Home/business/Rozpada sie najwazniejsza zaleznosc miedzy USA a Chinami. Bya gwarancja pokoju

business

Rozpada sie najwazniejsza zaleznosc miedzy USA a Chinami. Bya gwarancja pokoju

To bya w zasadzie gwarancja pokoju. Od dekad Wall Street i amerykanskie korporacje podazay za obietnica rosnacego w sie chinskiego konsumenta. Kiedy przecietne chinskie gospodarstwa domowe bogaciy sie mozna byo zarobic na sprzedazy im wszystkiego od smazonego kurczaka po luksusowe ciuchy. Dzis zaleznosc ta rozpada sie na naszych oczach i stanowi zagrozenie dla swiata.

September 28, 2024 | business

Po co inwestować w rynek, który cię wyklucza? Bez obietnicy zysków amerykańskie firmy stają się również mniej chętne do walki o Chiny i ideę, że chiński rynek ma kluczowe znaczenie dla sukcesu ich przyszłości. Zamiast jednak próbować ożywić chińskiego konsumenta, a tym samym przywrócić kluczowe więzi gospodarcze z Ameryką, jego przywódca, Xi Jinping, najwyraźniej się tym nie przejmuje. — Xi wcale nie budzi się każdego dnia, nie analizuje gospodarki i nie wpada w panikę — powiedział mi Lee Miller, założyciel firmy sondażowej China Beige Book. —Uważa, że robi to, co powinien i że jest to nieprzyjemne lekarstwo — dodał. Według Xi Chiny muszą stać się niezniszczalne i niezastąpione. Oznacza to wspieranie przedsiębiorstw państwowych i innych firm krajowych, dając im przewagę na rynku, gdy konkurują z firmami zagranicznymi o kawałek kurczącego się chińskiego tortu gospodarczego. Oznacza to uzależnienie reszty świata od chińskich produktów. Nie tylko tanich towarów, ale także zaawansowanych technologii, takich jak półprzewodniki, baterie i sztuczna inteligencja, a także towarów, które składają się na dalszy łańcuch dostaw, takich jak gal i german. I nie dotyczy to Chińczyków uzależnionych od frappuccino produkowanego przez amerykańską firmę. Pokojowe stosunki między Chinami a Stanami Zjednoczonymi opierają się na przekonaniu, że możemy robić ze sobą interesy, nawet jeśli nie podzielamy tych samych wartości. Stany Zjednoczone starają się być społeczeństwem otwartym; Chiny są coraz bardziej zamknięte. Bez dostępu do chińskiego konsumenta, amerykańscy interesariusze mają mniej powodów, by postrzegać Chiny jako rynek, a więcej powodów, by postrzegać je jako zagrożenie. Brak popytu Po zakończeniu pandemii w 2023 r. chińska gospodarka doświadczyła tego, co na Wall Street znane jest jako "odbicie martwego kota". Wyobraź sobie zdechłego kota na jezdni — może nieco odbijać się od ziemi, ale nigdzie się stamtąd nie ruszy. Podobnie zdziesiątkowana Cel Pekinu dotyczący wzrostu PKB o 5 proc., niegdyś uchodzący za pewnik, teraz stoi pod znakiem zapytania. Zadłużenie na rynku nieruchomości wciąż ciągnie gospodarkę w dół, a rządowe plany dotyczące boomu eksportowego nie wydają się opłacać. Przedłużająca się deflacja obniża wartość chińskiej waluty i ostatecznie oznacza, że Chiny muszą sprzedawać więcej towarów eksportowych, aby zarobić tyle samo pieniędzy. Bezrobocie wśród chińskich młodych ludzi w wieku od 16 do 24 lat wzrosło w lipcu do 17,1 proc., zmuszając nową klasę (często) nadmiernie wykształconych absolwentów do konkurowania o nisko płatne miejsca pracy. Nazywa się ich "dzieciakami ze zgniłym ogonem". Brutalne. W poprzednich okresach spowolnienia gospodarczego Komunistyczna Partia Chin reagowała na nie poprzez zwiększanie wydatków na infrastrukturę, budownictwo mieszkaniowe i utrzymanie zatrudnienia. To sprawiało, że koła się obracały, ale za każdym razem kraj był coraz bardziej zadłużony. Jest tylko jeden sposób, aby zejść z takiej ścieżki, a jest nim bolesny okres spłaty zadłużenia, który może osłabić popyt w gospodarce. Powiedział członkom partii w lipcu, aby okazali "niezachwianą wiarę" w jego wielką strategię gospodarczą, ale na razie nie widać tego efektów. Na początku tego miesiąca, wykazując niezwykłą rozbieżność z polityką Xi, były szef Ludowego Banku Chin, Yi Gang, powiedział, że rząd powinien zaangażować się w pewnego rodzaju bodźce, aby osiągnąć już złagodzone cele wzrostu. Inflacja, która istnieje w gospodarce, jak zauważył Michael Pettis z Carnegie Endowment, jest napędzana przez wyższe ceny żywności z powodu niedoborów, nie jest to znak, że sytuacja może się zmienić. Amerykańskie firmy odczuły to na własnej skórze. Na początku tego roku i od tego czasu wykazuje tendencję spadkową. w stosunku do analogicznego okresu ubiegłego roku. Zagraniczne firmy samochodowe również są miażdżone. w ciągu pierwszych siedmiu miesięcy roku. W odpowiedzi na te doniesienia Elon Musk powiedział: "Wiara w te doniesienia świadczy o głupocie. Nasza fabryka w Szanghaju pracuje na maksymalnych obrotach". W ostatnim badaniu przeprowadzonym wśród członków Amerykańsko-Chińskiej Rady Biznesu wzrost gospodarczy Chin znalazł się na drugim miejscu wśród największych obaw amerykańskich firm dotyczących tego kraju. Rada stwierdziła, że jedna czwarta jej członków wymieniła "niewystarczający popyt lub nadwyżkę mocy produkcyjnych jako ograniczenie nr 1 dla rentowności w tym roku". Pieniądze, które chińscy konsumenci wciąż są w stanie wydać, coraz częściej trafiają do firm, które powstały w ich ojczyźnie. Krajowi producenci telefonów pożerają Apple, a sprzedaż smartfonów Huawei wzrosła w pierwszych trzech miesiącach roku o 70 proc. W 1999 r. Starbucks otworzył swój pierwszy lokal w Chinach i był postrzegany jako symbol statusu, ale obecnie ma silniejszą konkurencję ze strony chińskich marek, takich jak Luckin i Cotti Coffee. Nie jest to przypadek. To część planu Xi, którego celem jest uwolnienie Chin od zagranicznych zależności i wpływów. W ankiecie przeprowadzonej przez radę 80 proc. respondentów stwierdziło, że "chińska polityka przemysłowa wzmacnia firmy, które wcześniej były niekonkurencyjne", a konkurencja ze strony chińskich rywali znalazła się na trzecim miejscu pod względem obaw związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej w Chinach. Tak, amerykańskie firmy nadal zarabiają pieniądze w Chinach. Jest to jednak coraz bardziej niekomfortowe, a perspektywy są kiepskie. Trzeba mieć przyjaciół (w Waszyngtonie) Elitarne amerykańskie firmy finansowe publicznie informują, że zamierzają nadal inwestować w Chinach, mimo że działalność w zakresie bankowości inwestycyjnej w tym kraju, jak powiedział niedawno CEO JPMorgan Jamie Dimon, "spadła z klifu". Za zamkniętymi drzwiami gracze z Wall Street grają jednak zupełnie inną melodię. Trudno jest prowadzić interesy w kraju, w którym dane i ludzie wciąż znikają. Zmiana nastawienia Wall Street znajduje odzwierciedlenie w przepływie pieniędzy do Chin. Bezpośrednie inwestycje zagraniczne znajdują się na najniższym poziomie od 30 lat, a od czerwca do początku sierpnia inwestorzy wycofali z chińskiego rynku akcji 12 mld dol. Może to oznaczać, że 2024 r. będzie pierwszym rokiem odpływu kapitału w Chinach. Nie dowiemy się tego jednak na pewno, ponieważ w związku z dumpingiem akcji Chiny zdecydowały się w zeszłym miesiącu zaprzestać publikowania danych pokazujących przepływy inwestycyjne z funduszy zagranicznych do akcji na kontynencie. Na szczególną uwagę zasługują coraz słabsze powiązania między Chinami a Wall Street, i to nie dlatego, że mieszkańcy Szanghaju i Pekinu będą tęsknić za piciem Moutai z bankierami Goldman Sachs, ale dlatego, że Wall Street jest potężnym sojusznikiem Waszyngtonu. Organizują spotkania między zainteresowanymi stronami i mówią o korzyściach płynących z relacji między krajami Pacyfiku. Dawno, dawno temu Ray Dalio, założyciel Bridgewater Associates, największego funduszu hedgingowego na świecie, mówił każdemu, globalnym politykom, inwestorom, każdemu, kto przeczytał jedną z jego wielu książek lub wpisów na blogu, o świetlanej przyszłości Chin. Teraz mówi wszystkim, że minimalizuje swoją aktywność w tym kraju i że nie będzie "pięknego zmniejszania dźwigni finansowej" dla Chin. Jest to ostatnia rzecz, której Pekin potrzebuje, aby przeniknąć do umysłów amerykańskich decydentów. Jeden z byłych urzędników Departamentu Stanu ds. Azji Wschodniej powiedział mi, że Chiny masowo wysyłają delegacje partyjne do Waszyngtonu, ale nikt nie chce się z nimi spotkać. Bez sojuszników Waszyngton jest samotnym (lub wrogim) miejscem dla zagranicznych rządów, zwłaszcza gdy te zagraniczne rządy opracowały strategię gospodarczą, która może potencjalnie zaszkodzić naszej gospodarce. — — powiedział mi Miller. — Model gospodarczy, którego chce Xi, nie jest kompatybilny z resztą świata. Sposób myślenia polega na spojrzeniu na to z perspektywy bezpieczeństwa narodowego, a nie z perspektywy ekonomicznej — dodał. Istnieją jednak różnice między tym, co prezydent Kamala Harris lub prezydent Donald Trump oznaczaliby dla tej wojny handlowej. , ukierunkowaną na ochronę branż związanych z technologią i bezpieczeństwem narodowym, a także bardziej w porozumieniu z naszymi sojusznikami, czyli grupą, którą KPCh zaczęła pejoratywnie nazywać "amerykańskim zachodem". Jest to próba przedstawienia Stanów Zjednoczonych jako wlokących swoich sojuszników zgodnie z naszą polityką handlową, przy akompaniamencie kopniaków i krzyków. Prawdopodobnie jednak otoczy się doradcami ds. Chin, którzy są znacznie bardziej agresywni i mają wachlarz opinii na temat tego, jak atakować chińską gospodarkę. Dla Pekinu problem polega na tym, że ta skłócona grupa będzie bardziej skłonna do przekroczenia czerwonej linii na Tajwanie, a Trumpowi brakuje uwagi i temperamentu, by ich powstrzymać. Pomijając Biały Dom, Pekin znajduje się w martwym punkcie. Były urzędnik Departamentu Stanu powiedział mi, że urzędnicy KPCh nie rozumieją w pełni siły, jaką dysponuje Kongres. A Kongres stał się zdecydowanie antychiński. Nawet Republikanie z Komisji Usług Finansowych Izby Reprezentantów, którzy niegdyś byli skłonni pozwolić Wall Street na swobodne inwestowanie w chińską gospodarkę, nie mogą dojść do porozumienia co do tego, jak rygorystyczne powinny być ograniczenia dotyczące inwestowania w tym kraju. Niektórzy chcą iść twardo; inni chcą iść jeszcze ostrzej. Dwupartyjna komisja House Select Committee on China nie ma problemu z oddawaniem strzałów ostrzegawczych w kierunku niektórych z ostatnich korporacyjnych sojuszników Chin, czyli firm produkujących półprzewodniki. Chińskie próby rozwinięcia krajowego łańcucha dostaw chipów wciąż pozostają w tyle, więc potrzebują amerykańskich firm, takich jak Broadcom i Nvidia. Firmy te z kolei uwielbiają miliardy, które zarabiają w Chinach. W serii tweetów komisja specjalna wezwała jednak administrację Bidena do zignorowania lobbystów półprzewodników pracujących w Waszyngtonie. "Wzywamy administrację Bidena do utrzymania rygorystycznych kontroli eksportu wprowadzonych w październiku 2022 r." — napisano. "Osłabienie tych środków wzbudziłoby poważne obawy co do ochrony przywództwa technologicznego USA i naszego bezpieczeństwa narodowego" — dodano. "Jeśli ci [półprzewodnikowi] prezesi uważają, że obecna amerykańska polityka kontroli eksportu jest szkodliwa dla amerykańskiej gospodarki i naszego bezpieczeństwa narodowego, to muszą przedstawić tę sprawę publicznie, być może przed komisją kongresową" — czytamy. Miller powiedział mi, że — Amerykańskie firmy, które mają duże udziały w Chinach, mówią: "Nie możecie nam tego zrobić" — powiedział. — Cóż, zgadnijcie co? Istnieją kompromisy. W tej chwili nie płacimy wystarczająco wysokiej ceny za właściwą politykę — dodał. Ceny tej zmiany nie można wyrazić w zyskach przedsiębiorstw. Nie można jej w ogóle wyrazić w dolarach. Cordell Hull, sekretarz stanu USA w latach 1933-1944 i laureat Pokojowej Nagrody Nobla, powiedział kiedyś: " ". Stawianie bezpieczeństwa narodowego, a nie współpracy gospodarczej, w centrum relacji USA-Chiny sytuuje je w przestrzeni, w której dwie wielkie potęgi gospodarcze są antagonistyczne. Daje to korporacjom, które już znajdują się pod presją finansową w związku z pogarszającą się sytuacją gospodarczą Chin, jeszcze mniej powodów do występowania w roli rozmówców wspierających stabilność między Waszyngtonem a Pekinem. To sprawia, że żyjemy w bardziej niestabilnym świecie. Powyższy tekst jest tłumaczeniem z Tłum.: Mateusz Albin

SOURCE : businessinsider_pl
RELATED POSTS

LATEST INSIGHTS