Home/science/43 studentow zagineo bez sladu jednej nocy. Zeznania swiadkow wymuszano torturami

science

43 studentow zagineo bez sladu jednej nocy. Zeznania swiadkow wymuszano torturami

Tym co najbardziej boli rodziny zaginionych dekade temu studentow z Meksyku jest fakt ze sprawa wciaz nie zostaa rozwiazana. Chociaz wydaje sie niemal pewne ze 43 osoby ktore 26 wrzesnia 2014 r. rozpyney sie w powietrzu juz od dawna nie zyja to jednak ich cia nigdy nie znaleziono. Rodzice i przyjaciele zaginionych wciaz domagaja sie odpowiedzi od wadz prowadza wasne sledztwa organizuja demonstracje.

September 27, 2024 | science

26 września 2014 r. w Meksyku zaginęła grupa 43 studentów wiejskiej szkoły dla nauczycieli w miejscowości Ayotzinapa (stan Guerrero). Do tej pory nie wiadomo, co się z nimi stało Oficjalny raport po pierwszym śledztwie głosił, że studenci zostali przekazani przez lokalną, skorumpowaną policję, członkom gangu narkotykowego. Ci mieli zabić młodych mężczyzn, a ich ciała spalić W 2018 r. otwarto nowe śledztwo w tej sprawie. Specjalnie powołana do tego Komisja Prawdy badała m.in. wątki udziału policji federalnej i wojska w wydarzeniach z września 2024 r. Rodziny i znajomi zaginionych studentów domagają się sprawiedliwości. Organizują demonstracje i żądają sprawiedliwego ukarania winnych. W aresztach przebywa ok. 100 osób, ale nikogo jeszcze nie skazano Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Onetu Tajemnicze zaginięcia to w Meksyku niemal chleb powszedni. Co roku znikają bez śladu tysiące ludzi (według informacji AP, od 1950 r. zaginęło w Meksyku ponad 116 tys. osób, których nigdy nie odnaleziono). Ale sprawa 43 studentów, po których ślad zaginął w ciągu jednej nocy, wciąż jest jedną z najbardziej intrygujących zagadek kryminalnych na świecie. W tle jest kartel narkotykowy, podejrzenie korupcji w policji i wojsku, pogłoski o torturach stosowanych w celu wymuszenia zeznań. A jeszcze gdzieś z boku tego wszystkiego — rodziny zaginionych, które domagają się prawdy. Śledztwo nadal trwa. Tajemnicza podróż autostopem. Nikt ich nie widział od 50 lat Iguala — miasto opanowane przez gang narkotykowy Zaginieni studenci uczyli się w męskim kolegium nauczycielskim w Ayotzinapa — małej miejscowości w stanie Guerrero. Większość z nich pochodziła z biednych rodzin. Feralnego dnia pojechali na demonstrację do pobliskiego miasta Iguala. Chodziło o obchody rocznicy masakry w Tlatelolco w 1968 r. Jechali autobusami. Iguala była oddalona od ich miejsca zamieszkania o ok. dwie godziny drogi. To miasto uważano za terytorium działania grupy przestępczej znanej jako Guerreros Unidos, jednej z wielu grup utworzonych po rozpadzie potężnego kartelu narkotykowego. Takie grupy często mają tam pod kontrolą zarówno miejskie władze, jak i służby. Koszmar zaczął się w drodze powrotnej. Do policji dotarła informacja o rzekomym porwaniu autobusów przez grupę studentów. Zarządzono akcję, rozpętała się strzelanina. — Słychać było krzyki i jęki oraz nieustające odgłosy strzałów — mówił później mediom jeden ze świadków. Z ciał miał zostać tylko "popiół i fragmenty kości" Skutkiem masakry była śmierć pięciu osób, w tym trzech studentów (pozostałe dwie to osoby, które przypadkowo znalazły się w pobliżu). Dwóch miały trafić kule, jeden został zakatowany na śmierć, a jego zakrwawione zwłoki znaleziono nad ranem w pobliżu miejsca zdarzenia. Nie wiadomo, co stało się z pozostałymi 43 osobami. Brat jednego ze studentów mówił potem CNN, że dostał od niego dziwnego SMS-a, który brzmiał: "Szybko, bo policja nas zabrała. Użyli gazu łzawiącego". Świadkowie mieli zeznać, że studenci zostali otoczeni przez policję i wciągnięci siłą do radiowozów, ale tak naprawdę do tej pory nie wiadomo, co się stało. Według oficjalnego raportu prokuratury, skorumpowana policja miała przekazać studentów członkom kartelu narkotykowego. Gangsterzy — według oficjalnej wersji — mieli zabić studentów, spalić ich ciała i rozsypać prochy tak, by nikt ich nie odkrył. Prokurator generalny Jesús Murillo Karama mówił później, że ciała paliły się tak intensywnie, że został tylko popiół i fragmenty kości — pisał w grudniu 2014 r. "The Guardian". Co ciekawe — atak na studentów był tylko jednym z wielu wydarzeń tego weekendu (26 września 2014 r. wypadał w piątek). W jednej z biednych dzielnic Iguali zamordowano wtedy pięć osób, z kolei w restauracji w Acapulco zabity został szef jednej z partii politycznych. "Narasta wrażenie, że stan [Guerrero — red.], od dawna będący w stanie konfliktu, jest spychany na skraj przepaści" — pisał "The Guardian". Gazeta zacytowała też Samuela Gonzalesa, eksperta do spraw bezpieczeństwa, który powiedział złowieszczo: — To, co widzimy w tej chwili, to wciąż tylko objawy. Nie wiemy jeszcze, co to za choroba. Śledztwo pełne zakrętów i zawiłości Od zaginięcia 43 studentów minęło dziesięć lat. Przez ten czas podejmowano kilka prób rozwiązania zagadki. Pierwsze śledztwo, prowadzone przez wspomnianego już meksykańskiego prokuratora generalnego Jesúsa Murillo Karama, wykazało, że skorumpowana policja miejska z Iguali i sąsiednich miast, działając na rozkaz lokalnego burmistrza, wydała 43 studentów lokalnemu kartelowi narkotykowemu Guerreros Unidos. Nie było w nim mowy o roli wojska czy policji federalnej. Wyniki tego śledztwa podważali jednak eksperci m.in. z Międzyamerykańskiej Komisji Praw Człowieka, którzy alarmowali w 2015 r., że postępowanie prokuratury było mało wiarygodne i nie uwzględniało wielu aspektów sprawy. Ponadto eksperci z Argentyny nie znaleźli żadnych śladów biologicznych, które potwierdzałyby fakt spalenia ciał studentów. W 2018 r., po tym, jak urząd prezydenta Meksyku objął Andrés Manuel López Obrador, prokuratura generalna poinformowała o otwarciu na nowo śledztwa. Powołano specjalnie do tego celu Komisję Prawdy. Prezydent Obrador stwierdził, że sprawa stanowi "otwartą ranę" na ciele Meksyku i powinna zostać dogłębnie wyjaśniona. Nowe dochodzenie wykazało m.in., że doniesienie o pożarze na wysypisku śmieci było kłamstwem, opartym na fałszywych dowodach i oświadczeniach. Te z kolei zostały wymuszone torturami. Wykazano też, że w wydarzeniach 26 września 2014 r. mogła brać udział nie tylko lokalna policja, ale też stanowa, a nawet federalna. Świadoma wszystkiego miała też być meksykańska armia, która miała możliwość śledzenia każdego kroku studentów. Niektórzy jej członkowie byli też zamieszani w przemyt heroiny — donosi AP. Według opinii prokuratorów decyzja o ukryciu prawdy musiała być podjęta na najwyższych szczeblach rządu. Tego samego zdania są rodzice i przyjaciele zaginionych studentów, którzy zorganizowali już wiele protestów w tej sprawie. Niektórzy prowadzą też własne prywatne śledztwa i poszukiwania. Nie uznają ani oficjalnej rządowej wersji wydarzeń, ani obecnych chaotycznych informacji o prowadzonym postępowaniu. Śledztwo trwa. Jak informuje "The Guardian", praca śledczych w dużej mierze polega teraz na poszukiwaniu tajnych miejsc składowania zwłok w wiejskich, odizolowanych częściach stanu, gdzie działają kartele narkotykowe. Gazeta dodaje, że są one w Guerrero wyjątkowo silne. W zeznaniach złożonych przed komisją ds. wywiadu Senatu USA dyrektor amerykańskiego wywiadu narodowego, Avril Haines, miała przyznać, że ​​"istnieją części kraju, które w pewnych aspektach są faktycznie pod kontrolą karteli". Według AP aktualnie w areszcie przebywa ponad 100 osób. Kilkadziesiąt z nich usłyszało zarzuty, ale nikogo nie skazano. Rodziny, przy wsparciu szkoły w Ayotzinapa, znanej z radykalnego aktywizmu, wciąż domagają się sprawiedliwości. Uważają, że brak rozwiązania zagadki sprzed dziesięciu lat to skutek "braku woli politycznej".

SOURCE : wiadomosci
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS