nowe fakty w sprawie mordercy

Nie wiadomo jeszcze, jak długo potrwa obserwacja Piotra W. Jeśli badający mężczyznę lekarze psychiatrzy stwierdzą, że w chwili morderstwa był on niepoczytalny, to nie będzie mógł stanąć przed sądem, a jego proces zostanie umorzony Trafi wówczas na przymusowe leczenie psychiatryczne Do makabrycznego zabójstwa doszło w środę 21 sierpnia w pensjonacie położonym w Białym Dunajcu — Stołowe . Jak wynika z ustaleń śledczych, 45-letni mieszkaniec Siedlec zabił w obiekcie swojego 14-letniego syna. Zbrodni dokonał w nocy z 20 na 21 sierpnia. Sprawca początkowo odmówił składania zeznań, ale dwa dni po zabójstwie przyznał się do wszystkiego. Śledczy jako jedną z hipotez dotyczących motywów zbrodni przyjmują nagły nawrót choroby psychicznej u 45-latka. Ten od dłuższego czasu leczył się z powodu schizofrenii i dodatkowo cierpiał na depresję po tym, jak kilka miesięcy wcześniej zmarła mu żona. Jak ustalił Onet, to wszystko powoduje, że prokuratorzy z Zakopanego mają wątpliwości, czy mężczyzna był w chwili morderstwa poczytalny. — Prowadzący postępowanie w sprawie zabójstwa 14-latka prokurator Prokuratury Rejonowej w Zakopanem powołał biegłych lekarzy psychiatrów celem wydania opinii odnośnie do poczytalności podejrzanego w chwili popełnienia zarzucanego mu czynu — mówi w rozmowie z Onetem prok. Justyna Rataj-Mykietyn, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu. — Z uwagi na stanowisko biegłych, w najbliższym czasie zostanie sporządzony wniosek do sądu o zarządzenie obserwacji podejrzanego w zakładzie leczniczym — dodaje. Nie wiadomo jeszcze, kiedy rozpocznie się obserwacja Piotra W. na oddziale zamkniętym i jak długo potrwa. Jeśli badający mężczyznę lekarze psychiatrzy stwierdzą, że w chwili morderstwa był on niepoczytalny, to nie będzie mógł on stanąć przed sądem, a jego proces zostanie umorzony. Trafi wówczas na przymusowe leczenie psychiatryczne. Gospodyni pensjonatu odkryła zbrodnię Rodzina z Mazowsza, w której rozegrał się dramat, była stałymi gośćmi pensjonatu w Białym Dunajcu . W tegoroczne wakacje mężczyzna wraz z synami w wieku 14, 7 i 4 lat przyjechał we wtorek 20 sierpnia rano. Przez cały dzień zachowywał się "dziwnie i nie dbał o dzieci". Dzień później na śniadanie do stołówki ośrodka zszedł tylko z dwoma młodszymi synami. Śmierć 14-latka w Białym Dunajcu. Nagły zwrot podczas przesłuchania Gospodyni pensjonatu, znająca tę rodzinę już dość dobrze, zapytała, gdzie jest najstarszy syn. Mężczyzna miał tylko wzruszyć ramionami na znak, że tego nie wie. Nie odzywał się zbyt dużo. Kobieta zaniepokojona zniknięciem 14-latka poprosiła gościa o klucz do jego pokoju. 45-latek poszedł z nią przed zajmowane przez siebie pomieszczenie, ale nie wszedł do jego środka , tylko wrócił do młodszych synów na stołówkę. Gospodyni do pokoju weszła wraz z innym gościem. Zastali tam makabryczny widok i martwego już nastolatka. Jak ustalił Onet, ratownicy medyczni wezwani na miejsce są przekonani, że do zgonu chłopca doszło wiele godzin wcześniej . Najpewniej w nocy. Wiadomo, że 45-latek sam miał spędzić noc z młodszymi synami w innym pokoju. Zajął go samowolnie, bo wiedział, iż stoi on pusty. Nie wiadomo jednak, dlaczego 45-latek zabił swojego syna oraz czy młodsze dzieci widziały samo zdarzenie. CZYTAJ WIĘCEJ: Wstrząsające szczegóły zabójstwa 14-latka w pensjonacie. "Śmiał się histerycznie, mówił, że jest bogiem"